Randka czy nie? cz 2
Perspektywa Adriena
Położyłem rękę na jej ramieniu i się przywitałem:
-Czyli widzę, że się za mną stęskniłaś My Lady?-powiedziałem z szerokim bananem na twarzy.
Na co ona po prostu walnęła mnie w twarz. Powiem tak szczerze, że się tego niespodziewałem ,ani tego że mnie uderzy, ani że to aż tak bardzo zaboli."Skąd ta dziewczyna ma tyle siły? "-pomyślałem.
Perspektywa Marinette
Jak ten debil mógł mnie tak wystraszyć, przecież robi się już ciemno, i jeszcze ten jego denerwujący uśmiech."Ciekawe do kogo on się tak rzeczerzy? -pomyślałam:
-A to za co?-spytał się nadal trzymając rękę na czerwonym policzku.
-Za to że straszy swoim świńskim ryjem w nocy.- powiedziałam z lekką kpina.
-A i jeszcze za ten pedofilski uśmiech.-dodałam szturchając go łokciem w brzuch. Na co on tylko uniósł ręce w geście, że się poddaje i usiadł obok mnie na ławce, zakładając nogę na nogę.
Nastała chwila bardzo niezręcznej,nieprzyjemnej ciszy. Nie miałam pojęcia jak zacząć rozmowę, a ten jeszcze zaczynał mnie krępować przez jego gapienie się we mnie. Pewnie myślał ,że tego nie zauważyłam. Po jakiś pięciu minutach nareszcie raczył się odezwać:
-Mamy dziś piękną pogodę nieprawdaż?-oznajmił. Widać , że nie miał tematu na który moglibyśmy porozmawiać.
-Tak jest naprawdę piękny wieczór.-odpowiedziałam komponując dalsze słowa mojej piosenki.
-Co tam robisz?-spytał nachylając się nade mną.
-Komponuję nowy utwór, który zapewne po części słyszałeś..-stwierdziłam od niechcenia.
-Tak słyszałem. Był naprawdę cudowny tylko trochę dołujący. Dlaczego?-powiedział z dziwnym wyrazem twarzy.
-To nie twoja sprawa!...Chociaż mogłabym ci powiedzieć. .-może powinnam mu powiedzieć, komukolwiek, wyglądał na osobę której można ufać...nagle on przerwał moje przemyślenia.
-Jeśli nie chcesz mówić, nie musisz.-powiedział.
-Nie, powiem, w końcu muszę się do kogoś wygadać.-odpowiedziałam.
-Tak więc słucham.-oznajmił przyjaźnie, kładąc dłoń na mojej ręce.
-Te piosenki są takie smutne ze względu na wypadek moich rodziców. Wszystko zdarzyło się kiedy wracałam ze szkoły...-powiedziałam mu całą historię, otworzyłam się przed nim, mam tylko nadzieję, że mnie nie wyśmieje.
-Współczuję...naprawdę nie wiem co powiedzieć..-oznajmił.
-Nie musisz mówić nic, po prostu bądź przy mnie.-powiedziałam. Po czym on mnie przytulił. W jego ramionach zrobiło mi się cholernie ciepło i......bezpiecznie?
Siedzieliśmy tak przez chwilę wtuleni w siebie do czasu gdy nie zadzwonił jego telefon. Blondyn przeprosił mnie na chwile po czym odebrał. Po krótkiej chwili wrócił i oznajmił, że musi iść na szermierke , bo ojciec go zabije. Po czym pożegnał się i odszedł. Siedziałam tam jeszcze nucąc coś pod nosem, jednak gdy spostrzegłam, że jest już 22:00 poczęłam kierować się do "domu".
Postanowiłam wrócić bocznymi uliczkami, by być szybciej na miejscu. Docierałam powoli do mojego miejsca zamieszania ,bo zostały mi tylko dwie przecznice do przejścia. Gdy nagle poczułam czyiś oddech na szyi, i palący uścisk na moim nadgarstku....
CDN.
------------------------------------
POLSAT HEH!
Mam nadzieje że się podobało.
Gwiazdkujcie,Komentujcie ☆☆☆
Dziękuję za przeczytanie.👍 😄 😘 😙 😸
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top