Nie da się. Z czasem dopiero będzie lepie.
Nie wiem czy to jest normalne, ale ta muzyka+ część opowiadania po telefonie mamy Claudii... Popłakałam się
- To była najlepsza pizza na świecie. - powiedziałam po tym jak skończyliśmy jeść naszą kolację. Siedzieliśmy właśnie na kanapie i przytuleni oglądaliśmy film.
- A nie mówiłem. Jestem niezłym kucharzem. - wyszczerzył się w moją stronę i musnął nosem mój policzek.
- I niezłym pielęgniarzem. - zażartowałam. Brunet w odpowiedzi pokazał mi język. Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej i z powrotem spojrzałam na ekran telewizora.
Oglądaliśmy jakiś film, który opowiadał o tym jak jakiś chłopak robił wszystkim problemy i zmieniał co chwilę szkołę. Swoją drogą ten aktor był bardzo przystojny. Przez cały czas wpatrywałam się w ekran, a kiedy pojawiał się główny bohater to pochylałam się lekko do przodu. Wiem, że to dziecinne, ale ona był takie awwww.
- Patrz Simon. - pochyliłam się do przodu i zaczęłam śledzić każdy ruch chłopaka. Siedział właśnie na ławce i czarował jakąś dziewczynę.
- No widzę. I co w związku z tym? - wzruszył ramionami.
- On jest Bogiem. - westchnęłam rozmarzona.
- Kotku ja tu jestem Bogiem. - dźgnął mnie palcem w żebro. Odtrąciłam jego rękę i wielkimi oczami zaczęłam się wpatrywać w czarnowłosego, który właśnie ściągnął T-shirt.
- Tak! - pisnęłam, a w tym samym czasie Black zakrył mi ręką oczy. - William!- zaczęłam się wydzierać, bo zasłaniał mi taki piękny widok. Gdy tylko odsunęłam ręce chłopaka spojrzałam na niego groźnie, a potem przeniosłam wzrok na Simona.
Czarnowłosy przez cały czas stał bez koszulki przed jakąś dziewczyną. Peszyła się, a jemu to się podobało. W sumie się nie dziwię. Typowy facet.
- A co to jest?- zapytał wkurzony.
- Ale co? - nie oderwałam wzroku od bohatera.
- To. - dotknął mojego policzka. - Rumienisz się. - powiedział zły.
- Zazdrosny? - zadałam mu pytanie rozbawiona.
- O jakiegoś gogusia? - prychnął. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo i tak wiedziałam swoje. Gdy tylko nic mu nie odpowiedziałam to chłopak zaczął się do mnie tulić.
- William to za godzinę się skończy. - jęknęłam i wyplątałam się z jego objęć.
- To nawet nie masz dla mnie czasu teraz? - mruknął, a ja zapatrzyłam się w Simona.
Siedzieliśmy tak kilka minut, aż w końcu brązowooki nie wytrzymał i wstał z kanapy. Nie zrobiła bym z tym nic w tej chwili, ale gdy tylko ruszył w stronę telewizora to wiedziałam co chce zrobić.
- Black ani mi się waż. - zagroziłam. Niestety nie posłuchał mnie i dołączył telewizor od prądu.- No nie! Jak ty tak mogłeś? - jęknęłam wkurzona.
Odwróciłam od niego wzrok, opadłam na kanapę i splotłam ręce na piersi. Po kilku sekundach poczułam jak chłopak kładzie mi ręce na kolanach i kuca przede mną. Mimowolnie spojrzałam na niego. Szczerzył się w moją stronę, ale kiedy odwróciłam głowę w bok roześmiał się, wstał na równe nogi i jednym sprawnym ruchem ściągnął swoją koszulę. Rzucił nią we mnie i wybuch jeszcze większym śmiechem kiedy ubranie zatrzymało mi się na mojej twarzy. Wzięłam do ręki górną część jego ubrania i położyłam ją obok na kanapie. Brunet stał przede mną półnagi i przypatrywał mi się z rozbawieniem w oczach.
