// one //
przejeżdżam opuszkami palców po twoim policzku, malując na nich rumieńce. czerwona barwa robi się coraz wyraźniejsza, bardziej natężona i wygląda to tak, jakbym wylała ci farbę na policzki. uśmiecham się na myśl o tym. och, jak ja uwielbiam, kiedy się rumienisz! twoje policzki wyglądają jak róże. mam ochotę muskać płatki tych kwiatów przez cały czas, aż będą tak czerwone, że już bardziej nie będą mogły być, o ile to w ogóle możliwe, bo już wyglądasz jak dojrzała truskawka w ogródku twojej babci. jednak, mój promyczku, nie mamy tego czasu. ledwo udaje nam się wykraść te kilka chwil w ciemnym kącie za domem twojej siostry. ledwo udaje nam się siebie dotknąć, co dopiero mówić o dotykaniu cię, aż twoje policzki będą jeszcze bardziej czerwone? och, chciałabym. chciałabym mieć cały ten czas z tobą. chciałabym być wolna. chciałabym mieć pałac, gdzie byłybyśmy razem przez ten cały czas. chciałabym być jakąś ważną lady, jak w tym serialu, który tak kochasz, żeby móc mieć prawo cię dotykać, mój kwiecie, żeby nikt nam nie mówił, że nie możemy. ale nie jesteśmy nikim ważnym i nie mamy pałacu, a ja mogę tylko lekko musnąć ustami twoje wargi, zanim odejdziesz w towarzystwie światła księżyca.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top