1.Fantastika
Jak zwykle wesołe słoneczko obudziło ją. Jak na złość musiał to być poniedziałek.
-,,Jak ja chcę wakacji". - pomyślała pewna nastolatka, która zapomniała jak zwykle zaciągnąć zasłon. -Alice! Czas do szkoły!
-Już idę ciociu Jessico! - odkrzyknęła wychodząc z łóżka.
Sen jeszcze ją wołał, lecz niestety. Szkoła ją wzywała. Szybko przebrała się w granatową bluzkę a do tego czarną spódniczkę i niebieskie buty kozaczki. Cóż może jej styl wydać się dziwny, gdyż mieszka w miasteczku w którym przeważnie świeci słońce. Alice Springs, to jej dom. Mieszka tu od kiedy tylko pamięta. Odkąd była mała zajmowała się nią ciotka Jessica. Jej rodzice zginęli według jej opiekunki w wypadku samochodowym. Jednak to było dziwne że jej krewna nigdy o nich nie wspominała a zwłaszcza nie miała żadnego z nimi zdjęcia. Alice mimo że ich nie znała bardzo za nimi tęskniła. Jedyne co wiedziała, to to, że jej ojciec pochodził z Francji. Sama chodzi do szkoły z oddziałem z językiem francuskim, gdy jej sąsiadki i koleżanki z placu zabaw rozmawiały naturalnie po angielsku. Nie mogła się jednak odnaleźć w tym mieście. Była zupełnym przeciwieństwem wszystkich tutejszych mieszkańców. Jej blada cera kontrastowała z opalenizną tutejszych nastolatek. Jednak co mogła zrobić? Słońce nie było jej przyjaciółką. W ogóle żadnych przyjaciół nie miała. Była samotna i dość często mówiła sama do siebie. Życie było dla niej niesprawiedliwe. Jednak co mogła zrobić? Musiała się poddać losowi.
-Alice....Bo się spóźnisz.
-Rot? Gdzie jesteś?
-Jestem tutaj. - otworzyła pierwszą szufladę swojego burka, gdzie stworek się zaklimatyzował.
-Od kiedy ci tak zależy na byciu na czas?
-Od dziś.
Rot był jej kwami oraz jedynym przyjacielem. Znalazła go jakiś rok temu przez przypadek pod drzwiami swojego domu. Był ukryty w bransoletce, z niebieskim piórkiem z którą się nie rozstaje nigdy. Od tamtej pory jej życie całkiem się zmieniło. Od tamtej chwili zwalcza zło pod postacią Rajskiego Ptaka. To dzięki niej ludzie z Alice Springs mogą spać spokojnie.
-Więc idziemy?
-Tak.
Narzuciła torbę na swe ramię i pognała schodami na dół. Otworzyła drzwi i pognała ulicami do szkoły. Na miejscu poprawiła tylko fryzurę i weszła do budynku. Jak zwykle musiała się spóźnić. Było już pięć minut po dzwonku.
-Alice?
-Cicho.- szepnęła otwierając szkolną szafkę gdzie zostawiali kwamiego na czas lekcji. - Ja znikam. - rzekła zamykając drzwiczki i już wbiegła do sali.
-Alice Village...
-Jestem.
-Jak zwykle spóźniona.
-Przepraszam.- rzekła i przeszła na koniec klasy.
Na całe szczęście była na prawie samym końcu listy i zawsze udawało jej się przyjść na czas. Usiadła i udawała, że pochłonęła ją treść podręcznika, lecz tak nie było. Gdy tylko zabrzmiał dzwonek wybiegła z sali.
Kilka godzin później......
Siedziała po południu w szkolnej bibliotece. Niespodziewanie ktoś przebiegł koło niej. Znała ją. To była Izabella. Dziewczyna z jej klasy, która była zakochana w książkach. Była cała zapłakana. Jednak gdy zobaczyła kto stoi na końcu pomieszczenia, nie była wcale zdziwiona. Robin i jej zła spółka. Jak ona nienawidziła tej dziewczyny i jej dwóch przyjaciółeczek: Kristen i Veronique. Chciała jak najszybciej się ewakuować, lecz na jej nieszczęście...
-Patrzcie kto tam siedzi.......... Nasza spóźnialska.
-,,To chyba jakieś żarty." - pomyślała.
Szybko zerwała się z miejsca i wyszła. Z tyłu słyszała tylko drwiący śmiech. Zdecydowanie Australia nie była jej domem. Wybiegła z szkoły i pobiegła do parku. Tam na ławeczce poleciały jej łzy.
-Alice..... Nie martw się tymi idiotkami.
-Rot? Co ty tu robisz? Przecież.....
-Myślałaś, że na serio tam siedzę? Cały czas jestem przy tobie.
-Dzięki. To miłe. Ale jak?
-Kwami mogą przechodzić przez wszystko. To jak? Masz te truskawki?
-Tak. - otworzyła torbę a on do niej wskoczył i rozpoczął swoją małą wyżerkę.
Niespodziewanie koło czarnowłosej przebiegł nie kto inny jak ........ Krzyżak?!
-Rot........ Powiedz mi...... Czy ja mam jakieś zwidy?
Niebieskie stworzonko wychyliło głowę z jej tornistra.
-Nie. Dobrze widzisz to był Krzyżak.
-Ale.....ale... jak to możliwe? Przecież oni już dawno przestali istnieć.
-Mnie się pytasz?
-Uwaga!
Odruchowo chwyciła torbę, przeskoczyła ławkę i pobiegła przed siebie. Gdy się obejrzała za siebie gonił ją Czerwony Kapturek a za nim zły wilk.
