*39*

MARATON 1/4

Obudziłam się z bólem w dolnych partiach. Poprawiłam się opierając o zagłówek. Jamesa nie było obok mnie, lecz usłyszałam szum wody, brał prysznic.

Dzisiejsza noc była piękna. Przepełniona miłością, delikatnością i namiętnością. Było cudownie. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie.

Usłyszałam otwieranie drzwi od łazienki. Spojrzałam w ich stronę. Był tam James. Stał w samych spodniach od dresu. Jego włosy były mokre, a kropelki kapały na nagi tors. Podszedł do łóżka i położył się obok mnie bokiem i podparł głowę na zgiętej ręce.

-Jak się czujesz?-spytał zmartwiony.

-Dobrze.-uśmiechnęłam się.

-A boli Cię?-spytał ponownie.

-Troszkę. Nie martw się o mnie. Wszystko jest dobrze.

-Będę się martwił. To był twój pierwszy raz, a ja nigdy nie spałem z dziewicą i boję się że....-to prawda. Był to mój pierwszy raz ale nie żałuję tego. Było kilku chłopaków, ale wiedziałam że to nie oni mogą zobaczyć moje nagie ciało.

-Ciii...-położyłam palec na jego usta.-Jest dobrze. Boli ale przestanie. Było warto.-uśmiechnęłam się. -Kocham Cię.

-Ja Ciebie też.-cmoknął mnie.

Usiałam na brzegu łóżka, szczelinie okryta kołdrą. Wiem iż widział mnie nagą, ale nadal się wstydziłam. W pobliżu leżała T-shirt Jamesa. Założyłam ją na siebie i wstałam. Ucieszyłam się że sięgała do połowy ud. Cieszyłam się iż mężczyzna nie komentował moich czynów. Podeszłam do mojej torby i wyciągnęłam z niej eleganckie czarne spodnie i błękitną zwiewną bluzkę. Wzięłam jeszcze bieliznę i zamknęłam się w łazience.

-Ale tu pięknie.-powiedziałam uśmiechnięta.

Byliśmy właśnie w Wierzy Telewizyjnej. Wieża jest ogromna. Widać z niej cały Berlin. Stałam oparta o barierkę. James stał zaraz obok mnie i zamiast patrzyć na widoki, patrzył na mnie. Uśmiechał się.

-No co?-spytałam, bo patrzy na mnie odkąd tu jesteśmy.

-Nic.-wzruszył ramionami.

-To czemu tak na mnie patrzysz?

-Patrzę na moją piękną kobietę.-powiedział, uśmiechając się. Odwzajemniłam uśmiech.

-Idziemy?-spytałam.

-Jasne.-chwycił moją dłoń i pociągnął do windy.

-Głodna?-spytał Jame, gdy wracaliśmy do hotelu. Mężczyzna obejmował mnie ramieniem.

Miałam już otwierać usta lecz mój brzuch mnie wyprzedził. Zaśmiał się. Zawstydzona, schowałam twarz w jego szyji.

-Czyli idziemy.

Weszliśmy do restauracji. Była mała, ale za to bardzo przytulna. Było pełno osób. Ledwo zauważyłam wolny stolik. Gdy go zobaczyłam, pociągnęłam tam Jamesa. Usiedliśmy na kanapie zaraz obok okna.


Hej!! Zaczynamy maraton, który będzie trwał do północy. Mam nadziej że bedzie dobrze.

Zapraszam też na mój profil na którym jest pewna informacja.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top