Rozdział VI
Drużyna Szósta znów razem!
Od dołu do góry zmierzył stojącą przed nim osobę. Zamrugał, bo nie mógł uwierzyć własnym oczom. Sądził, że się przewidział albo ma zwidy ze zmęczenia.
- Co Ty tu robisz? - wypalił w końcu, bez wcześniejszego przywitania
- Gdzie ona jest? - spytał przybyły słabym głosem
- Co Ci się stało? - spytał blondyn, bo od razu zauważył, że coś jest nie tak
Osobą, stojącą przed nim, zdecydowanie był jego przyjaciel. Wyższy od niego, szczupły, dobrze zbudowany, o bardzo jasnej karnacji, czarnych włosach i oczach. Jego twarz zdawała się być trochę doroślejsza, nabrała męskich, dojrzałych rysów. Chłopak ubrany był w białą koszulę i proste, czarne spodnie, dzięki czemu wyglądał bardzo elegancko. Ale coś się nie zgadzało. Cera młodzieńca była szara, oczy opuchnięte i zaczerwienione. Twarz miał zmęczoną. Malował się na niej ból, cierpienie i udręczenie. Brunet wyglądał fatalnie.
- Gdzie ona jest? Muszę ją zobaczyć. - powiedział błagalnie
Danny nie miał pojęcia, o co chodzi i co ma zrobić. Jego przyjaciel niespodziewanie zjawia się w środku nocy i zaczyna bredzić. Blondyn nie wiedział, czy ma się cieszyć. Powinien, ale martwił go stan chłopaka. Normalnie rzuciłby się na niego ze szczęścia, ale teraz? Był zmęczony i zaniepokojony zdrowiem Lany, nie miał siły myśleć.
- Zaraz, zaraz... Co się tu dzieje? Co Ty tu robisz? - spytał i położył ręce na ramionach chłopaka
Spojrzał mu w oczy. Były puste. Przerażająco puste. Wzrok bruneta był jakby nieobecny.
- Cody... - szepnął Danny
- Proszę, powiedz mi, gdzie ona jest. Muszę ją zobaczyć. - oznajmił chłopak, łamiącym się głosem
- Lana? Masz na myśli Lanę? Dlatego wróciłeś? Dopiero teraz, kiedy ona...
Cody nagle załkał cicho. Odsunął się od blondyna i ukrył twarz w dłoniach. Danny patrzył na niego szczerze zdumiony. Westchnął i przetarł twarz.
- Rozumiem, że jest Ci przykro, ale nie obwiniaj się. Nic nie mogłeś zrobić. Nie mogliśmy jej pomóc. - rzekł łagodnie blondyn
Cody spojrzał na niego z niedowierzaniem.
- Jak możesz mówić o tym tak spokojnie?
- Też na początku byłem zmartwiony, ale teraz jest w porządku. - powiedział niepewnie syn Apolla i podrapał się po głowie
- Jest w porządku? - spytał Cody, nie wierząc w słowa chłopaka
- Skąd w ogóle o tym wiesz? Nie mówiliśmy o tym nikomu. Wie tylko Jake i Nico.
- Gdzie on jest?
- U Nico, zostanie tam na noc.
Cody pokiwał głową i oparł się o balustradę.
- To dobrze... Jak on się trzyma? A jej rodzice?
- W porządku... - powiedział powoli Danny, bo coraz bardziej dziwiło go zachowanie chłopaka - Oni nie wiedzą. Nie było jakoś czasu, żeby im to przekazać.
Syn Hadesa ponownie ukrył twarz w dłoniach. Blondyn zauważył, że chłopak się trzęsie.
- Marnie wyglądasz. Wróciłeś i nawet się nie przywitałeś. Tyle miesięcy się nie odzywałeś, a teraz tak nagle przychodzisz. Stało się coś?
Cody spojrzał na chłopaka jak na kompletnego idiotę.
- Żartujesz sobie? - spytał retorycznie
Danny wzruszył ramionami i oparł się o drzwi domku. Był coraz bardziej zagubiony. Cody odszedł, nie dawał znaku życia przez bardzo długi czas, a teraz, kiedy Lana miała wypadek, zjawia się i sprawia wrażenie naprawdę zmartwionego. Bardziej, niż mógłby się po nim tego spodziewać. Przez chwilę nawet poczuł się głupio. Czy powinien zacząć płakać? Czy ma zadzwonić do jej rodziców?
- Ona tu jest, prawda? Dlatego tu byłeś.
- No tak, uznaliśmy z Chejronem, że położymy ją tu.
- Pozwól mi ją zobaczyć. Proszę.
- No nie wiem... To chyba nie jest dobry pomysł w obecnej sytuacji.
- Danny, ja...
- Co Ty sobie w ogóle myślisz? Zjawiasz się nagle i sądzisz, że pozwolę Ci zobaczyć Lanę? Po tym wszystkim? Kochała Cię. I dobrze o tym wiedziałeś. Akceptowałem to, bo była szczęśliwa. A Ty zachowałeś się jak egoista. Odszedłeś. Tak po prostu. Zostawiłeś ją. Zostawiłeś nas wszystkich. Zniknąłeś bez pożegnania i wyjaśnienia. Nawet nie masz pojęcia, jak ona to przeżyła.
- Żałuję. Wiem, że musiała być wtedy bardzo smutna.
- Smutna? - Danny prychnął - Ona była załamana. Nie wychodziła z domku, nie jadła, ciągle leżała w łóżku i płakała. Kiedy zasypiała, miała potworne koszmary i budziła się z krzykiem. Mizerniała w oczach. Uszło z niej całe życie. Z nikim nie rozmawiała, całkowicie się odcięła. Nie wiedzieliśmy, jak jej pomóc. Baliśmy się, że w końcu coś sobie zrobi. Staraliśmy się być przy niej i jakoś wspierać, ale ona nie potrafiła się podnieść. Jej cierpienie widzieli wszyscy na obozie. Po jakimś czasie, wróciła do domu i w końcu udało się jej pozbierać, żyć na nowo...
