Skrzypienie
Na targu staroci było mnóstwo cudownych szpargałów. Każdy potrafił znaleźć coś właśnie dla siebie. Anna przechadzając się od stoiska do stoiska zobaczyła to. Stara szafa wyróżniała się z pomiędzy innych mebli.
Kiedy zwróciła się do sprzedawców z zapytaniem czyj to mebel żaden nie zgłosił się, by sprzedać jej piękny antyk. Ludzie unikali mebel z daleka. Jednak, gdy Anna zapytała czy może zabrać szafę zgodnie kiwali głowami. Samochód dostawczy przetransportował szafę do miejscowości oddalonej pięćdziesiąt kilometrów dalej, na małą wieś, gdzie właśnie wprowadziła się Anna.
Wniesienie szafy stanowiło dla ekipy remontowej duży problem, bo powtarzali wciąż, że szafa za każdym razem, gdy ją podnoszą jest cięższa niż przedtem. Anna śmiała się uznając, że mężczyzną brak krzepy. Nareszcie ustawiono szafę ze zdobionym lustrem w jej sypialni.
Wymyła ją ładnie i rozwiesiła w jej wnętrzu swoje ubrania. Jednak rano, gdy się obudziła wszystkie ciuchy leżały na powrót na podłodze. Nie wiedziała kto chce ją nastraszyć, ale wcale jej się to nie podobało. Dlatego też jeszcze tego samego dnia wymieniła w domu wszystkie zamki.
Kolejnej nocy nie mogła długo zasnąć. Kiedy powieki już odmawiały posłuszeństwa usłyszała ciche skrzypienie. To stary mebel-pomyślała. One skrzypią. Nie minęła chwila, a skrzypienie wzrosło na sile. Szafa otworzyła się z hukiem, a chwilę później ponownie jak poprzedniego dnia wypadły z niej wszystkie rzeczy.
Anna nie wiedziała co robić. Ze strachu nie przespała jednej nocy. Nad ranem zaczęła dokładnie oglądać szafę. Dostrzegła pleśń. Ohydną pleśń na dnie szafy. Sama uznała, że ciuchy nie mogą być w jej wnętrzu. Rozwiesiła je w nowej szafie w przedpokoju, a ten stary mebel mógł przecież stać pusty jako zwyczajna ozdoba.
Nastała kolejna noc. Anna powoli zasypiała pewna, że już nic się nie zdaży. Koleżanki miały by z niej ubaw. Bać się zwykłej szafy. Nagle usłyszała ciche drapanie po szkle. Spojrzała w okno, ale tam nikogo nie było. Drapanie o szybę stawało się już nieznośne. Wtedy zaskrzypiała szafa. Anna spojrzała w jej stronę i w lustrze zobaczyła ich. Byli bladzi i smutni. Wpatrywali się wprost w jej oczy. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Zjawy? Upiory? Jeśli tak, to dlaczego nie czuła strachu? Bo były to dzieci? Stały w lustrze, a chwilę później, gdy się zbliżyła zniknęły. Znów jednak skrzypiała szafa.
Chciała się odsunąć. Wrócić do łóżka, ale nie mogła. Odwracając się zrozumiała, gdzie jest. Znalazła się w głębi lustra. Mimo, iż walczyła na nic się to nie zdało.
-Zostaniesz naszą mamą?- usłyszała szept małej dziewczynki. Dzieci. Upiorne dzieci stały przy niej czekając na odpowiedź.
-Tttaak...-odparła, a potem biorąc je za ręce ruszyła w ciemność otaczającą odbicie.
Anna nigdy nie odnalazła wyjścia z głębi lustra. Stoję tu już tyle lat, a oni ciągle naiwnie myślą, że jestem tylko meblem. Każdy kto nie umiał we mnie dostrzec czegoś więcej niż przedmiotu siedzi w mym środku. Może dlatego za każdym razem jestem coraz cięższa...
W końcu nie jestem zwyczajną szafą, a wyrzeźbioną z ludzkich kości. Bo tylko kości mają ten piękny szary połysk.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top