[3]


- Zadziwiasz mnie – powiedział fioletowowłosy, spoglądając w lustro z nieskrywaną adoracją, skierowaną całkowicie w stworzoną przez Namjoona biżuterię. Trudno się było dziwić Yoongiemu, ponieważ tym razem geniusz zdawał się przejść siebie samego, choć zdolny był do o wiele większych dzieł.

Delikatna, utkana z diamentów i morganitów pajęczyna zdawała się niemalże idealnie łączyć z bladą skórą modela, pokrywając każdą krzywiznę jego ciała od szyi, aż do barków i za obojczyki. Nitki przechodziły od nieco grubszych do cieńszych, by potem rozchodzić się siatką pojedynczych dróg, sprawiając, że z daleka całość przypominała niemalże pęknięcia, jakby mężczyzna zrobiony był z porcelany i zaliczył mocny upadek na twardą powierzchnię. Z bliska jednak ozdoba wyglądała mocniej jak utkana przez pająka subtelna konstrukcja.

Namjoon nie skrywał uśmiechu, czuł, jak w środku ponownie rozlatywały mu się stada motyli spłoszone intensywnością uczuć. Za każdym razem, gdy imponował Yoongiemu zdawał się momentalnie odżywać i rozpromieniać. Nie było to jednak niczym zaskakującym, zważywszy na fakt, jak rzadko mężczyzna komplementował kogokolwiek, nie mówiąc już o tym, że nie był Namjoonowi obojętny, co dodawało jego słowom jeszcze więcej mocy.

- Miło mi to słyszeć – odpowiedział po chwili, starając się nie skupiać za mocno wzroku na odsłoniętej skórze fioletowowłosego, która pod wpływem biżuterii prezentowała się w sposób jeszcze bardziej kuszący. Gdyby nie fakt, że mężczyzna stał tuż przed nim, Namjoon mógłby stwierdzić, że to jedynie sen, że ktoś tak piękny nie może istnieć naprawdę. Czasami myśl ta dopadała go częściej niż zazwyczaj. Fakt, iż Yoongi naprawdę potrafił pozostawić go w stanie olśnienia i bez słów jedynie za pomocą tego, jak wyglądał. Wydawało się to częściowo smutne, ale jakże prawdziwe. Tylko kłamca powiedziałby, że ten mężczyzna nie zapierał tchu swoją aparycją, każdą kreską czy krzywizną, jaka go tworzyła. Nie był oczywiście jedyny w tym fachu, ale zdecydowanie plasował się jako jedna z największych pereł w branży.

- Cała przyjemność po mojej stronie, uwierz... Myślę, że ją zatrzymam – dodał po chwili Yoongi, odwracając się lekko bokiem do luster i jeszcze raz zerkając na własne plecy. Mięśnie napięły się lekko, sprawiając, że diamenty zaiskrzyły żywo pod wpływem ruchu. Wyglądało to prawie tak, jakby jakimś cudem skóra chłopaka lśniła własnym blaskiem. Niczym blada wersja nocnego nieba.

- Cokolwiek zechcesz. Może być twoja – odpowiedział drugi, przechodząc kilka kroków tak, by znaleźć się nieco za modelem, oczywiście nie blisko, a w stosownej odległości. Zerknął w lustro znad głowy drugiego. Zdecydowanie go przewyższał, nie miał więc problemu w dostrzeżeniu całego jego odbicia w kryształowej powierzchni.

- Dziękuję – odpowiedział jedynie fioletowowłosy, a w głosie jego słychać było wyraźną łagodność, nutę szczerej wdzięczności. Nie zaprzeczyłby, że od pierwszego wejrzenia polubił ozdobę, uważał, że pasowała do niego niezwykle wręcz dobrze. Pod wieloma względami. Prawie tak, jakby tworzący ją człowiek chciał coś powiedzieć, wyrazić.

Ale Yoongi nie miał pojęcia, czym to coś mogło być. Odbierał więc całość jako po prostu wykonywanie pracy z pasją.

- Która godzina? – padło po chwili nieśmiałe pytanie, jakby było coś nieodpowiedniego w pytaniu o mijający czas.

- Dochodzi ósma – odpowiedział spokojnie Namjoon. – Musisz już iść?