Cody zacisnął pięści i spuścił głowę.
- Przepraszam. Nigdy nie chciałem, by przeze mnie cierpiała. Musiałem wtedy tak postąpić. Chciałbym Ci to wyjaśnić.
- Teraz masz okazję.
- Nie, to już nie ma sensu...
- No tak. Jak zwykle.
Blondyn skrzyżował ręce na klatce piersiowej i patrzył na Cody'ego z mieszanymi uczuciami.
- Czego Ty oczekujesz? - spytał
- Proszę, pozwól mi ją tylko zobaczyć. - powiedział syn Hadesa z błagalnym wzrokiem, utkwionym w blondynie
- Teraz zdałeś sobie sprawę, że Ci na niej zależy? Przez kilka miesięcy nie dawałeś znaku życia, miałeś ją gdzieś.
- Danny... Chcę ją tylko zobaczyć. O nic więcej nie proszę.
Blondyn westchnął i zamknął oczy.
- Obiecałem Chejronowi, że przy niej będę. Nie chcieliśmy zostawiać jej samej...
- Zastąpię Cię. Mogę być przy niej całą noc. - powiedział szybko Cody
Danny podrapał się po głowie.
- Dlaczego ja się na to godzę? - spytał retorycznie i odsunął się od drzwi
- Dziękuję Ci.
Cody podszedł bliżej.
- Tylko jej nie budź. Ona teraz potrzebuje snu i odpoczynku. - oznajmił Danny, mijając się z chłopakiem
- Dobrze. - rzekł brunet, łapiąc za klamkę - Zaraz! Co powiedziałeś?! - spytał głośno i odwrócił się
Patrzył na blondyna wielkimi oczami. Jego serce zabiło nagle szybciej. Danny za to stanął i patrzył na Cody'ego niepewnie.
- Noo... Jest wykończona, powinna nabrać sił.
- To znaczy, że... - zaczął Cody, krztusząc się powietrzem - Lana żyje?
Danny omal się nie przewrócił. To pytanie całkowicie go zszokowało.
- Oczywiście, że tak. Dlaczego w ogóle o to pytasz? Zaraz... Ty przez cały czas myślałeś, że Lana...
- Byłem przekonany, że zginęła.
Blondyn chciał krzyknąć, ale zamiast tego, zrobił tylko dziwną pozę.
- Że co?
- Dlaczego mi na początku nie powiedziałeś?!
Cody w jednej chwili był taki szczęśliwy. Chciało mu się śmiać i płakać równocześnie. Nie wiedział, co ma zrobić. Najchętniej wpadłby od razu do domku, do dziewczyny, ale musiał jeszcze porozmawiać z przyjacielem.
- Myślałem, że wiesz dokładnie co się stało.
- Wiem o moście. Myślałem, że nie żyje i...
- I tylko dlatego wróciłeś. Gdyby nie to, dalej byś się ukrywał. - powiedział pewnie Danny
Cody niechętnie pokiwał głową.
- Myślałem, że to już koniec. Nie mogłem uwierzyć, że odeszła. Musiałem ją zobaczyć na własne oczy. Chciałem się pożegnać.
- Heh... No nieźle. Nie wierzę.
Teraz Danny zrozumiał, dlaczego jego przyjaciel był tak bardzo zdruzgotany. Od początku był przekonany, że w domku znajduje się ciało Lany.
Spojrzał na Cody'ego. Diametralnie nastąpiła w nim jakaś zmiana. Na twarzy zagościł uśmiech, a oczy zaczęły błyszczeć.
Blondyn pokiwał z niedowierzaniem głową. Tego się nie spodziewał.
- Co za dzień... Ale zaraz... Czy to znaczy, że teraz już zostaniesz? Wróciłeś? - spytał poważnie blondyn
Syn Hadesa lekko i niepewnie skinął głową. Chłopcy w jednej chwili się uścisnęli i poklepali po plecach. Obaj czuli, że powinni to zrobić od razu, jak tylko się zobaczyli.
- Cieszę się, że jesteś. - powiedział Danny, a po chwili uderzył chłopaka z pięści w brzuch
- Ała! A to za co? - spytał brunet, kuląc się na ganku
- Ale jestem też na Ciebie wściekły. Jak mogłeś nas zostawić?
- Frędzlu, jeszcze pięć minut temu, myślałem, że Lana jest martwa. Oszczędź mi teraz kazań.
- O nie, nie, nie. Właśnie teraz Ci się dostanie!
- Nie krzycz, jest późno.
- Jesteś takim idiotą! - zawył Danny, łapiąc się za głowę - Czyli, że co? Teraz skoro tu jesteś, to zostaniesz? Na stałe?
- Taki mam obecnie plan.
- Super. Tylko jej w głowie namieszasz.
- To znaczy?
- Posłuchaj, naprawdę wspaniale, że jesteś, ale... Dlaczego akurat teraz, kiedy sobie wszystko układa i stara się zapomnieć o Tobie? Chcesz to wszystko zepsuć? Znów zrobić jej nadzieję, a potem zniknąć? Wiesz, ile czasu zajęło poskładanie jej? Drugi raz może się to nie udać. Ona tego ponownie nie przeżyje. Myślisz, że po tym wszystkim masz prawo znów mieszać się w jej życie?
Cody ponownie spuścił głowę.
- Myślałem, że odeszła na zawsze... Teraz, kiedy wiem, że żyje, nie zamierzam zostawić jej samej ani na chwilę.
Danny spojrzał na bruneta i westchnął.
- Kim jesteś i co zrobiłeś z tym nieczułym dupkiem, którego znam? - spytał retorycznie, a Cody uśmiechnął się lekko
- Mogę w końcu tam wejść? - spytał zniecierpliwiony, z chciwością wręcz, patrząc na drzwi domku Zeusa
- Ech... No wejdź, wejdź. - powiedział zrezygnowany blondyn
- Jesteś prawdziwym przyjacielem. - rzekł Cody i uścisnął blondyna
- Nie myśl, że to koniec rozmowy. Nie wymigasz się tak łatwo. - oznajmił Danny, grożąc chłopakowi palcem
- Ok, ok. - przytaknął szybko Cody, bo myślami był już gdzie indziej
Blondyn pokręcił głową, pożegnał się i zszedł ze schodków.
