Pamiętnik [wpis 8]
Stałem dziś przed grobem Chucka. Przyniosłem mu kwiaty i znicz, które położyłem na grobowcu. Płakałem cały czas, modląc się do niego, by mi wybaczył. Prosiłem także o jakiś cud. Jednak przestałem wierzyć, że taki nadejdzie. Patrzyłem na napis i datę śmierci tuż obok jego zdjęcia. 2. 05. 2022. Jeszcze dwa tygodnie i będą dokładne dwa miesiące. Zrobiło mi się przykro, bo to również dwa miesiące mojego ciągłego bólu. Przez ten czas ani razu nie byłem szczęśliwy, głównie płakałem, choć ostatnio rzadziej, bo powoli przyzwyczajałem się do takiego życia. W końcu na to zasłużyłem, prawda?
— Przepraszam Cię, Chuck... — wyszeptałem smutno, puszczając kolejną łzę. — Może gdyby nie nasze rozstanie, to wciąż byś tu był? Może nie musiałbyś patrzeć jak Twój brat się stacza z nieba, nie mogąc mu pomóc. Ostatnio widziałem go w złym towarzystwie. Zaczął więcej palić, a nawet podobno ćpa. Staram się go unikać, ale taka jest prawda. Nie umiem już tego powstrzymać. On mnie bije, nawet, gdy nie jest tego świadom. Czy ty też twierdzisz, że to moja wina? Że to ja Cię zabiłem? No powiedz do cholery. Brakuje mi Ciebie. I przepraszam, że zamiast Ci pomóc, zacząłem się oddalać od Ciebie tak jak ty ode mnie. Kurwa. Przepraszam. Może lepiej by było, gdybym też już był martwy? Wiesz, ze coraz częściej o tym myślę. Chce spokoju, a nie mam go nigdzie.
Wiedziałem, że mi nie odpowie, więc napięcie się odwróciłem i postanowiłem iść do szkoły. Nie chciałem tam iść, ale musiałem. Inaczej nie skończę tej szkoły, choć szczerze powoli również było mi to obojętne, czy to zrobię, czy nie. Chciałem odzyskać spokój, a tam tego nie miałem, ale stwierdziłem, że został ostatni tydzień, to chociaż tyle dochodzę. Najgorsza w tym wszystkim była myśl, że nie widziałem sensu dalszego życia. Widziałem tylko rutynę, która powtarzała się od prawie dwóch miesięcy. Szkoła, ból, dom, ból. Prosty schemat, po którym czułem się martwy wewnętrznie.
Widziałem dziś Dylana na każdej z lekcji. Patrzył na mnie z pogardą, choć był moment, gdy miałem wrażenie, że on płacze. To była chwila, gdy przebieraliśmy się na wuefię. Ja oczywiście myślałem że wszyscy już wyszli z sali, więc zdjąłem bluzę i założyłem podkoszulkę. Akurat do środka wszedł O'Brien, który zlustrował mnie dokładnie. Czułem się przerażony, bo nie miałem pojęcia, co zrobi. Byłem jak bezradne dziecko. On patrzył na mnie przez chwilę, ale nie mówił nic. Skupił się na moich rękach, na których było pełno blizn. Wydawało mi się, że w jego oczach widziałem smutek, ale nie mogłem być pewien, bo w miga wybiegł z przebieralni. Zostawiając mnie w osłupieniu. Przez resztę lekcji go nie widziałem. Na drugi dzień jednak zupełnie zapomniał o tym, bo zaciągnął mnie do łazienki i wraz z jego kolegami próbowali wsadzić mi głowę do kibla. Wtedy go znienawidziłem i byłem pewien, że już wkrótce umrę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top