- Tak, żebym nie spóźnił się na sesję. Podejrzewam, że samochód już na mnie czeka – odparł, z praktycznie niewyczuwalnym smutkiem w swoim tonie, o którym wiedział tylko on. Być może było to spowodowane faktem, iż musiał opuścić towarzystwo Namjoona, a być może czymś zupełnie innym, co dopiero miało się zdarzyć.

- Powodzenia w takim razie. Jestem pewny, że odbierzesz dech każdemu tam zebranemu – nawet nie wiedział, czemu tak odważne słowa opuściły jego usta, choć przecież brzmiały jak coś, co model słyszał zapewne nie raz.

Yoongi nie odpowiedział jednak nic, zamiast tego uśmiechnął się jedynie delikatnie, po czym pozwolił sobie odprowadzić się do drzwi i wyjść, ukrywając słodkie rumieńce w zapadającej ciemności rozpoczynającej się nocy. Nie przyznałby się do swojej reakcji w żadnym wypadku. Rzadko czuł się w podobny sposób, gdy otrzymywał komplementy. Zazwyczaj wystarczył udawany uśmiech, nieco flirciarskiego tonu i uroku, jaki niewątpliwie posiadał. Ale tutaj... wydawało mu się, że nie może sobie pozwalać na takie ruchy. W jakiś sposób ten człowiek zdawał się go onieśmielać. Oczywiście to mogła być wina tego, jak genialny był w tym, co robił.

Jednak mogła ona również leżeć w czymś zupełnie innym i to nie podobało się mężczyźnie.

Z takimi myślami wsiadł do pojazdu, który stał przy chodniku już dobre dziesięć minut. Cóż, ważne osobistości zazwyczaj się spóźniały. Yoongi nie należał w tym wypadku do wyjątków, chociaż na sesje zawsze starał się być na czas. Zbyt sobie cenił punktualność, by samemu jej nie przestrzegać.

Po chwili już mijał znane sobie ulice, neony miasta, wszechobecne hologramy, czy ogromne, pnące się do nieba budynki, w których mieszkały bardzo wpływowe androidy. Większość z najwyższych kompleksów zajmowali właściciele ludzi, odpowiedzialni za rozrywkę, jakiej Yoongi raczej unikał. Owszem, niektóre przedstawienia wydawały mu się najlepszą definicją sztuki wizualnej, ale coś w nim wciąż myślało, iż to wszystko... miało w sobie za mało moralności.

Choć w świecie, w którym żyli ciężko było o takowej wciąż mówić.

Całą drogę badał wzrokiem miasto, rozmyślając. Próbował również skupić się na tym, by nie wykonywać zbyt mocnych ruchów, ze względu na to, co na sobie nosił.

- Wszystko w porządku, panie Min? – zapytał po chwili kierowca, znanym już chłopakowi nieco monotonnym tonem, nie okazującym emocji. Cóż, niektórzy potrafili się ich uczyć lepiej, inni gorzej. Niektórzy nawet wcale. Model nie oceniał więc tego, w jaki sposób mówiły do niego androidy. Zawsze starał się okazywać szacunek i tyle.

- Tak, nie ma się czym martwić – odpowiedział, tak, jakby jego rozmówca mógł się faktycznie zmartwić.

- Pytam, gdyż jest pan dzisiaj dość cichy.

- To pewnie przez pogodę – odparł jedynie.

- Skoro tak pan uważa. Po prostu chciałem się upewnić . Proszę jednak dać mi znać, gdyby coś było nie tak – Yoongi jedynie skinął na to głową, dając znać, że przyjął to do wiadomości. Nie miał dzisiaj po prostu humoru do rozmów, nawet tak niezobowiązujących. Gdyby nie odbierał biżuterii od Namjoona zapewne z nikim nie zamieniłby tego dnia słowa.

Westchnął cicho, głównie po to, by pozwolić się sobie nieco rozluźnić i przestać myśleć o zbyt wielu rzeczach. Potrzebował teraz skupienia i profesjonalizmu, jakiego mu zazwyczaj nie brakowało.

- Oh, jeśli mogę jeszcze wtrącić – powiedział po paru minutach android, znów przykuwając uwagę chłopaka. – Ma pan na dzisiaj umówiony wywiad po sesji. Mam nadzieję, iż nie psuje to panu planów.

- Wywiad? Sądziłem, że będę mieć wolne.