-Co to? - pognała jeszcze szybciej i ukryła się za najbliższym drzewem.
Ledwo dysząc musiała chwilkę odsapnąć by złapać oddech.
-Rot...... Widziałeś to samo co ja?
-Tak.
-Wydaje mi się, albo ktoś ożywia postacie z książek.
-To zapewne sprawka kolejnej ofiary Władcy Ciem.
-To czas na przemianę. Rot! Uskrzydlaj! Tak!
I już po chwili stała nie jako Alice Village a jako Rajski Ptak. Pobiegła przed siebie szukając jakichkolwiek oznak złoczyńcy. Była już blisko sądząc po tym jak spotkała Trzech Muszkieterów, którzy chcieli ją poćwiartować. Dobiegła już do centrum miasta gdy właśnie ją zobaczyła. Stała idealnie w samym środku ulicy. W rękach trzymała książkę i co kilka sekund czytała na głos jakieś słowa.
-Oto mój wróg. - wyszeptała i po cichu zbliżyła.
Chwyciła swoją torebkę w której mogła znaleźć absolutnie wszystko, gdy potrzebuje ostatecznej pomocy. Jednak złota zasada pięciu minut jest beznadziejna. Nauczyła się więc walczyć za pomocą uników i dzięki swojej pelerynie, za pomocą której mogła latać tak jak ptak. Chciała zaatakować, lecz ta zrobiła unik.
-Kim jesteś?
-Jestem Fantastika. Wyczytuje postacie z książek. Chcę zemsty.
-Ale za co?
-Nikt tego oprócz mnie nie wie.
-Czemu tego chcesz?
-Ból jest zbyt wielki żeby o tym zapomnieć. Chęć zemsty słodsza niż najsłodsza czekolada.
-Ja znam ten cytat....... Słyszałam go już gdzieś......
Jednak ona już zniknęła.
-Isabella!
No jasne. Kto inny kocha tak książki jak nie ona. Przez Robin, teraz Władca Ciem ma nad nią władzę. Niech to! Musi coś zrobić zanim wyczyta coś na prawdę groźnego. Pobiegła za nią. Musi ją powstrzymać, lecz po niej ani widu ani słychu. Musi się zastanowić........
-Zaraz..... Zaraz....... No jasne! Musze znaleźć....... Robin.
Chociaż by wolała widzieć jak zżera ją coś. Pognała więc przed siebie i wzbiła się do lotu. Wylądowała centralnie przed drzwiami domu Robin Rooney. Widziała jak zagrożenie się do niej zbliża.
-Odsuń się! - krzyknęła Fantastika. - Nie wiesz nawet kogo bronisz. Dawno tej dziewczynie powinien pokazać kto tu rządzi. Niech poczuje jak to jest gdy jest się ofiarą.
-Nie mogę ci na to pozwolić.
-Więc sama się o to prosiłaś. D'artagnan, Edwardzie...... Na nią!
-Dwóch na jedną? To nie fer. - podskoczyła i wzbiła się w powietrze.
-A ty latasz?! - krzyknęła.
-W takim razie wyrównajmy nasze szanse. - podleciała do niej i wyrwała jej z rąk książkę.
-Oddaj mi to inaczej gorzko tego pożałujesz!
-Chcesz się założyć. - otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej........ nożyczki. - Idealnie.
Przecięła książkę a z niej wyleciała akuma.
-Koniec twój już bliski. Nigdy się już tu nie pokazuj.
Lecz Akuma zawsze wracała i wchodziła za każdym razem w nową postać.
Schowała nożyczki do swojej torebki i książka znów wróciła do normy tak jak reszta miasta. Postacie fikcyjne też wróciły do swoich opowieści.
-Nic ci nie jest. - spytała podchodząc do Isabelli?
-Nie.... Chyba nie. Gdzie ja jestem?
-Tam gdzie chyba nie powinna żadna z nas być.
-Ty jesteś Rajski Ptak?
-Tak. Chodź stąd zanim natkniemy się na Robin.
-Skąd ją znasz?
-Ja znam wiele ludzi. Uwierz mi, wszędzie jest lepiej niż tu.
Kucnęła, odbiła się od ziemi i pofrunęła prosto do swojego domu. Weszła przez okno i zmieniła postać w ostatniej chwili.
-Ciekawie dzisiaj było, nie Alice?
-Tak Rot. Ale kiedy to się skończy?
-Aż Władca Ciem zostanie w końcu pokonany.
-Czy kiedykolwiek to nastąpi?
-Nie wiadomo.
-Alice.....Możesz zejść na chwilę? Mam dla ciebie niespodziankę....
Widocznie wcześniej wróciła dziś z pracy. Zeszła więc szybko po schodach.
-Witaj ciociu.
-Witaj skarbie.
Pocałowała ją w policzek na przywitanie.
-Co to więc za niespodzianka?
-No bo.... Widzisz...... Dostałam nową pracę...... - uśmiechnęła się - Będę pracować jako szkolny pedagog i to w twojej szkole.
-Co?!
Była zaskoczona, lecz szybko się uśmiechnęła by nie sprawić dla opiekunki zawodu.
-To fajnie.
-Ciesze się, że się cieszysz.
Już chciała odejść, gdy nagle jej ciotka sobie o czymś przypomniała.
-Mam także inne wieści. Wiedziałaś, że twoja szkoła organizuje wymianę uczniowską?
-Nie.
-Jutro przyjadą do nas, trzej uczniowie z Francji, z samego Paryża.
Tym stwierdzeniem na prawdę ją zaskoczyła. Nie mogła się doczekać następnego dnia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top