Rozdział VII
Nie będzie tak, jak dawniej!
Czułam na sobie spojrzenia wielu obozowiczów. Półbogowie głośno wymieniali między sobą uwagi. To mnie jednak nie rozpraszało. Byłam zajęta pojedynkiem. Ostrza ocierały się o siebie. Z całej siły parłam do przodu. Spojrzałam w oczy swojemu rywalowi.
– Nie dawaj mi forów.
– Nie daję. – przyznał otwarcie Cody i spojrzał na mnie z podziwem
Nie dałam się podejść. Zacisnęłam zęby, zrobiłam unik i ponownie zaatakowałam.
To już trochę trwało. Walczyłam z chłopakiem na arenie. Zwykły trening zamienił się w fascynujący, wyrównany pojedynek. Dawałam z siebie wszystko. Nie mogłam pozwolić, by Cody mnie pokonał. On także się nie oszczędzał. Wiedziałam, że nie daje mi taryfy ulgowej i bardzo mnie to cieszyło. Chciałam, by traktował mnie jak równą sobie. Pragnęłam, by zauważył, jak wielkie zrobiłam postępy, by docenił moje starania. Nie zamierzałam pozostać w tyle.
Oddychałam szybko. Kilka kosmyków opadało mi na twarz. Cody śledził każdy mój ruch. Obserwował uważnie wszystko, co robię. Mimo długiej walki, żadne z nas nie odniosło żadnych obrażeń. Czułam się trochę jak w tańcu. Ciągle przepełniała mnie adrenalina.
– Zakłady!
– Obstawiamy zakłady!
– Kończcie szybciej, to się robi nudne!
– A ja to bym coś zjadł.
– Dajesz, Lana!
– Nie wiedziałem, że jest taka dobra.
– To w końcu córka Zeusa.
– Chłopak wygra.
– Daję pięć drachm, że wygra ona!
– Podbijam!
Obozowicze wciąż dyskutowali. Starałam się nie zwracać na to uwagi. Postanowiłam działać, zanim się zmęczę i opadnę z sił. Wykorzystałam swoją boską zdolność. W pewnej chwili poczułam, jak po moim ciele rozchodzi się energia, która powoli skupia się w mieczu. Zamachnęłam bronią i z całej siły uderzyłam w miecz Cody'ego. Ostrza zderzyły się i zazgrzytały. Chłopak szybko wypuścił broń z ręki i odsunął się do tyłu. Po jego minie widziałam, że jest zszokowany. Ale to nie był koniec. Chciałam to zakończyć w wielkim stylu. Podskoczyłam, wykonałam obrót i przystawiłam chłopakowi ostrze do szyi. Całość rozegrała się w przeciągu dosłownie kilku sekund.
Wybuchły brawa, a obozowicze zaczęli mi głośno gratulować. Cody i ja patrzyliśmy sobie w oczy. Oboje ciężko oddychaliśmy. Chłopak uniósł ręce do góry. Powoli schowałam miecz, a on skinął lekko głową. Jego spojrzenie było pełne podziwu. A ja byłam z siebie naprawdę dumna.
~*~
– Cieszę się, że zgodziłaś się na spacer. – wyznał chłopak i potarł wielkiego siniaka na wewnętrznej stronie łokcia
Nic nie odpowiedziałam. Szłam w milczeniu po lesie i patrzyłam pod nogi. Uważałam, żeby się nie przewrócić i od czasu do czasu zrywałam jakiś liść, by zająć czymś dłonie.
– O czym myślisz?
– O niczym szczególnym, a Ty?
– Pamiętam dzień, w którym się poznaliśmy. Byłaś roztrzęsiona i zagubiona. Twoje oczy najbardziej przykuły moją uwagę.
– Jessy... – zaczęłam, ale mi przerwał
– Bardzo się od tamtej pory zmieniłaś. Zawsze Cię obserwowałem i byłem obok, a mimo wszystko, Ty i tak wolałaś jego. Zawsze. Nawet kiedy Cię tak okropnie skrzywdził. Ty i tak wciąż czekałaś.
– Posłuchaj...
– Wiem, co chcesz powiedzieć.
Ustaliśmy w miejscu. Jessy wpatrywał się we mnie, a ja zmieszana spuściłam wzrok.
– Nie oczekuj, że tak łatwo o wszystkim zapomnę. To ja byłem przy Tobie przez cały czas, a nie on. To ja widziałem Twoje łzy, a to on sprawił, że je uroniłaś. Dlaczego tego nie widzisz?
Jessy złapał mnie za rękę i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.
