10. ,,Nigdy nie wrócili"

15.05.2022 godzina 11:41

Dzisiaj Alfie planował samobójstwo.

Postanowił że przed tym napisze pewną wiadomość do internetowych przyjaciół, krótką i chyba wyjaśniającą całą sytuacje. 

Wziął do ręki telefon, i wszedł na aplikację pod nazwą discord, był tylko na dwóch serwerach, z czego te dwa były ze sobą trochę powiązane, ale mniejsza o to. 

Alfordo
Em, cześć. Chciałbym napisać że byliście wspaniałymi przyjaciółmi, ale przyszedł czas na mnie. Więc żegnajcie. 

Wysłał chłopak tą krótką wiadomość na obydwa serwery. 

Alfie po tej krótkiej wiadomości wyłączył telefon, może nie całe zasilanie, ale wyłączył. 

Położył mały pamiętniczek w którym pisał o swoich przemyśleniach na łóżko. Dopisał do niego swoje hasło do telefonu by rodzice mogli sprawdzić co robił, a to tylko dlatego teraz to robił ponieważ prawdopodobnie by już nie żył. 

Rodzice byli w pracy, mieli wrócić dopiero po dwudziestej, a była dopiero jedenasta, więc prawdopodobnie chłopak by zdążył się wykrwawić na śmierć. 

Poszedł do łazienki. 
Wziął kilka głębokich oddechów. 
Zamknął pomieszczenie na klucz, w którym się znajduje.
Wziął żyletkę w ręce. 

To już ta chwila, chwila na którą bardzo czekał Alfie. 

Wiedział bardzo doskonale że nikt nie może zepsuć mu tej chwili. 

Wziął jeszcze raz głęboki oddech. Zaczął sobie podcinać skórę koło żył na rękach. Kiedy już powoli żyły podcinał, wiedział że ten czas by mocniej przejechać kilka razy żyletką po naczyniach mocno ukrwionych. 

Po chwili to zrobił. Zaczął mocniej podcina, bardzo go to uspokoiło, uspakajało to że w końcu skończy się jego cierpienie na tym nieszczęsnym jak i nie sprawiedliwym świecie. 

Tracił przytomność, powoli opadał po ścianie na podłogę. 

Po chwili opadł nie przytomny na podłogę. 

_______________________________

15.05.2022 godzina 21:20 

Była już dwudziesta pierwsza, Alfie rodzice co dopiero wrócili z pracy. 

Agnes, tak miała na imię jego mama, poszła od razu do łazienki by z niej skorzystać, ale kiedy chciała wejść do pomieszczenia nie mogła otworzyć drzwi. Zaczęła walić w nie, i wołać swojego syna.

Po dosyć długim czasie kiedy Alfie nie otwierał, postanowiła sprawdzić jego pokój zanim zawołała by męża. 

Gdy weszła do jego pokoju, zobaczyła porządek, ale to co trochę ją zdziwiło to że był jakiś "zeszyt" a bardziej to pamiętnik. 

Postanowiła go najpierw sprawdzić. 

Po przeczytaniu całego pamiętnika płakała, nie wiedziała że aż tak jej syn cierpi. Myślała że jak będzie mu dużo jak i drogich rzeczy kupować będzie szczęśliwy, ale jak widać myliła się. Nie wiedziała co się z nim dzieje, ponieważ nie uczestniczyła w jego życiu odkąd zaczął chodzić do szkoły. 

Po chwili zawołała swojego męża, żeby zobaczył co ich syn przeżywał, i żeby zadzwonił na sto dwanaście. 

— Co się stało? — Spytał się Henry kiedy wchodził do pokoju.

— Dzwoń na sto dwanaście. — Powiedziała kobieta płaczliwym głosem zostawiając męża bez wyjaśnień. 

— Po co? — Spytał się znowu mężczyzna. 

— Po prostu dzwoń na ten numer, proszę cię, i na pewno ci to zaraz wyjaśnię. — W końcu odpowiedziała Agnes.

— Niech już ci będzie. W ogóle gdzie jest Alfie? — Dał za wygraną swojej żonie. 

— Właśnie dlatego chciałam żebyś zadzwonił na ten numer. — Odpowiedziała mu kobieta coraz bardziej rozpłakana. 

— Alfie uciekł? — Zdziwił się Henry.

— Nie! Po prostu proszę cię bardzo byś zadzwonił w końcu na ten pierdolony numer sto dwanaście! — Krzyknęła kobieta cała w łzach. 

— Okej, już dzwonię. — Powiedział brązowowłosy cały czas spokojnym głosem. 

Po minucie już można było usłyszeć dźwięk operatora numeru sto dwanaście. 