Cody rozejrzał się uważnie i wszedł do środka.
Wewnątrz było ciemno, cicho i ciepło. Chłopak spojrzał na prawo, gdzie stało łóżko. Pod kołdrą leżała młoda dziewczyna. Brunetowi na jej widok od razu zabiło szybciej serce. Z wrażenia aż wstrzymał oddech. Reagował tak prawie zawsze na jej widok.
Cody bezszelestnie znalazł się przy łóżku Zeusowej córki, pochylił się nad nią i delikatnie dotknął jej policzka. Ręka mu zadrżała i padł na kolana z głośnym westchnieniem.
Brunet poczuł dziwny spokój, spowodowany obecnością dziewczyny. Jeszcze chwilę wcześniej, był przekonany, że w domku zastanie trupa. A teraz wiedział, że będzie już dobrze. Musiało być dobrze.
Chłopak delikatnie odchylił kołdrę i złapał za prawą dłoń nastolatki. Była zimna, więc czarnowłosy zaczął ją pocierać i rozgrzewać.
Spojrzał na bladą, o nieskazitelnych i delikatnych rysach twarz dziewczyny. Jej czarne, okalające głowę loki, tworzyły niesamowity kontrast z kolorem jej skóry. Nastolatka wyglądała na bardzo zmęczoną. Oddychała powoli.
Syn Hadesa ujął w obie ręce jej drobną dłoń. Zastanawiał się, jak to teraz będzie. Czy ona mu wybaczy, że swoją decyzją tak ją skrzywdził? Czy będzie tak jak dawniej? Jak na jego powrót zareagują obozowicze?
Cody długo rozmyślał. W końcu szczelniej opatulił kołdrą półboginię, pogłaskał ją po włosach, ponownie ukląkł na podłodze, złapał dziewczynę za rękę, oparł się wygodniej o łóżko i wpatrywał się w twarz czarnowłosej. W końcu zasnął.
Czuła, że płynie. Dryfuje gdzieś daleko. Było jej zimno i bolała ją głowa. Jej powieki delikatnie zadrgały. Powoli je uchyliła. Spodziewała się, że oślepi ją światło słoneczne i zdziwiła się, kiedy tak się nie stało. Zatrzepotała rzęsami i otworzyła szerzej oczy, które szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Rozpoznała miejsce, w którym się znajdowała. Był to jej obozowy domek.
Czuła na swojej dłoni czyiś uścisk. Powoli przechyliła obolałą głowę w prawo. W ciemnościach panujących w pomieszczeniu, udało się jej dostrzec gęstą, czarną czuprynę. Na początku nie mogła rozpoznać kim jest osoba, która spała z głową opartą na jej łóżku, więc spróbowała wyrwać się z jej uścisku. Wtedy owa osoba poruszyła się, co wystraszyło dziewczynę. Tą osobą był młody chłopak. Nastolatek powoli podniósł głowę. Spojrzenia dwójki półbogów w jednej chwili się spotkały.
Dziewczynie momentalnie zabiło szybciej serce. Nie wierzyła własnym oczom.
- Cody... - szepnęła przez ściśnięte gardło
- Jestem tu. - powiedział szybko, jeszcze bardziej ścisnął dłoń nastolatki i przybliżył się do niej
- Cody... - powtórzyła
- Lana... - szepnął tonem, jakby słowo to, miało jakąś moc
Brunet jedną ręką puścił dłoń dziewczyny i dotknął jej policzka. Lana zamknęła oczy, z których poleciały łzy.
- Niebo... - szepnęła rozmarzona
- Co? - spytał trzeźwiej Cody
- Jednak umarłam. Umarłam i jestem w Niebie. - odrzekła, otwierając oczy i uśmiechając się
- Nie, nie. - zaprzeczył - Nie umarłaś.
- Jesteś tu. - powtórzyła, jakby to było najważniejsze i dotknęła twarzy chłopaka
- Jestem i żyję. Ty również.
Musiał to powiedzieć. Nie chciał więcej słyszeć o tym, że dziewczyna jest martwa. Sam do niedawna przecież tak myślał.
Lana zdawała się być nieprzytomna. Uśmiechała się, a po jej bladych policzkach spływały łzy. Chłopak usiadł na łóżku.
- Otwórz oczy i spójrz na mnie. - nakazał Cody, a półbogini posłusznie wykonała polecenie - Nie umarłaś. Rozejrzyj się. Jesteśmy w Twoim domku. Wszystko w porządku. - dodał spokojnie
Lana zlustrowała pomieszczenie. Chłopak przyłożył jej rękę do swojej piersi.
- Czujesz jak bije moje serce? Tak samo, jak Twoje.
Dziewczyna zadrżała i oprzytomniała.
- Więc to znaczy, że... wróciłeś...
- Wróciłem.
- Jesteś...
- Jestem.
- I zostaniesz...
- I zostanę. Tak długo, jak będziesz tego chciała.
- Na zawsze...
- Na zawsze.
Cody uśmiechnął się promiennie. Lana nigdy nie widziała, by był taki szczęśliwy. Jego oczy lśniły jak diamenty.
Dotknęli swoich twarzy, jakby chcieli się w ten sposób poznać.
Po policzkach Lany wciąż spływały łzy. To było jak sen. Takie piękne i nierzeczywiste. Bała się, że on zaraz zniknie. Zamknie oczy, a kiedy je otworzy, jego już nie będzie.
- Tak bardzo za Tobą tęskniłam... - wyznała, trzęsąc się
- Wiem, Aniele.
Zadrżała jeszcze bardziej. Tak jej tego brakowało. Jego dotyku, spojrzenia, uśmiechu, głosu... Tego, jak się do niej zwracał, kiedy byli tylko we dwoje.
