Przegrałam walkę z samą sobą.

Rozdział niesprawdzony

Miesiąc później

Kłamstwo. Moja największa obrona przez ostatni miesiąc. Udaję, że nic mi nie jest, ale to nieprawda. Na każde pytanie moich przyjaciół, rodziny odpowiadam tak jakby chcieli to usłyszeć. Zawsze po powrocie ze szkoły idę do swojego pokoju u siedzę tam tak długo dopóki ktoś mnie nie zawoła. 

A co do Blacka, szybko się pocieszył. W pierwszym tygodniu już związał się z tą rudą małpą. Dowiedziałam się o tym, gdy byłam w szpitalu na obserwacji po tym jak spędziłam noc na dworze w lesie. Ponoć znalazła mnie jakaś rodzina, która była na spacerze. Ale wracając do rudej i bruneta. Uczucie, które mnie ogarniało, gdy widziałam ich całujących się na korytarzu było okropne. Moje serce pękało za każdym razem kiedy widziałam ich razem. Alice, Theo i Mark zmuszali mnie do zapomnienia. Starałam się, ale to nic nie dało. 

I tak siedzę sobie teraz w  swoim pokoju i czekam, aż przyjedzie rodzina Padalca. Tak dobrze widzicie. Moi rodzice zaprosili jego rodziców. Nie wiedziałam  dlaczego to zrobili, ale postanowiłam być obecna na tej kolacji. Oni nic mi nie zrobili. Niczemu nie byli winni. To tylko ich syn jest zwykłą świnią. 

- Claudia już przyjechali.- poinformował mnie Kris, który wszedł do mnie do pokoju. Wstałam z łóżka i wygładziłam sukienkę. - Ale jest mały problem.- oświadczył kiedy schodziliśmy ze schodów. 

- Kris już mnie dzisiaj nic nie zaskoczy.- westchnęłam i weszłam do salonu. 

Zamurowało mnie. Myślałam, że się przewrócę i rozbiję głowę. Przede mną stali moi rodzice, rodzice Blacka, William i Katy. Tak Katy! Jak on śmiał ją w ogóle tutaj przyprowadzać?! To już przekracza wszelkie granice! 

- Dobra Kris jednak tego się nie spodziewałam.- szepnęłam bratu do ucha. Chłopak objął mnie ramieniem. 

- Ta ruda to jakaś pijawka.- odszepnął patrząc się na Blacka i Katy, którzy kleili się do siebie. No dobra, ona się do niego kleiła. Spojrzałam na Krisa, a kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały wybuchliśmy śmiechem.

- Claudia, Kris.- zganili nas rodzice, a my spróbowaliśmy się ogarnąć.

 Gdy nam się to w końcu udało usiedliśmy przy stole. Moja rodzina po jednej części stołu, a reszta po drugiej. Przez cały posiłek wpatrywałam się albo w swój talerz, albo w stronę Krisa, który posyłał mi śmieszne miny. W momencie, w którym skończyliśmy posiłek i rodzice zaczęli rozmawiać z rodzicami bruneta, razem z Krisem postanowiliśmy się ulotnić. Przeszliśmy do mnie do pokoju i pożyliśmy się na łóżku. 

- Myślałam, że zacznę rzygać jak przez przypadek na nich spojrzałem.- zaczął się śmiać, a ja razem z nim. To był mój brat. Zawsze potrafił mnie rozśmieszyć.- Ale tak szczerze to musi być ślepy jak woli ten  rudy plastik niż ciebie.- oświadczył.

- Nie gadajmy o tym.- westchnęłam, wstałam z łóżka i podeszłam do biurka. Wyciągnęłam kartki i długopisy, po czym podeszłam do Krisa. 

- Papieros?- zadał mi pytanie szczerząc się do mnie, a ja w odpowiedzi uśmiechnęłam się i pokiwałam  głową. Wiem, że zabawa w papierosa jest przestarzała, ale zawsze potrafiła rozładować napięcie.- dobra ja zaczynam.- oznajmił i wziął ode mnie kartkę i długopis. Napisał coś na samej górze, a potem zwinął kartkę. Podał mi ją i tak zaczęła się nasza gra.









Po piętnastu minutach mieliśmy już niezłą głupawkę. 

William z szafą myją rudą małpę w kanale, bo tak.

Sąsiadka z rusym kłamcą biorą kąpiel w kuchni, bo lubią masło orzechowe.

