Dotyk śmierci #rozdział 4
Wstałam koło godziny dziewiątej. Mogłam sobie na to pozwolić ze względu na to, że dziś jest sobota. Nie miałam żadnych konkretnych planów na dzisiejszy dzień, nie spotykam się z przyjaciółmi. Żyję we własnym świecie, w świecie bez zbędnych mi osób. Podniosłam się ze swojego dwuosobowego łóżka z westchnieniem i leniwie się przeciągając poszłam ubrać. Założyłam swoją ulubioną czarną bieliznę, legginsy à la dżinsy i za dużą męską bluzę z czaszką. Uwielbiam je nosić w wolne dni. Nie wydaję się wtedy kobieca, bo nikt mnie za kobiecą nie uważa. Nikt też nie uważa, że jestem ładna. Skąd to wiem? Wiem to stąd, że nikt nie zwraca na mnie uwagi niezależnie od tego jakbym się starała. Jestem cieniem. Nieobecnym duchem. Przykre to jest, prawda? Pochyliłam się zgarniając włosy i związując je w niesforny kok. Ziewnęłam idąc do łazienki umyć zęby. Gdy byłam gotowa weszłam do kuchni, z której unosił się zapach kawy. Mama siedziała w piżamie przy stole z kubkiem w rękach.
- Poprzesadzasz dziś kwiatki do większych doniczek i ogarnij pokój, bo później przyjedzie moja koleżanka ze swoim synem. Może się zaprzyjaźnicie - powiedziała beznamiętnie jednocześnie patrząc na mnie z litością. Jakby uważała, że nie jestem w stanie zaprzyjaźnić się z kimś płci przeciwnej. I ma cholerną rację.. Jedyne co robią to, albo mnie nie zauważają, albo dręczą przezywając lub się na mnie znęcając.
- Nie potrzebuję nowych przyjaciół - odparłam sucho zerkając na nią z ukosa.
- I tak go poznasz, więc przestań grymasić - zacisnęła mocniej palce na kubku.
- Nie obchodzą mnie dzieci twoich koleżanek i sama sobie z nim siedź jak tak bardzo chcesz go tu widzieć - wypowiedziałam ostro te słowa. Może przesadziłam?
- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać! - wrzasnęła zrywając się z krzesła.
To co stało się potem zostawiło ranę w mojej duszy. Bardziej poczułam niż dostrzegłam uderzenie. Moja głowa odskoczyła na bok, a przez policzek przeszedł ból. Zacisnęłam zęby, gdy w moich oczach pojawiły się łzy. Nie okażę słabości szczególnie przed nią, nawet nie wydałam dźwięku. Podniosłam rękę i delikatnie palcami dotknęłam obolałego miejsca.
- Idź do siebie. Skrzywdziłaś mnie - powiedziała sucho moja matka.
Bez słowa wyszłam z pomieszczenia. To ja ją skrzywdziłam? Przepraszam, ale to ja dostałam w twarz i nie usłyszałam żadnego przepraszam! Trzasnęłam drzwiami i do moich uszu doleciał krzyk matki. Na pewno było to coś o moim okropnym zachowaniu.
Zdenerwowana wyciągnęłam żyletkę i zaczęłam ciąć na oślep swoje prawe przedramię. Raz za razem. Nie zważałam na to czy przetnę żyłę czy nie. To jest jak uzależnienie. Za pierwszym razem się boisz, potem robisz to nałogowo, a na końcu tego pragniesz najmocniej na świecie. Słyszysz jak cię wzywa. Czujesz smak tej przyjemności zanim wykonasz cięcie. Całe twoje ciało w ekscytacji czeka, aż wykonasz pierwszy ruch ręką. Mimo, że wiele osób mówi "nie tnij się" i nazywa takich ludzi jak ja nienormalnymi. Nie mają o niczym pojęcia. Nie mają pojęcia o tym co przechodzimy.
Weszłam na telefonie na pocztę. Miałam nową wiadomość i to od Kamili.
