Dotyk śmierci #rozdział 11
Każda historia ma swój początek i koniec. A zakończenie potrafi być różne...
FERIE 2011
Łyżwy były cudownym doświadczeniem. Patrzyłam jak jeździ i lubiłam to robić. Oglądać go takiego szczęśliwego.. W którymś momencie upadł na bark i zrobił sobie krzywdę.. Dość długo przekonywałam go by poszedł do lekarza, ale jest uparty jak osioł.. Co jest cudowne i wkurzające zarazem..
********
Parę dni później zostałam zaproszona na śnieżki przez chłopaków. Spotkaliśmy się na polanie nad rzeką. Bawiliśmy się w zawodników sumo. Kto kogo pokona. Ja walczyłam z Danielem, a Kamil z Bartkiem bo byli od nas dużo wyżsi. Nasza walka skończyła się na tym, że wylądowałam na ziemi mając pod ubraniem i w buzi pełno śniegu. Śmiechów z mojego położenia nie było końca. Nie mogłam zostawić tak tego.. W końcu musiałam się odegrać. Przewaliłam Daniela na śniegu i usiadłam na nim okrakiem jednocześnie sypiąc mu śnieg pod ubrania. Po chwili wykonał manewr godny podziwu, gdzie to ja nagle znalazłam się na ziemi a on na mnie.. Jego twarz była tak blisko mojej, że czułam jego oddech na skórze. Jego oczy sprawiały, że nie mogłam oderwać od nich swojego wzroku. Bliskość jego ust sprawiała, że moje wszystkie myśli krzyczały, aby mnie pocałował. Moje ciało napięło się w oczekiwaniu na coś co nie nastąpiło. Kiedy kolejne płatki śniegu zaczęły spadać stwierdziliśmy, że to koniec zabawy i czas już na nas. Wtedy każde rozeszło się w swoją stronę.
********
Spędzaliśmy każdą wolną chwilę i to było cudowne.. Każdego kolejnego dnia zakochiwałam się coraz mocniej w nim..
LUTY 2012
Przed samymi walentynkami poprosił mnie o chodzenie.. To był najcudowniejszy dzień w moim życiu.. Ale wiecie.. Nic nie trwa wiecznie.. Równo 2 lata i 9 miesięcy później zerwał ze mną na stacji.. Niezbyt przyjemne wiem.
CZERWIEC 2015
Za parę dni będzie siedem miesięcy od rozstania. Mimo, że pojawił się w moim życiu dwa razy prosząc o wybaczenie to po dwóch tygodniach zawsze mu przechodziło i mnie zostawiał..
Niektórzy pytają, czy dałabym mu trzecią szansę. A ja bez wahania odpowiadam, że tak. Bo go kocham i dlatego pozwoliła bym wbić sobie nóż w serce po raz trzeci, by spędzić z nim chociaż chwilę. Niby to głupie, ale dla miłości zrobi się wszystko..
Nie raz marzę, że przyjdzie i przeprosi. Że powie jak bardzo mu jest przykro, i że chce spróbować jeszcze raz, bo chce aby było jak dawniej.. By mnie przytulił tak jak kiedyś i bym mogła wypłakać cały ból i tęsknotę za nim.. By się dowiedział jak bardzo doskwierała mi samotność, i że tylko jego chcę..
Ale pewnie by odszedł.. Tak jak to robił.. Czy kiedyś powiesz mi prawdę? Co jest ze mną nie tak, że mnie nie chcesz? Czy to dlatego, że jestem brzydka i gruba? Czy może dlatego, że zachowuję się jak suka? Co robię źle? Chciałabym, abyś przyszedł i szczerze ze mną porozmawiał.. A nie uciekał, wykręcał się i kłamał.. Chciałabym wiedzieć dlaczego mnie nie kochasz? I dlaczego mnie nie chcesz? Chciałabym też poznać odpowiedź na pytanie: dlaczego uważasz, że tak będzie lepiej? Czy moja miłość nic nie znaczy? Jak widać jest niczym i nic nie znaczyła.. Tylko dlatego, że dałeś mi miłość i szczęście jakiego moja rodzina mi dać nie mogła.. Dziękuję ci za to i przepraszam, że nie jestem na tyle dobra byś mnie chciał..
Podniosłam się z barierek idąc do pasów.
- Uważaj - ktoś krzyknął i poczułam szarpnięcie. Wpadłam na kogoś i gdyby nie ta osoba to pewnie leżała bym na ziemi. Poczułam przyjemne męskie perfumy. Spojrzałam w górę. Jego piwne oczy patrzyły niepewnie a blond czupryna była zmierzwiona. - Cześć - powiedział lekko się uśmiechając. Zrobiłam to samo.
- Cześć - powiedziałam niepewnie idąc w przeciwną stronę co on. Po paru krokach obejrzałam się za nieznajomym i dostrzegłam, że on zrobił to samo. Uśmiechnęliśmy się do siebie i odwróciliśmy idąc dalej. Tylko szkoda, że nie był tym brązowookim brunetem za którym tak tęskniłam. Może czeka na mnie zupełnie inna przyszłość?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top