(🐑.)────rozdział dwudziesty ósmy
───────•••───────
Rozgrzane promienie słońca muskały powierzchnię ziemi, a po błękitnym niebie powolnie poruszały się białe chmurki niepewnie połyskujące w świetle. Świergot ptaków otaczał las, a wysokie drzewa o intensywnie zielonych koronach drzew dawały przyjemny cień. W powietrzu wisiał zapach porannej rosy oraz żywicy, a gdzieś w oddali cicho szumiała spokojna rzeka.
W obozie każdy kot wydawał się być zajęty pomimo dość wczesnej pory. Dopiero niedawno słońce wzniosło się na niebo, a wiele klanowiczy było już poza legowiskami wybierając się na patrole czy pośpiesznie jedząc śniadanie. Rudzikowa Gwiazda siedział przed swoim legowiskiem, leniwie wylegując się w ciepłych promykach, korzystając ze swojej wolnej chwili.
Zakrwawiony Pęd organizowała patrole oraz polowania co było jej typowym obowiązkiem, a Zroszony Fiołek zniknął wraz z pierwszymi promieniami słońca. To było dość normalne ponieważ szary kocur był szpiegiem, więc przeważnie albo nie było go cały dzień albo całą noc. Czasami wracał dopiero po dwóch dniach i bez słowa kładł się spać. Jednak zdarzało sie też, że przez dłuższy czas siedział w obozie i tylko pomagał przy innych obowiązkach aby być przydatnym.
Strzyżykowa i Szałwiowa Łapa spokojnie spożywały wspólnie dużą rybę, a niedaleko nich ganiała się czwórka kociaków Mysiego Wąsu. Kocica za to siedziała w cieniu paproci pilnując uważnie swoich pociech. Łowcy oraz strażnicy byli wyznaczani na patrole i polowania przez następczynie, a następnie wychodzili z obozu. Typowa, klanowa rutyna.
Zaś Szyszkowa Łapa siedziała w legowisku medyka z grymasem na pysku wpatrując się w wojowników. Poza nią był tam nie kto inny jak tajemniczy, nieprzytomny uczeń i Sójcze Skrzydło oraz Sowie Pióro. Jednak dwójka medyków jeszcze sobie spokojnie spała, korzystając z chwilowego braku pacjentów.
- Nuudyy. - jęknęła przeciągle brunatna kocica, wbijając pazury w podłoże. Jej ogon miotał się po ziemi z zirytowania, wznosząc kurz w powietrze. Po chwili obróciła głowę w stronę czarnego kocura, a widząc jak jego boki unoszą się w dół i w górę spokojnie odetchnęła. W każdej chwili mógł umrzeć. Tak naprawdę cudem było, że dożył tego momentu, ale nawet jeśli to jak się wybudzi prawdopdobnie będzie w okropnym stanie. Zarówno psychicznym jak i fizycznym.
W końcu brak ruchu przez dłuższy czas zapewne oddziałał jakoś na jego mięśnie. Nie było możliwości aby był w swojej poprzedniej kondycji. Co do stanu psychicznego - nie wiadomo co się stało z jego klanem, nagle stracił przytomność po czym budzi się w kompletnie obcym mu miejscu pełnym nowych zapachów.
- Masz się gorzej niż ja. - wyszeptała uczennica, opuszczając głowę i wbijając wzrok w swoje przednie łapy. Życie było takie kruche, niesprawiedliwe i bolesne. Czemu? Czemu tak musiało być?
Kiedy ponownie podniosła głowę nie mogła uwierzyć swoim oczom. Ujrzała jak czarny uczniak porusza niepewnie swoją przednią łapą po czym z szeroko rozwartymi oczami bierzę głęboki, aczkolwiek niestabilny wdech.
- On sie obudził! Szybko! - krzyknęła widząc jak młody kocurek zaczyna się dusić i przeraźliwie trząść. Szyszkowa Łapa z paniką stała na swoim miejscu, a jej łapy zdawały się być wyjątkowo ciężkie, jakby przykute do ziemi.