- Nie odchodź. Proszę, nie odchodź. - powiedziała, w jednej chwili ogarnięta paniką
- Nie odejdę. - oznajmił, łapiąc ją za rękę
W pewnej chwili przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Lana zamknęła oczy, oparła głowę na piersi Cody'ego i wsłuchała się w bicie jego serca. Syn Hadesa wtulił twarz w wilgotne włosy dziewczyny.
Długo trwali w tej pozycji. Napawali się ciszą i swoją obecnością.
- Czy możesz mi teraz odpowiedzieć na jedno pytanie? - odezwał się, nagle odsuwając ją od siebie
Lana skinęła zdecydowanie głową.
- Dlaczego próbowałaś się zabić? - spytał śmiertelnym tonem, patrząc jej w oczy
Brunetka osłupiała.
- Nie próbowałam się zabić! - zaprzeczyła głośno i jeszcze bardziej odsunęła się od chłopaka
Cody zamrugał zagubiony.
- Ale... Przecież... Skoczyłaś z mostu do wody! Dlaczego to zrobiłaś?!
- Nie miałam innego wyjścia! Palił się i walił, a Lamia...
- Czekaj, czekaj... - przerwał jej - Lamia?
- Tak. Wróciła i znów chciała mnie zabić. - odparła, przewracając oczami - Załatwiłam Chimerę, ale ta małpa wciąż jest na wolności. - dodała i w duchu zezłościła się na siebie
- Czyli... Nie chciałaś się zabić? - spytał niepewnie
- Oczywiście, że nie! Nie mam nawet pojęcia, skąd się tu wzięłam. Ostatnie co pamiętam, to woda.
- Hhmm...
Cody przygryzł dolną wargę i zamyślił się.
- To zmienia postać rzeczy... - mruknął
- Wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona
- Jesteś zmęczona, powinnaś odpoczywać. Połóż się.
- Nie, nie chcę! - wypaliła szybko
- Dlaczego?
- Boję się, że kiedy się obudzę, Ciebie nie będzie. Że znikniesz...
- Nigdzie się nie wybieram. Będę przy Tobie całą noc.
- Naprawdę?
- Obiecuję Ci to. Cała się trzęsiesz.
- Zimno mi.
Chłopak przyciągnął dziewczynę do siebie. Lana zadrżała. Brunet jak gdyby nigdy nic, położył się razem z nią i opatulił ich kołdrą. Lana przytuliła się do czarnookiego, a on ją objął. Córka Zeusa zamknęła oczy. Trzymała głowę na piersi chłopaka i słyszała bicie jego serca. Czuła się tak bezpiecznie. Tak na miejscu. W jego objęciach było tak dobrze.
Pierwszy raz byli w takiej sytuacji. Jeszcze nigdy nie leżeli razem w łóżku. W dodatku przytuleni.
Cody nie wiedział, jak powinien się zachować. Jeszcze bardziej objął Lanę i zaczął ją delikatnie głaskać po włosach. Dziewczyna westchnęła odprężona. Jej oddech się uspokoił. Po chwili zrobiło się jej cieplej.
Nie rozmawiali. Nie musieli. Słowa były niepotrzebne. Długo trwali w ciszy, obserwowani przez gwiazdy na kopulastym sklepieniu. Byli sami. Odcięci od reszty świata.
Lana zasnęła pierwsza. Pogrążona we śnie była taka bezbronna i krucha. Cody przyglądał się jej z zafascynowaniem. Bawił się jej lokami i przejeżdżał palcem po jej delikatnej, jak u dziecka skórze. W końcu i on zasnął.
Do życia przywołał mnie mój wewnętrzny budzik. Na obozie prawie codziennie wstawałam o tej samej godzinie, więc się już do tego przyzwyczaiłam.
Otworzyłam oczy. Do domku wpadało ciepłe, jasne światło słoneczne.
Poczułam, że to na czym leżę, nie jest moją poduszką. To coś było wielkie, twarde i ciepłe.
Podniosłam powoli głowę.
- Dzień dobry.
Na dźwięk tego głosu, poderwałam się bardziej do góry.
- Cody! - wykrzyknęłam
Chłopak leżał na moim łóżku. Jedną rękę miał pod głową, drugą mnie obejmował. Jego włosy były trochę w nieładzie, ale wyglądał przez to uroczo i niesfornie. Syn Hadesa patrzył na mnie z pewnym siebie uśmiechem.
- Więc to nie sen! - krzyknęłam i rzuciłam się jak głupia na chłopaka
- Spędziliśmy razem noc, kiedy w końcu w to uwierzysz? - spytał rozbawiony, a ja oblałam się rumieńcem
Spaliśmy ze sobą. Jak to się stało? Byłam na misji, a potem nagle w łóżku.
- Jak się czujesz? - spytał, kiedy usiadłam
- Dobrze. - odparłam po chwili zastanowienia
Naprawdę dawno nie czułam się tak świetnie. Cody był. Cały i zdrowy. Wrócił i był ze mną. Nie mogło być idealniej.
Chłopak, by się upewnić, przyłożył mi dłoń do czoła.
- Jesteś gorąca. - zauważył
- To z innego powodu... - przyznałam nieśmiało i naciągnęłam kołdrę pod oczy
Cody uśmiechnął się i wyciągnął na łóżku. Przypomniałam sobie wszystko, co wydarzyło się tej nocy. To naprawdę miało miejsce. Byliśmy razem...
Rozległ się dźwięk konchy.
- Trzeba iść na śniadanie. - powiedziałam i wygramoliłam się spod kołdry
Cody ponownie leniwie się wyciągnął.
- Wolałbym zostać tu cały dzień. - wyznał otwarcie i przejechał ręką po miejscu, w którym przed chwilą leżałam
Uśmiechnęłam się i zdecydowanie wyskoczyłam z łóżka. Kierując się do łazienki, czułam na sobie wzrok chłopaka.