- I zamierzasz paradować tak po całym mieszkaniu? - zapytałam spoglądając na niego. Ten w odpowiedzi pokiwał mi tylko głową. Prychnęłam i skierowałam się do sypialni. Zaczęłam grzebać w jego szafach, ale nigdzie nie znalazłam swoich ubrań.
- Nie ma ich tutaj. W ogóle ich nie ma.- poinformował mnie wchodząc do pokoju. Wyglądał na zmieszanego.
- Okey. To wezmę twoje rzeczy.- wzruszyłam ramionami i wzięłam pierwszą lepszą koszulkę i bokserki.
Przeszłam obok bruneta i przeszłam do łazienki. Nie zdążyłam zakluczyć nawet drzwi, kiedy usłyszałam jak dzwoni mój telefon. Podeszłam do kanapy, na której leżał i zobaczyłam na wyświetlaczu numer mojej mamy. Zdziwiłam się, że do mnie dzwoni.
- Cześć. Coś się stało?- zapytałam. Do salonu przyszedł brunet i usiadł przede mną.
- Dziadek...- wyszlochała. Zaczęłam się niepokoić.
- Co dziadek?- zadałam jej kolejne pytanie.
- Dziadek nie żyje.- powiadomiła mnie, a ja zamarłam. Nie wierzyłam w to co powiedziała. Nie to nie mogła być prawda.
- Nie.- pokręciłam głową i zaczęłam płakać. William spojrzał na mnie z troską.
- Tak mi przykro.- słyszałam, że też płacze. Potrwało to kilka minut, a potem usłyszałam dźwięk świadczący o tym, że kobieta się rozłączyła. Spojrzałam z niedowierzaniem na telefon.
- Co się stało?- Black stanął przede mną. Podniosłam na niego wzrok.
- Mój dziadek nie żyje.- powiedziałam bezbarwnym głosem.
Chłopak nic nie powiedział tylko od razu mnie przytulił. Zaczęłam szlochać, nie wiedząc co się dzieje. Potem zaczęłam wyrywać się chłopakowi. Trzymał mnie z całych sił i nie pozwolił mi się wyrwać. Zaczęłam krzyczeć, bo nie mogłam się z pogodzić informacją, że mój dziadek nie żyje. Zaczęłam bić go kiedy nie chciał mnie puścić. To było za dużo. Gdy tylko jedna rzecz się naprawiła druga się zawaliła. Dlaczego? Co to za cholerny pech?
- Powinnaś położyć się spać.- powiedział łagodnie brunet. Po moim wybuchu chłopak położył się ze mną na sofie i nie puszczał. Przez pierwsze kilka minut płakałam w jego ramię, ale potem zaczęłam wpatrywać się w jeden punkt na ścianie.
- Co?- nie dotarło do mnie znaczenie tego co do mnie powiedział.
- Idziemy spać. Jutro będzie lepiej.- pogłaskał mnie po plecach. Wstałam z niego i usiadłam na kawałku kanapy.
- Pójdę się umyć.- powiadomiłam go i poczłapałam się łazienki.
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Odkręciłam ciepłą wodę i stałam tak wpatrując się przed siebie w czarne kafelki. Analizowałam wszystko od mojego wejścia tutaj do momentu zadzwonienia mojej mamy. Nadal nie mogłam pojąć tego, że nie ma już dziadka z nami. Przecież jak byli u nas kilka tygodni temu to wszystko było dobrze. Mężczyzna śmiał się, wygłupiał, robił śmieszne miny, wychodził z nami. Co się stało?
Zaczęłam się dusić. Łzy zaczęły mieszać się z wodą. Nie mogłam nic innego zrobić jak upaść na kolana i skulić się w sobie. Każda cząstka mnie krzyczała. Każda myśl wracała do chwili spędzonych z dziadkiem. Chciałam zniknąć. Obudzić się i zacząć śmiać się z tego, że mój mózg płata mi takie figle. Chciałam zadzwonić do dziadka i słuchać jak opowiada mi kawały. Chciałam pojechać do niego i przytulić.