– Jestem inny niż on. Nigdy, nigdy bym Cię nie skrzywdził. Ani nie zostawił. Nie mógłbym tak postąpić i Cię zranić. Bycie ze mną byłoby tak proste, jak oddychanie. Nie musiałabyś więcej cierpieć.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, ani co zrobić. Byłam kompletnie skołowana i zaskoczona. W gardle czułam wielką gulę. Słowa chłopaka całkowicie mnie zszokowały. Najgorsze było to, że wcześniej jego młodszy brat wyznał mi coś bardzo podobnego.
– Lana.
Oboje się odwróciliśmy. Jakieś sześć stóp dalej, pośród drzew, stał Cody. Chłopak miał założone ręce na klatce piersiowej i bacznie się nam przyglądał. Automatycznie wyrwałam się z uścisku blondyna.
– Cody!
– No bez jaj! Jeszcze powiedz, że ją śledziłeś! – wypalił Jessy
– Możesz tu podejść? – spytał brunet, a Jessy prychnął
– Lana jest zajęta.
– Lana może sama podejmować decyzje.
– Czy Ty zawsze musisz się we wszystko wtrącać?
– Czy Ty nie rozumiesz, że ona nie jest zainteresowana Twoim towarzystwem?
– Wracaj do Podziemia. Lepiej było bez Ciebie.
– Tobie na pewno. Miałeś wolne pole do popisu. Ale chyba niewiele zdziałałeś.
Stałam osłupiała. W milczeniu przysłuchiwałam się kłótni. Obaj chłopcy byli bardzo zdeterminowani. Cody zachowywał jednak spokój. Widać było, że jest pewny siebie. Jessy natomiast zaczął się bardziej denerwować. Powoli zaczęło się robić nieprzyjemnie. Bałam się, że dojdzie do rękoczynu.
Spojrzałam na Cody'ego. Minęło dosłownie kilka dni, od kiedy wrócił. Moje dziwne przeczucie się sprawdziło. On wrócił. Nie wiem dlaczego. Nie powiedział mi. Danny i ja próbowaliśmy z nim porozmawiać. Chciałam wyjaśnień. Niestety, niczego się nie dowiedziałam. Miałam mętlik w głowie. Cody zjawił się nagle, po tym, jak wpadłam z mostu do rzeki, ale nie zdradził, co było powodem zmiany decyzji.
Moje uczucia się nie zmieniły. Wciąż go kochałam, ale... Nie było tak, jak wcześniej. Nie chciałam znów być taka uległa. Chciałam, by widział we mnie kogoś silnego, więc skrywałam to, co czułam.
– Stop! Dosyć tego! – krzyknęłam w końcu
Obaj zamilkli.
– Przepraszam, Jessy, możemy porozmawiać później? – zwróciłam się do blondyna i nie czekając na jego reakcję, podeszłam do Cody'ego
– Co to ma być? Co Ty tu robisz? – spytałam agresywniej, niż planowałam
– Chciałem wiedzieć, czy wszystko w porządku.
– To już wiesz. Coś jeszcze? – spytałam, siląc się na obojętny ton
Unikałam patrzenia mu w oczy.
– Tak. Nie chcę, żebyś spędzała z nim czas.
Zamrugałam i spojrzałam na chłopaka zaskoczona.
– Słucham?
Prychnęłam.
– Akurat Ty, masz tu najmniej do powiedzenia. Co Cię to w ogóle obchodzi? Przez kilka miesięcy nie interesowało Cię, jak wygląda moje życie.
– Interesowało.
– Ach tak?
– Tak.
– Wybacz, że to powiem, ale jesteś ostatnią osobą, która ma prawo ingerować w to, co robię. Czego oczekujesz?
– To znaczy? – spytał zdziwiony moją postawą
– Odszedłeś na ponad pół roku. Całkowicie zniknąłeś z mojego życia, choć wiedziałeś... – głos mi się załamał – Choć wiedziałeś, co do Ciebie czuję. Ale miałeś to gdzieś. Zostawiłeś wszystko. A teraz nagle pojawiasz się jakby nigdy nic i co? Myślisz, że będzie normalnie? Że wdzięczna rzucę Ci się w ramiona? Mylisz się. Nauczyłam się, jak żyć bez Ciebie. Nie masz prawa decydować o tym, co robię. Żadnego prawa.
Wściekłam się. I to bardzo. W końcu powiedziałam to, co ciążyło mi na sercu. Podeszłam bliżej i zaczęłam okładać chłopaka pięściami w brzuch i klatkę piersiową. Cody nic sobie z tego nie robił. Pozwolił mi się wyżyć. Krzyczałam na niego i czułam, jak do oczu napływają mi łzy.