- Tu jest tak wygodnie. Dlaczego idziesz? - spytał
- Nie możemy się spóźnić. - wyjaśniłam, wychylając się zza progu
Cody mruczał coś pod nosem, ale to zignorowałam. Musiałam doprowadzić się do porządku, bo wyglądałam tragicznie. Wróciłam do pokoju i wzięłam z szafy parę rzeczy. Szybko się umyłam i wyszłam z łazienki. Cody wciąż leżał rozwalony na moim łóżku.
- Nie sądzisz, że to będzie podejrzane, gdy wyjdę rano z Twojego domku? W pogiętej koszuli? - spytał niewinnie
Założyłam ręce na piersi.
- Wszyscy będą się na nas patrzeć i plotkować. Chcemy tego, Aniele?
- Więc co proponujesz? - spytałam rozbawiona
- Zostańmy tu. - odparł bez wahania i uśmiechnął się zadowolony
Pokręciłam powoli głową.
- Nie ma mowy.
- Ale Ty jesteś. - prychnął rozżalony i niechętnie się podniósł
Chłopak starannie pościelił łóżko i poprawił zmiętoloną koszulę. Wyglądał tak... mraśnie, jak to mówiła zawsze Rose. Cody otworzył przede mną drzwi i oboje wyszliśmy.
- Sensacja za trzy...
- Dwa...
- Jeden...
- Cody!
- I już. - rzekł chłopak, kiedy zeszliśmy po schodkach
Obozowicze zaczęli się w nas wgapiać. Tak chamsko. Szeptali między sobą i wskazywali nas palcami.
- Sama się o to prosiłaś. - szepnął Cody, unikając kontaktu wzrokowego z półbogami
Patrzyli się na nas wielce zdziwieni. Dziewczyny, które nie znały Cody'ego, spoglądały na niego z zachwytem.
- Wrócił?
- Cody wrócił!
- To ten syn Hadesa! Pamiętasz?
- Ooo, Cody!
- Kto to?
- Przystojny.
- Byli razem?
- Wyszedł z jej domku.
- To jej chłopak?
- Ooo, ale fajnie, oni byli parą, nie?
- Cicho, bo usłyszy!
- To Cody, syn Hadesa. Nie było go tu kilka miesięcy, a jest fajny.
- Co chcesz na śniadanie?
Ludzie bezceremonialnie nas obgadywali. Udawałam, że niczego nie słyszę.
Kiedy Nico i Jake wyszli z domku Hadesa i zobaczyli naszą dwójkę, bardzo się ucieszyli. Nico rzucił się na brata. Kilka osób w drodze na śniadanie, podchodziło do Cody'ego i zagadywało. Pytali gdzie był tak długo i co robił. W końcu mieszkał na obozie ponad dziesięć lat, więc kiedy nagle zniknął, ludzie to zauważyli.
W pawilonie jadalnym zajęłam swoje stałe miejsce. Jake pytał, jak się czuję. A czułam się wspaniale. Nie miałam w nocy koszmaru i podejrzewałam, że to Cody był tego przyczyną. Moje serce biło szybciej, a na policzkach miałam zdrowe rumieńce.
Jedząc posiłek, ciągle patrzyłam się na chłopaka. On też patrzył na mnie. Chejron spoglądał na niego uważnie. Nic nie mówił, ale wiedziałam, że potem pewnie będzie chciał z nim porozmawiać.
Po posiłku, całą trójką stanęliśmy przed pawilonem. Danny, Cody i ja. Patrzyliśmy na siebie i w jednej chwili rzuciliśmy się na siebie i mocno przytuliliśmy.
- Misiek!
- Brakowało mi tego. To nie to samo, co przytulać tylko Danny'ego.
- Ej!
- Ktoś trzyma rękę na moim tyłku...
- Wybacz stary, myślałem, że to Lana.
- Nie powiedziałem, że mi się to nie podobało. - zażartował Cody, a ja szturchnęłam Danny'ego łokciem
Zaczęliśmy się śmiać, a potem całą trójką ruszyliśmy w nasze dawne miejsce. Polana treningowa Drużyny Szóstej. Oficjalnie nie było grup i polany nie były używane, ale chcieliśmy, by było tak jak wtedy. Byśmy znów byli razem.
Cody odetchnął głęboko.
- Nic się nie zmieniło.
- Jest tu tylko trochę smutno. - rzekłam spokojnie
- Chcesz walczyć w takim stroju? - spytał nagle Danny i wskazał na elegancki ubiór bruneta
- I tak bym Cię pokonał.
- Nie bądź taki pewny siebie. Trochę jednak się zmieniło, kiedy Ciebie nie było.
- Przekonajmy się więc. - powiedział zdecydowanie Cody, a w jego ręku pojawił się piękny, lśniący miecz, którym pewnie zamachnął
- Będzie zabawa.
Oczy Danny'ego zabłysły z ekscytacji. Przygotował się do pojedynku. Chłopcy stanęli naprzeciwko siebie, uścisnęli sobie dłonie i zaczęli walczyć. Odsunęłam się bardziej do tyłu i zajęłam się podziwianiem. Półbogowie byli wspaniali. Obaj zrobili ogromne postępy. Cody opanował nowe, niezwykłe techniki. Jego styl walki był fascynujący. Chciałam być taka jak on. I miałam zamiar się z nim zmierzyć. Koniecznie.
Pojedynek był bardzo wyrównany. Chłopcy oddychali ciężko. Walczyli zaciekle. Widać było, że są zdeterminowani. Nareszcie obaj byli na takim samym poziomie.
Widziałam, że Cody jest pod wrażeniem tego, co osiągnął Danny.
W końcu obaj padli zmęczeni na ziemię.
- To bez sensu, nigdy tego nie skończymy. - wysapał Danny
- Słabo. - stwierdziłam, podchodząc do nich
Cody siedział, a Danny leżał na plecach obok niego.
- Trawa jest taka cudowna... - westchnął zmęczony blondyn
- Świetnie Ci poszło. - pochwalił go Cody - Naprawdę jestem pod wrażeniem. Nie jesteś już w tyle. - dodał
Danny spojrzał na niego niepewnie, a potem wyszczerzył się radośnie.
