VII
Peter próbował otworzyć oczy, ale powieki wydawały się ciężkie jak ołów. Powoli zaczynał odzyskiwać świadomość, choć jego ciało wciąż było w pełni sparaliżowane. Płyn, którym Deadpool go zaatakował, zrobił swoje — odebrał mu kontrolę nad sobą, jakby jego własne ciało stało się klatką.
Jednak umysł Petera pozostał nietknięty. Mógł myśleć, analizować, ale wszystko inne, cała jego siła, zwinność i wola walki były odcięte od ciała. Czuł, że stoi, że się porusza, ale nie mógł zrozumieć dlaczego. To nie były jego ruchy.
— Co się dzieje? — zastanawiał się, przerażony, walcząc z paniką, która zaczynała go ogarniać. Próbował poruszyć ręką, ale była bezwładna, poddana jakiejś niewidzialnej mocy. Coś innego kontrolowało jego ruchy.
I wtedy usłyszał ten głos.
— Jak się czujesz, Petey? — Wade przemówił z zadowoleniem, podchodząc bliżej. Peter zobaczył, jak Deadpool uśmiecha się szeroko zza swojej czerwonej maski, obserwując go jak dzieło, które sam stworzył.
„Nie! To nie może się dziać!" — krzyczał Peter w swojej głowie, ale na zewnątrz był tylko cichy, jakby odcięty od samego siebie. Jego ciało było uwięzione, zmuszane do działania wbrew jego woli.
— Chyba zastanawiasz się, dlaczego możesz myśleć, ale nie działać, co? — Deadpool przechadzał się przed nim, jakby prowokując go do ataku. — Otóż, zrobiłem coś, czego żaden z twoich superłotrów nigdy nie zrobił. Dałem ci wolność umysłu, ale zabrałem ciało! Genialne, prawda?
Peter, stojąc bez ruchu, chciał krzyczeć, chciał zaatakować Wade'a, ale nie mógł. Zamiast tego jego nogi zaczęły poruszać się same, kierując go naprzód. Czuł, jak każdy mięsień reaguje na komendę, której sam nie wydał. To była najgorsza forma zniewolenia, jaka mogła go spotkać.
— No i jak? — Wade kontynuował swoją radosną paplaninę. — Teraz możemy być prawdziwym zespołem! Ja dowodzę, a ty wykonujesz! Idealny duet, jak Batman i Robin, ale znacznie lepszy, bo bez tych nudnych zasad moralnych!
Peter, wciąż uwięziony we własnym ciele, myślał gorączkowo. „Muszę się z tego wydostać. Muszę znaleźć sposób. Nie mogę mu na to pozwolić!" Jego umysł pracował na najwyższych obrotach, ale nic nie mógł zrobić. Był świadkiem własnych ruchów, ale nie miał nad nimi władzy.
— Wiem, co sobie myślisz, Pajęczaku — powiedział Deadpool, jakby czytał w jego myślach. — „Jak się z tego wydostać? Czy Stark mnie uratuje? Czy może ja sam odzyskam kontrolę?" — Wade machnął lekceważąco ręką. — Nie licz na to. Ten płyn? Jest nie do pokonania. Ale wiesz co? — Wade zbliżył się do Petera, spoglądając mu prosto w oczy. — Nawet gdybyś odzyskał kontrolę... to wciąż byś przegrał. Bo ty jesteś zbyt dobry. A ja? Ja jestem... hmmm... jakby to powiedzieć... chaosem! I ty, Spiderku, jesteś teraz jego częścią!
Peter czuł, jak jego serce bije szybciej. Nie poddał się jeszcze. Jego umysł pracował nieprzerwanie, szukając jakiejś luki, jakiejś możliwości. Deadpool zawsze był nieprzewidywalny, ale może właśnie to było jego słabością. Peter musiał znaleźć sposób, by się uwolnić, inaczej kto wie ile istnień przez to zginie.
I wtedy, nagle, ciało Petera zaczęło wykonywać dziwne ruchy, jakby było kukłą w rękach Deadpoola. Skoczył w powietrze, wystrzelił sieć w stronę pobliskiego budynku, a potem opadł na ziemię z gracją, której Peter normalnie by użył — ale nie teraz, nie świadomie.
— Świetnie ci idzie! — Wade zarechotał, skacząc za nim. — Zobaczysz, Petey, gdy już zrobimy parę wspólnych zleceń, pokochasz tę nową rolę. Świat zabójców będzie twoim domem!
Peter poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła. „Nie, nie mogę pozwolić, by to się stało!" krzyczał w myślach, ale na zewnątrz była tylko cisza. Wiedział, że Deadpool miał nad nim przewagę, ale nie zamierzał się poddać. Musiał wierzyć, że gdzieś, głęboko w sobie, znajdzie sposób, by to przerwać.
Deadpool, widząc, że Peter nie reaguje, znowu się odezwał.
— Hej, może po prostu spróbujesz się w to wkręcić, co? — rzucił, jakby próbował pocieszyć swojego więźnia. — Zrobimy parę szalonych akcji, trochę zabijania, trochę rozwalania wszystkiego, co napotkamy. I kto wie? Może zaczniesz się bawić tak dobrze, jak ja?
