*7*

Obudziłam się przez  przedmiot, który nienawidzę odkąd zaczęłam chodzić do szkoły. Wstałam i przetarłam oczy, ziewając. Podniosłam się i podeszłam do szafy. Wybrałam żółtą i luźną koszulkę i granatowe spodnie. Wzięłam jeszcze komplet białej bielizny i poszłam się umyć.
Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki. Weszłam jeszcze do mojej sypialni i wyjęłam z szafy moje żółte szpilki. Wzięłam przy okazji torebkę i poszłam na śniadanie. W kuchni była już Eli. Przywitałam się z nią i wzięłam się za robienie śniadania.

Zjadłam, wypiłam życiu dajny napój zwany kawą i włożyłam naczynia do zmywarki. Pożegnałam się z dziewczynami, które właśnie pojawiły się w kuchni i poszłam do przedpokoju, gdzie założyłam płaszcz. Wyszłam z mieszkania krzycząc jeszcze "Cześć".

Wyszłam na zewnątrz do mojego auta. Odblokowałam go i wsiadłam do środka. Odpaliłam wuz i wyjechałam na ulicę.

Godziny w pracy lekko mi się dłużyły. Cały czas myślałam o tym w jaki sposób chciał spotkać się ze mną o 16 skoro pracuje o tej porze. Ale przepraszam to przecież Pan wpływowy Maslow. Ugh...trochę mnie on denerwuję, ale od kiedy go poznałam cały czas o nim myślę, czy to nie jest dziwne?

Moje rozmyślania przerwał szef, który mnie wołał. Odkręciłam się i myślałam że się przewrócę, tylko że moje biurko to uniemożliwiło.

Koło szefa stał Pan Wielki Maslow. W tym garniturze wygląda sexownie. Stop! Nie on wcale tak nie wygląda!

Patrzył na mnie z tym swoim uśmiechem. W końcu odepchnęłam się od biurka i podeszłam do nich.

-Tak, Panie Kind?-spytałam nie wzruszona,  choć obecność Jamesa trochę mi to uniemożliwiała.

-Pan Maslow zgodził się na kolejny wywiad jeśli Pani go przeprowadzi.-zakomunikował. Spojrzałam zdziwionym wzrokiem na mężczyznę. Analizowałam chwilę jego słowa.

-O-oczywiście Panie Kind.-zająkałam się.

-Pan James poprosił aby był teraz, proszę masz tu pytania i po wywiadzie jesteś wolna. Powodzenia-uśmiechnął się, podając mi teczkę. Podał brunetowi dłoń i odszedł.

Popatrzyłam w oczy bruneta i odkręciłam się na pięcie by zabrać swoje rzeczy. Założyłam płaszcz i zabrałam torebkę, do której włożyłam teczkę. Odkręciłam się do wyjścia. Zobaczyłam jak Maslow stoi oparty o ścianę ze spuszczoną głową patrzącego na swoje buty. Wyglądał tak niewinnie, a zarazem poważnie że sama się zasatanowiłam czy on na serio prowadzi wielką firmę. 

Kiedy poczuł się że mu się przyglądam, podniósł głowę i uśmiechnął się do mnie w taki sposób że moje nogi zmiękły.

-To co? Idziemy?-spytał nadal się uśmiechając.

-Jasne. -powiedziałam i ruszyłam do wyjścia.

-Na serio chcesz przechodzić kolejny wywiad?-spytałam z uniesioną brwią.

-Szczerze mówiąc to nie chcę. Kind to dobry przyjaciel ojca, znają się od dziecka, poprosiłem go aby dał Ci wolne na dziś. Zgodził się ale powiedział że pracownikom może się to nie spodobać, że ktoś przychodzi po Ciebie i zabiera Cię, po czym już dziś nie wracasz, więc wymyślił historyjkę o wywiadzie.-wzruszył ramionami.

Winda się zatrzymała na samym dole, gdzie był parking chciałam iść już do samochodu, ale mnie zatrzymał, łapiąc mnie za rękę. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz w tym miejscu.

-Gdzie idziesz?-spytał gdy odwróciłam się do niego.

-Do mojego samochodu.-odpowiedziałam.

-Daj mi kluczyki. Powiem Chrisowi aby doprowadził go do mnie. Z tamtąd go zabierzesz. Dobrze?-spytał patrząc na mnie cały ten czas . Kiwnęłam głową. Wyciągnęłam kluczyki i mu je wręczyłam.

Cały czas trzymając mnie za rękę ruszył do jak mniemam do swojego samochodu. Kiedy doszliśmy na miejsce, stał tam mężczyzną około 50.

-Panie Maslow. Panienko-kiwnął głową w geście przywitania.

-Tu są kluczyki o samochodu Panienki Victorii. Zaprowadź go do mojego domu. Jasne?-spytał James cały czas trzymając moją dłoń.

-Oczywiście Proszę Pana.

-Mój samochód to czarne audi r8.-dodałam.

-Oczywiście. Do widzenia.-pożegnał się i odszedł do mojego auta.



Jeszcze jedne dziś 😀😀. Dobranoc 😙😴👋.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top