Nie torturuj mnie kobieto.

Po tym jak wyszłam od Williama skierowałam się do wyjścia. Dopiero kiedy wyszłam na dwór przypomniało mi się, że Thomas tutaj ze mną przyjechał. Rozejrzałam się po parkingu, ale nigdzie nie zobaczyłam jego samochodu. 

- Podwieźć cię gdzieś?- zapytał Stefan, który stanął za mną.

- Nie trzeba.- odwróciłam się do niego.- Myślałam, że pojechałeś do domu.

- Jak widać nie.- wzruszył ramionami. Pokiwałam głową i ruszyłam w stronę najbliższego przystanku. Obok mnie zatrzymał się motor, a kierowca ściągnął kask.- Dalej wskakuj.- wyciągnął w moją stronę kask. 

- Poradzę sobie.- poinformowałam go.

- Wiem, ale William by mnie zabił gdybym cię nie podwiózł.

- Czyli robisz to tylko dlatego, że boisz się Blacka?- uśmiechnęłam się.

- I dlatego, że jesteś moją przyjaciółką.- podał inny argument.

- No dobra.- przyjęłam od niego kask i go założyłam. Z pomocą blondyna wsiadłam na ścigacza i oplotłam jego brzuch rękami.- No to przyjacielu podwieź mnie do domu.- powiedziałam, a on tylko mi zasalutował i odpalił maszynę. 



- Cześć.- przywitałam się z Williamem kiedy weszłam do jego sali.

- Hey.- uśmiechnął się kiedy mnie zobaczył.

Po tym jak Stefan odwiózł mnie wczoraj do domu rodzice poinformowali mnie, że Thomas przywiózł moją torbę.

- Jak się czujesz?- zapytałam ściągając kurtkę.

- Dobrze.- odpowiedział nie spuszczając ze mnie wzroku.

- Co się tak na mnie patrzysz?- zadałam mu kolejne pytanie siadając na krześle. 

- Stęskniłem się.- wyciągnął w moją stronę rękę, a ja splotłam nasze palce.

- Nie było mnie tylko kilka godzin.- uśmiechnęłam się do niego.

- O kilka godzin za dużo.- jęknął na co mój uśmiech się powiększył.- Ja chcę już stąd wyjść.- zaczął marudzić.

- Nie jęcz.- zganiłam go.

- No, ale ja chcę stąd wyjść.- puścił moją rękę i zaczął majstrować coś przy bandażu, który miał na głowie. Chłopak chciał go chyba ściągnąć, ale szybko wstałam i odciągnęłam jego ręce od głowy.

- Przestań.- położyłam jego ręce wzdłuż ciała.

- Ale...

- Cicho.- przerwałam mu.

- Ale...- znowu nie dokończył.

- Zachowuj się jak grzeczny pacjent, bo inaczej nie będzie nagrody.- zagroziłam, a jego oczy szerzej się otworzyły.

- Nagrody?- nie dowierzał.

- Nagrody.- przytaknęłam i usiadłam na łóżku.

- A co będzie nagrodą?- podniósł się do pozycji siedzącej.

- A co będziesz chciał?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Brunet tylko chytrze się uśmiechnął. Skinął mi ręką pokazując mi żebym się pochyliła w jego stronę. Zrobiłam tak jak kazał. 

- Chciałbym poczuć jak się wokół mnie zaciskasz.- szepnął mi do ucha.

- Ty tylko o jednym myślisz.- odsunęłam się od niego i zobaczyłam jak się uśmiecha.

- W końcu zrobię to z osobą, którą naprawdę kocham.- oznajmił, a ja poczułam jak po moim ciele rozpływa się przyjemne ciepło. Niestety jego wypowiedź sprawiła też, że moja mina zrzedła, bo chłopak mi kiedyś opowiadał, że sypiał z innymi dziewczynami. William jakby zdał sobie sprawę z tego co powiedział, bo przyciągnął mnie do siebie i pocałował w skroń.- Nie kochałem ich.- wyznał, a mi zrobiło się lepiej.- Nie kochałem.- powtórzył i złożył pocałunki na moim czole, skroni, policzku i szczęce.- Kocham tylko ciebie.- spojrzał mi w oczy. 

Spojrzenie jego brązowych oczu zeszło na moje usta. Pochylił się w moją stronę, w chwili kiedy ja pochyliłam się w jego. Pocałunek z początku był delikatny, ale z każdą następną sekundą nabierał tempa. Jego ręce znalazły się na mojej talii i przyciągnęły mnie do siebie bliżej. Nie było mi wygodnie w tej pozycji, więc odsunęłam się od niego i szybko ściągnęłam buty. Przez cały czas byłam obserwowana przez mojego chłopaka. Zobaczyłam, że podsunął się wyżej i oparł się plecami o ramę łóżka. Zignorowałam myśl, że ktoś może tu wejść i weszłam na łóżko. Przełożyłam nogę na drugą stronę i usiadłam na nim okrakiem. William nic nie powiedział tylko przyciągnął mnie do siebie. Nasze klatki się ze sobą stykały. Na nic nie czekając wbiłam się w jego usta. Zarzuciłam mu ręce na kark, w chwili kiedy zaczął oddawać pocałunek. Po kilku minutach odsunęłam się od niego chcąc zaczerpnąć powietrza, ale kiedy znowu chciałam go pocałować on odsunął włosy z mojej szyi i zbliżył się do niej. Zaczął składać mokre pocałunki na mojej szyi, a kiedy dotarł do mojego słabego punktu przegryzł w tym miejscu skórę. Jęknęłam i odchyliłam głowę do tyłu, dając mu więcej pola do popisu. W momencie, w którym on zajmował się moją szyją, ja przeniosłam swoje ręce na jego barki i zaczęłam biodrami robić powolne ruchy do przodu i do tyłu. W odpowiedzi na moje wyczyny przeniósł ręce na moje pośladki i ścisnął je.

