*66*

Jestem w kościele, gdzie Douglas i Emma pobiorą się. Wszyscy goście już są i czekamy tylko na Pannę Młodą. 

Stoję obok brata, który bardzo się denerwuje. Cały się trzęsie i jest blady.

-Uspokój się.-powiedziałam, kładąc mu dłoń na ramieniu. 

-Jak mam być spokojny, skoro to mój ślub?-pyta z irytacją.

-Douglas.-upomniałam go.-Jak się denerwujesz stajesz się dupkiem.-założyłam ręce na piersi

-Przepraszam siostra.-przytulił mnie.-Bardzo się denerwuje.

-Dasz radę. Justicowie zawsze dają radę.-przytuliłam go mocno do siebie.

Nagle przebiegła do nas zziajana Brooke, odsunęłam się trochę od brata. 10 letnia córka Kate, druhny Emmy, powiedziała że Emma już jest. Poczułam jak Douglas spiął się, gdyż nadal trzymałam na jego ramieniu dłoń. Spojrzałam na niego i posłałam mu uśmiech, aby dodać mu otuchy i odwróciłam się wracając na swoje miejsce obok Jamesa, który siedział w pierwszym rzędzie. Gości nie było dużo, tylko najbliższa rodzina i przyjaciele państwa młodych.

Usiadłam obok James, a ten nachylił się nade mną i cmoknął w policzek. Odwróciłam głowę w jego stronę i uśmiechnęłam się do niego, następnie położyłam głowę na jego ramieniu. 

Nagle w kościele zaczęto odgrywać marsz weselny. Wszyscy wstaliśmy z miejsc i odwróciliśmy się w stronę drzwi. Były one otwarte, a w nich stała Em wraz ze swoim tatą. Jej uśmiech był bardzo szeroki, zauważyłam to nawet przez welon, który zasłaniał jej twarz. Zaczęli powoli ruszać w stronę ołtarz. Emma nie patrzyła na gości, tylko na swojego ukochanego. 

Kiedy byli przy ołtarzu Pan Watson oddał rękę swojej córki, mojemu bratu. Powiedział mu coś na ucho i wrócił na swoje miejsce. Ceremonia rozpoczęła się. Wszyscy wsłuchali się w słowa księdza. Kiedy mówił o tym że jeśli mężczyzna kocha kobietę powinien się jej oświadczyć, James mocniej ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na jego profil. On po chwili spojrzał na mnie i puścił oczko. Położyłam głowę na jego ramię, a on pocałował mnie w czoło.

Po przysiędze, ksiądz ogłosił ich mężem i żoną. Douglas mocno pocałował Emmę, po czym podniósł ją i obrócił wokół własnej osi. W całym kościele było słychać radosne śmiechy nowożeńców. 

Na dworze obsypaliśmy ich ryżem, śmiejąc się przy tym w najlepsze. Po złożonych życzeniach, wszyscy udaliśmy się do restauracji gdzie miało odbyć się wesele. Po pierwszym posiłku wszyscy ruszyli do tańca. 

-Można Panią prosić.-powiedział James, podając i dłoń.

-Oczywiście.-powiedziałam uśmiechnięta i chwyciłam jego dłoń.

Kiedy byliśmy wśród tańczących ludzi, założyłam mu ręce na szyję, a on swoje zaplątał wokół mojej tali. Zaczęliśmy powoli poruszać się w rytm muzyki, patrząc sobie w oczy. 

-Kocham Cię.-powiedział James.

-Ja ciebie też.-pocałowałam go.




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top