17

Kolejny dzisiaj. Ubóstwiajcie mnie.

||••••••••••••••••••••••••••••••••••••||


Percy Jackson był pierwszym przyjacielem Nico. Znali się niemal od kołyski. Nico kochał go jak brata, wiele mu zawdzięczał. Mimo że Jackson był wnerwiający i często wściubiał nos w nieswoje sprawy. Lub przerywał w robieniu bardzo ważnych rzeczy. Tak było i tym razem.

Will został zapoznany z przyjaciółmi Nico, kilka miesięcy wcześniej. Zdążył zauważyć, że Jason jest tym bardziej opanowanym, czego nie można było powiedzieć o Percy'm. W zasadzie to byli siebie warci. Dwaj idioci, którzy nie mogli usiedzieć w miejscu.

Teraz, jako paczka przyjaciół, nie mieli między sobą prawie żadnych tajemnic.

Nikogo nie zdziwi więc, jeśli opowiem, jak bardzo Grace i Jackson nie trafili w moment, kiedy wpadli do Solace'a, rzucając się na dwóch oniemiałych mężczyzn. Atmosfera, po wyznaniu uczuć od jednej strony, przestała być tak melancholijna. A wszystko za sprawą dwóch rozwrzeszczanych - wspomnijmy, że dorosłych - facetów.

- Solangelo moje kochane! Ruszamy w pogoń za prezentem dla Annabeth i błagam pomóżcie - wyjęczał Percy, potrząsając Nico. - O, kotek - przerwał lament, widząc zwierzaka i wziął go na ręce, miziając po puszystym karku.

- Chłopaki, nie przerwaliśmy wam czegoś? - odezwał się Jason, który od dłuższej chwili przypatrywał się dwójce przyjaciół.

Zaróżowione policzki i pomięte ciuchy.

- Byli bliscy uprawiania seksu, ale moja sytuacja jest ważniejsza. Ja nie wiem, co kupić Annabeth! - Znów krzyknął Jackson, płosząc kota, który, uciekając, podrapał go po rękach i skoczył na Nico, wytulając się w chłopaka. - Wredny kocur - burknął, otrzepując ręce z sierści.

Solace i di Angelo nadal wpartywali się oniemiali w przyjaciół, po czym wybuchnęli śmiechem, a pary zamieniły się rolami. Teraz to nowoprzybyli wpatrywali się w nich jak w idiotów.

- Kup jej jakiś naszyjnik, albo perfumy. - Nico odpowiedział po kilkunastu salwach śmiechu, ocierając łzy z kącików oczu.

- Albo kota, bo jeszcze raz nam przerwiecie, to zostanie wdową. - Will przetarł twarz dłońmi. Nienawidził, kiedy mu coś przerywano. Nie ważnym było to, że Nico miał się wypowiedzieć. Ci dwaj debile przerwali ich moment.

- No już, już, nie bulwersuj się tak. To był przypadek. - Percy machnął ręką, za co został zgromiony wzrokiem przez Solace'a. - Jednak kupię jej tego kota...

||••••••••••••••••••••••••••••||

Macie i cieszcie się, że mam wenę.

Wykorzystam ją, dopóki mogę, a wy mnie będziecie kochać, bo brak mi miłości iks de.

Jakie są szanse, że Annabeth dostanie więcej kotów?
Bo ja obstawiam, że dość wysokie.

See ya!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top