Pamiętnik [ Wpis 3]

            Chciałem z nim porozmawiać, ale nie odbierał ode mnie, ani odczytywał wiadomości. W szkole mnie unikał, a na pogrzebie na mnie nawet nie spojrzał. Pamiętam jak wieczorem na stypie, wypił za dużo. Chciałem go odprowadzić do łóżka, ale kazał mi się nie zbliżać. Nie posłuchałem go, przez co dostałem z liścia. Wtedy wiedziałem, że tracę mojego Dylana. Zresztą przecież nigdy nie był mój. Ja tamtego dnia też potrzebowałem bliskości, bo właśnie straciłem moją pierwszą miłość, ale zamiast tego otrzymałem więcej cierpienia. Później było już tylko gorzej.

Wróciłem do szkoły...

Wtedy bardzo padał deszcz. Brzuch mnie ściskał, a w dodatku miałem ochotę płakać, choć nie byłem pewien jaki był do końca tego powód. Śmierć mojego byłego? Czy to, że Dylan mnie odtrącał? Bałem się dziś go tak spotkać. Bałem się, co mi powie i czy znowu mnie nie uderzy. Jednak jego nie było. I tak przez dobry tydzień, a potem gdy wrócił był zupełnym swoim przeciwieństwem. Zaczął zaczepiać pierwszoklasistów, ludzi innej orientacji, a potem i mnie.

„Zapłacisz mi za to, że on nie żyje"

Powiedział za pierwszym razem, gdy popchnął mnie ze schodów. Omal wtedy nie rozwaliłem głowy, ale nie zgłosiłem tego nigdzie. Wtedy złamałem rękę, ale mówiłem, że po prostu się przewróciłem, by nie było podejrzeń. Czułem się winny i że   zasłużyłem na to jak mnie traktował. To przykre, ale tak było. I z czasem stawało się to coraz częstsze. Z każdym dniem traciłem wiarę w siebie, swoją samoocenę i chęć życia. Wierzyłem, że to naprawdę było moją winą, że jego brat nie żyje. Wierzyłem, że to ja miałem na sobie jego krew.

„Proszę Cię, Dylan, proszę zostaw mnie!"

Krzyczałem w kantorku, gdy mnie bił. Każde jego uderzenie było dużo bardziej niż normalnie, bo żywiłem do niego uczucia. A dlaczego nikt wtedy nie zareagował? To proste ludzie się albo go bali, albo nie interesowali się tym, co się ze mną stanie. Zresztą Dylan zaczął opowiadać takie plotki, że z czasem nawet moi najlepsi przyjaciele mnie zostawili. Poczułem się wtedy jak największe ścierwo, którym według wszystkich byłem. Chodzenie do szkoły wywołało u mnie duże fobie. Bałem się ludzi, tym bardziej Dylana, który czekał na mnie na każdej przerwie, by pokazać jak bardzo nic nie warty jestem. Zacząłem wtedy udawać, że choruje, by unikać jego osoby i spojrzeń tych ludzi w szkole.

I mimo, że w oczach Dylana widziałem tylko nienawiść, którą paliła go od środka, to wciąż miałem nadzieję, że się zmieni.

Pytanie, czy to nie było już okłamywanie siebie? 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top