– Tak bardzo za Tobą tęskniłam, a Ty... Ty nie wracałeś. A teraz udajesz, że wszystko jest w porządku. Bawisz się mną, a ja nie jestem jakąś cholerną zabawką. Nie jestem już tą samą Laną, teraz nie pozwolę się tak traktować. Wszystko się zmieniło. Nie będzie tak, jak dawniej! – krzyknęłam i zapadła cisza – Powiedz coś.
– Przepraszam... – rzekł cicho Cody
Spojrzałam mu w oczy, by wyczytać z nich co myśli. W końcu nie wytrzymałam i z całej siły uderzyłam chłopaka w twarz. Rozległ się jedynie głośny plask, a mnie zapiekła dłoń. Cody tylko zamknął oczy.
– Jesteś cholernym, samolubnym dupkiem! Nie chcę Cię widzieć! Obaj dajcie mi spokój! – krzyknęłam i pobiegłam
Nie odwracałam się za siebie. Byłam bardzo zdenerwowana, ale wiedziałam, że powinnam tak postąpić.
Pędem wpadłam do domku i rzuciłam się na łóżko. Otarłam mokrą od łez twarz. Nawet nie wiedziałam, dlaczego się popłakałam. Chyba z emocji.
„Co on sobie w ogóle myślał? Że będzie teraz zgrywał zazdrosnego? Nie ma prawa wtrącać się do mojego życia. Nie będzie mną dłużej manipulował. Mogę robić i spotykać się z kim chcę. Nic mu do tego, co robię."
Ponownie wybuchłam płaczem, kiedy zdałam sobie sprawę, że naprawdę powiedziałam te wszystkie słowa i uderzyłam chłopaka w twarz. Z jednej strony mi ulżyło, a z drugiej... Nie, nie było żadnej drugiej strony. Zasłużył sobie na to wszystko.
~*~
Na obiad poszłam bardzo zdenerwowana. Starałam się nie patrzeć na stolik Hadesa. Kiedy w końcu to zrobiłam, zauważyłam, że Cody'ego nie ma.
„I dobrze. Nie chcę go widzieć."
Wbiłam widelec w gorącą potrawę i zaczęłam bawić się jedzeniem.
– Percy będzie dziś uczył pływania kajakiem. – oznajmił Jake, by przerwać ciszę
– Tylko się nie utop. – powiedziałam, połykając tabletkę
– Nie będziesz mi życia układać! – krzyknął i oboje się zaśmialiśmy
– Wszyscy ciągle mówią o potworach. – zauważyłam
– To dziwne. Może powiemy rodzicom, żeby nie wychodzili z domu.
– Myślisz, że coś może im się stać?
– Nie wiem. – odparł brat, kręcąc głową – Słyszałem, że był wypadek, który spowodowały potwory.
– Nie zapominajmy o tym, co stało się wtedy na moście.
– Myślisz, że Lamia chce się na nas zemścić? Co jak znów zrobi wjazd na obóz?
– Musimy być ostrożni. – rzekłam i odruchowo dotknęłam szyi – Aish, ciągle coś się psuje.
– Całe życie pod górkę. – westchnął Jake i ponownie się zaśmialiśmy
Skupiłam się na jedzeniu.
„Ja wiem, że jedzenie nie pyta, jedzenie rozumie i że jedzenie jest odpowiedzią na wszystkie pytania, ale bez przesady! Ile Ty dziewczyno jesz?! I nie wmawiaj mi, że po zdrowym jedzeniu masz niestrawność! Zobaczysz, będziesz gruba! I dalej jesz. Aha, udajesz, że mnie nie słyszysz. Dobrze! DOBRZE! Zapamiętam to sobie. No co Ty robisz? Jaka dokładka mięska? Ooo nie! Dupa Ci urośnie i będziesz tak wielka, że w kinie zaczniesz zajmować dwa miejsca. I nikt Cię nie zechce. Będziesz jak waleń. Ludzie zaczną na Twój widok krzyczeć: Uwolnić orkę! A zamiast seksownej bielizny, będziesz mogła owinąć się firanką! Tego chcesz? Lano Rose Conners, proszę natychmiast przestać wpieprzać te frytki!"
Uśmiechnęłam się i postanowiłam zjeść więcej.
Po wyjściu z pawilonu jadalnego, zagadał do mnie Danny.
