Kiedyś mi odpowie.
Obudziłam się w ramionach Williama. Chłopak spał jeszcze, więc nie próbowałam wyplątać się z jego objęć, bo poskutkowałaby to tym, że bym go obudziła. Nie chciałam tego robić, bo wczoraj mieliśmy ciężki dzień, a on jeszcze w nocy siedział ze mną kiedy próbowałam zasnąć. Byłam mu wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobił.
Obserwowałam jego twarz. Z potarganymi wlosami wyglądał strasznie słodko. Chyba każdy jak śpi to wygląda jak aniołek.
- Już nie śpisz? - wychrypiał nie otwierając oczu.
- Nie. - odpowiedziałam i zaczęłam bawić się jego włosami. Brunet w odpowiedzi zaczął mruczeć jak kot. Uśmiechnęłam się nie przestając bawić się jego włosami.
- Jak ci się spało? - zadał mi pierwsze pytanie tego dnia.
- Bywało lepiej. - mruknęłam, na co chłopak otworzył oczy. Jego brązowe tęczówki wpatrywały się we mnie. Przeniosłam wzrok na pukiel włosów, który owinęłam sobie na palec. Brunet odsunął moją rękę od swojej głowy i złożył na niej delikatny pocałunek.
- Pamiętaj, że możesz mi o wszystkim mówić. - poinformował mnie na co pokiwałam głową. - Kocham cię. - wyszeptał i pocałował mnie w czubek głowy. Położyłam głowę na poduszce i zamknęłam oczy. Wiedziałam, że chłopak mi się przygląda. - Wstajemy. - oznajmił i wstał z łóżka.
- Przecież jest sobota. - jęknęłam. - Nie chce mi się. - powiedziałam, kiedy brunet zaczął ciągnąć za końcówkę kołdry.
- Kotku wstawaj. - zaczął jęczeć.
Gdy chłopak nie przestawał ciągnąć za kołdrę po prostu ją puściłam. I to był mój błąd. Nie przygotował się na to, że to puszczę i poleciał na podłogę. Usłyszałam jego cichy jęk i gwałtownie wyskoczyłam z łóżka. Brązowooki leżał na ziemi i się nie ruszał. Uklękłam przed nim i zaczęłam go szturchać. Nie ruszał się. Zaczęłam panikować.
- William? - nie wiedziałam o co chodzi. Myślałam, że oddycha, ale było coś nie tak. Nie dawał żadnych oznak oprócz tego, że wpuszczał i wypuszczał powietrze. - O mój boże. - zaczęłam panikować. Już chciałam wstać i pobiec po telefon, który był w salonie, ale coś mnie chwyciło za rękę. Spojrzałam w tamtym kierunku i zobaczyłam, że Black trzyma mnie za rękę. Na jego ustach zagościł cień uśmiechu. - Ty Padalcu. - zaczęłam bić go pięściami po klatce, a ten idoita zaczął się śmiać.
Wpadłam w histerie. Zaczęłam płakać i bić go jednocześnie. Gdy ten zobaczył co zrobił zaczął mnie przytulać i przepraszać za to co zrobił. Po tym co przeszliśmy, po tym co ja przeszłam nie miałam siły na głupie żarty. To było za dużo jak na tak krótki czas.
- Przepraszam, bardzo przepraszam. Nie pomyślałem. - mówi i mówił, nie puszczają mnie.
Gdzieś w głębi sobie wiedziałam, że chciał mnie rozśmieszyć tym czymś, ale nie podziałało.
- Już wszystko okey?- zapytał kiedy przestałam się szarpać i płakać. Pokiwałam głową, bo tylko na to było mnie stać w tej chwili. - Jeszcze raz bardzo przepraszam. Wiem, że to było głupie i żałuję. - w jego głosie usłyszałam szczerą prawdę.
- Wykończysz mnie kiedyś. - poinformowałam go.
- Nie, nie, nie. Nie w ten sposób. Wolałbym cię wykończyć inaczej. - oznajmił, a ja spojrzałam na niego. Brunet zaczął dziwaczne ruszać brwiami i szatańsko się przy tym uśmiechał.
