5

Per. Niemiec

Obudziłem się obok Polena. Chłopak jeszcze spał. Pocałowałem młodszego w czoło, lecz nagle przestałem kontrolować swoje ciało. Zbliżałem się do ust Polena. Pocałowałem, go lekko i krótko. Kurwa Deutschland , co jeśli on nie śpi? On ma 16 lat, a ty 22. Co jeśli posądzi cię o molestowanie nieletnich? Zacząłem panikować. Na szczęście Polen spał jak zabity. Przytuliłem go do siebie i zacząłem bawić się jego włosami. Po jakimś czasie chłopak się obudził.

- Cześć Niemcy.- powiedział bardziej przytulając się do mnie. Młodszy uśmiechnął się do mnie. Poczułem jak poliki zaczynają mnie delikatnie piec.

- Hallo Polen.- powiedziałem ziewając. Nagle zadzwonił telefon. Po tonie rozmowy wnioskowałem ,że Polaczek był zadowolony, że ten ktoś dzwoni.

- Niemcy? Węgry może dziś do mnie przyjechać? Proszę.- powiedział robiąc maślane oczy.

- No pewnie, tylko powiedz mu , że jesteś jeszcze odrobinę chory.- w oczach chłopaka pojawiły się iskierki radości. Porozmawiał jeszcze chwilę z bratem i się rozłączył. Przytulił mnie mocno. Widać było, że się cieszy. Po głaskałem Polena po głowie po czym wstałem i wyszedłem. Ruszyłem w stronę domu. W drzwiach zastałem..........Frankreich.

- Salut kotku.- powiedziała uwodzącym głosem. Widać i słychać było, że jest pijana.

-Frankreich, czego chcesz?- zapytałem. Kobieta podeszła do mnie i zawisła na mojej szyi.

- Chcę się zabawić.- powiedziała kręcąc kółka na moim torsie.

- O co chodzi?- zapytałem zdezorientowany.

- No wiesz. Ty, ja, wieczór, wino i łóżeczko.- powiedziała próbując dobrać się do moich ust.

- Oh nein, nein , nein, nein, nein, nein, nein. Nie ma takiej mowy.- powiedziałem odpychając ją. Wyrzuciłem ją zza drzwi. Co jej do głowy strzeliło? Poszedłem do łazienki. Wziąłem szybki prysznic i udałem się do mojej sypialni. Wyciągnąłem z szafy świeże ciuchy i się w nie ubrałem. Usiadłem przy biurku i chciałem zacząć pracować ale nie mogłem się skupić. Cały czas myślałem o Polen. Mein gott, jaki on ma ładny uśmiech. Może za niedługo pójdziemy do mnie do domu, wypijemy trochę alkoholu, a później do łóżka i ....... Deutschland! Co się z tobą dzieje! Chłopie! Opanuj się! Ale z drugiej strony. Nagi Polen tylko do mojej dyspozycji. Albo jeszcze lepiej, Polen w stroju sprzątaczki. Dobra Deutschland wystarczy! Spojrzałem w lustro. Na mojej twarzy był dość spory rumieniec.

- Powinienem przestać myśleć o Polen.- na sam dźwięk tego imienia mój rumieniec się powiększył.- Co jest?- zapytałem sam siebie. Wybrałem numer do mein cousin.

Schweiz

-Hallo Deutschland.

-Cousin. Hure pomóż mi!!

-Gott co się stało?

- Ja chyba jestem chory. Nie mogę się na niczym skupić. Cały czas myślę o jednej osobie. Gdy o niej myślę to nagle jest mi gorąco i mam rumieńce na twarzy. Co się ze mną dzieje?!

- Oh cousin. Chorujesz na poważną, nieuleczalną i najprawdopodobnie śmiertelną chorobę.

- Co mi jest?! Szykować już trumnę?! Istnieje na tą chorobę jakieś lekarstwo?!

- Stary, ....... Zakochałeś się na zabój. A teraz mam pytanie. W kim?

- Błagam nie śmiej się.

-No nie będę. Obiecuje.

- W Polen. Obiecuję, że nie dotknę go w ten sposób bez jego pozwolenia. Nie jestem pedofilem. Przysięgam. Nie odbieraj mi go. Błagam.

- Gut. Deutschland wierzę ci. Muszę już kończyć. Tschüss.

- Tschüss.

Trochę się bałem reakcji Schweiz. W końcu to mój szef, ale jednocześnie i kuzyn. Cieszę się, że nie odebrał mi Polena. Nie wytrzymałby tego. Czyli się zakochałem. Super, za każdym razem gdy będę widzieć Polena to będę się rumienić. Postanowiłem w końcu zabrać się do pracy. Po paru godzinach pracy skończyłem robotę. Postanowiłem pójść spać.

*Skip time*

Obudziłem się. Popatrzyłem na zegar.  Za piętnaście ósma. Zaraz się spóźnię. Szybko wstałem i ubrałem kremową ciepłą bluzę i czarne jeansy bo na zewnątrz było zimno. Umyłem zęby i przeczesałem włosy. W pośpiechu ubrałem buty i zarzuciłem na siebie kurtkę. Wziąłem jeszcze klucze, telefon i portfel. Wyszedłem z domu. Gdy wszedłem do budynku to była 8.01. Minuta spóźnienia. Wpadłem szybko do pokoju lekarskiego i wziąłem kitel. Poszedłem do pokoju Polen. Chłopak siedział na łóżku i próbował jeść śniadanie.