- Dziennikarz nalegał na dzisiejszy termin. Poza tym pański menager już się zgodził, nie sądzę, by dało się coś jeszcze zmienić.

- W porządku, ja... okay – powiedział jedynie Yoongi z rezygnacją. Naprawdę wolał spędzić wieczór inaczej, niż odpowiadając na czyjeś pytania w wyuczony sposób. Nie miał już jednak za wiele do powiedzenia, pogodził się więc z myślą, iż jedyne na co będzie miał ochotę, gdy wróci do swojego apartamentu będzie sen.

- Na pewno to panu nie przeszkadza? Może istnieje jeszcze jakaś szansa – dodał po chwili android, wyczuwając rodzaj reakcji drugiego.

- Na pewno, postaram się jakoś wszystko ogarnąć – odpowiedział jedynie, ponownie przenosząc wzrok na miasto.

Był ciekaw, kto chciał z nim rozmawiać. I o czym. Zazwyczaj wywiady kręciły się wokół podobnych zagadnień, nie mówiąc już o tym, że były często łączone z jego sesjami. Jeśli magazyn mógł mieć jego zdjęcia, to sobie tego nie odpuszczał. A jeśli mógł mieć jeszcze kilka jego słów – nie było mowy o odwoływaniu czegokolwiek. Tym samym domyślał się, że ktoś zapewne dołożył również i to, chcąc by artykuł rozszedł się jeszcze mocniej. Wizerunek chłopaka potrafił zdziałać wiele. Kupowano jego piękno na lewo i prawo.

I właściwie nie było mu z tym tak do końca źle, w końcu piękno było jedynym, co go uratowało.

***

Patrzył na niego, w środku czując zapewne coś na kształt dumy, choć nie potrafił tego jeszcze do końca zdefiniować. Przedstawienie wyszło dobrze, mimo tego, że Jimin zdawał się odpływać myślami – wciąż wiedział, co robić, pamiętał każdy element spektaklu i dzięki temu nie było tego aż tak mocno widać. Ale dostrzegł to Seokjin i nie omieszkał mu tego później powiedzieć, zaraz po tym, jak skończył rozmawiać z Tae, który chwalił całość bez końca, sącząc przy tym niezwykłe ilości darmowego szampana.

Podszedł bliżej, a Jimin zamrugał jedynie kilkukrotnie, badając wzrokiem androida przed sobą. Fizycznie nie różnił się praktycznie niczym od człowieka. Był może nieco twardszy, a jego skóra nie miała ani jednej skazy. Mimo to pozostawał... cóż, cieleśnie atrakcyjny. Seokjin zadbał o to, by się podobać, zresztą jak wiele bogatych androidów. Wpisywał się w wiele standardów piękna ciała, chociaż nie wiązał z tym żadnego biznesu. Po prostu lubił wyglądać i wyglądał. Jimin nie przeczył. I choć nie czuł absolutnie nic głębszego w stosunku do D415, to skłamałby mówiąc, iż nie kusiła go jego forma, to, co prezentowało się z zewnątrz. Czasami myślał o nim w ten sposób, czasami nie. Większość czasu jednak nie traktował tego, jako coś specjalnego. Ot, zwykła atrakcyjność.

Android zrobił jeszcze kilka kroków, był naprawdę blisko chłopaka. Delikatnie uniósł jego podbródek i ucałował pełne wargi z wyczuciem, jakiego pozazdrościć mógł niejeden kochanek. Był ostrożny i czuły. Zawsze. Traktował Jimina jako swój największy skarb, widział w nim wartość, jakiej nie dostrzegał w nikim innym i tak go również traktował. Co prawda nie rozumiał jeszcze, iż wiąże z nim jakiekolwiek emocje, wiedział jednak, iż jest on dla niego cenny. Nie omieszkał więc mu tego okazywać w odpowiedni sposób.

Drugą, wolną dłonią począł odpinać guziki jedwabnej koszuli drugiego, której dekolt i tak odsłaniał zdecydowanie zbyt wiele. Jimin specjalnie ubrał jedną z tych, które Seokjin zdawał się lubić najbardziej. Wiedział, co się szykuje. Występ był cudowny, dostali owacje na stojąco, a android cały wieczór szukał wzrokiem chłopaka. Brunet nie był głupi, domyślił się, iż będzie zajęty do późna.

