3

Kilka kolejnych dni było dla bruneta całkiem ciężkie. Szukanie pracy i powrót trudnych wspomnień nie było tym, czego Nico od zawsze pragnął.
Wrócił z Florencji do Marshalltown, ponieważ zatęsknił. Po pięciu latach, spędzonych z dalszą rodziną, miał zwyczajnie dość.
W Ameryce miał dużo więcej wspomnień. Miał po co tu być i z kim. Mimo że tej osoby już dawno nie było.

Gdy po raz drugi wszedł do kwiaciarni, wiedział już, że chłopak, którego poznał od razu, nie pamięta go. Jego największy koszmar o nim zapomniał.

Nie wiedział, czy czuł z tego powodu ulgę, czy raczej żal, że sprawca jego smutku chodzi zadowolony z życia. Bez wyrzutów sumienia. I najprawdopodobniej zapomniał o wszystkim, co miało miejsce siedem lat temu.

A do tego go podrywał.

To tylko wzbudzało w Nico pewność, że Solace nic nie pamiętał. A już bynajmniej jego.

Po ucieczce z kwiaciarni, po tym dziwnym wydarzeniu, di Angelo poszedł na cmentarz. Usiadł przy jednym z grobów i położył na nim kwiaty.

– Hej, Bianca. – Uśmiechnął się ledwo widocznie. – Pamiętasz chłopaka, przez którego już nie jesteś ze mną? Wiem, że upłynęło siedem lat, ale podobno zmarli są bardzo pamiętliwi – uciął. Zawiał delikatny wiatr. Siedział w ciszy przez parę minut. – Nie poznał mnie. Nie pamięta tego, co zrobił... On... On mnie podrywał...?

Po policzku czarnowłosego spłynęła łza. Był zmęczony. Do tego zdezorientowany. Potrzebował kogoś obok. Kogoś, kto go zrozumie, wesprze.

Znów poczuł muśnięcie wiatru na policzkach. Po krótkiej chwili delikatny chłód objął jego ramiona i klatkę piersiową. Zupełnie tak, jakby ktoś go przytulał.

Czuł się lepiej, wiedząc, że siostra jest obok niego i, nawet teraz, po swojej śmierci, go wspiera.

– Przepraszam. – Wytarł łzę z policzka. Uklęknął, pocałował ziemię i wstał, odchodząc z cmentarza.

Kilka dni później siedział w gabinecie dyrektora na uczelni. Całe zamieszanie, związane z przeprowadzką, skończyło się i mógł zająć się sprawami edukacji.
Westchnął, czekając na sekretarkę. Skubał krawędź teczki w nerwowym geście.

Myślał, że zdoła załatwić to najszybciej jak się da i będzie mógł odpocząć. Zamknąć się w swoim pokoju i nie wychodzić, dopóki nie będzie musiał chodzić do pracy i na uczelnię.

Drzwi gabinetu otworzyły się. Nico odwrócił się i pobladł. Oczywiście, weszła osoba, na którą czekał. Ale dyrektor nie był sam. Towarzyszył mu wysoki, piegowaty blondyn, przed którym Nico tak uparcie bronił się, aby nie spotkać go poza kwiaciarnią.

Willowi również zrzedła mina, widząc chłopaka, przed którym się zbłaźnił.

Obaj mieli szczere nadzieje, że to tylko jednorazowe widzenie. Ale dyrektor nieświadomie, choć wyglądało to na czyn z premedytacją, rozwiał te nadzieje.

– Will, to jest Nico. Też studiuje medycynę. Będziesz jego przewodnikiem.

|••••••••••••••••|

Okay, nie wiem jak wy,
ale ja się śmieję,z niedoli naszych bohaterów XD
Jestem okrutna.

Do zobaczenia🌹

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top