– Lanuś, nie wiesz, gdzie jest Cody?
– Nie. – odparłam szybko
– Myślałem, że może schował się gdzieś po tym, jak rano go pokonałaś, ale tak długo?
Nie chciałam okłamywać blondyna.
– Spotkaliśmy się w lesie. Zdenerwowałam się i trochę na niego nakrzyczałam. – wyznałam
– Ty? Nakrzyczałaś? Na Cody'ego? – spytał powoli
Widać, że nie mógł w to uwierzyć.
– Wiem jak to brzmi, ale zasłużył sobie. – oznajmiłam gestykulując i nadęłam policzki
Danny i ja przeszliśmy się kawałek.
– Zapiszę to sobie. Koniecznie!
– Jak chcesz. – zaśmiałam się
– To mów. Co zrobił?
– Aish! Ten dzieciak myśli, że może decydować o moim życiu!
– A nie może?! – krzyknął blondyn
Zmierzyłam go groźnym wzrokiem, a on się zaśmiał.
– No żartuję. Mów dalej, to ciekawe.
– To słuchaj. Jessy i ja...
– Stop, stop, stop! Jessy?! Mój niby brat?!
– Twój brat. – poprawiłam go
– Co Ty z nim robiłaś?! – uniósł się
– Nic! Przestań, Danny!
Usiedliśmy na trawie.
– Byliśmy na spacerze, nagle pojawił się Cody i zaczął się zachowywać, jakby...
– Był zazdrosny? – podpowiedział chłopak
– Właśnie! Zdenerwowało mnie to, więc go uderzyłam. Co on sobie myśli?
Danny wybuchł śmiechem i zaczął się tarzać po ziemi. Zmrużyłam oczy i nadęłam policzki.
– Myślisz, że się obraził i płacze w kącie?! – spytał, dusząc się przez śmiech
– Emo Cody.
– Pilnuj, żeby Ci kosmetyków nie ukradł.
Zaśmiałam się, wyobrażając sobie Cody'ego w wersji emo.
– Założy sobie tumblra i będzie tam wrzucał emo zdjęcia emo pociętych stóp!
– Chyba rąk.
– Nie! Ręce są już niemodne! Prawdzie emo tnie sobie stopy! I będzie mieć grzywkę na pół ryja!
Zaczęłam się głośno śmiać. W mojej głowie pojawił się obraz Cody'ego z makijażem i pomalowanymi na czarno paznokciami. Do tego w rurkach i z tą grzyweczką. Widziałam go siedzącego przed komputerem i wrzucającego na ponurego, ciemnego, mrocznego tumblra, zdjęcia pociętych nóg i wszystkiego co smutne i żałosne. Nie mogłam wymazać tego widoku. Razem z blondynem śmialiśmy się tak mocno, że aż rozbolały nas brzuchy.
– Danny, mam prośbę. – wypaliłam
– Słucham.
– Weź Danielle na kajaki.
– Hę?
– Słyszałeś. Uważam, że to bardzo dobry pomysł. Danielle boi się sama. I na pewno bardzo chętnie opowie Ci, jak idą jej treningi. Jest coraz lepsza.
– Naprawdę?! – krzyknął zachwycony
– Yhm. – przytaknęłam z uśmiechem
– To świetnie. Może mógłbym jej trochę pomóc. Nauczyłbym ją paru chwytów. – rzekł pewnie i poprawił pomarańczową koszulkę
Powstrzymałam się od śmiechu.
„Danny jest taki naiwny."
– Więc idź do niej. Ja się przejdę. – powiedziałam, wstając
Zanim chłopak zdążył coś powiedzieć, pobiegłam. Na plaży kajaki, na arenie treningi, więc zdecydowałam się pójść do lasu.
Idąc, nuciłam sobie kilka różnych utworów, jak „I'm not okay" My Chemical Romance, „I Hate Everything About You" Three Days Grace, czy „Yellow" Coldplay. Spotkałam nawet kilka driad, które zaczęły śpiewać. Las potrafi być naprawdę magicznym miejscem. Czułam się trochę jak księżniczka z Disneya. Tylko księżniczki z Disneya śpiewają piękne ballady o marzeniach i miłości, a nie piosenki rockowe. Ale poza tym, czułam się jak księżniczka Disneya.
Ruszyłam w stronę strumienia. Kiedy byłam niedaleko, zauważyłam, że zza drzew wyłania się postać wysokiego chłopaka. Czarna koszulka, ciemne, proste jeansy, jasna karnacja i czarne włosy. Oczywiście od razu go poznałam. Już chciałam zawrócić, ale dostrzegłam, że coś było nie tak.
