Rozdział 1
Strzał. Kolejny strzał. Strzały leciały z każdej strony. Latały kamienie otoczone lekką, czerwoną poświatą. Padł ostatni strzał i było słychać ostatni krzyk.
- Moja idealna [y/n]... - chłopak o rudych włosach ogarnął kosmyki twoich włosów za ucho jak i otarł kciukiem krople krwi z twoich policzków.
- Moja wspaniała - uśmiechnął się - a teraz możemy to uczcić. Zabiorę cię na lampkę naszego ulubionego wina - ujął lekko twoją dłoń i aksamitnie ją pocałował a następnie obdarował twoje usta delikatnym jak i przesiąkniętym pożądniem pocałunkiem...
Zerwałaś się nagle. Od długiego czasu nękały cię sny z tym rudowłosym mężczyzną. Niestety nie było dobrze widać jego twarzy. Za każdym razem była tak samo rozmazana. Denerwowało cię to niemiłosiernie. Pracowałaś jako rysownik policyjny i z każdym razem miałaś nadzieję na to, że uda ci się go narysować. Miałaś nadzieję, że rozjaśni ci się kiedyś ta sytuacja. Nie pamiętałaś nic z przed czasu w jakim obudziłaś się w szpitalu. Szef mówił, że uległaś mocnemu wypadkowi i, że moja praca od zawsze była ta sama. Rysownik policyjny.
Szybko wstałaś bo z tego co zobaczyłaś to twój budzik miał zadzwonić za dokładnie 5 minut. Totalnie nie miałaś ochoty kłaść się od nowa, co w sumie było dosyć nietypowe, bo z reguły korzystałaś z każdej chwili snu.
Zjadłaś śniadanie a kawę brałaś zawsze w pracy. To akurat tam lubiłaś. Jeśli byłaś głodna lub coś z takich rzeczy to mogłaś udać się do małej policyjnej kuchni dla pracowników. Ułatwiało ci to naprawdę życie z twoim uzależnieniem jak nie od kawy to od herbaty. Ubrałaś mundur mimo, że nie miałaś obowiązku noszenia tego stroju. Często zakładałaś go po prostu kiedy nie wiedziałaś co ubrać. Niestety kreatywność oszczędzałaś na swoją pracę. Co jak co ale była ci przydatna.
Na komendę dotarłaś w szybkim tempie. Mieszkanie tylko ulicę dalej od komisariatu dawało ci jeszcze większy komfort pracy. Lecz niestety ostatnio szef zaczynał cię przyłapywać na zamyślaniu. Stety niestety często pogrążałaś się w rozmyślaniu nad snami jak i momentami gdy przechodziłaś obok terenu Portowej Mafii gdzie dostawałaś niemałego deja vu. Dziś postanowiłaś pracować pełną parą gdyż miałaś rozmawiać z bodajże czterema świadkami o ile to się nie zmieni a jako, że nie pracowałaś tam jakoś bardzo długo to dla ciebie było to dosyć sporo roboty. Yokohama to jednak miasto słynące z mafii. Portowej Mafii. I niestety to ona sprawiała wam najwięcej pracy i zamieszania.
- Dzień dobry. - witając się z wszystkimi weszłaś do biura wydziału kryminalnego. Pracownicy uśmiechnęli się lekko do ciebie i odpowiadali lub skinali głową w zależności od tego czy ktoś był zajęty.
- [yn]. - usłyszałaś poważny głos i szybko się odwróciłaś. - Słuchaj uważnie. Za jakies 15 minut powinien pojawić się pierwszy świadek ale doszły mnie dziś słuchy z aresztu, że jakis pojeb chcę z tobą rozmawiać. - zdziwiło cię to i to nie mało. Nie miałaś znajomych a jak już miałabyś kogoś wybrać to ewentualnie sekretarkę. Dosłownie nie wiedziałaś czego się spodziewać.
- Wie szef kto to? - padło pytanie z twojej strony. - Niestety nie yn ale nie sądzę by było to bezpieczne żebyś się z nim widziała. Wszystko zależy od twojej zgody ale na razie podaliśmy mu lek nasenny. Dopiero za jakieś dwa dni pozwolimy ci ewentualnie z nim rozmawiać. Martwimy się o ciebie. Jesteś naprawdę dobrym pracownikiem jak i wychwalanym rysownikiem. Dzięki tobie nie jedna sprawa znalazła swoje rozwiązanie. - wszystkie słowa szef wypowiedział jak zwykle z wielką powagą. Mimo, że wydawał się okropnie surowy dla tkzw. świeżaków, to był to naprawdę cudowny człowiek.
