Test cz.I
Narrator
Zrezygnowany Adrien postanowił wrócić do domu i przystać na warunki Marinette. Jeśli ona chce czasu i przerwy to on jej da tego tyle ile tylko będzie chciała. A na razie postanowił zająć się Lilą. Musiał wymyślić coś tak chytrego, że nawet ona by na to nie wpadła.
-No to co Plagg masz jakieś pomysły?
Natomiast Marinette dopiero teraz uspokoiła jakoś swój spowodowany płaczem oddech i poszła do toalety wziąć prysznic, który w jakiś sposób pomógłby jej posklejać jej pocharatane serce.
Letnia woda spływała po jej delikatnej skórze włącznie z truskawkowym balsamem. Granatowłosej zrobiło się od razu lepiej jednak nie na tyle, by przestać czuć ten ból w klatce piersiowej.
Nagle kobiecie zakręciło się w głowie, złapała się za czoło. Poczuła mdłości, szybko wyleciała spod prysznica i pobiegła pod kibel. Zaczęła wymiotować.
Perspektywa Adriena
-Jesteś pewien Plagg?
-Ależ oczywiście, jeśli poznamy jej plan to będziemy mogli ją wyprzedzić o jeden krok. Także jutro wieczorem znowu idziemy jej szukać. Musisz się do niej jak najbardziej zbliżyć. I szast zadać cios nożem prosto w plecy za to co ci zrobiła. -Kwami mocno wymachiwał rękami pokazując jak ukatrupia Lilę - A teraz jeżeli byłbyś łaskaw to daj mi Camembert. -Uśmiechnął się.
-Jasne jestem ci za dużo rzeczy wdzięczny.- Zszedłem z sypialni mojej i Mari, której dzisiaj niestety koło mnie nie będzie i skierowałem się do kuchni.
Miałem spory zapas tego sera w lodówce, gdyż po dziejach z czarnym kotem o dziwo polubiłem jego smak. Wziąłem do ręki trzy krążki i wróciłem do mojego przyjaciela. Kwami rozkoszował się każdym kęsem. Widać było, że jest głodny.
-Dziękuję bardzo młody. Mistrz mnie tak nie rozpieszczał.-Powiedział przeżuwając.
-Plagg, a co tak w ogóle stało się z Mistrzem? - Byłem ciekawy dlaczego tak nagle zniknął.
-Przepraszam dzieciaku, ale nie mogę ci powiedzieć, obiecałem mu.- Tajemnica?
-Jasne, rozumiem. - Nie rozumiem, ale nie będę drążył tematu.
Zgasiłem światło i ze względu na późną porę oraz moje zmęczenie poszedłem spać. Plagg położył się obok mnie na poduszce Marinette. To było smutne znowu pozostać tylko samemu.
Perspektywa Marinette
Sprawdziłam sobie temperaturę 36,5°C wszystko w normie. Chyba nie jestem chora. A może to jakieś zatrucie?
Nie mam pojęcia, ale odpuszczę sobie te wszystkie teorie spiskowe na dzisiaj. Zadzwonię do Ayli. Na pewno nie śpi, takie dziewczyny jak my zawsze rozmawiałyśmy po nocach, to był dla nas drugi dzień.
Wcisnęłam zieloną słuchawkę obok numeru mojej starej przyjaciółki. Pierwszy sygnał. Nic. Drugi sygnał. Nic. Trzeci sygnał;
-Kto do mnie ku*wa wydzwania po nocach?!- Krzyknęła jak przypuszczam Ayla.
- Witam, czy dodzwoniłam się do pewnej Ayli? Z tej strony Marinette. - powiedziałam spokojnie jednocześnie siadając na sofie w salonie.
-Jejku Marinette? Marinette Dupain-Cheng? Czy to naprawdę ty?- Jej ton natychmiastowo złagodniał ,a mało tego możnaby nawet pomyśleć, że już nie jest zła.
-Tak.- Odpowiedziałam jej serdecznie.
-O Boże kochana jak ja dawno z tobą nie rozmawiałam! Musimy to wszystko nadrobić i to natychmiast! Powiedz mi gdzie mieszkasz? Zaraz u ciebie będę!-Tego to się nie spodziewałam.
- Jestem w piekarni moich rodziców.
-Tej spalonej no nie gadaj. - W tle było słychać jak prawdopodobnie zakłada buty.
-Już nie takiej spalonej Ayla. Wyremontowałam ją. -Pochwaliłam się.
-Wow to nieźle musisz zarabiać kochanieńka.- Usłyszałam jak odpala silnik samochodu. Szybka jest skubana.
-Dobra Marinette ja kończę. Spodziewaj się mnie za jakieś pięć minut. Buziaki. -Rozłączyła się, a ja odłozyłam telefon i poszłam przyszykować na nasze pogawędki trochę kawy. To będzie długa noc....
C.D.N.
Nexta napisałam sami jak widzicie od razu. Bardzo miło zaskoczyliście mnie pozytywnymi komentarzami pod poprzednim rozdziałem dlatego daje wam szybko następny .
Do napisania 😘
~ Ninka ~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top