W kółko to samo
Wiecznie ta rutyna. Ciagła powtarzająca się praca jak mitycznego Syzyfa. Pranie, pranie i ciągle tylko pranie. Sterty brudnych gaci i śmierdzących skarpetek co rusz pojawiają się w koszu w łazience.
Każdy dzień wygląda tak samo.
Rutyna, rutyna i rutyna...
A myślałam, że będę miała jakiś cel.
Miało być tak pięknie.
Jednak rzeczywistość okazała się godna pożałowania.
Muszę zrobić pranie, bo jutro mam spotkanie z szefem.
Muszę zrobić pranie, bo nie mam już czystych skarpetek.
Znowu nie ma ręczników, trzeba je wyprać.
Wypierz, wypierz, wypierz...
Wreszcie nie wytrzymałam i coś we mnie pękło. Łazienkę zalała woda.Wtedy usłyszałam : sam to zrobię lepiej, mechanika ci mi nie trzeba.
Nie wiem o co ci chodzi, przecież nic się nie zepsuło...
Kopie prądem, nie widzisz? Trzeba wezwać mechanika
Po co mi mechaaaaa...
Po prostu padł na podłogę. Kobieta zaczęła krzyczeć. Zaczęła gdzieś prędko dzwonić. Do łazienki wpadli dwaj mężczyźni. Jeden dotknął leżącego i dziwnie pokręcił głową. Łazienka została zamknięta i nikt nie zamierzał posprzątać wody. Odebrano mi dostęp światła i straciłam energię.
Nie wiem ile czasu trwałam bez celu. Nagle znów zatęskniłam za rutyną. Wtem do łazienki wpadła kobieta. Dopadła do mnie i zaczęła mnie kopać.
Dlaczego?!!!Dlaczego?!!! Miał wezwać mechanika. Przecież to nienormalne!!!! Ty pieprzona pralko!!!!
Później zostałam wywieziona w miejsce, którego nie chce oglądać żaden sprzęt- Złomowisko.
Po tym wszystkim co zrobiłam...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top