2.04.2017
Ok...I tu muszę coś w końcu napisać. Tak naprawdę, nie dzieje się nic ciekawego. Staż leci pełną parą. Jestem nawet zadowolona. Już się "oswoiłam" z ludźmi tam pracującymi i wiem, na co mogę sobie pozwolić.
Na dziale mięsnym byłam tylko kilka razy, tak to cały czas towar i rozwożenie co po sklepie, sprzątanie i takie tam rzeczy. Na kasie jeszcze nie byłam.
Ostatnio miałam trochę stresów. Pierwszy-na stażu. Otóż, pewnego dnia, Pani kierowniczka (zastępca głównego kierownika XD), poprosiła, abym umyła lodówki i ustawiła w nich napoje datami. Innej dziewczynie powiedziała, żeby pokazała mi, jak się je wyłącza itp. No to pokazała, po czym mówi, że jak coś to mam iść do niej, to mi pomoże. Zabrałam się za robotę. Znalazłam dwa piwa po terminie i zaniosłam do tej dziewczyny. Potem poszłam dalej czynić swoją powinność. Po jakimś czasie, przebiegła do mnie inna dziewczyna, Monika*, pytając, gdzie dałam te piwa. Odpowiedziałam, że Pani Darii*. Na to ona, że to jest jej dział i to do niej mam przynosić takie rzeczy. Przyjęłam do wiadomości i pracowałam dalej. Potem przyszła jeszcze raz Monika, by zapytać, czy wszystko OK. W tym samym czasie przyszła też Daria.
Jedna z drugą zaczęły się kłócić i krzyczeć na siebie na cały sklep. Przyszła kasjerka i nawrzeszczała na nie, że mają się nie kłócić przy klientach.
Potem było spokojnie.
Następnego dnia, Pan kierownik zawołał mnie do biura. O.O.
Wystraszyłam się trochę, no ale idę. W biurze były też Monika z Darią. Im kazał wyjść, a mnie zapytał, co to za akcja wczoraj była. A że z dziewczynami nie ustaliłyśmy jednej wersji wydarzeń, to powiedziałam prawdę. Na koniec zapytał mnie, która na nie krzyczała.
Ja powiedziałam, że żadna, tylko darły się na siebie nawzajem.
Po czym tylko się zaśmiał i kazał wracać do pracy.
*imiona zostały zmienione.
Kolejna akcja, tym razem trochę śmieszna.
Nasz sklep otwarty jest do 22:00, ale sprzątanie zaczynamy około godziny wcześniej. No więc, wzięłam miotłę i zaczęłam zamiatanie. Nagle słyszę, że ktoś za mną stoi i ewidentnie się gapi. No to odwróciłam się. Przede mną stał widocznie nietrzeźwy klient mówiąc, że nasypałam mu piachu na buty.
Ja mu (grzecznie) tłumaczę, że nie mogłam na niego nasypać, skoro zamiatam w drugą stronę. A ten dalej swoje, że zaraz wezwie kierownictwo i będę musiała zapłacić mu za to odszkodowanie. Narobił hałasu na cały sklep, zleciały się koleżanki i śmieją się razem ze mną. W końcu chciałam go wyprosić, bo niedługo zamykamy. A ten dalej swoje. Przyszedł kierownik i trzy razy poprosił grzecznie, aby ten pijaczek sobie poszedł. Nie podziałało, więc...wykopał bo za drzwi XD
Sytuacja podobna powtórzyła się następnego dnia.
Kolejny, dość przykry dzień, miał miejsce przedwczoraj. Otóż, moja kotka Sally, była na zabiegu sterylizacji. Bałam się, czy wszystko pójdzie dobrze i czy w ogóle obudzi się z narkozy. Weterynarz uśpił ją na moich rękach, po czym kazał wrócić za półtora godziny. Niepotrzebnie się martwiłam. Kotka obudziła się i kilka godzin po zabiegu, pilnowana przez wszystkich po trochu, biegała po dworze. Szwy ma rozpuszczalne, jeśli nie będzie potrzebny (Na razie takowej nie widzę), nie jest potrzebna nawet wizyta kontrolna. Przynajmniej się dowiedziałam, że jego mamą albo tatą był rasowy Main Coon.
A dziś mój synek Oluś dostał na bródce jakichś pęcherzyków i jutro rano jedziemy do lekarza. Chyba, że zastosowane przeze mnie zabiegi coś pomogą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top