Kris z tasiemcem czyszczą szambo w krzakach, bo im się nudzi.

William z Williamem bawią się z szambo nurkiem w lokomotywie, bo im rudy kazał. 

Karaczan z Theo pukają się w piwnicy, bo lubią wiewiórki. 

Katy z Thomasem oglądają ufo porno o godzinie lekcyjnej, bo lubią zielone bzy, bzy.

- Dobra starczy.-powiedziałam krztusząc się ze śmiechu. 

Kris trzymał się za brzuch i rzucał się po całym łóżku. Nagle do pomieszczenia ktoś wszedł. Spojrzałam w tamtym kierunku i od razu z bratem spoważniałam. W progu stał William i Katy. Stanęłam na łóżku i chciałam z niego zejść, ale zahaczyłam stopą o kołdrę i zaliczyłam glebę. Podniosłam się na łokciu i zobaczyłam, że mój kochany braciszek krztusi się ze śmiechu. Sama nie wytrzymałam i zaczęłam się tarzać po podłodze ze śmiechu. Obstawiam, że wyglądamy teraz jak wariaci albo na ludzi, którzy coś brali.

- Masz ładny pokój.- odezwała się Katy, która razem z Padalcem przeszli obok mnie i stanęli przy biurku. 

- Nie wysilaj się.- otarłam ręką mokre od śmiechu policzki i usiadłam obok Krisa. Chłopak pisał coś na kartce, którą po chwili mi podał. 

Ence pence ruda ma krzywe ręce.

Głosił napis na kartce. Zaczęłam się śmiać. Kris znowu zaczął coś pisać.

Ence pence wyrwę jej ręce.

- Głupi.- skomentowałam śmiejąc się. Chłopak wzruszył ramionami. Wzięłam poduszkę i zaczęłam nią go okładać. Nie zwracaliśmy większej uwagi na Blacka i jego koleżankę.

Niespodziewanie drzwi do pokoju się otworzyły i stanęły w nich nasze mamy. Moja i Krisa spojrzała na nas, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Stanęłam na podłodze i odwróciłam się twarzą do kobiet. 

- Claudia zajmij się gośćmi.- mama puściła oczko w moją stronę. W związku z tym, że nadal byłam w fazie "głupawka" odpowiedziałam.

- Co tylko mamo rozkażesz.- skłoniłam się w pół na co moja rodzicielka pokręciła roześmiana głową. Kobiety wyszły, a ja położyłam się na łóżku. Spojrzałam na naszych gości. Spostrzegłam, że Katy parzy się na nas jak na idiotów, a na ustach Williama pojawił się ledwo widoczny uśmiech. - Siadajcie. Co będziecie tak stać.

Black odsunął krzesło od biurka i usiadł. Rudowłosa usiadła mu na kolanach. Przez myśl mi przemknęło, że kiedyś jak mu siedziałam na kolanach. Pokręciłam głową i spojrzałam na Krisa. Chłopak zrobił kratki do gry w kółko i krzyżyk. Wzięłam swój długopis i zaczęłam rysować kółka.

- Co tam u was?- odezwał się William przerywając krępującą ciszę.

- Jakoś leci.- odpowiedział mu mój brat nie odrywając wzroku od kartki.

- Wygrałam.- oznajmiłam i połączyłam swoje kółka kreską.

- A tak właściwie o należą mi się przeprosiny.- odezwała się ruda. Spojrzałam na nią z kpiną w oczach.- No wiesz. Za to, że mnie uderzyłaś.- przejechała palcem po nosie. Wyczułam na sobie wzrok mojego brata i bruneta.

- Wiesz co? Przepraszam.- powiedziałam na co oczy dziewczyny otworzyły się szeroko.- Przepraszam, że nie uderzyłam jeszcze drugi raz.- dokończyłam i zobaczyłam jak Katy zaciska zęby. Wstałam z łóżka i wyszłam z pokoju. Weszłam do łazienki, ale kiedy chciałam zamknąć drzwi William popchnął mnie do środka i zakluczył nas.- Spieprzaj stąd.- warknęłam. Brunet nic nie odpowiedział. Nie miałam ochoty przebywać z nim w jednym pomieszczeniu sam na sam. Chciałam przepchnąć się do drzwi, ale nie pozwolił mi na to.- Przepuść mnie, bo inaczej zacznę krzyczeć.- zagroziłam.

- Chcę pogadać.- oznajmił.