Tak myśl, że jego nie ma, że już nigdy go nie zobaczę przerażała mnie. Najgorszy był fakt, że nie pożegnałam się z nim. Nie powiedziałam jak bardzo go kocham i ile dla mnie zrobił gdy byłam mała. Nie powiedziałam mu ile dla mnie znaczył, że był jedyną osobą, z którą w żartach dało się pogadać na poważne tematy. Chciałam mu powiedzieć wszystko i nic. Najmniejszą głupotę.
- Chodź.- rozpoznałam głos Blacka, gdy zakręcił wodę.
Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam jak patrzy się na mnie ze współczuciem i troską. Otarłam ręką policzki i z pomocą chłopaka wyszłam z kabiny. Byłam taka zdezorientowana, że chłopak pomógł mi się ubrać jak małemu dziecku. Potem chwycił mnie za ręce i idąc tyłem poprowadził nas do sypialni. W środku położyliśmy się na łóżku i kiedy chłopak zgasił światło przysunął mnie do siebie i zamknął w szczelnym uścisku. Wykończona całym dniem zasnęłam.
- A pamiętasz kiedy pofarbowałaś kota sąsiadki na niebiesko?- spojrzałam na mojego dziadka, który siedział na bujanym krześle przed swoim domem na wsi.
- Pamiętam.- powiedziałam i oboje od razu zaczęliśmy się śmiać. Gdy zapadła między nami cisza od razu do głowy wpadło mi pewne pytanie.- A czy ja też umrę?- zapytałam. Byłam małym dzieckiem i nie wiedziałam co znaczy słowo śmierć.
- Kochanie każdy umrze.- poinformował mnie łagodnym głosem.
- Ty też?- nie dowierzałam.
- Nawet ja.- przytaknął, a ja wstałam na równe nogi.
- Ale ty nie możesz, bo jesteś najlepszym dziadkiem pod słońcem.- rzuciłam mu się na szyję.
- Na każdego przyjdzie pora.- oświadczył, na co pokręciłam głową.
- Ty będziesz zawsze żył.- powiedziałam triumfująco i usiadłam mu na kolanach. Mężczyzna zaczął się śmiać.
- Musisz mi coś obiecać.- zagadnął po chwili.
- A co?
- To, że jeżeli stanę się aniołkiem to nie będziesz płakać, dobrze?
- Ale ja będę płakać.- powiadomiłam go.
- Ale obiecaj mi, że nie będziesz, bo inaczej nie będę miał skrzydeł jakie mają anioły.- pokiwał głową.
- Ale musisz mieć skrzydełka.
- To obiecaj, że nie będziesz płakać i zaopiekujesz się babcią.- poprosił,
- Obiecuję.
Usiadłam gwałtownie na łóżku i zaczęłam rozglądać się dookoła. Poczułam, że mam mokrą koszulkę od łez. Zaczęłam ocierać łzy, ale one dalej leciały.
- Kotku co się dzieje?- zapytał zaspany chłopak.
- Nic.- pokręciłam głową, ale nie dał się na to nabrać i włączył lampkę, która była przy łóżku. Popatrzył na mnie i objął mnie ramionami. Zaczął się ze mną kołysać.- Dlaczego gdy kogoś stracimy to czujemy pustkę? Dlaczego w ogóle musimy kogoś tracić? Nie chcę tego czuć. Nie chcę wiedzieć, że tego kogoś już nie ma. Nie jestem gotowa, żeby już go nie było. Jeszcze nie teraz.- zaczęłam szlochać.
- To co teraz czujesz... Wiem jaki to ból.- powiedział tylko, a mi się przypominało o jego siostrze.
- Jak sobie z tym poradzić?
- Nie da się. Z czasem dopiero będzie lepie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top