Rozdział 7 cz.5 Sens miłości
~ Rozdział 7 cz.5 Sens miłości ~
– Usuniesz mi pamięć... – powtórzyła cicho czarnowłosa. – To takie dla ciebie proste. – Pokręciła głową, starając z całych sił się opanować. Klara była rozgoryczona. – Chcesz bym za ciebie wyszła, lecz zamierzasz nie pozwolić mi siebie poznać. – Odwróciła wzrok. – Jak ty to sobie wyobrażasz?
Nicolas wpatrywał się w swoją narzeczoną zafascynowany. Klara chciała go poznać, przynajmniej to wywnioskował z jej słów. Istota, której jeszcze nigdy ktoś się nie sprzeciwił, nie mogła dostrzec prawdziwego celu nastolatki. Bóstwo złapało Klarę za podbródek, jeszcze bardziej napastują narzeczoną swoim spojrzeniem.
– Jeśli zobaczysz tortury zostaniesz uszkodzona. Lepiej będzie jak usunę ci wspomnienia – podsumował po chwili Nicolas.
Klara pokręciła głową. Bóstwo może i wiedziało wszystko o otaczającym nastolatkę świecie. Samo go stworzyło tak sam o jak ludzi. Dlaczego więc Nicolas nie potrafił zrozumieć sensu całej sytuacji?
– Jesteś głupi – wyznała niezrażona wizją kary.
Deklaracja Klary zaskoczyła Nicolasa. Bóg nie mógł uwierzyć. On głupi? Wie przecież o tylu rzeczach. Zna przyszłość ludzkiego świata! Mimo to nastolatka nazwała go głupcem?
Wiatr się zerwał, a ciało Basteta zostało odrzucone na bok. Nicolas zmniejszył dzielącą go odległość od Klary i złapał ją za dłoń. Widział, jak jego narzeczona zagryza wargę. Czuł jej złość, chęć oddalenia się od niego.
– Wyjaśnij – rozkazał stanowczo.
Zapanowała cisza, którą zagłuszał jedynie cichy szum. Nastolatka wiedziała, że wydała na siebie wyrok. Mogła milczeć, pozwolić, by Nicolas zrobił to, co chciał. Miała tyle opcji, by oszczędzić sobie bólu, lecz mimo to wybrała najgorszy z możliwych wyborów. Klara zaczęła żałować.
– Najpierw odeślij Basteta. Nie rób mu krzywdy. Obiec...
Klara zaczęła nagle kaszleć. Nagłe dreszcze sprawiły, że kolana ugięły się przed dziewczyną. Upadła na ubrudzoną krwią ziemię. Nicolas w dalszym ciągu trzymał dłoń nastolatki, wpatrując się jak ta cierpi. Widząc jak coraz więcej łez zaczyna spływać po bladych licach Klary, wycofał swoją moc. Niedbałym ruchem dłoni, przywołał do siebie Michaela. Archanioł bez słowa sprzeciwu klęczał w krwi obok ciała Basteta.
– Panie... – szepnął z szacunkiem, rzucając okiem na mającą problemy z oddychaniem Klarę.
– Zabierz Basteta i przekaż Arenowi. Niech wykona na nim mój wyrok – poleciło bóstwo, wpatrując się w twarz narzeczonej. Podobała się mu chociaż wykrzywiła ją ból. Kolejne oblicze Klary została odkryta przez Nicolasa, co w dziwny sposób napawało go dumą.
Michael mechanicznie chwycił za brudne futro kota i uniósł go bez delikatności do góry. Bastet nawet nie zareagował, choć w normalnych warunkach na pewno zacząłby się szarpać z Michaelem. Kocie bóstwo było wyczerpane. Jasnowłosy nastolatek znikł równie szybko, co się pojawił. Nicolas widząc, że wokół niego i Klary nie ma już nikogo, ukląkł.
– Czy obrażanie mnie nie jest prawdziwym przejawem głupoty?
Klara nabrała powietrza do płuc.
– To... – Oddech dziewczyny był niestabilny, przez co ta miała problem z wypowiadaniem się. – Nigdy... Nie... – Odkaszlnęła. – Nigdy nie powiedziałam, że jestem mądra – wyznała pośpiesznie.
Klara powiedziała prawdę. Nigdy nie nazwała i nie zamierzała nazwać się mądrą i rozsądną. Każdy popełni i popełni jakiś błąd. Taki jest i będzie urok życia. Nicolas przechylił swoją głowę delikatnie na bok. Nie rozumiał, choć bardzo tego pragnął. Rozumowanie jego narzeczonej było dziwne. Może i widział już jak wiele osób mówi coś takiego, lecz wtedy rozumiał. Teraz jednak było inaczej! Istota, którą sam stworzył, stała się dla niego jeszcze większą zagadką. Niestety, ale Nicolas nie pożądał odpowiedzi na swoje pytania od nikogo innego niż Klary. Była jego. Ten niezwykły okaz ludzki należał do niego.
– Zapomnisz – stwierdził Nicolas, unosząc dłoń w stronę czoła swej przyszłej żony.
Klara odruchowo chwyciła go za dłoń. Wiedziała, że to nic nie da. Mógł wymazać jej pamięć, będąc nawet na końcu świata.
– Nie, nie rób tego.
Nicolas zmrużył oczy.