- Wreszcie Cię dogoniłem.
- Koniec odpoczynku. Teraz moja kolei. - powiedziałam i kopnęłam Cody'ego lekko w nogę
Chłopak spojrzał na mnie zaciekawiony. Widząc pewność i zdecydowanie w moich oczach, uśmiechnął się łobuzersko.
- No dobra. - zgodził się, wstając
Stanęliśmy naprzeciwko siebie i rozpoczęliśmy pojedynek. Nie wiedziałam, kto go wygra, ale wiedziałam jedno. Drużyna Szósta znów razem!
REKLAMA
(Studio telewizyjne stacji OlimpTV, program „Golden Sun." Na środku przestronnego, jasnego pomieszczenia ustawiona jest ruchoma, unosząca się nad ziemią scena z dużego, złotego słońca. Na niej po lewej stronie stoją trzy, modne, nowoczesne, kremowe fotele. Oddzielony od nich stolikiem, po prawej stronie znajduje się niewielki, świecący, szczerozłoty rydwan. Obszar poza sceną zdobiony jest kwiatami i rzeźbami. Na antresoli ustawiona jest wielka orkiestra. Publiczność zapełniona jest widzami. Rozbrzmiewa muzyka, a do studia wchodzi Apollo. Bóg ubrany jest w złoty, mieniący się garnitur. Uśmiecha się i macha do gości.)
- Dobry wieczór! Witajcie w programie „Golden Sun!" Ostatnio głośno było o plotkach dotyczących rozwodu Afrodyty z Hefajstosem, skandalu, w który wpakowała się Chione i o tym, jak Hera radzi sobie z prowadzeniem „Perfekcyjnej Pani Olimpu," jednak dziś nie o tym będziemy rozmawiać. Nasi dzisiejsi goście, to nowe, młode pokolenie herosów, które w ostatnim czasie... Podbiło nasze serca. Już za chwilę ich ujrzymy i zapytamy, jak sobie radzą z rosnącą popularnością. Poznamy też od środka wszystkie tajniki serialu. Przed państwem, Lana Conners, Cody Carter i Danny Harrison! Zapraszam!
(Apollo klaszcze, widownia szaleje i wiwatuje. Otwierają się złote wrota i do środka pierwsza wchodzi Lana. Dziewczyna wygląda pięknie. Ma na sobie krótką, obcisłą, srebrną sukienkę i wysokie, czarne czułenka. Loki okalają delikatnie ramiona nastolatki. Córka Zeusa uśmiecha się, kłania i macha do widowni. Za nią pewny siebie kroczy Cody. Chłopak ubrany jest w ciemną bluzkę, luźną koszulę w niebiesko-czarną kratę i proste, modne jeansy. Czarnowłosy uśmiecha się i skłania przed widownią. Tuż za nim wesoło idzie Danny. Blondyn ubrany jest w białą koszulkę z nadrukami, czarną marynarkę i ciemne spodnie. Chłopak pozdrawia wszystkich, macha i uśmiecha się wesoło. Cała trójka staje na środku i każde z nich wita się z bogiem.)
- Usiądźcie.
(Apollo trzyma Lanę za rękę i pomaga jej wejść na scenę. Dziewczyna siada na pierwszym fotelu, obok niej Cody i Danny. Bóg siada w rydwanie.)
- Jeszcze raz was serdecznie witam w moim programie, bardzo miło mi was gościć.
(Apollo uśmiecha się czarująco, a publiczność wciąż się cieszy.)
- To ja chciałabym bardzo podziękować za zaproszenie. To zaszczyt tu występować.
(Lana uśmiecha się słodko do boga.)
- Cześć, tato!
- Danny, rozmawialiśmy o tym. Teraz tatuś jest prowadzącym.
(Publika się śmieje, a Danny się smuci.)
- Dobrze, na początku mam jedno pytanie. Co to za kolor?! W czym Ty przyszłaś do „Golden Sun?!"
- To nie ja! To stylistki kazały mi to ubrać!
(Bóg się bulwersuje, a Lana rumieni.)
- Ok, masz szczęście, że Ci w tym ładnie. Powiedzcie mi, jak to jest, że wasz serial zajmuje pierwsze miejsca w rankingach popularności?
- To proste. My tam jesteśmy.
- Bardzo dobrze, Danny.
- To wspaniałe, że „Pamiętnik Heroski" jest taki popularny.
- Wasz fan page na fb wciąż rośnie w siłę, fani bardzo was wspierają.
- Tak, to oni w dużej mierze mają wpływ na serial.
- No właśnie, Cody. Wiemy, że znów jesteś z nami, właśnie dzięki fanom. Powstał nawet fan page „Chcemy powrotu Cody'ego do Pamiętnika Heroski!"
- Tak. Fani domagali się, bym znów grał jedną z ról głównych, a nie pojawiał się gościnnie. Nie było wyboru.
- Dokładnie, to dzięki wam drodzy fani, serial może się rozwijać!
- Możecie też polubić mój oficjalny fan page na fb „Cody Carter Official."
- Już się tak nie reklamuj.
- Będę.
(Publika śmieje się z żartów herosów.)
- Chcecie się czegoś napić? Dziewczyny, przynieście coś dobrego!
(Apollo pstryka palcami, rozbrzmiewa muzyka, a do środka przez złote drzwi wchodzą dwie, skąpo ubrane, śliczne nimfy. Dziewczyny niosą greckie wazy, wchodzą na scenę i nalewają nektar do stojących na stoliczku kielichów. Męska część widowni gwiżdże, a nimfy machają świecidełkami, które zasłaniają ich miejsca intymne. Danny szepcze coś na ucho brunetowi. Obaj nie zwracają większej uwagi na uwodzicielskie istoty.)
- Powiedzcie mi, tak szczerze...
(Apollo bierze łyk napoju.)
- Jak się odnajdujecie w nowych rolach? Czy było wam trudno znieść taką przemianę? Lana, wiemy, że było Ci bardzo ciężko.