Szef poklepał cię po ramieniu i poszedł robić zapewne swoje obowiązki. Zabrałaś ze stolika sekretarki parę czystych kartek i zgarnęłaś jej kawę. Była już na tyle do tego przyzwyczajona, że na jej miejscu pracy gościły po dwa kubki kofeinowego naparu.
Zasiadłaś w pokoju przesłuchań gdzie przygotowałaś sobie wszystkie potrzebne przedmioty typu notes do zapisywania zeznań na temat wyglądu podejrzanego, kartki, długopis i ołówki. Nie narzekałaś na tę robotę. Nawet jak nie miałaś co robić to chodziłaś do Maki - sekretarki - i rozmawiałyście jak nie o pracy to o życiu prywatnym. W końcu usłyszałaś pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł świadek wraz z jednym z funkcjonariuszy.
- Pan Yakuza Kei. Świadek tego wybuchu banku. - przedstawił gościa posterunkowy i wyszedł.
- A więc dzień dobry panie Yakuza. Jestem [yn] jak i rysownikiem policyjnym. Może pan mniej więcej określić ubiór, kolor włosów, może jakieś cechy szczególne sprawcy? - zapytałaś mężczyznę. Widziałaś, że się lekko stresował. Podejrzewałaś, że gość ma pierwszy raz styczność z rysownikiem jak i taką "grubszą" sprawą.
- A więc... - chwilowo przerwał gdy podałam mu kubek z wodą a na ten gest skinął głową - Wiem napewno, że był to mężczyzna. Może około metr siedemdziesiąt? Nosił długi czarny płaszcz. - i w tym momencie wypowiedzi świadka zaczęłaś podejrzewać kto może być sprawcą wypadku. Czystoteoretycznie mogliśmy sprawdzić nagrania z kamer ale chyba zamachowiec to przemyślał.
- Potrafi pan wymienić jakieś takie charakterystyczne cechy? Lub może jeszcze czy zauważył pan czy poszukiwany jest obdarzony? - wtedy faceta olśniło.
- Oh tak! Miał dość dziwne czarne włosy z białymi końcówkami i wydaję mi się, że jest obdarzony. Widziałem jak z jego płaszcza wyłania się dziwna kreatura. - wtedy już doskonale wiedziałaś o czym mówił Kei. Akutagawa Ryuunosuke. Był on ścigany od bardzo dawna przez miejską policję. Niestety zamiast wysłać na niego oddział obdarzonej policji to ścigali go zwykli posterunkowi. No niestety. Ty również czystoteoretycznie byłaś obdarzona a mianowicie potrafiłaś czytać w myślach. Była to niezwykle potężna zdolność i tym bardziej przydatna w policji. Dlatego też szef był bardzo wyczulony na twoją osobę i traktował cię dosłownie gorzej niż dziecko. Jedynym warunkiem do użycia na kimś twojej umiejętności było patrzenie się danej osobie głęboko w oczy przez dziesięć sekund. Czasem nie było to zbyt łatwe ale no cóż. Inaczej byloby zbyt prosto prawda?
- Dziękuję już panu. Może pan iść. - mężczyzna aż się zdziwił ale szybko zebrał swoję rzeczy i opuścił pokój. Ty za to udałaś się do szefa ze złożeniem raportu. Nawet nie potrzebowałaś robić z tego jakiegokolwiek portretu.
Zbliżała się już godzina końca twojej roboty. Zbierałaś właśnie wszystkie kartki do teczki aby ułożyć wszystko w ładzie by udać się do wyjścia. Reszta przesłuchań dotyczyła jakiś mało istotnych spraw a w każdym razie ciebie nie zainteresowały. Twoją głowę zaprzątały wciąż słowa szefa z dzisiejszego poranka. Ładnie ujmując sytuację, jakiś walnięty na głowę mężczyzna chce z tobą rozmawiać. Chore. Nie wydawało ci się byś miała wrogów a grono twoich znajomych ograniczało się do współpracowników. Z tymi myślami powolnym krokiem zmierzałaś do domu. Postanowiłaś również, że udasz się jutro do pub'u. Problem stanowił tylko fakt, że był w pobliżu terenu określanego jako miejsca urzędowania Mafii Portowej ale uznałaś to tym razem za mało istotne.
1082 słowa. 1 rozdział i mam nadzieję, że dobrze się przyjmie ;)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top