Pamiętnik [wpis 5, list ]

Drogi Dylanie!

Parę kolejnych dni było podobnych. Ciąłem się, gdy zadawałeś mi ból, bo nie mogłem znieść tego, że właśnie ty mi go dajesz najwięcej. Całe moje ciało było całkowicie obolałe, ale to serce było jak rozsypane kawałki szkła. Byłem na skraju wytrzymania. Nie miałem pojęcia jak długo wytrzymam jeszcze to wszystko. Wiesz, co niszczyło mnie najbardziej? Nie fakt, że każdego dnia dostawałem lanie, ale fakt że skrzywdził mnie ktoś, do kogo coś czułem. A ja nie potrafiłem tego zmienić. Nie potrafiłem się bronić przed Twoją osobą. Wolałem się poddać. Pozwolić Ci zadawać kolejne ciosy na moim już i tak brzydkim ciele.

W głowie jak replay odtwarzam Twoje słowa „Nie chcę Cię znać" lub „To moja wina", przez co płaczę każdego dnia. W dodatku czuję ciągły strach. Strach przed tym, co zrobisz mi kolejnego dnia. Może znowu  skończę z połamaną ręką, czy z głową w kiblu? Ale uwierz, to i tak nie boli jak niszcząca mnie miłość do Ciebie. To właśnie przez nią naprawdę zacząłem wierzyć, że przez moje uczucie do Ciebie, on był martwy.

Łzy spływają jak szalone, gdy to piszę. Uwierz, nie chce byś mnie nienawidził. Nie tak miało być. Wciąż mam w głowie te nasze wspólne wypady, twój uśmiech i to jak pomagałeś mi z matmą, której nigdy nie ogarniałem. Byłeś jak mój anioł stróż, gdy pokłóciłem się z matką. Po prostu byłeś i Twoja obecność się liczyła. Nawet jeśli, byłem wtedy z Twoim bratem, to nie mogłem wyobrazić sobie, że miałoby Cię już nie być w moim życiu. Problem z Chuckiem zaczął się jakoś pół roku temu. Zaczął być chłodniejszy. Przestał rozmawiać ze mną o wszystkim i nie okazywał mi żadnych uczuć. Gdy próbowałem z nim pogadać, to zazwyczaj mnie zbywał, albo tworzył niepotrzebne kłótnie. Być może wtedy moje uczucie do niego zaczęło się wypalać. Po jednej z sprzeczek, wyżaliłem się Tobie. Mówiłeś że twój brat bywa nieznośny, ale mu przejdzie. Żałuje, że wtedy nie powiedziałem Ci również, że to nie pierwszy raz i że coś musi być na rzeczy. Gdybym to zrobił, to może udałoby się go powstrzymać przed tą decyzją. Mimo to masz rację, to ja go zabiłem. Ale nie zdradziłem go nigdy. Ja tylko wyznałem mu prawdę o tym, co do Ciebie czuję.  

Muszę kończyć, bo mama ciągle mnie woła. Co do niej to może opowiem Ci coś więcej w następnym liście, którego i tak nigdy przeczytasz. 

Twój
Thomas

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top