Kolejny guzik, aż w końcu materiał mógł swobodnie opaść na ziemię. Zaraz po tym Jimin odchylił leciutko szyję, która moment później była już obsypywana pocałunkami. Westchnął, ulotnie i cicho, a jednak ze szczerą przyjemnością. Lubił pocałunki na szyi, były dla niego zdecydowanie jednymi z ulubionych. Oczy miał nieco przymknięte, wargi rozchylone. Wciąż prezentował się anielsko, chociaż był w czyichś ramionach, obdarowywany dreszczami i ciepłem.

Czerwone światła pokoju jeszcze dodawały atmosfery erotyki, zbliżenia. D415 wybrał je na tę okazję według własnego uznania, w tle za to sączyła się zmysłowa muzyka, zdając się dobiegać z każdego kierunku. Wypełniała nieco powietrze, przestrzeń, nawet tę niewielką pomiędzy Jiminem i Seokjinem. Unosiła się w powietrzu, muskała ich ciała i pozwalała się oddalić od rzeczywistości na moment.

Parę minut później brunet był już nagi, leżąc na łóżku z odgiętą leciutko głową, próbując złapać powietrze od pieszczot, jakie dawał mu android, zdobiąc jego uda i brzuch, oraz przesuwając dłonią po jego męskości subtelnymi ruchami. Wszystko między nimi zdawało się powoli nabierać klimatu seksu i przyjemności. Jimin lubił początki, kiedy jeszcze nie był aż tak rozgrzany i dopiero zaczynał odczuwać wszystko. Sam wiedział, jaki jest wrażliwy, mimo to potrzebował czasu, by doprowadzić się do stanu, gdzie ledwo umiał składać słowa w całość, czy wyjęczeć coś innego niż „proszę" albo czegoś, co miało przypominać słowo, ale nim nie było.

Zacisnął palce na włosach Seokjina, gdy ten zaczął pracę językiem. Chłopak nie pozostawał cichym, dodając niecenzuralny wokal otaczającej ich melodii. Sufit nad nimi wyświetlał nocne niebo ze spadającymi gwiazdami, pościel pachniała różami, Jimin za to miał na sobie nieco słodkiego cukru, który był czymś w rodzaju afrodyzjaku w niektórych kręgach. D415 akurat do niego należał, więc z pewną dozą przyjemności zlizywał go z bioder, brzucha i wewnętrznej strony ud chłopaka. Brunet wiedział doskonale, gdzie go wetrzeć. Konsystencja kremu szybko się wchłaniała, a smak pozostawał na długo, nie schodził z ubraniami i był... pyszny.

Wszystko było leniwe, powolne, Jimin czuł się naprawdę dobrze, jeśli miał być szczery ze sobą. Seks nie był dla niego niczym nowym, ale też niczym złym. Lubił zbliżenia z odpowiednimi osobami, a Seokjin, choć miał pełne prawo do jego ciała, to przy tym nie traktował go jak zabawkę do uczuć, choć brunet mógłby wątpić w to wiele razy. Nie podważał jednak faktu, iż nigdy go nie skrzywdził, nie skierował w jego stronę złego słowa, ani nie zranił w inny sposób. Jeśli chłopak mówił, że nie miał ochoty, to android zawsze to szanował. I coś w tym urzekało bruneta. Wiedział, że niektórzy lubili nadużywać władzy, czy traktować ludzi w straszny sposób. Jimin pewnie miał szczęście. I doceniał to. Zwłaszcza jeśli chodziło o temat tak delikatny, jak spędzanie z kimś nocy.

Ta nie była wyjątkiem, jeśli o to chodziło. Czuł wszystko, intensywność każdego ruchu drugiego. Spędzili ponad dwie godziny, dając sobie nawzajem spełnienia. Jimin nie protestował, był w nastroju, chciał tego i nie mówił „nie" za każdym razem, gdy D415 pytał go o zgodę na kolejne minuty przyjemności.

Jedynym, co zawsze docierało do niego na końcu była samotność. Bo owszem, ta dość formalna bliskość bez głębszych uczuć była w porządku, nawet bardziej niż w porządku, po niej jednak Seokjin zawsze dziękował jedynie, całował Jimina krótko i pozostawiał go w pokoju, by mógł się umyć i udać się do siebie spać. Nigdy nie zasypiali razem. Jimin wiedział, że to nie jest coś w tym stylu. Nie mógł dostać nic ponad fizyczność. Wiedział o tym, co nie przeszkadzało pewnym myślom gryźć go od czasu do czasu.

