Black ty świnio!

Claudia pov.

Po tym jak Theo pozwolił mi przenocować w swoim mieszkaniu wróciłam do domu. Przez pierwszych kilka dni siedziałam u siebie w pokoju i wpatrywałam się w sufit. Wiedziałam, że musiałam coś ze sobą zrobić, ale nie miałam na nic siły ani ochoty. Rodzice i Kris próbowali mnie wyciągnąć mnie z domu, ale z marnym skutkiem. Sytuacja zmieniła się dopiero w drugim tygodniu, kiedy przyjechali do nas dziadkowie. Zaczęłam wychodzić ze swojego pokoju, a nawet udało mi się kilka razy wyjść z domu. Codziennie wymyślali co możemy robić przez cały dzień. Nie było chwili żebym myślała o Blacku. Nawet wieczorami byłam taka zmęczona, że od razu kładłam się do łóżka i zasypiałam. Przetrwałam jakoś ten czas, ale gdzieś głęboko w sobie miałam nadzieję, że William napiszę. Ale jak to się mówi, nadzieja matką głupich. 





W poniedziałek, w pierwszy dzień szkoły po feriach wstałam z dużym zapasem energii. Od razu wzięłam prysznic, ubrałam się i spakowałam plecak do szkoły. Zeszłam do kuchni i zjadłam śniadanie. Rodziców ani Krisa nie było już w domu. Po posiłku ubrałam buty i kurtkę, zakluczyłam dom i ruszyłam na przystanek. Po drodze włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam muzykę. 

Droga do szkoły jak zwykle zajęła mi pół godziny. W szkole od razu poszłam do szatni, w której spotkałam Alice i Marka. Para się całowała, a mi nagle uciekła cała dzisiejsza energia. Przeszłam obok nich i odwiesiłam kurtkę. 

- Cześć.- przywitali się ze mną. 

- Hey.- wymusiłam na swoją twarz uśmiech. 

- Jak tam ferie?- zapytała blondynka. Przez całe dwa tygodnie nie odzywała się do mnie, więc nie wiedziała o mnie i o Blacku.

- Nie mam co narzekać.- wzruszyłam ramionami.- A co u was?- zadałam im pytanie, kiedy wychodziliśmy z szatni. Para od razu zaczęła opowiadać o tym co robili przez całe ferie. Szczerze to słuchałam ich połowicznie, bo rozglądałam się za brunetem. 

Z jednej strony nie chciałam go widzieć, a z drugiej chciałam go ujrzeć tylko na sekundę. Wiem, że nie powinnam, że moim priorytetem jest nienawidzenie go z całego serca, ale nie mogę wyrzucić go z głowy. Wiem, że jestem głupia i w ogóle, ale ja go jednak cały czas kocham. Jeżeli jego uczucie do mnie się wypaliło i to co powiedział było prawdą, że przespał się z inną to niech powie mi to jeszcze raz. Niech powie, że się mną tylko bawił, że nic dla niego nie znaczyłam. Niech mi to powie to wtedy będę wiedziała, że to wszystko było jednym wielkim kłamstwem. 

- Claudia.- blondynka położyła mi rękę na ramieniu. Spojrzałam na nią zdezorientowana. 

- O co chodzi?- zapytałam.

- Mark zostawisz nas same?- zadała pytanie swojemu chłopakowi, a ten w odpowiedzi pokiwał głową. Nagle zadzwonił dzwonek, więc ruszyłam w stronę klasy. - O nie, nie nie.- koleżanka chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w stronę wyjścia ze szkoły. W sumie nie było jakoś zimno, więc wyszłyśmy bez kurtek. Dziewczyna poprowadziła nas do jednej z ławki. - No to opowiadaj co się stało?- spojrzała na mnie z wyczekiwaniem. Zabrało mi kilka minut, żeby wszystko jej powiedzieć, ale w końcu się odważyłam.

- Ja i Black.- zrobiłam pauzę.- To koniec.- oznajmiłam przez zaciśnięte gardło.

- Co?!  Jak to?! Co ten patafian zrobił?- zadała pytanie. 

Opowiedziałam jej o wszystkim. O tym jak przez kilka dni się nie odzywał, a potem o tym co powiedział. Alice nie przerwała mi ani razu. Słuchała mnie do samego końca. Skończyło się na tym, że zaczęłam płakać.

- Co za idiota.- powiedziała w końcu. 

Rękawem bluzki otarłam policzki. Blondynka spojrzała przed siebie i nagle zerwała się z ławki. Zobaczyłam, że ruszyła w stronę parkingu. Spostrzegłam samochód Blacka i już wiedziałam gdzie ona idzie.

- Alice!- krzyknęłam do niej, ale ona nie zwróciła na mnie uwagi i dalej parła do przodu. Podbiegłam do niej w chwili kiedy krzyknęła do Williama.

- Black ty świnio!- stanęła przed nim, a ja w tym czasie zatrzymałam się. Brunet nie wyglądał tak jak zawsze. Był blady, miał cienie pod oczami, jego szczękę pokrywał lekki zarost i w ogóle źle wyglądał. 

- Ciebie też Alice miło widzieć po tak długiej przerwie.- odezwał się, a po moim ciele przeszedł dreszcz.

- Jak mogłeś?! Jesteś debilem, idiotą i dupkiem!- krzyczała na chłopaka, który patrzył na nią beznamiętnie. Nie mogłam dłużej tam stać, więc po prostu wróciłam do szkoły. Jak się okazało trwała już przerwa. Ruszyłam w stronę klasy, w której miałam mieć teraz fizykę. 