– Nie masz prawa mi rozkazywać – zauważył posępnie.
Klara kaszlnęła, kręcąc głową.
– I tego nie robię. Ja cię... – dziewczyna przełknęła gulę upokorzenia. – To prośba, której spełnienie wyjdzie ci na dobre. – Widząc wzrok boga, Klara postanowiła mówić dalej: – Jak chcesz bym cię zaakceptowała jeśli w dalszym ciągu będziesz mnie traktować jak lalkę? Nasz związek... W takiej sytuacji nie ma on racji bytu.
Nicolas przez moment wpatrywał się w Klarę. Patrzył na nią, a nastolatka miała wrażenie, że coś prześwietla całą jej duszę. On mógł zrobić z nią wszystko, co tylko by chciał. W sercu Klary pojawiła się obawa, że Nicolas zrobił jej już coś złego, lecz ta o tym nie pamięta.
– Nie skrzywdziłem cię i nigdy tego nie zrobię – odparł z nutą oburzenia w głosie Nicolas. – Wiem jednak, jak krusi są ludzie. Twój umysł się rozpadnie, kiedy pozostawię w nim takie widoki. Pozwoliłbym cierpieć każdemu, ale nie tobie. Jesteś zbyt cenną lalką.
Klara pokręciła głową załamana. Powodem jej złego samopoczucia nie była tylko sytuacja w jakiej się znalazła, ale i też słowa Nicolasa.
– Lalką... – powtórzyła cicho. – Jestem dla ciebie zabawką, więc dlaczego zmuszasz mnie do ślubu? Odpuść i pozwól mi wrócić do mojego świata.
Nicolas ledwie się hamował przed ponownym skrzywdzeniem Klary. Jego piękna laleczka nie wytrzymałaby takiego cierpienia. Była zbyt krucha. Musiał jej pokazać, że zasługuje na szacunek, lecz i za bardzo jej nie uszkodzić.
– Ślub to tylko formalności, którą akceptuje ze względu na ciebie – stwierdził Nicolas. – Jesteś moja. Nie pozwolę ci odjeść.
Klara spojrzała na pozbawioną już krwi ziemię.
– Ślub to wyraz miłość. Nie możesz go ode mnie żądać, jeśli... – Klara zamilkła, czując delikatny ból głowy.
Panująca cisza sprawiła, że nastolatka zaczęły nawiedzać coraz to gorsze wizje. W Klarze pojawiła się ta jej pesymistyczna strona, która szeptała o tym w jaki sposób zginie. Co dziwniejsze czarnowłosa widziała oczyma wyobraźni wszystkie wymyślone przez swój umysł okropności.
– Miłość, to bardzo skomplikowane uczucie, które powstało pod wpływem chwili. – Nicolas uśmiechnął się niespodziewanie, unosząc podbródek Klary. – Jeśli jej brak jest dla ciebie problem, to po prostu mnie pokochaj. Ja już cię pragnę, mieszkasz w moim sercu.
Słowa Nicolasa w jakiś sposób sprawiły, że serce Klary okryło dziwne ciepło. Uczucie było to dziwne, ale o tez bardzo fascynujące. Nastolatka zaczęła widzieć w bogu czarnego psa. Kąciki ust dziewczyny nieznacznie uniosły się do góry. Zaskoczony tą reakcją Nicolas zaczął szybko mrugać. Lalka, która jeszcze chwilę temu była na skraju rozpaczy teraz wykazywała oznaki radości.
– Stworzyłeś miłość, lecz nie jesteś w pełni jej zrozumieć – stwierdziła dziwnie zadowolona Klara. – Uczucie to nie może zostać wymuszone. One jest tylko skutkiem ludzkiego przywiązania do drugiego człowieka.
Deklaracja Klary zdumiała Nicolasa. Nigdy nie patrzył na to z tej strony, lecz dziewczyna naprawdę miała rację. Sam przecież ustawił takie wymagania. Fakt, że o nich zapomniał był ośmieszający. Sam stwórca popełnił błąd!
– Jeśli chcesz mojej miłości, to pozwól mi się poznać... – Klara spojrzała na niego pytająco. – Jak się nazywasz? Nigdy mi tego nie powiedziałeś – stwierdziła pośpiesznie, chcąc wyjaśnić powód zadanego pytania.
Bóstwo powoli wstało nieprzekonane. Człowiek, jego marionetka, chciała go poznać. Czy powinien jej na to pozwolić?
– Nicolas. – Wystawił w stronę klęczącej Klary dłoń. – Moje imię to Nicolas i to ty mi je nadałaś. Wcześniej byłem Bezimiennym.
Bóg przyznał się przez człowiekiem, że ten go oznakował niczym bydło. Klara jednak nie zaczęła się z niego śmiać, a tylko skorzystała z jego pomocy przy wstaniu. Uśmiech znikł z jej twarzy, lecz mimo to z radością stwierdziła:
– Pasuję ci to imię. Mam nadzieję, że będzie ci dobrze służyć. – Klara zwiększyła pomiędzy nimi dystans. – Witam ponownie, książę Nicolasie. – Skłoniła się niczym księżniczka. – Czy pozwolisz mi się poznać?
CDN
U mnie rozpoczęły się właśnie ferie ^^ Kolejny już we wtorek.
(Data opublikowania tego rozdziału: 13.01.18r)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top