Nie wierzył, że to mogłoby się kiedyś zmienić. Że mógłby być pokochanym. Miłość istniała dla niego w oczach niewielu, w dodatku nie była skierowana do niego. Doświadczał adoracji, pochwał, słów podziwu, ale nie miłości, jakiej, najwyraźniej, potrzebował najmocniej.

Rzadko to jednak przyznawał, nie chcąc ranić delikatnych płatków swojego różanego serca.

***

- Powiedz mi, jak to się zaczęło – głos Hoseoka był bardzo profesjonalny. Nic nie zdradzał. W końcu przeszedł przez to wiele razy. Oczywiście, że ciężko mu go było zachować w obecności kogoś takiego, jak Yoongi. W dodatku tyle, co wrócił z sesji i wciąż miał na sobie idealnie dobrany makijaż, fryzurę, w dodatku pachniał jak miód z jakiegoś powodu. Przynajmniej ubiór został zmieniony, w końcu sesja owa nie potrzebowała ich w pewnym momencie zbyt wiele.

- Co masz na myśli? – odpowiedział szybko drugi, udając, że pytanie kompletnie nie wybiło z rytmu.

- Jak zostałeś modelem, co sprawiło, że robisz to, co robisz?

- Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest zbyt osobista – odparł jedynie, zgodnie z własnym kluczem. Zawsze to mówił. Najwyraźniej ktoś tutaj próbował po raz kolejny albo nie przygotował się dostatecznie dobrze. – Proszę nie zrozumieć mnie źle, po prostu wolałbym, aby sprawa ta pozostała moją prywatną.

- Rozumiem, szanuję to oczywiście – stwierdził Hoseok, klnąc w myślach. Cóż, nie mógł jednak wymagać zbyt wiele. – W takim razie, mam nadzieję się dowiedzieć, co w tej pracy jest dla pana największym wyzwaniem?

- Wyzwaniem? Myślę, że można pod ten termin podciągnąć wiele rzeczy. Choćby to, że często muszę sobie czegoś odmawiać, czy to wolnego czasu, czy kolejnej porcji ulubionego dania. Ciężko w takim trybie życia znaleźć takie prawdziwe chwile dla siebie samego. I uważam, że tego brakuje mi najbardziej. Trudno w takich warunkach nie zapominać, kim się jest i działać wciąż na własnych zasadach.

- Bardzo urzekająca odpowiedź, panie Min – powiedział Hoseok z uśmiechem. – Co w takim razie robi pan, gdy już owe chwile nadchodzą?

- Zazwyczaj staram się dać sobie odrobinę wytchnienia. Lampka wina, dobra lektura albo wyjście na miasto. Zwykle tak się relaksuję.

- Czyli lubi pan nocne życie, ale też ciepło własnego apartamentu i samotność?

- Można tak powiedzieć, tak – potwierdził jedynie model z lekkim uśmiechem.

- Ciekawe. Nie powiedziałbym, że lubi pan takie skrajności.

- Cóż, mogę tylko powiedzieć, iż większość tego, co w sobie mam to skrajności.

- Ma pan coś konkretnego na myśli?

- Chociażby mój charakter. Zainteresowania. Rzeczy, którymi raczej się nie dzielę publicznie – padła odpowiedź, a wzrok chłopaka zdawał się wypełniony niewielką wyższością.

- Ah tak. Pozostanie to więc tajemnicą dla naszych czytelników.

- Nie powinni czuć się zawiedzeni aż tak – odparł Yoongi po chwili.

- Ma pan rację, w końcu właśnie miał pan sesję dla naszego magazynu. Jak mniemam będzie odbierać dech każdemu, kto będzie ją oglądał.

Fioletowowłosy próbował nie usłyszeć słów Namjoona z tego dnia, same jednak momentalnie wykwitły w jego głowie.

Jestem pewny, że odbierzesz dech każdemu".

Zawsze to robił. Za każdym razem.

- Mam taką nadzieję. Tym razem nawet ja musiałem trochę wyjść ze strefy komfortu.