- Jesteś nienormalny i zboczony.- zaczęłam się śmiać. William pogładził mnie po policzku.
- Dobra koniec tych wygłupów. Idziemy pod prysznic.- wstał i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Ty idziesz, a ja idę po tobie.- pokazałam mu język.
- Ale czuje się taki samotny pod prysznicem.- zrobił minę szczeniaczka.
- Przecież jest z tobą woda i słuchawka z wężem.- zaczęłam się z nim droczyć.
- Ale oni mi nie odpowiedzą.- zaczął się do mnie tulić.- No proszę. Tak ładnie proszę.- uklęknął przede mną i zaczął tulić się do mojego brzucha.
- William mój brzuch ci nie odpowie.- zażartowałam.
- Kiedyś mi odpowie.- powiedział poważnie, a ja zaczęłam zastanawiać się nad znaczeniem jego słów.- Mały Willuś w końcu się pojawi.- pocałował mój brzuch przez koszulkę.
- Czy ty masz jakieś braki? Mam się martwić?- zdziwiło mnie to, że poruszył temat dziecka. Przecież ma osiemnaście, a ja za dwa tygodnie kończę siedemnaście, ale to i tak za mało na bycie rodzicem, a poza tym teraz pewnie będzie pogrzeb i w ogóle.
- Nie musisz się o nic martwić. Ja mówię tylko, żebyś wiedziała, że chcę mieć małego Blacka.- wzruszył ramionami i wstał na nogi. Popukałam go w czoło.
- Jeszcze czego.- zaczęłam się z niego śmiać. Ruszyłam w stronę łazienki. Brunet szedł za mną.
- Ale pomyśl. To będzie taka mała kopia nas. Każda dobra i zła cecha.- mówił jak najęty. Swoją drogą to nieźle się w to wkręcił.
- A skąd wiesz? Może to będzie dziewczynka.- zagadnęłam wypychając go z łazienki. Kiedy się załatwiłam wpuściłam go do środka.
- W sumie może być też dziewczynka. Ważne żeby była nasza.- oznajmił, a ja spojrzałam na niego jak na wariata.
- Czy ty coś brałeś?- zadałam mu pytanie. Teraz to on spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- Nic nie brałem.- odpowiedział na zadane przeze mnie pytanie. Pokiwałam tylko głową i ściągnęłam koszulkę i bokserki.- Ale wiesz, że kiedyś będę chciał mieć z tobą dziecko.- na wpół stwierdził na wpół zapytał.
- Ale jeszcze nie teraz.- odparłam i weszłam pod prysznic. Chłopak dołączył do mnie w chwili kiedy odkręcałam wodę.
- Ale za niedługo tak.- przytulił się do moich pleców i tak staliśmy pod strumieniem ciepłej wody. W pewnej chwili chłopak sięgnął po coś. Jak się okazało był to żel pod prysznic. Oczywiście męski.- Z racji tego, że nie mam innego, to ten musi nam wystarczyć.- uśmiechnął się z zawstydzeniem.
Staliśmy przed sobą i żadne z nas nie wiedziało co ma ze sobą zrobić. W końcu wzięłam od niego żel i zaczęłam go w siebie wcierać. Chłopak długo nie czekał i po chwili dołączył do mnie. Gdy już skończyliśmy sięgnęłam do szampon do włosów i ostrożnie tak żeby się nie poślizgnąć podeszłam do niego. Wylałam na jego głowę trochę szamponu i zaczęłam myć mu włosy.
- Przyjemnie.- jęknął zamykając oczy. Uśmiechnęłam się i po kilku sekundach pociągnęłam go pod prysznic żeby spłukać mu włosy. Po całym zabiegu brunet postanowił odwdzięczyć mi się tym samym.
- To co robimy?- zapytała po zjedzonym śniadaniu.
- Pojadę do domu.- westchnęłam.- Muszę zobaczyć jak trzymają się rodzice i Kris.
- Pojadę z tobą.- oświadczył i pocałował mnie w skroń.
