Rozdział 3 cz.4 Rozkazy

~ Rozdział 3 cz.4 Rozkazy ~ 

To był pierwszy raz, kiedy Michael poczuł, że zawiódł swojego pana. Jak mógł dopuścić do tego, by Klara zobaczyła go w tej formie? Może i nie wyglądał jak potwór, lecz miał skrzydła niczym anioły z ludzkich obrazów.

Klara usiadła, odgarniając niesforne kosmyki swoich włosów na bok. Była zaskoczona tym, co widziała. Jej drogi przyjaciel był inny niż zazwyczaj. Nie rozumiała, co się stało i czy przypadkiem nie śni. Uszczypnęła się. Ku jej zaskoczeni poczuła ból. Zasłoniła usta dłonią.

– Kim ty jesteś? – spytała, nie mogą uwierzyć, że stoi przed nią jej przyjaciel. Znała go przecież od najmłodszych lat, więc czy możliwym było, by Michael był istotą nadprzyrodzoną? Wierzyła może w istnienie boga, lecz nigdy nawet przez moment nie pomyślała, że spotka się z jednym z jego wysłanników. Ba, że bliską mu istotą będzie osoba, z którą dorastała.

– Michael – odrzekł mechanicznie nastolatek. – Dla ciebie jestem przyjacielem – dodał.

Klara zmrużyła oczy, łapiąc się za głowę. Przez moment zastanawiała się czy ma jakieś omamy albo coś w tym stylu. Niestety, ale nic na to nie wskazywało.

– Kim... – nabrała powietrza do płuc – jesteś? – po raz kolejny zadała to samo pytanie.

Oczy Michaela zaszły mgłą, a białe skrzydła zaczęły znikać. Biała jak śnieg poświata otaczała chłopaka. Według Klary wyglądało to dość majestatycznie.

– Michael. Dla ciebie jestem przyjacielem.

Zmarszczyła brwi, czując przechodzące po ciele ciarki. Jasnowłosy zachowywał się jak nie on. Jego głos i wzrok stały się puste, martwe, jakby nie potrafił on czuć. Klara zbliżyła się do niego. Szła spokojnie, myśląc, że gwałtowniejszym ruchem mogłaby spłoszyć Michaela. Archanioł jednak stał w miejscu, zachowując się tak jakby oczekiwał jakiegoś rozkazu.

– Michaelu, – zaczęła łagodnie czarnowłosa – co tu robisz? Jesteś aniołem?

– Nie wolno mi udzielać, panience, takich odpowiedzi.

Anioł nie wiedział, co ma począć. Ma użyć swoich mocy i zesłać na Klarę sen, po czym wmówić jej, że to wszystko było tylko jawą? Wymysłem jej umysłu? Nie, nie wolno mu było. Jednak czy mógł zrobić coś innego? Klara widziała jego skrzydła na dodatek, kiedy się w pełni ocknie może zacząć zadawać pytania dotyczące Edwarda.

– Dlaczego? – spytała spokojnie nastolatka.

W tym momencie Michael, przypominał Klarze kogoś pokrzywdzonego przez los. Zachowywał się tak jakby przeszedł coś, co sprawiło, że zachowuje się teraz tak, a nie inaczej. Na dodatek nazwał ją „panienką". Nigdy wcześniej nie ochrzcił jej taką nazwą. Mówiąc szczerze w ten sposób zwracała się do niej tylko jedna osoba, nauczyciel języka polskiego. Klara do tej pory sądziła, że to z powodu, iż pracuje dla jej ojca. Jednak teraz zaczynała mnie wątpliwości. Coś w środku jej mówiło, że profesor także posiada sekret. Nie chciała temu wierzyć, lecz w tym momencie wszystkie jej irracjonalne myśli wydawały się mieć racje bytu.

– Nie mogę wyjawić tej informacji – oznajmił po chwili Michael.

Klara skrzywiła się. Nie wiedziała, co zrobić. Jak miała przywrócić swojego przyjaciela? Osoba, która stała tak blisko niej, zdawała się być tylko powłoką, ciałem pozbawionym duszy. Gdzie był Michael, który nieraz jej dokuczał i się z niej śmiał? Czyżby to życie nigdy nie istniało? Po policzku nastolatki spłynęła łza. Nie mogła zrozumieć... Nie, ona nie chciała zrozumieć.

Michael był rozdarty w środku. Co miał zrobić? Dalej wykonywać rozkaz Bezimiennego i udawać człowieka, czy też być sobą? Kalkulował wszystko, lecz nie mógł do niczego dojść. Po prostu stał obok Klary i patrzył martwym wzrokiem w ziemię.

– Proszę, powiedz, że nie udawałeś, że Michael, którego znałam istnieje naprawdę – poprosiła Klara, czując jak smutek ściska jej serce.

