Rodział 4

Znowu w twojej głowie pojawiła się wizja snu z rudowłosym. Tym razem do tego wpasowała się sylwetka mężczyzny siedzącego przed tobą.
Patrzył na ciebie z niesamowitym szczęściem na twarzy. Z ulgą. W tem niespodziewanie zaczął mówić.                                                               - Witaj [yn]. Prawdopodobnie a raczej napewno zastanawiasz się kim jestem i co właściwie od ciebie chcę. [yn] wymazano ci pamięć. Twoje życie do momentu owego "wypadku" wyglądało zupełnie inaczej niż sobie zdajesz sprawę. Może zaczne od tego kim jestem. Nazywam sie Nakahara Chuuya, twój były partner w pracy... - tutaj chwilowo się zamyślił - jak i w życiu prywatnym. - Na wspomnianą myśl uśmiechnął się.
- Co.... - wyszeptałaś w niemałym szoku. - ale jak... co... czemu.... co..... - byłaś tak zaskoczona, że nie byłaś w stanie nic z siebie wydusić. -Spokojnie [yn]. Masz prawo do szoku i nie wierzenia mi. Ale spojrzyj mi w oczy. Poznaj prawdę. Poznaj to co ukrywano przed tobą przez rok. - słowa te wprawiały cię w taki szok, że nie wiedziałaś co powiedzieć. Spojrzałaś w cudowne, głęboko niebieskie oczy pana Nakahary. Czułaś przy nim bezpieczeństwo i spokój. Nagle świadomością przeniosłaś się do myśli rudowłosego.

Wspomnienie.

-[yn] jesteś cudowna! - rudowłosy głaskał mnie po głowie po wymordowaniu oddziału który chciał okraść magazyny Mafii Portowej. Powolnym krokiem podchodził do nas mężczyzna z brodą, płaszczem i monoklem. - Wspaniale. Mori oczekuje was u siebie. - rzekł do was mężczyzna.

Kolejna myśl.

- [yn]-chan tworzysz razem z Chuuya najlepszą parę egzekutorów od czasu podwójnej czerni! - wykrzyczał uradowany Ougai. - Zasługujecie na odpoczynek. Ale pamiętajcie by mieć się zawsze na baczności, w szczególności ty [yn]-chan. Twoja umiejętność jest niezastąpiona. Mafia to wy.

I kolejna.

- Oh [yn]... W końcu spokojny wieczór dla nas. - uśmiechnął się rudowłosy. Podszedł do mnie z kieliszkiem czerwonego jak krew wina i mi podał. - Jest naprawdę świetne. - uśmiechnęłaś się do niego. - Nie takie świetne jak ty [yn]. - zaśmiał się Chuuya i złożył na twoich ustach mocny pocałunek.

Nagle świadomością powróciłaś do normalności. Te dwa krótkie wspomnienia dały ci dużo do myślenia. Byłaś w wielkim szoku.
- Rozumiem [yn], że jesteś szokowana. Tak naprawdę w sekundę mogę wyburzyć tę komendę. Złapałem się celowo tylko i wyłącznie dla ciebie. Jeśli będziesz potrzebowała czasu na przemyślenie tego - zrozumiem. - powiedział. Byłaś dalej zmieszna całą sytuacją. Tym kim byłaś kiedyś. Pracujesz w policji i pomagasz w odkryciu mordercy a okazuje się, że to sama nim byłaś. Tylko czemu nie zamknęli cię w więzieniu? Olśniło cię. Umiejętność - wzrok przeznaczenia.
- Jesteśmy w stanie przywrócić ci pamięć [yn]. Mamy od tego ludzi. Wszystko zależy od ciebie. Jeśli chcesz możesz zostać tym kim jesteś ale ja cię nie zostawię. Byłaś i jesteś dla mnie ważna. Cały czas cię obserwowałem i czuję, że komenda policji to nie miejsce dla ciebie. Funkcjonujesz tu jak zombie a wtedy byłaś energiczna, pełna życia i szczęścia! Potrafiłaś uspokoić mnie najmniejszym dotykiem. Chciałbym żebyś... - tutaj zauważyłaś w jego oczach łzy które próbował ukryć - .... żebyś była znów ze mną. - skończył swoją wypowiedź. Czułaś się w jego towarzystwie naprawdę bezpiecznie. I zrozumiałaś teraz także dlaczego twój szef zawsze ale to zawsze unikał kontaktu wzrokowego z tobą. Faktem było to, że twoja praca była dosyć monotonna ale też ciekawa. To wszystko było poryte i miałaś wrażenie, że grasz w jakimś serialu. - Ja... - próbowałaś cokolwiek z siebie wydusić. Rudowłosy patrzył na ciebie z niesamowitą troską i ciepłem. Czułaś do niego wielkie zaufanie mimo, że dopiero go "poznałaś na nowo". - Ja naprawdę chciałabym spróbować... I poznać to moje stare życie.. ale.. - tutaj na chwilę zamilkłaś. Chuuya patrzył na ciebie z wielkim zainteresowaniem i delikatnym uśmiechem. - Ale potrzebuje chociaż tydzień. Potrzebuje to poukładać w głowie. - odpowiedziałaś. Chłopak dalej był lekko uśmiechnięty. - Oczywiście [yn]. Tego się nawet spodziewałem. Od zawsze byłaś rozważną kobietą. Ale jeśli jakikolwiek dupek z tej zasranej komendy będzie chciał ci coś zrobić za to, że odchodzisz to przysięgam wysadzę tę komendę razem z pracownikami w kosmos. - skończył krótki monolog. Rozbawiła cię jego irytacja. - Od zawsze jesteś taki agresywny? - zapytałaś z uśmiechem. Ten na owe pytanie zaśmiał się i lekko przytaknął. - Zawsze się z tego śmiałaś. Potem musiałaś uciekać żeby nie oberwać ale uwielbiałaś to. - był niesamowicie szczęśliwy gdy mówił. Czułaś, że możesz mu zaufać. Podałaś mu kartkę a ten jakby wiedząc o co chodzi naskrobał swój numer telefonu. Następnie wstał, ujął twoją dłoń i złożył na niej pocałunek. - Mam nadzieję, że do zobaczenia. Będę cię mieć ciągle na oku, miej to na uwadze - uśmiechnął się zalotnie i rozwalił okno z którego potem wyleciał. Było to... Dosyć spektakularne aczkolwiek mocno się wystraszyłaś co poskutkowało głośnym krzykiem z twojej strony. Nagle usłyszałaś, że ktoś wbiega do pokoju przesłuchań. Był to no oczywiście szef. Kto by się spodziewał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top