- Nie, nie przesadzajmy. Było bardzo wygodnie, kiedy mogłam ciągle chodzić w zwykłych ubraniach albo piżamie, a stylistki i makijażystki miały ze mną mniej pracy. Mogłam sobie całymi dniami chodzić w dresach i nikt się tym nie przejmował. A teraz kazali mi to na siebie ubrać i przyznam, że czuję się trochę dziwnie.
(Lana wskazuje na swój elegancki ubiór i idealnie ułożone włosy.)
- Ja nie odczuwam, bym się jakoś bardzo zmienił.
- Dojrzałeś, Danny.
- Wreszcie.
- Oj, Lanuś, Lanuś.
(Danny wzdycha i rozciąga się na fotelu.)
- Dalej jestem uroczy.
- Chciałbyś. Przypomnieć Ci, kto wygrywa wszystkie rankingi?
- Jak jesteś taki fajny, to może idź do „Top Heros?"
(Danny prycha rozzłoszczony i zagłębia się w fotelu.)
- Polecam, razem z Afrodytą zasiadam tam w jury!
(Apollo ponownie uśmiecha się do latającej kamery.)
- Czy wszyscy muszą być sławni, tylko nie ja?
- Nie przesadzaj. Wiemy, że wiele firm składa wam oferty.
- Tak, głównie są to reklamy.
- Lana, zostałaś twarzą linii kosmetyków, opowiedz o tym.
- Zaproponowano mi wiele kontraktów. Obecnie jestem twarzą Maybelline, współpracuje także z innymi firmami, jak Chanel, czy Prada. Podpisałam też umowę z koreańskimi producentami. Reklamuję ich produkty na zachodzie. Głównie są to kremy BB.
- Można to śmiało uznać za spory sukces.
- Tak, na pewno jest to dla mnie nowe doświadczenie i niezwykła przygoda.
- Wy także możecie się pochwalić takimi osiągnięciami, prawda?
(Chłopcy kiwają głowami.)
- Mnie jednak bardziej ciągnie do muzyki. Niedługo ukaże się drugi album ze ścieżką dźwiękową.
- Na płycie znajdą się też wasze autorskie piosenki, zgadza się?
- Wreszcie poruszyłeś ciekawy temat!
(Danny się cieszy i pociera podekscytowany ręce.)
- Płytę będzie promował utwór „The Heroes," który wspólnie napisaliśmy, skomponowaliśmy i nagraliśmy.
- To była świetna zabawa.
- Piosenka aż kipi pewnością siebie.
- Tak, jej przekaz jest prosty.
- Chcieliśmy powiedzieć jedno.
- Jesteśmy najlepsi.
(Cała trójka półbogów strzela nagle gwiazdorską pozę i uśmiecha się pewnie do kamery. Publika się śmieje.)
- Danny, ja jako Twój ojciec...
- Wow, przyznałeś się do mnie!
(Widownia się śmieje, a Apollo zaciska usta.)
- Chociaż tym razem nie musiałem czekać kilku lat, żebyś się mną zainteresował.
- Jeszcze słowo, a oberwiesz. Ostrzegam. Wiem, gdzie mieszkasz.
- Takie straszne...
- A chciałem z Tobą porozmawiać o Twojej muzycznej przyszłości...
(Danny udaje obojętnego.)
- Pf, jakby mnie to obchodziło... Zaraz! Co?!
(Danny jest w szoku. Jego twarz robi się czerwona. Nagle rzuca się na podłogę i pada na kolana przed złotym rydwanem.)
- Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam, ojcze! Wybacz mi!
(Półbóg kłania się i krzyczy. Wszyscy się z niego śmieją.)
- Ech... Skończ waść, wstydu oszczędź.
(Apollo mówi to z rezygnacją. Odgania chłopaka ręką i pociera się po czułku. Danny pospiesznie zajmuje swoje poprzednie miejsce na fotelu.)
- Wiem, że masz poważne plany związane z muzyką. W tym środowisku jesteś już trochę znany.
- Miło mi to słyszeć.
- Uważam, że Danny jest naprawdę zdolny. Jego piosenki są świetne. Często gra na obozie.
- Ale oni ze mną nie chcą!
- Kilka razy Ci w zeszłym roku pomogliśmy. Po tym występie, kiedy całe Twoje rodzeństwo sobie poszło.
- Co zrobili?! A to bachory niewdzięczne! Ja im dam!
(Apollo się wścieka i szuka czegoś w swoim rydwanie. Wyjmuje złoty telefon i zapisuje coś w nim.)
- Potem to załatwię. Przynieście mi coś do picia!
(Bóg pstryka palcami, orkiestra gra, a przez wrota ponownie wchodzą nimfy. Mężczyźni gwiżdżą i krzyczą. Danny w tym czasie próbuje zagadać do Lany, ale Cody mu to dla żartów utrudnia. Kiedy nimfy wychodzą, a Apollo gasi pragnienie, powracają do rozmowy.)
- Cody, jak się czujesz z tym, że znów jesteś w serialu?
- Cieszę się, czekałem na ten moment. Chciałbym podziękować wszystkim, którzy mnie przez cały czas wspierali.
- Ja uważam, że wcześniej został wywalony za złe zachowanie.
- Danny, przestań. To nieprawda. Cody zawsze był miły i uczynny, a po nagraniach zostawał dłużej, żeby posprzątać w studiu.
- Cody jest grzecznym chłopcem. Cody zasłużył na ciastko.
- Chcesz oberwać?
- Wszyscy chcą mnie dzisiaj bić, ja nie wiem, o co chodzi.
- O to, że jesteś głupi.
- Nie ubliżaj mi.
- Będę.
(Apollo nachyla się w stronę Lany.)
- Oni tak zawsze?
- Cały czas.
(Lana wzdycha zrezygnowana i wymienia z bogiem porozumiewawcze spojrzenie. Apollo w geście pocieszenia kładzie jej rękę na ramieniu.)
- Ja mam siostrę. Czasem wygląda to podobnie.