- Rozwinie to pan?

- Mogę tylko powiedzieć, że zdjęcia są bardzo mocne. Sam jestem nieco zaskoczony całą ideą, ale jednocześnie bardzo spodobały mi się efekty końcowe. Magazyn może się spodziewać rekordowych odczytów.

- To właśnie chciałem usłyszeć – odpowiedział radośnie Hoseok. Takie odpowiedzi co prawda nie były osobiste, ale dawały pewien rozgłos czasopismu, choć i tak było ono dość duże i chętnie czytane. – W porządku, kilka ostatnich spraw. Mówi pan o opuszczaniu strefy komfortu, czy uważa pan, że to dobra rada dla innych artystów, lub modeli? Przekraczanie granic?

- To zależy, kto jakie ma – powiedział Yoongi, urywając na moment. – Zdrowo jest wiedzieć, jakich linii nie przekraczać, jeśli naprawdę mamy się czuć z czymś źle. Z drugiej strony biznes to biznes, nie można za wiele wybrzydzać. Uważam jednak, że obustronny szacunek to podstawa, zarówno modela do firmy, jak i firmy do modela.

- Mądrze powiedziane – odparł Hoseok. – Więc wszystko powinno polegać na rozumieniu i współpracy?

- Mówiąc krótko, tak. Inaczej żadna ze stron nie będzie zadowolona, łącznie z konsumentami.

- Rozumiem, rozumiem – odparł jeszcze drugi, pisząc kilka rzeczy na wyświetlonym panelu ze swojego zegarka, który miał obok siebie. – W takim razie dziękuję za odpowiedzenie na moje pytania i mamy nadzieję na kolejne wywiady z panem.

- Jeśli tylko wpiszecie się w grafik – odpowiedział żartobliwie Yoongi. – Również dziękuję – dodał, po czym usłyszał znajomy dźwięk końca nagrania. Wszystkie jego odpowiedzi zostały zapisane na zegarku Hoseoka z niezwykłą jakością. Tym samym podpisał się pod wszystkim, co powiedział, a Hoseok nie mógł nic przekręcić przeciwko niemu.

- W porządku, to by było na tyle – dziennikarz już miał odchodzić, w pełni zadowolony z przebiegu spotkania. Nie należało do najprostszych, ale podejrzewał, że to po prostu aura dookoła jego gościa. W końcu miał on to coś, co od niego biło, jakąś taką eteryczność, Hoseok nawet sam tego nie rozumiał.

- Przepraszam, proszę poczekać moment – zaczął Yoongi, zatrzymując tym samym mężczyznę, na którego twarzy malowało się zdziwienie. – Proszę mi wybaczyć za zatrzymywanie, ale... chciałem tylko powiedzieć, że to był dobry wywiad. Postarał się pan.

- Dziękuję bardzo – odpowiedział niepewnie Hoseok, wciąż czując się onieśmielonym. – Miałem nadzieję wykonać swoją pracę jak najlepiej.

- Było w tym coś więcej niż praca – powiedział jedynie model, po czym udał się w kierunku garderoby bez ani słowa więcej, pozostawiając Hoseoka w lekkim osłupieniu na moment. Może faktycznie było widać pasję w tym co robił albo dał z siebie naprawdę wszystko podczas tej rozmowy. Nie wiedział na pewno, wyszedł jednak z budynku z dziwnym poczuciem.

I równie dziwnymi myślami, również na temat osoby, z którą owy wywiad przeprowadzał.

***

- Co tutaj robisz? – zapytał Taemin, widząc chłopaka dotykającego jednego z wiszących na ścianie skrzypiec. Jungkook momentalnie odwrócił głowę w stronę męskiego głosu, wyglądem przypominając spłoszone zwierzątko.

- Ja... ja byłem tylko ciekaw, co tu jest – odpowiedział zgodnie z prawdą. Jimin nie pokazał mu w końcu tego pokoju, a on zbyt długo myślał nad tym, co mogło tu być. Ostatecznie przez swoją naturę znalazł pokój, w którym okazjonalnie ćwiczył Taemin, oraz w którym miał wszystkie swoje instrumenty.

- Wiesz, że nie powinieneś tu wchodzić? Jimin ci nie powiedział? – kontynuował starszy, idąc w kierunku chłopaka. – I nie powinieneś też dotykać niczego. To wszystko jest bardzo delikatne.