- William.- jęknęłam i poczułam jego nabrzmiałe krocze, które było pod kołdrą. Chłopak odsunął się od mojej szyi i dmuchnął w swoje dzieło. Zadrżałam. Brunet spojrzał na mnie z miłością w oczach, a ja się rozpłynęłam.- Teraz moja kolej.- wydyszałam i przysunęłam się do szyi nastolatka. Zaczęłam szczypać zębami skórę na jego szyi. Jego ręce sunęły od moich pośladków do ud. Z jego ust wydostawały się ciche jęki kiedy pieściłam ustami jego szyję i kiedy poruszałam biodrami. Z każdą chwilą coraz bardziej czułam jak jego kolega staje się twardszy.

- Nie torturuj mnie kobieto.- wyjęczał. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odsunęłam się od niego. Jego usta od razu odnalazły moje i zaczęliśmy toczyć walkę o dominację. Brązowooki podniósł się do góry przez co uniosłam się na kolanach. Nie przerywając pocałunku zsunęliśmy się na łóżku tak, że leżałam na chłopaku. Brunet w pewnym momencie chciał zamienić się ze mną miejscem, ale nie przewidział jednego szczegółu i spadliśmy na podłogę.

- Ałć.- jęknęłam kiedy moje plecy zetknęły się z zimną podłogą.

- Przepraszam.- wysapał i wstał ze mnie. Pomógł mi wstać i usiedliśmy na łóżku. Obydwoje mieliśmy urywane oddechy.- Szpitalne łóżko jest za małe.- wysapał i opadł na poduszkę. Nic nie powiedziałam tylko wstałam i usiadłam na krześle. Założyłam buty i przygładziłam włosy. Spojrzałam na chłopka, który leżał już na łóżku. Gdy nasze spojrzenia się spotkały wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Śmialiśmy się do chwili kiedy jego rodzice weszli do pomieszczenia. Uspokoiłam się i spojrzałam na Blacka, który palcem przesuwał po szyi i nie spuszczał ze mnie wzroku. Dotarło do mnie, że ostrzegał mnie przed tym, że jego rodzice mogą zobaczyć jego dzieło. Szybko odgarnęłam włosy na jedno ramię chowając malinkę. 

- Claudia moglibyśmy porozmawiać?- zapytała mnie pani Black. Pokiwałam głową i wstałam z myślą, że chce wyjść na korytarz, ale ona powstrzymała mnie gestem ręki.- Chciałabym cię przeprosić za to, że cię szarpnęłam.- powiedziała.

- Nic się nie stało.- oznajmiłam. 

- Nie. Właśnie, że się stało. Bezpodstawnie się na ciebie zezłościłam. No może nie bezpodstawnie, ale po tym jak wyszłaś William wszystko nam opowiedział.- poinformowała mnie. - Jeszcze raz bardzo przepraszam.- zakończyła. 

- A ja jeszcze raz mówię, że nic się nie stało. Miała pani prawo do tego żeby się zdenerwować. Rozumiem.- uśmiechnęłam się do niej. Kobieta odpowiedziała mi uśmiechem i przytuliła się do swojego męża. Kątem oka zobaczyłam, że William uśmiecha się w moją stronę. 

- Kochanie zostawmy ich samych.- zwrócił się mąż do żony.

- Tak, to dobry pomysł. Nie widzieli się dwa tygodnie, muszą nadrobić ten stracony czas.- kobieta chwyciła swojego małżonka za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia. 

- Jakbyście czegoś potrzebowali to po prostu nas poszukajcie. Będziemy się kręcili gdzieś po szpitalu.- poinformował nas jego tata, a kobieta zachichotała. Kiedy wyszli spojrzałam z niedowierzaniem na ich syna.

- Czy oni chcą...- pokiwał głową. - Ale, że tak w szpitalu?

- Oni robili to w wielu miejscach.- zaczął się śmiać. 

- Czyli w takich jak...- nie pozwolił mi dokończyć.

- Stół w kuchni, tylne siedzenia w samochodzie, w toalecie centrum handlowego, w przymierzalni, na plaży.- wymienił.- A i teraz mogą dodać do swojej listy szpital.- wyszczerzył się.

- Czyli mam się bać?- zapytałam.

- Czego?- zmarszczył brwi.

- Tego, że jeżeli twoi rodzice robią to w różnych dziwnych miejscach to ty pójdziesz w ich ślady.

- Wolę łóżko, ale zdarzało mi się...- nie dokończył, bo zobaczył, że się krzywię.- Przepraszam.- powiedział, a ja tylko pokręciłam głową.

- Wiesz już kiedy wychodzisz ze szpitala?- postanowiłam zmienić temat. Teraz to on pokręcił głową.

- Mam tylko nadzieję, że wypuszczą mnie przed wycieczką.- mruknął.

 No tak za niecałe cztery dni jest wycieczka do Hiszpanii.

- Jak cię nie wypuszczą to nigdzie nie pojedziemy.- oznajmiłam.

- My?

- Tak my. Nie zostawię cię samego.- powiadomiłam go.

- Musisz jechać.- poprawił sobie poduszkę.

- Ja nic nie muszę.- pokazałam mu język, a potem zaczęliśmy się śmiać.



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top