- Zajmę się Blackiem.- usłyszałam głos największej małpy w szkole. Odwróciłam się do Katy, która stała na środku korytarza. Zignorowałam ją i ruszyłam dalej.- Ojej. Dziewczynka ma złamane serduszko.- zaczęła mnie prowokować. Nie chciałam dać jej tej satysfakcji i szłam dalej do przodu. Niestety nie dawała mi spokoju.- W sumie nie dziwię się, że William się tobą znudził. Nie masz charakteru, a Black jest chłopakiem z charakterem. Nie pasowaliście do siebie i tyle.- schowałam ręce do kieszeni i wbiłam paznokcie w nogi.- Pewnie jesteś słaba w łóżku!- krzyknęła, a moja złość osiągnęła punkt, w którym miałam ochotę jej przyłożyć. 

Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na nią. Stała kilka kroków przede mną i szyderczo się do mnie uśmiechała. W tym momencie przegięła. Podeszłam do niej szybkim krokiem i nim zdążyła zareagować dostała ode mnie z pięści w twarz. Rudowłosa krzyknęła i upadła na ziemię trzymając się za nos. Wokół nas zebrał się już mały tłumek. 

- Jesteś nienormalna!- wrzasnęła siadając na ziemi. Nic nie odpowiedziałam tylko ominęłam ją i ruszyłam do szatni. Nie było szans żebym tu została. 






Po wyjściu ze szkoły ruszyłam przed siebie. Jak na złość zaczęło padać, więc założyłam kaptur na głowę. Przez to, że po drodze widziałam całujące się pary, albo po prostu trzymające się za ręce, zaczęłam płakać. Jestem zwykłą idiotką, że płacze po jakimś nic nie wartym chłopaku. Właściwie to nawet szkoda, że teraz nie straciłam tej głupiej pamięci. Było by dla mnie lepiej. Nie czułabym nic. Tylko pustkę, która jest lepsza od myślenia, że jesteś nic nie warta. Że nie jesteś nikomu potrzebna, że zostałaś sama, że nikt o tobie nie myśli. Nie czułabym się jak zabawka, jak zwykła dziwka.

Moje myśli przerwało dobrze znane mi miejsce. Weszłam na most, który praktycznie wszytko zapoczątkował. To tu najważniejsza osoba w moim życiu wyznała mi miłość, która okazała się kłamstwem. Nic nie było prawdziwe. Każde słowo, każdy gest, spotkanie, było grą. Grą, w której byłam zwykłym pionkiem. Grą, którą przegrałam. 

Usiadłam na moście i zaczęłam wpatrywać się w wodę. 

Nie wiem co się stało, ale on się diametralnie zmienił. Z dupka w fajnego, troskliwego, kochającego chłopaka. Widziałam każdy element jego zmiany, każde zachowanie. To nie mogło być udawane, nie mogło, a jednak było. To uczucie, kiedy na kimś się zawodzisz jest straszne. Osoba, z którą tyle przeżyłam okazała się kłamcą. W sumie chciałabym tylko wiedzieć co zyskał zabawiając się mną. Czy tu chodziło o jakąś kasę, czy udowodnienie, że żadna mu się nie oprze i w końcu wyląduje z nim razem w łóżku. Jak on się teraz czuję ze świadomością, że zniszczył człowieka. 

Zniszczył mnie. Wszystko co dobre i związane ze związkiem jest dla mnie niczym. Nie zaufam już nikomu. Nie dam znowu się złamać. Nie dałabym rady drugi raz. To by było dla mnie za wiele. 

Szkoda, że nie istnieje guzik, który sprawi, że przestaniesz czuć cokolwiek. Ból, zawód, radość, miłość. Gdyby było coś takiego od razu bym tego użyła. Człowiek, który niczego nie czuje, do niczego się nie przywiązuje nigdy nie da się złamać. 





Z moich myśli otrząsnęłam się dopiero po kilku godzinach. Na dworze było już ciemno. Wstałam z mostu i odczułam skutki siedzenia na deszczu. Moje ubrania były mokre, ciężkie i było mi zimno. Sięgnęłam do kieszeni po telefon. Chciałam sprawdzić, która godzina, ale okazało się, że bateria się rozładowała. Ruszyłam w stronę wyjścia z lasu. Wszędzie było ciemno. Kiedy usłyszałam jakiś najmniejszy trzask łamanej gałęzi odwracałam się do tyłu. Bałam się. To nie był dobry pomysł przychodzić tutaj. To był błąd. 

W chwili kiedy usłyszałam jakieś warczenie rzuciłam się biegiem do przodu. Potykałam się raz za razem, ale wstawałam i biegłam dalej. Za którymś razem nie znalazłam siły, żeby wstać. Warczenie było coraz bliżej. Wiedziałam, że jeżeli to jakieś dzikie zwierzę to nie ucieknę. Po prostu poddałam się i zamknęłam oczy. Ciemność powitałam z jak starą znajomą.




--------------------  

Szczerze? Nie wiem czy ten rozdział nie mówi przez cały czas o tym samym. Zapewne zanudzam i macie tego dość, ale no cóż, chcę się upewnić, czy nie ma tutaj jakiejś rutyny. Dobra nie piszę już więcej, bo pewnie macie mnie dość, hahaha, ale tak na serio to zapraszam do przeczytania książkę pod tytułem "I will try" autorstwa  @Accanttusek. To jest pierwsza książka tej pisarki. Są dopiero dwa rudziały, ale bardzo mnie zaciekawiły i was za pewne też wciągnie. Mam nadzieję, że zajrzycie. Miłego wieczoru. Buziaki Kadia 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top