"Laura,
Nie tnij się. Tnięcie się nie sprawi, że problemy znikną. Możliwe, że zapomnisz o nich na te kilka minut, ale o wiele lepiej było by porobić coś innego. Ale najlepiej by było, gdybyś rozwiązała te problemy, a nie się cięła. To, że się tniesz w niczym nie pomoże. Pamiętaj, że zawsze możesz ze mną porozmawiać.
Kamila."
Taa, jakby w jakiejś części rozumiała moje problemy. To nie ją matka bije, ani nie jej ojciec odszedł do dużo młodszej kochanki. Czasami wydaje mi się, że dzień mojej śmierci byłby najpiękniejszym dniem mojego życia. Oczami wyobraźni widzę swoje ciało ułożone w trumnie. Aksamitna suknia układa się delikatnie na moim zimnym ciele. Moje niebieskie oczy poszarzałe, puste i zamknięte, by nikt ich więcej nie mógł ujrzeć. Usta bez żadnego gestu, ani uśmiechu, ani grymasu. Twarz bez żadnych oznak bólu, ściągnięta, spokojna. Włosy już bez blasku zaplecione w warkocza. Skóra poszarzała, zimna i taka nieprzyjemna w dotyku. Jakbym pogrążyła się w wiecznym śnie. Nikt by się mnie już o nic nie czepiał. Z westchnieniem wyszłam na dwór. Poszłam do garażu po doniczki i zaczęłam przesadzać te pieprzone kwiatki. Oby jej zwiędły przy najbliższej okazji. Kiedy skończyłam ujrzałam zatrzymujący się samochód przy naszym ogrodzeniu. Otrzepałam ręce z ziemi i z kapturem na głowie wróciłam do swojego pokoju. Chwilę potem rozbrzmiały głosy w korytarzu. Jęknęłam kładąc głowę na stolik i wyobrażając sobie jakiegoś nieśmiałego dziwnego chłopaka, który jest ukochanym syneczkiem mamusi i wcale się nie odzywa. Rozległo się pukanie do moich drzwi.
- Proszę - powiedziałam niechętnie się podnosząc.
- Można? - zapytał brunet wchodząc do mojego pokoju.
Zesztywniałam przyglądając mu się intensywnie. Chłopak był wyższy ode mnie o jakieś 16 centymetrów. Miał brązowe oczy okolone czarnymi i długimi rzęsami. Jego kasztanowe włosy były zmierzwione i sięgały mu do ramion. Uśmiechnął się nieziemsko, a mnie.. Zamurowało. Po raz pierwszy widzę chłopaka na którego bym tak reagowała. Moje serce zadrżało, ale tylko na chwilę. Uświadomiłam sobie, że i tak nie miała bym żadnych szans i znowu powróciłam do bycia dawną "ja".
- Jasne - wykrztusiłam siadając na łóżku. On usiadł obok mnie.
- Jestem Daniel - przedstawił się chłopak.
- A ja Laura - odparłam się uśmiechając lekko.
- Wszystko u ciebie okej? - zapytał nieśmiało.
- Tak. Dzięki - odparłam opuszczając lekko wzrok.
Zaczęliśmy rozmawiać o filmach, o tym co lubimy, o jego byłej dziewczynie, którą jak się okazało kojarzyłam.. Trochę obrobiliśmy jej dupę, ale cóż.. Życie. Dowiedziałam się, że lubi Grę o Tron, Władcę Pierścienia i grę lola, powiem szczerze, że do dnia dzisiejszego nie wiedziałam, że jest taka gra. Przesiedzieliśmy tak całe trzy godziny i naszej rozmowy nadal było mało. Jego mama w końcu przyszła i powiedziała, że muszą wracać. Posmutniałam, ale wiedziałam, że tak tego nie zostawię. Muszę mieć z nim kontakt. Muszę się dowiedzieć czemu tak na niego reaguję, lecz nie zdawałam sobie sprawy, że to pragnienie stanie się początkiem końca. Jest on pierwszą osobą płci przeciwnej, która sprawiła, że coś poczułam od bardzo dawna. Dzięki niemu moje serce zabiło mocniej. Zapytałam mamę o jego nazwisko i znalazłam go na portalu społecznościowym. Napisałam do niego i.. Tak to się wszystko zaczęło.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top