- W porządku, okay – powiedział w końcu chłopak, czując surowość w głosie drugiego. Faktycznie, nie zrobił może najlepiej, ale też nic nie zniszczył. Chciał się tylko rozejrzeć.

- Nie wyjdziesz stąd? – zapytał po chwili niebieskowłosy. – Właśnie dałem ci dość mocno znać, iż nie jesteś tu mile widziany.

- Już wychodzę, jeju – odparł szybko szatyn, wywracając oczami, kiedy już nie był w zasięgu wzroku Taemina. Poznał go niedawno, w dodatku Jimin mu go przedstawił. Od początku wydawał mu się chłodny i nieprzyjazny. Może był taki tylko wobec niego, bo z Jiminem zdawał się dogadywać praktycznie idealnie. W każdym razie Jungkook go nie lubił z pewną dozą wzajemności. Nawet nie zdążył go poznać a już miał wobec niego obiekcje i uprzedzenia. Nie uważał, że był złą osobą, po prostu niezwykle zdystansowaną i nieco odległą.

Wyszedł więc z pokoju, zostawiając tam Taemina. Kątem oka zerknął tylko, jak sięga on po jeden z instrumentów i ogląda dokładnie, szukając czegokolwiek, co mogłoby się nie zgadzać. Jungkook westchnął ciężko, bo dotykał go tylko przez moment, w dodatku był naprawdę ostrożny. Najwyraźniej jednak tamten troszczył się o skrzypce bardzo mocno, co chłopak potrafił zrozumieć. W końcu słyszał jak gra, kiedy był za kulisami na ich ostatnim występie. Sam był pod wrażeniem, jak cudowną melodię potrafił on stworzyć, a przy tym być kimś takim z charakteru.

Nie wiedział przecież, że Taemin tak się wyrażał.

Skończył jednak szybko rozmyślania i przeszedł korytarzami do swojego pokoju. Zdążył się już mniej więcej nauczyć rozkładu pokoi na paru piętrach. Wiedział, gdzie może być, a gdzie nie – chociaż łamał to parę razy. Czasami po prostu nie mógł się powstrzymać przed sprawdzeniem czegoś.

Zrezygnowany rzucił się na swoje łóżko, które zafalowało pod nim przez chwilę, rozkładając energię skoku, by po chwili dopasować się do sylwetki chłopaka. Boleśnie nie miał on nic do roboty. Znaczy, był tutaj na tyle krótko, że nie mógł jeszcze występować, gdyż zaplanowano jego pierwszy występ za kilka tygodni, gdy już oswoi się z nowym miejscem. Doceniał to, bo nie sądził, czy byłby w stanie pokazać się widowni tak szybko.

I to po raz pierwszy.

Westchnął ciężko, przewracając się z boku na bok. Większość czasu spędzał sam albo w bibliotece. Dużo też ćwiczył, ale czasem musiał robić sobie przerwy. Tym samym miał dość wąskie pole do popisu. Jeszcze nie mógł nigdzie wychodzić, ani robić kompletnie co mu się żywnie podobało.

Bo wciąż miał na sobie obróżkę. Widział jak Jimin też ją nosił, ale czasem jej nie miał. Jungkook nie wiedział czemu, bo był pewien, iż jest to stały element ich żyć od pewnego momentu. Czekał na dobrą okazję, żeby zapytać o to chłopaka. W ogóle o wiele rzeczy. Chciał go poznać. Wydawał mu się nierealny, w sumie to był to jego główny obraz w głowie szatyna. Dotąd sądził, iż tak piękne osoby nie istnieją. Widział je tylko na plakatach, w artykułach czy zdjęciach. Cała ta kultura dotykała go tylko powierzchownie.

A teraz jej doświadczał i zostawał powoli jej częścią. Nawet o tym nie wiedząc, nie świadom tego, co go czeka i jak to wszystko się potoczy. Wszystko dookoła niego pulsowało bowiem przepychem, bogactwem, złotem i czerwienią. Prawda była jednak i taka, że w każdym zakamarku tych rzeczy kryła się również ciemność, której jeszcze nie odkrył.

Miała się jednak ona ukazać, prędzej czy później, sprawiając, że róża mogła zacząć więdnąć od braku światła. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top