5
Naszą pierwszą lekcją był obrona przed czarną magią z Gryfonami. Nasz nauczyciel był mega. W sensie mamy 21 wiek. Nauczyciele są super.
-Panno Mus.
-Słucham.
-Gdzie jesteś?
-tutaj.
-nieprawda. Dryfujesz gdzieś w swoim świecie. Gdyby ktoś cię zaatakował? Co zrobisz? Umrzesz jeśli nie będziesz się skupiała.
-Przepraszam.
-choć.-zaprosił mnie na środek.-wypowoedz zaklęcie rozbrajające.
-Co?-uderzył jakimś zaklęciem a wokół mnie rozbłysło fioletowe światło. Otworzyłam oczy dookoła mnie pojawiła się fioletowa bańka.
-Idź...do dyrektora.-Wyszłam z sali a patronus którego wysłał profesor poprowadził mnie prosto do wieży. Weszłam po schodach i zapukałam do drzwi.
-Ekhem prosze!-usłyszałam i weszłam przez pozłacanie wrota.
-Pani dyrektor przysłał mnie...profesor Ergon bo... Wytworzyłam pole siłowe na jego zajęciach.
-Pole siłowe? Jak?
-no...jakieś 3 lata temu ugryzł mnie radioaktywny pająk i...
-słyszałam cos takiego. Och Charlie. Po prostu musisz nad tym panować.
-ja panuje. pająkowanie wyćwiczyłam do perfekcji ale... Nie gdy ktoś mnie atakuje.
-Po prostu uważaj. Znałam twojego ojca. On zapewnie o niczym nie wie prawda?-pokręciłam głową.-wiesz że nie musiałaś być w Hogwarcie?
-Ale w świecie mugoli byłabym w niebezpieczeństwie. Wiem.
-Black jest na drugim roku. Jest animagiem. Ale pochodzi z twojego świata.-otworzyłam usta i spojrzałam jej w oczy.-powinnaś ją poznać jest w Slithelinie ale to chyba zły wybór czapki. Jest już stara. W sumie mogłaby być w Gryfindorze ale to ta czapka wybiera więc...ale nieważne. Magia jest w sercach czarodzieji. W twoim takrze. Charlie. Poprostu musisz się nauczyć ją kontrolować.
-ja kontroluje to wszystko! Ja potrzebuje po prosu samotności. Nie przywykłam do tłumów,rozmów i tym podobnych. Niech pani zrozumie.
-Rozumiem uwierz. Idź już.-wyszłam i stanełam na korytarzu. Dotknełam ściany. Wdrapałam się na nią i szłam po niej w zdłuż korytarza. Następne mam...transmutację. Potem obiad.
-Panienka się zgubiła?-zapytał ktoś tuż obok. Spafłam z hukiem na ziemię.-przepraszam jestem dość...inny.-spojrzałam na niego. Był duchem wierzy Gryfindoru.
-Sir Nicolas.
-Tak właśnie.
-Nie zgubiłam się. Po prostu wracam od dyrektora. I idę właśnie na transmutację.
-Ależ to w przeciwną stronę.
-Zaprowadzisz mnie Sir Nicolasie?
-Naturalnie.-przeszliśmy przez korytarze,ruchome schody,przejście za jakimś obrazem aż dotarłam do sali.
-Dzien...kuje-powiedziałam ale nikogo już obok mnie nie było. Po chwili zadzwonił dzwonek i weszłam do sali.obok mnie usiadł Kayler.
-Co to było?
-Pole siłowe. Nie wiedziałam że odbija zaklęcia.
-Cisza!-krzykneła profesorka.-zamienicie to zwierze w puchar. Prostym zaklęciem.
-Serio? Mam to biedne zwoerze zamieniać w złotą zastawę?
-Tak. A teraz cicho warknął i machnął różdżką mówiąc zaklęcie. Zrobiłam to samo i po chwili zamiast papugi stał przedemną puchar z wyrytym ptakiem.
-Bardzo dobrze. Po 10 punktów dla Ravenclawu.-psorka machneła różdżką i przed nami znów stały żywe istoty.
Time skip
-Opanowacć pająkowanie?
-Nie. Chodziło jej bardziej o to że mam się starać na lekcjach.-właśnie zwosałam głową w dół przyczepiona do gałęzi siecią. Byliśmy na błoniach i cieszyliśmy się ostatnimi słonecznymi dnami roku.
-To bez sensu-mruknął Kay który siedział przed Alex która robiła mu warkoczgki...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top