Peter wiedział, że Wade się mylił. Nigdy nie zaakceptuje bycia częścią tego szaleństwa. Nie chciał zostać najemnikiem, a co dopiero mordercą. Wiedział, że musi się skupić. „Jeśli nie mogę poruszać ciałem, muszę znaleźć sposób, by kontrolować cokolwiek. Choćby jeden palec, jedną rękę... cokolwiek!" W jego umyśle zaczął się cichy bunt, malutka iskierka nadziei.
Nagle Deadpool zatrzymał się na szczycie wieżowca, przysiadł na krawędzi i spojrzał na zachodzące słońce. Peter stanął obok niego, choć nie chciał, nogi zmusiły go do tego. Wade spojrzał na niego i westchnął teatralnie.
— Widzisz, Peter? To życie jest piękne. Chaos, krew, pościgi... W końcu zaczynasz rozumieć, prawda?
Peter nie odpowiedział. W głębi jego umysłu coś powoli zaczynało się zmieniać. Mimo że ciało nie reagowało, wiedział, że gdzieś wewnątrz wciąż tliła się nadzieja. Wade myślał, że go złamał, że odebrał mu kontrolę na zawsze. Ale Peter nie zamierzał poddawać się bez walki, bo taki już był.
„Muszę znaleźć sposób..."
Peter wciąż walczył z poczuciem bezsilności, z tym obezwładniającym uczuciem bycia więźniem we własnym ciele. Każda sekunda mijała w agonii – nie fizycznej, lecz psychicznej. To było gorsze niż jakikolwiek ból, jaki kiedykolwiek odczuwał. Był uwięziony, całkowicie zależny od woli Wade'a, zmuszony do patrzenia na własne ruchy, jakby był marionetką w teatrze obłąkańca. Najgorsze w tym wszystkim było to, że się bał. On superbohater bał się, że zmieni się w potwora i to nie z własnej woli.
Deadpool przeciągnął się i westchnął, wciąż siedząc na krawędzi budynku. Słońce powoli chowało się za horyzontem, zanurzając miasto w ciepłym pomarańczowym blasku.
— Wiesz, Petey, zawsze uważałem cię za takiego sztywniaka, ale teraz? — Wade zaśmiał się pod nosem. — Teraz możemy się wreszcie zabawić! No bo co ci zostało? Nie możesz mnie powstrzymać, nie możesz nawet zaprotestować. A wiesz, co to oznacza?
Deadpool nagle odwrócił się w jego stronę i nachylił się lekko, jakby zdradzał mu największy sekret świata.
— To znaczy, że możemy robić absolutnie wszystko, na co mamy ochotę. Oczywiście ja mam ochotę, bo ty... no cóż, ty jesteś tylko pasażerem.
Peter miał ochotę zamknąć oczy, odciąć się, zniknąć, ale nie mógł. Musiał patrzeć, musiał słuchać. Wade mówił dalej, a każde jego słowo brzmiało jak gwóźdź wbijany w umysł Spider-Mana.
— Wyobraź sobie to, Petey — zaczął, zniżając głos do dramatycznego szeptu. — My dwaj, duet idealny! Ty, ten superbohaterski wzór cnót, i ja, najemnik bez skrupułów. Myślisz, że ludzie nie pokochają tego dynamicznego duetu? W końcu wszyscy uwielbiają antybohaterów! Może nawet dostaniemy własny serial na Disney+? Albo przynajmniej spinoff na Hulu?
Zaśmiał się, zadowolony z własnego żartu, ale Peter wcale nie widział w tym nic zabawnego. Walczył z paniką, walczył z chaosem w swojej głowie, próbując znaleźć jakikolwiek punkt zaczepienia, jakąkolwiek lukę w tej makabrycznej pułapce.
„Skup się, Parker... Musisz znaleźć sposób. Nie możesz pozwolić, by to trwało..."
Czuł, jak jego ciało się rozluźnia, jak nogi powoli przestają być całkowicie obce. Czy to możliwe, że wpływ substancji zaczynał słabnąć? Nie, to było zbyt proste. Ale coś się działo. Może to jego silna wola, może adrenalina, a może fakt, że jego ciało wciąż pamiętało, do kogo należy.
Deadpool przeciągnął się i spojrzał na niego z ukosa.
— Nadal się stawiasz, co? Czuję to. Niby nie możesz nic zrobić, ale w środku... w środku wciąż kopiesz i drapiesz, próbując wyrwać się z klatki.
Wade przechylił głowę, jakby nad czymś się zastanawiał.
— To urocze. Naprawdę. Ale i tak nic ci to nie da.
Peter chciałby móc powiedzieć, że się myli. Chciałby móc rzucić w niego sarkastycznym komentarzem, jak zawsze. Ale zamiast tego stał tam, jak manekin, jak cień samego siebie, wpatrując się w miasto, które przysiągł chronić.
I wtedy poczuł coś. Ledwo zauważalny ruch w palcach lewej ręki. Drgnienie. To było prawie nic, ale dla niego oznaczało wszystko.
„Jeszcze nie przegrałem."
Nie miał pojęcia, ile mu to zajmie, jak długo potrwa walka o odzyskanie kontroli. Ale wiedział jedno – nigdy się nie podda. Bo był Spider-Manem. Bo zawsze znajdował sposób.
A Deadpool? On jeszcze nie wiedział, że to dopiero początek.
_________
1276 słów
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top