Wpis 5: Ot intrygujący tydzień autorski...
Wpis 5: Ot intrygujący tydzień autorski... I o dziwo nie do końca zmyślony.
07 Marca 2021
#Dzień 1:
Qurrito z MFC to zło... straciłam na nim zęba, dosłownie... Idę skoczyć z dywanu i pociąć się mydłem w płynie...
#Dzień 2:
Żaden dentysta w mieście nie chce mnie przyjąć wcześniej niż za dwa tygodnie, bo koronka i falbanka czy coś. Tak, też nie zrozumiałam co ma piernik do kaloryfera, no ale trudno.
#Dzień 3:
Nie wiem za co, ale wywaliłam 1k za wizytę, z której nic nie wynikło... Nadal rozważam amputację szczęki, aczkolwiek laska z Klątwy nie poleca. Podobno jeść jest ciężko, gdy wszystko ci wypada dołem/górą.
#Dzień 4:
Przeglądałam właśnie portale aukcyjne, które przyjmują narządy wewnętrzne i kończyny na dawce. Nie jestem pewna jak człowiek może żyć bez obu nerek, płuc, wątroby i nogi, ale podobno medycyna poszła do przodu. Chyba zapytam o pomoc Martwy Basen, może on ma pomysł co dalej. Zobaczymy...
#Dzień 5:
W końcu znalazłam normalnego dentystę, który wstawił mi tymczasowego zęba, więc mogę się uśmiechać i nie wywoływać u mojej matki i znajomych grubiańskiego śmiechu ślepej kuny, która wpieprzyła się w błoto myśląc, że to budyń. Jest dobrze.
#Dzień 6:
Idę pisać pozew do mojej byłej dentystki, która zrobiła mi przez ostatnie lata krzywdę. Najpierw jednak idę pozwać MFC, bo złamali mi zęba na swojej tortilli z serem bez mięsa. Producentów sera też pozwę, tak dla zasady, rozumiecie.
Patrzyłam dłuższą chwilę na spisane słowa i pokiwałam z uznaniem, po czym kliknęłam enter. Wyciągnęła się jak kocica i opadłam na fotel z głową do tyłu. Patrzyłam wprost w brązowe znudzone oczy, a kątem oka dostrzegłam biały kubek z kwiatki i napis "Jesteś WYJĄTKOWA", w którym parowała herbata. Uniosłam brew w górę i znów spojrzałam na chłopaka.
- Aronia?
- Tak. Spisałaś cały swój tydzień?
- Yup. - Odsunęłam się kawałek od biurka i obróciłam wprost do chłopaka, odbierając kubek. - Dziękuję~! - Mruknął cicho w odpowiedzi i zniknął otulony ciemną mgłą. - Nienawidzę, gdy tak robią... - Wywróciłam oczami i upiłam kilka łyków gorącej herbatki. - No, czas do pracy!
Nagle drzwi do mojego gabinetu wyleciały z zawiasów i uderzyły o moją autorską barierę. Uniosłam brew w górę, a moje oczy zalśniły złowieszczo magentą. Ktoś zaraz straci życie.
- Próbowałem ich powstrzymać, ale bydło nie chciało słuchać. - Hao wzruszył ramionami. Jako jedyny stał, bo reszta była rozjebana na podłodze. - Przy okazji, Rin Okumura pyta kiedy odwiesisz jego opowiadanie. Aloise i Ciel na razie milczą, więc z nimi to raczej masz luzy.
- Kiedy znajdę czas na ogarniecie jego historii. - Wywróciłam oczami. - A bydło mam zamordować teraz czy poczekać do obiadu? - Wskazałam długopisem z żyrafą na zbiorowisko. - Fakt, że mam mały urlop nie znaczy, że wam popuszczę.
- Potter mówiłeś, że jest szczerbata! - Warknął Draco, zbierając swoje arystokratyczne dupsko z podłogi. - Ona ewidentnie nie jest szczerbata! - Wskazał na mnie.
- Ohhhh, a miałem nadzieje się pośmiać z kogoś innego niż Voldi... - Naruto wyglądał na zawiedzionego. - Nawet ten cały jak mu było, Maki Suou nie jest już taki rozrywkowy od kiedy przestałaś poprawiać jego opowiadanie.
- Tamaki, ćwoku. - Sasuke trzepnął go w tył głowy. - A T.M. widzę ma wstawiony tymczasowy ząb.
- Brawo za odkrycie oczywistego. - Zaklaskałam krótko, powoli, sarkastyczne. - Dobra, to kto nie wyjdzie, temu nie piszę kontynuacji. - Prawie połowa zniknęło, zostało tylko kilku delikwentów. - Mam was okaleczyć czy coś?
- Samobójcy. - Acrylicon parsknął, przechodząc obok.
- Aj, zapomniałam o jego historii... - Zerknęłam za szatynem. - Uhhh, trzeba kiedyś ją ruszyć, meh...
- Moją historię i tak już skończyłaś dawno, tylko poprawić. - Zielonowłosy chłopak wzruszył ramionami. - Ale bardziej byłem ciekawy czy masz coś napisane na historię, gdzie pojawi się Tamiko.
- Tamiko? - Przejrzałam szybko scenariusze. - Ahh, twoja kuzynka z Quirk anulującym przez dotyk moce innych? - Skinął głową. - Trochę poczekasz na to, najpewniej coś po zakończeniu Bez Uczuć. Cierpliwości, Izuku.
- Okej, dzięki... - Izuku z westchnięciem wyszedł, a za nim Bakugo i Uraraka.
- Dobra, coś jeszcze?
- Czy ja naprawdę w kolejnym opowiadaniu mam mieć bachora z Sosną?! - Wydarł się blondyn o czarnej grzywce i dwukolorowych oczach. - Ja go prędzej spalę żywcem niż pozwolę sobie na spłodzenie jakiegoś kurde dwuwymiarowego potomka!
- To będzie dziecko Dipper'a, ale nie twoje Bill. - Rzuciłam mu w twarz opasłym skoroszytem z zapiskami, przez co wyrżnął orła. - Przeczytaj ze zrozumieniem jeżeli masz drzeć japę jak idiota o coś, czego nie ma!
Mamrocząc coś wyszedł. Potarłam z frustracją oczy. Przysięgam, że ich kiedyś wszystkich pozabijam w tych cholernych opowiadaniach i zrobię same złe zakończenia, ot tak z czystej zawiści. W sumie to niezły plan, może go wprowadzę w życie?
- Nie wprowadzisz, za bardzo lubisz dobre zakończenia.
- Asakurwa przestań mi czytać w myślach! - Warknęłam.
- Zmuś mnie. - Prychnął.
Zwęziłam groźnie oczy. Pewnego dnia naprawdę go zamorduję, ale w jednym miał rację. Nienawidzę złych zakończeń, ale takie też muszę jednak kiedyś wprowadzić... Kiedyś... Na pewno nie teraz, bo herbatka i zajęta jestem, a po za tym chyba zgłodniałam, to ten, no, tak właśnie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top