- Nie musisz.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Muszę.- oznajmił i wstał żeby posprzątać po śniadaniu. Też wstałam i pomogłam mu w posprzątaniu. Kiedy wszystkie naczynia były czyste oparłam się o stół.- Wszystko się ułoży.- pocieszył mnie obejmując mnie ramionami w talii.
- Wiem, ale...- nie dokończyłam, bo nie mogłam ubrać tego w słowa.
- Następne dni będą ciężkie, ale przejdziemy przez to. Przejdziemy przez to razem.- oparł czoło o moje. Przymknęłam oczy.
- Chciałabym odwiedzić jedno miejsce.- odezwałam się po chwili ciszy.
- Jakie?
- Pojedziemy do twojej siostry?- poruszyłam niewygodny temat. Myślałam, że powie, że nie, ale się myliłam.
- Dobrze. To co jedziemy?- zadał mi pytanie, na co pokiwałam głową.
- Ale wstąpimy jeszcze do kwiaciarni.
Staliśmy przed grobem siostry Williama. Widziałam jak chłopak patrzy z zamyśleniem na grób. Podeszłam bliżej i ukucnęłam. Położyłam kwiaty i spojrzałam na Blacka.
- Masz zapalniczkę?
Brunet podał mi to o co poprosiłam. Zapaliłam znicz i położyłam go obok białych lilii. Następnie wstałam i objęłam mojego chłopaka. Westchnął.
- Nie myślałem, że to tak szybko się stanie.- mówił wpatrując się w tablice.- Miała całe życie przed sobą.- zaciął się.- Wiele razy opowiadała mi, że będzie miała gromadkę dzieci, wspaniałego męża i domek na wsi.- uśmiechnął się, ale w jego oczach zalśniły łzy.- Kiedy uświadamiam sobie, że będę miał to czego ona nie miała...- nie dokończył, bo głos mu się załamał. Przytuliłam go i poczułam jak mocno mnie obejmuje. Staliśmy tak kilka minut, aż postanowiłam wracać.
Black nie protestował, więc poszliśmy na parking, gdzie zaparkował samochód. Przez całą drogę do domu nie potrafiliśmy się odezwać. Brązowooki był skupiony na drodze, a ja zastanawiałam się co zastanę w domu. Długo nie musiałam się zastanawiać, bo nim się obejrzałam staliśmy pod moim domem. Spojrzałam w tamtym kierunku. Podskoczyłam ze strachu, gdy poczułam jak mój towarzysz chwyta mnie za rękę.
- Pamiętaj, że cały czas będę przy tobie.- spojrzał na mnie z troską. Pochyliłam się w jego stronę i złożyłam delikatny pocałunek na jego ciepłych wargach. Oddał pieszczotę, a kiedy chciałam się odsunąć to mi na to nie pozwolił.
- Miejmy to już za sobą.- wyszeptałam w jego usta. Pokiwał głową i obydwoje wyszliśmy z samochodu. Poczułam dziwny ucisk w klatce, ale gdy William objął mnie ramieniem to zelżało. Ruszyliśmy w stronę domu. Weszliśmy do środka i od razu scerowałam się w stronę salonu. W środku zastałam moich rodziców i Krisa, który trzymał Evę na kolanach. Moja mama, gdy tylko mnie zobaczyła to wybuchła płaczem i podeszła do mnie. Przytuliła mnie i po chwili już obie płakałyśmy.
Znowu powrócił do mnie ten ból co wczoraj. Znowu zaczęłam o tym myśleć. Nie chciałam. William przez cały dzień odwracał moją uwagę od tego, ale to znowu wróciło.
--------
Dobra teraz jak na to patrzę to był głupi pomysł, ale chciałam pomóc tamtej dziewczynie. Wiem jak to jest na początku, że nie chce się pisać, bo jest mało odczytów. Przepraszam za wcześniejszy kilku minutowy strajk, ale tak jak wcześniej pisałam chciałam pomóc. Nie miejcie mi tego za złe. W ramach rekompensaty wstawiam rozdział. Miłego dnia. Buziaki Kadia
PS. Rozdział dedykowany dla wszystkich
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top