— Dzień dobry,  operator numeru sto dwanaście, co się stało? — Wyrecytował mężczyzna w słuchawce.

— Dzień dobry, sam nie wiem, ponieważ moja żona cały czas odkąd wróciliśmy do domu płacze, i kazała mi zadzwonić tutaj. — Powiedział Henry.

— Dobrze, a może pan włączyć tryb głośno mówiący? — Spytał się znowu operator. 

— Tak. — Odpowiedział mu dosyć krótko. 

Po chwili był już włączony tryb głośno mówiący. 

— Więc może pani opowiedzieć co się stało? 

— Chciałam wejść do łazienki, ale były zamknięte, i syn nie odpowiadał, więc poszłam do jego pokoju, i zobaczyłam na łóżku zeszyt w którym napisał że to dzisiaj... że dzisiaj się zabije. — Kobieta jeszcze mocniej się rozpłakała. 

Sam Henry się rozpłakał. Nie wiedział że jego syn chciał popełnić samobójstwo, zresztą kto wiedział? Nikt oprócz pamiętnika w którym pisał, i którego nazywał "Pamiętnik depresji".

— Mogę adres zamieszkania by zawiadomić odpowiednie służby? — Spytał się ponownie operator. 

— Jasne. — Kobieta podała adres zamieszkania. 

Gdy operator zawiadomił służby by przyjechały do ich domu, kobieta coraz bardziej docierało to co się dzieje, to że prawdopodobnie nigdy już nie spotka swojego syna.

Po trzydziestu minutach przyjechały służby, między innymi straż pożarna, i karetka. W końcu kiedy udało im się wyważyć drzwi do łazienki zobaczyli okropny widok. Widok którego nikt nie chciał być świadkiem, tym bardziej rodzice lub rodzeństwo. 

Chłopiec leżał w trochę dużej plamie krwi, na rękach miał też dużo krwi. Widok ten był bardzo bolesny, zresztą jak każdy widok samobójcy.

Do Alfie podszedł lekarz z karetki i sprawdził puls.

Ciało było już zimne, i był nie wyczuwalny puls. 

Lekarz pokiwał głową na boki.

— Przykro mi. — Powiedział.

Agnes mocniej się rozpłakała, jeśli to było oczywiście możliwe w jej stanie.

Henry patrzył na ścianę bardzo nie obecnym  wzrokiem, zastanawiał się do jakiej tragedii musiało dojść, by docenić obecność ich syna w domu. by docenić wszystkie wspomnienia z nim. By zobaczyć w końcu co on przeżywał prawie że codziennie.

__________________________ 

18.05.2022 godzina 14:00

— Dzisiaj się zebraliśmy by pożegnać Alfie Wilsona, niestety pan Bóg go odebrał w tak młodym wieku. — Aktualnie była msza, a bardziej pogrzeb. Wszyscy są wzruszeni tym że tak młody chłopak odebrał sobie życie. 

Zebrani tutaj nie wiedzieli co przeżywał Alfie, nie wiedzieli co czuł kiedy wstawał, kiedy musiał iść do szkoły gdzie prawie każdy się nad nim znęcał w klasie.

Gdy była już końcówka mszy pogrzebowej zanim jechali na cmentarz, matka chłopaka poderwała się z miejsca i podbiegła do trumny w którym leżał ciemnowłosy. 

Kobieta gdy podbiegła, dotknęła trumny, i zaczęła jeszcze mocniej płakać. Henry do niej podszedł by zabrać do ławki z powrotem, ale Agnes stawiała opór. Nie mogła uwierzyć że jej syn odszedł. Nie mogła się z tym pogodzić.

___________________ 

18.05.2022 godzina 15:30

Małżeństwo stało nadal nad grobem syna. Wszyscy poszli już do swoich pojazdów by pojechać na stypę. 

Henry jak i Agnes naprawdę nie mogli uwierzyć że tak się potoczyło życie młodego chłopaka. Docenili go kiedy odszedł do zaświatów.

Jak okropna tragedia musi się stać by ktoś kogoś w końcu docenił? Co się musiało stać żeby to się stało?

Mężczyzna wiedział że trzeba pojechać w końcu na stypę, że trzeba odejść w końcu od grobu. 

— Kochanie, już czas iść. — Odezwał się w końcu Henry.

— Dobrze, ale... przyjedziemy tu za nie długo? — Spytała się kobieta.

— Tak. — Odpowiedział jej.

Odeszli od grobu. 

I nigdy nie wrócili. 

A na grobie widniał napis: 

Alfie Wilson
Ur. 3 maja 2005 roku
Zm. 15 maja 2022 roku
Niech spoczywa w spokoju wiecznym
Amen

____________________________________

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top