-Cześć Niemcy.- powiedział podchodząc do mnie i mnie przytulając. Oddałem mu przytulasa.

- Hallo Polen.- powiedziałem po czym pocałowałem go w czubek głowy. Po jakiś pięciu sekundach do pokoju wpadła Österreich .

- Deutschland!- powiedziała zapłakana- Nie wiem co mam robić.- powiedziała coraz bardziej płacząc.

- Młody zaczekaj chwilę. Gut?- Polak pokiwał głową. Razem z Österreich wyszliśmy na korytarz - Co się stało?- zapytałem przytulając moją kuzynkę.

- Ungarn wczoraj jak wracał ze szpitala to miał wypadek. Wpadł w poślizg i rypnął w drzewo. Dzisiaj  dostałam telefon, że nie przeżył do rana.- powiedziała coraz bardziej płacząc. Chwila. Jak Österreich tak zareagowała na jego śmierć, to jak zareaguje Polen? Przecież to był jego brat. On się załamie już całkowicie. Schweiz szedł korytarzem. Dyskretnie zawołałem go i oddałem Österreich w ręce mojego kuzyna. Wróciłem do pokoju, gdzie w kącie siedział Polen.

- Polen mam złe wieści. Wczoraj twój brat zaginął.- skłamałem. Uznałem,że lepiej jest mu powiedzieć, że jego starszy brat zaginą niż zginął.- Nie martw się.  Niedługo się znajdzie.- chłopak miał szklane oczy. Wstał po czym ruszył w stronę drzwi prowadzących na korytarz.- A ty gdzie?- zapytałem gdy chłopak chwicił za klamkę.

- Szukać Węgra.- powiedział ledwo powstrzymując się od płaczu. Podszedłem do niego.

- Idę z tobą. Nie zostawię cię samego!- powiedziałem. Chłopak złapał mnie za rękę, co spowodowało rumieniec na mojej twarzy. Wyszliśmy z budynku.

*Skip time*

Chodzimy po całym mieście od kilku godzin. Zaczęliśmy o ósmej, a dochodzi dwudziesta pierwsza. Byłem już zmęczony, ale Polen się nie poddawał. Pomimo tego, że padało chłopak nadal szukał swojego ukochanego brata. Nie miałem siły iść dalej.

- Polen, może damy sobie spokój. Wracajmy do szpitala. Bitte.- powiedziałem delikatnie tuląc chłopaka do siebie.

- Nie. Ja muszę znaleźć Węgra.- oj Polen gdybyś znał prawdę. Nagle odwrócił głowę w stronę ulicy.- Węgry!- krzyknął wyrywając się z mojego uścisku. Nie mogłem dalej iść, bo nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Polen wbiegł na ulicę. Nagle zobaczyłem światło i Polen leżał na ulicy. Właśnie został brutalnie potrącony przez samochód. Pomimo bólu podbiegłem do niego. Ściągnąłem jego bluzę. Cały brzuch miał zakrwawiony. Również z jego ust wypłynęła cieniutka rzeczka krwi. Był w masakrycznym stanie.

- N- Niemcy?- zapytał ostatkami sił.

- Ciii.... Polen już dobrze. Nic już nie mów. Oszczędzaj siły.- powiedziałem. Po moich policzkach spływały słone łzy. Ostatnimi siłami podniósł rękę do góry i wytarł mi policzki.- Nie zostawiaj mnie. Bitte.

- Nie płacz proszę.- powiedział po czym stracił przytomność. Wziąłem go na ręce i zaniosłem na pobocze drogi. Zadzwoniłem po pomoc . Po jakimś czasie przyjechała karetka i zabrała chłopaka. Ratownicy pozwolili mi jechać z nim. W końcu dotarliśmy do szpitala. Zawieźli go na blok operacyjny. Błagam tylko, żeby przeżył. Usiadłem na krześle w korytarzu i starałem się cierpliwe czekać.

*Skip time*

Minęło dobre dwie godziny. Mimo tego, że byłem zmęczony to nie mogłem zasnąć. Chodziłem w kółko od ściany do ściany i pytałem lekarzy o stan zdrowia mojego podopiecznego. W końcu przyszedł lekarz.

- Panie Niemcy. Na szczęście operacja się powiodła. Polska będzie żył. Za chwilę przewieziemy go do szpitala psychiatrycznego.- powiedział. Chciałem skakać z radości. Z tego szczęścia odebrało mi mowę.

- Danke.- to było jedynie słowo które udało mi się wydusić z siebie. Po pięciu minutach wsiadłem do karetki gdzie był Polen.  Młody leżał w śpiączce. Mówią, że jego stan jest stabilny i za niedługo powinien się wybudzić. Pojechaliśmy do psychiatryka. Zawieźli go do jego pokoju i wyszli. Niższy leżał spokojnie na łóżku z kroplówką i z " wąsami" w których był tlen. Usiadłem obok niego. Zbliżyłem się do jego twarzy i  delikatnie musnąłem jego usta.- Guten Nacht Polen.- wyszeptałem po czym zasnąłem.

______________________________________

Słowa: 1217

RIP Węgry (*)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top