- Oni są bardzo nieznośni.
- Kto nieznośny?! Ja?! Lanuś, jak możesz?!
- Przeszkadzacie mi w prowadzeniu programu. Nie zachowujcie się jak dzieci.
- Dobrze, tato, przepraszamy.
- Porozmawiajmy jeszcze o czymś ciekawym.
- Och, Lano! Ten program nie jest po to, by rozmawiać o mnie, tylko o was!
(Herosi strzelają facepalma, a widownia wybucha śmiechem.)
- Żartowałem!
(Herosi jednak dalej są zażenowani.)
- Porozmawiajmy o miłości!
(Nagle w tle rozbrzmiewa piosenka „Let's talk about love," a publiczność robi wielkie „Uuu!")
- Och...
- Lanie i mi układa się świetnie!
(Wykrzykuje Danny i próbuje objąć dziewczynę, ale Cody bije go po rękach.)
- Dziwny chłopcze, że co?!
(Lana odsuwa się, a na jej twarzy maluje się obrzydzenie. Publika znów się śmieje.)
- Masz wyobraźnię, frędzlu!
- No żartuję sobie, dajcie mi spokój.
- Danny, mi tu chodziło o plotki, które krążą wokół Cody'ego i Lany.
- Jakie plotki?!
(Cała trójka robi zdziwione miny i pochyla się w stronę boga.)
- Wasze zdjęcie widnieje na pierwszej stronie gazety, wszyscy szepczą za waszymi plecami o tym, że się spotykacie. Jak macie zamiar to wytłumaczyć? Co, co? Prawda to? Jesteście parą?
(Widownia znów robi „Uuu!" Lana się czerwieni i nadyma policzki. Cody sięga po szklankę z nektarem i upija łyk. Zapada cisza.)
- Zdajecie sobie sprawę, że fani was pairingują, prawda?
- Oczywiście, sam głosowałem w różnych ankietach.
(Cody i Lana patrzą pytająco na Danny'ego i kręcą z niedowierzaniem głową.)
- Ale kochani, poważnie. Myślę, że wszyscy chcemy wiedzieć, czy tu chodzi tylko o medialne show, wzbudzenie zainteresowania serialem, czy naprawdę coś jest na rzeczy.
- Och... Nie powinniśmy nic mówić bez pozwolenia wytwórni...
- Ha! Czyli coś jest!
- Tego nie powiedziałam.
- Lana miała na myśli to, że producenci nie są przychylni do tego, by poruszać sprawę związków, bo z tego potem wychodzą jeszcze gorsze plotki.
- Tak, Cody to dobrze ujął. Mamy nie angażować się w takie rzeczy.
(Apollo ze zrozumieniem kiwa głową i przygląda się Lanie i Cody'emu.)
- A co do plotek, to jak sobie z nimi radzicie?
- Chyba wszyscy staramy się nimi nie przejmować.
- A czytacie czasem to, co o was piszą?
- Zdarza się...
- Ja tam to lubię. Czasem wychodzą historie jak w „Ukrytym fakcie."
- Jakie sprawy są najczęściej poruszane?
- Romanse, przeszłość, kłótnie.
- Yhm, zazwyczaj.
- Podajcie jakiś przykład.
- Ja się niedawno dowiedziałam, że wpadłam w anoreksję, wymiotuję na planie i raz w stanie krytycznym trafiłam do szpitala.
- Ja jestem ćpunem.
(Cody przyznaje to otwarcie i rozkłada ręce.)
- Hera, koka, hasz, LCD!
- Danny, chyba miałeś na myśli LSD...
- LCD to skrót od naszych imion.
- Weź już przestań ćpać.
- Myślałem, że to Ty ćpasz.
- Danny też, ale się ukrywa.
- Aaa.
- Szczerze? Plotki są głupie i wyssane z palca, ale niektóre potrafią naprawdę ranić.
- Kiedy czytam, że nie radzę sobie ze „sławą," że obóz mnie już przytłacza, i że przez to zacząłem pić, i nie trenuję, to... Naprawdę się denerwuję.
(Danny mówi to bardzo niechętnie. Widać, że jest lekko rozzłoszczony. Zaciska usta i kręci głową.)
- Dlatego lepiej nie czytać. Po co psuć sobie nerwy?
- Ale wiecie, wielu celebrytów lubi, jak się o nich mówi. Nieważne, czy dobrze, czy źle.
- My nie jesteśmy celebrytami.
- Nie uważamy się za nikogo sławnego.
- Nie bądźcie tacy skromni.
- Nie, jeśli mamy być poważni i szczerzy, to właśnie tak jest. Sodówka nam jeszcze do głowy nie uderzyła.
- Zachowujemy się normalnie.
- Cody czasem gwiazdorzy, ale daję mu wtedy snickersa i jest grzeczny.
(Publika się śmieje, a Danny tarmosi syna Hadesa za policzki. Chłopak odpycha go od siebie i uderza w tył głowy.)
- Mamy już mało czasu. Co chcielibyście powiedzieć ludziom, którzy was teraz oglądają?
(Herosi patrzą w kamerę i zastanawiają się chwilę.)
- Nigdy się nie poddawajcie.
- Idźcie zawsze do celu.
- Kierujcie się sercem.
- Bądźcie wierni swoim przekonaniom.
- Doceniajcie każdy dzień.
- Spełniajcie marzenia.
- Bardzo ładnie. Za chwilę czeka nas przerwa, a po niej przejdziemy do gier, zabaw i prezentów! Zostańcie z nami!
- Do zobaczenia!
- Papa!
- Pa!
(Półbogowie oraz Apollo machają. Widownia klaszcze. Gra orkiestra, a światła stopniowo gasną. Opada kurtyna.)
PO REKLAMACH
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„- Wiem, co chcesz powiedzieć."
„- To przez Ciebie."
„- A ja to bym coś zjadł."
„- Co Ty z nim robiłaś?!"
„- Słucham?"
Rozdział VII:
„Nie będzie tak, jak dawniej!"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top