Anioł nie odpowiedział, dalej milcząc. Klara cofnęła się o parę kroków, kręcąc głową. Była pewna, że została oszukana. Obdarzyła kogoś zaufaniem. Dotąd sądziła, że utrata kogoś takiego boli, lecz teraz nie straciła tej osoby, a dowiedziała się, że ona nigdy nie istniała. Ta prawda raniła ją o wiele bardziej.

Michael uniósł nagle głowę do góry. Klara spojrzała w miejsce, w które wpatrywał się nastolatek i spostrzegła czarną mgłę. Wyglądała niczym wyjęta z jakiegoś horroru, lecz Klara nie uciekła z krzykiem. Fakt, jej oddech przyśpieszył, a w głowie pojawiła się jakże absurdalna myśl, że boski posłaniec ma zamiar ją zabić, za posiadaną na jego temat wiedzę, jednak nie miała zamiar uciekać. Chciała zobaczyć, co zostało dla niej przygotowane. Była gotowa na wszystko – płomienie, krzyki zmarłych, odór krwi i rozkładających się zwłok, a nawet na to, że będzie torturowany. O tak, Klara w tamtym momencie nie bała się kary. Jednak, kiedy ujrzała co się wyłoniło z mgły, a dokładnie kto, poczuła się jeszcze bardziej zdradzona. Pan Aren, stał przed Klarą z równie beznamiętnym wyrazem twarzy, co chłopak obok niej. Nastolatka przyznała sobie w duchu ciche gratulacje, jej przypuszczenia okazały się być prawdziwe.

– Panienko, nie musisz się martwić, nie mamy zamiaru cię skrzywdzić – rzekł Aren mechanicznie. Klara nie mogła pozbyć się wrażenie, że powiedział to tylko dlatego, że ktoś mu kazał.

– Profesorze... Arenie... To znaczy... – Klara zamilkła. Jak powinna się do niego zwracać?

– Mów mi "Kostucho", panienko. Chociaż jeśli tylko tego pragniesz to nazywaj mnie jak ci wygodnie – oznajmił szybko mężczyzna.

Kostucha musiał ją uspokoić i sprawić, by choć trochę przestała się denerwować – tak brzmiał rozkaz jego pana. Nie wiedział jednak, jak ma to osiągnąć. Ludzka psychika nieraz jest skomplikowana przez emocje, które nią targają. Wściekłość i strach zmuszają człowieka do wielu rzeczy. Kostucha nie rozumiał dlaczego ich pan tak bardzo skomplikował tym istotom życie. Chociaż, czy i podlegli Bezimiennego, kiedyś nie czuli?

– Kostucho, Arenie, czy jak się tam nazywasz... Powiedz mi, co tu się wyprawia – burknęła zirytowana Klara.

Kostucha wyciągnął w jej stronę dłoń, a tą otoczyła mgła taka sama jak ta, którą Klara widziała przed pojawieniem mężczyzny. W ręce Kostuchy pojawiła się elegancka, szara kartka z pochyłym pismem. Było to dziwne, ale Klarze wydawało się, że ten niewinny z wyglądu przedmiot posiada jakieś nadludzkie właściwości. Na dodatek aura, którą wokół siebie roztaczał, sprawiała, że mięśnie Klary rozluźniały się. Czuła się dziwnie odprężona, niczym wtedy, kiedy rozmawiała z Edwardem. Właśnie! Edward też musi być kimś takim jak Michael i Aren.

– Nasz pan, pragnie się z panienka spotkać.

Ciało nastolatki znowu się napięło, a usta wykrzywiły w grymasie niezadowolenia. Miała przypuszczenia, co do osoby, o której mówił Kostucha. Czyżby możliwym było, że jej ojciec oddał ją bogu? Ciche prychnięci uciekło z jej ust. Było to absurdalne, jednak Klara uważała to za bardzo prawdopodobne. Zważywszy, że chodziło o jej ojca.

– Czy ten wasz "pan" – Klara specjalnie zaakcentowała to jedno słowo – jest moim przyszłym mężem?

– Tak przynajmniej ludzie nazywają osoby, z którymi się łączą – oznajmił Michael.

Klara była bardzo niepocieszona. Żyła w kłamstwie otoczona osobami, które miały ją kontrolować, szpiegować. Jak jej ojciec mógł pozwolić na coś takiego? Klara pokręciła głową, kierując dłoń w stronę eleganckiego papieru. W momencie, kiedy jej palce zetknęła się z gładką powierzchnią, nogi się pod nią ugięły, a świat zawirował przed oczyma.

CDN

To, co powinno się poruszyć, właśnie rzuciło się w bieg. Mam nadzieję, że się wam podoba. Wszelkie wasze spostrzeżenia proszę napisać mi w komentarzu.

Pozdrawiam i życzę miłego dnia ^^

(Data opublikowania tego rozdziału: 03.13.17r)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top