Cody szedł chwiejnym krokiem. Widziałam, że ciężko jest mu utrzymać równowagę. Na początku przestraszyłam się, że jest ranny, ale nic na to nie wskazywało. Chłopak mnie nie widział, ale dla pewności schowałam się za drzewem. Cody wszedł do strumienia, potknął się o coś i przewrócił. Brunet bezwładnie wpadł twarzą do wody.
– Cody! – wrzasnęłam
Rzuciłam się przed siebie. Wbiegłam do wody, mocząc sobie przy tym spodnie.
– Cody! Cody!
Na szczęście strumyk w tym miejscu był bardzo płytki. Uklękłam, a kamienie znajdujące się na dnie, wbiły mi się w kolana. Odwróciłam chłopaka na plecy. Przetarłam jego twarz i podparłam głowę.
– Cody, wszystko w porządku? – zadałam rutynowe pytanie
Chłopak był przytomny, ale jego oczy były przymrużone. Nie mogłam nawiązać z nim żadnego kontaktu. Próbowałam podnieść bruneta, ale tylko cała się ochlapałam.
– Lana... – wymamrotał syn Hadesa
– Jesteś pijany... – zauważyłam, wyczuwając od niego alkohol
Nie mogłam w to uwierzyć. Naprawdę nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Jak on mógł się tak zachować? Przecież nigdy nie pił. Nawet na imprezach. Zawsze tym gardził. Skąd on w ogóle wziął alkohol? Gdyby Pan D. się dowiedział, to... to pewnie napiłby się z nim...
– Lanuś... Aniele Ty mój... – mamrotał
– Majaczysz. – rzekłam krótko
Byłam naprawdę zszokowana. Jeszcze nigdy nie widziałam go pijanego. Nie wiedziałam nawet, że zaczął pić.
„Podziemie zmienia ludzi."
– Co Ty zrobiłeś? Dlaczego wypiłeś? – spytałam
Szkoda mi było czasu, więc złapałam chłopaka za boki i zaczęłam ciągnąć na brzeg.
„Co ja w ogóle robię? Nie zasłużył sobie na to. Powinnam go tu zostawić. Niech się głupi dziad utopi. A mówili, nie ufaj dziadom! I co? Zaufałam i proszę."
– Lanuś, przepraszam. – odezwał się Cody, kiedy położyłam go na ziemi
Oboje byliśmy cali mokrzy. Woda kapała mi z rozpuszczonych włosów. Na szczęście wciąż było bardzo ciepło.
– Co Ty robisz ze swoim życiem? Mogłeś się utopić. Skąd Ci w ogóle przyszedł do głowy pomysł picia? – spytałam, dysząc ciężko
Byłam na niego zła, ale jednocześnie się martwiłam. Uklękłam obok niego i zmierzwiłam mu włosy.
– To przez Ciebie.
– Niewyraźnie mówisz. Najebany, to do domu.
– Lana, Lana, Lana. Przepraszam.
– Nie przepraszaj mnie za to, że jesteś pijany.
– Nie, nie, nie. Nie za to!
Oczy chłopaka były przymrużone, ale widziałam jego rozbiegany wzrok.
– Przepraszam za to, co powiedziałem. Jessy to palant, a ja zrozumiałem, że...
– Że? – ponagliłam go, bo mówienie sprawiało mu widoczne trudności
– Jesteś taka śliczna! – krzyknął i przyciągnął mnie do siebie
Przywarłam do jego klatki piersiowej. Słyszałam jego serce. Biło bardzo szybko.
– Wybacz mi, Aniele. Wiem, że źle postąpiłem, ale nie miałem innego wyjścia.
Czułam, że chłopak nie mówił o sytuacji, która wydarzyła się kilka godzin wcześniej. Wyprostowałam się i pomogłam brunetowi usiąść. Cody ciągle się we mnie wpatrywał.
– Przepraszam Cię, Aniele. – powtórzył i ujął moją twarz w dłonie – Chciałbym Ci wszystko wyjaśnić, ale nie mogę. Musisz mi uwierzyć, że wszystko co zrobiłem, zrobiłem dla Ciebie.
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„– Przepraszam, misiaczku."
„– Cody, to nie tak."
„– Powinniśmy uciekać."
„– Z miłością."
„– Wątpisz we mnie?"
„– Przyjdziesz w nocy."
Rozdział VIII:
„Selfie"
Jeden komentarz = jedno zdjęcie pociętych nóg dla Cody'ego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top