- Nie mamy o czym.- splotłam ręce na piersi. 

- Mamy.- nie odpuszczał. Przegryzłam wnętrze policzka.- Chcę ci coś powiedzieć. Ja...

- Nie, to ja ci coś powiem.- przerwałam mu. Chłopak dopiero teraz spojrzał mi w oczy.- Znasz to uczucie, kiedy czujesz się jak śmiać? Jak zwykła dziwka, którą się ktoś zabawił? Wiesz jak to jest dusić się w środku, kiedy widzisz w pobliżu osobę, która była dla ciebie najważniejsza i teraz nie możesz z nią porozmawiać, przytulić?- zrobiłam pauzę. Black się nie odezwał.- Nie masz pojęcia co to jest miłość. Bawisz się innymi nie patrząc na ich uczucia. 

- To nie jest prawdą.- wykrztusił.

- Żałuję, że cię poznałam.- wyznałam.

- Proszę nie mów tak.- zobaczyłam, że w jego oczach zalśniły łzy.

- Żałuję każdego spotkania, każdego pocałunku, każdej chwili, w której mnie dotykałeś.- po moich policzkach poleciały pierwsze łzy.- Żałuję mojego pierwszego razu z tobą. Żałuję, że teraz nie mogę stracić pamięci.- ciągnęłam dalej nie zważając na to, że brunet też płacze.- Każdy dzień był dla mnie wyzwaniem. Wiedziałam, że muszę o tobie zapomnieć. Wyrzucić cię ze swojej głowy, ze swojego serca. Usunęłam każde zdjęcie, usunęłam twój numer, ale to nic nie dało. Na każdym kroku coś mi ciebie przypominało.- przerwałam na moment, ale na końcu dodałam.- Przegrałam walkę z samą sobą.- zakończyłam i otarłam policzki. W pomieszczeniu zaległa cisza. Black raz za razem ocierał łzy, które płynęły z jego oczu.- Idź już, bo Katy cię pewnie szuka.

Brązowooki nic nie powiedział tylko wyszedł z toalety. Gdy tylko zniknął z mojego pola widzenia upadłam na podłogę i rozpłakałam się na dobre. Długo nie trwało, bo ktoś jak na złość wszedł do pomieszczenia.

- Już wychodzę.- powiadomiłam tą osobę i wstałam. 

Odwróciłam głowę w bok, ale napotkałam się na czyjeś usta. William całował mnie wkładając w ten pocałunek całą złość, nienawiść, zawód, tęsknotę. Za tym pocałunkiem kryły się przeprosiny i obietnica, że o wszystkim mi powie. Zaczęłam oddawać pocałunek. Tak bardzo mi go brakowało. Jego bliskości, pocałunków.

- Tęskniłem.- wychrypiał, kiedy zabrakło nam tchu. Oparłam czoło o jego. Staliśmy tak i cieszyliśmy się każdą spędzoną ze sobą sekundą.- Nie spałem z żadną. Kłamałem.

- Dlaczego?- odsunęłam od niego twarz.

- Musiałem.- odwrócił wzrok w drugą stronę.- Kiedyś zrobiłem coś złego.- spojrzał z powrotem na mnie. Zmarszczyłam brwi.- Kiedyś pobiłem człowieka tak, że trafił do szpitala. Chłopak, który był wtedy ze mną nagrał wszystko. Zagroził, że jeżeli z tobą nie zerwę to pójdzie z tym na policję.- wyznał, a mnie zatkało.- O mało nie zabiłem tego mężczyzny.

- Dlaczego to zrobiłeś?- zdołałam z siebie wykrztusić.

- Miałem starszą siostrę. Dwa lata przed tym jak cię poznałem on ją zgwałcił i kiedy się o tym dowiedziałem wpadłem w szał. Chciałem go zabić, ale Caroline mnie wtedy powstrzymała. Tylko ja wiedziałem o tym wszystkim. Kilka dni potem znalazłem ją na strychu. Powiesiła się.- zakończył. Byłam w szoku. Nic nie powiedziałam tylko go przytuliłam. Nie spodziewał się tego, ale po chwili wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Zaczęłam głaskać go uspokajająco po plecach. 

- Kto kazał ci to zrobić?- chciałam wiedzieć.

- Na początku myślałem, że te imiona to zbieg okoliczności, ale okazało się inaczej.- odsunął twarz od mojej szyi.- To był Derek.

----------------------

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top