- Co się dziej- Na klan gwiazd! Sowie Pióro, szybko! - zza kurtyny bluszu wysunęła się łaciata kocica, a widząc słabą, niestabilnie oddychająca sylwetkę czarnego kocura przeraziła się. Natychmiastowo do niego podbiegła starając się go uspokoić. Jasnobrązowy medyk gdy tylko zobaczył co się stało zamarzł w miejscu, a Szyszkowa Łapa mogła przyrzec, że w jego oczach zalśniły łzy oraz istne przerażenie.
Była pewna, że przywiązał się do tego kota po tym jak dzień w dzień się nim opiekował. Najpierw z przymusu i szorstko, a później czule niczym matka zajmująca się swoimi kociętami. Miała wrażenie, że Sowia Łapa traktuję czarnego kocura jak swojego młodszego brata, który po niefortunnym wypadku zapadł w śpiączkę.
- SOWIE PIÓRO! - krzyknęła głośno Sójcze Skrzydło, a widząc nieozdolnego do ruchu młodziaka wydała z siebie zrezygnowany syk.
- Szyszkowa Łapo, pomożesz mi?
Słowa medyczki przywołały ją do porządku, a łańcuchy wytworzone przez jej głowę i przykuwające ją do ziemi momentalnie nie rozsypały pozwalając jej ruszyć na przód. Koteczka skinęła pośpiesznie głową, łapiąc głęboki wdech i wydech aby doprowadzić się do porządku.
- Szyszkowa Łapo, chodź do niego i uspokajaj go. Może rozpoznać twój głos bo rozmawiałaś z nim wiele razy, a ja w tym czasie pójdę po zioła. - odparla poważnie łaciata kocica, a uczennica spaliła się ze wstydu na wspomnienie o jej monologach z nieprzytomnym kocurkiem.
Podeszła do niego, a widząc przerażenie i ból w jego oczach miała wrażenie, że jej serce się zatrzymało. Jednak coś w jego spojrzeniu było nie tak. Błękitne tęczówki wydawały się być zamglone, nieobecne i niezrozumiale błądzące po otoczeniu jakby wyszukując czegoś. Czy on był... ślepy?
- Spokojnie, jestem tu przy tobie. Weź głęboki wdech i wydech, dobrze? - wyszeptała spokojnie i czule, siadając obok czarnofutrego. Jego głowa oraz pusty wzrok skierował się prosto na nią, ale nadal miała wrażenie jakby wpatrywał się w coś co jest za nią. To było z jednej strony przerażające, a z drugiej okropnie smutne.
Błękitnooki posłusznie wziął głęboki wdech i wydech, ale był on na tyle niestabilny, że mało co to dało. Jego chude łapy ciągle się trzęsły, a ogon miał podkulony pod siebie obrazując jak bardzo się boi.
- Spróbuj jeszcze raz. Wdech i wydech, dobrze? - powtórzyła, czując jak i ją stres zaczynał powoli zżerać. Modliła się w myślach do Klanu Gwiazd aby wszystko skończyło się dobrze, a tajemniczy uczeń nie stracił przedwczesnie życia.
On ponownie wykonał jej polecenie, starając się zapanować nad swoim oddechem. Udało mu się nieco uspokoić, ale to nadal nie było zbyt wiele. Większy dźwięk i prawdopdobnie znów by wpadł w atak paniki, który w najgorszym wypadku mógłby ponownie skończyć się utratą przytomności. Zaś ponowne jej stracanie mogło zwiastować tylko śmierć. Jego organizm nie wytrzymał by dłużej. Zapewne gdyby się nie obudził teraz to za jakieś dwa, trzy dni straciłby życie.
- Bardzo dobrze ci idzie! Powtórz to jeszcze raz.
Na szczęście po tych słowach wróciła opanowana Sójcze Skrzydło, która podsunęła kocurowi pod nos jagody jałowca oraz kilka nasionek maku. Szyszkowa Łapa znała niektóre zioła i potrafiła je nazwać, ale często nie miała pojęcia do czego służą. Nauczyła się tego kiedy je sortowała aby zabić nudę i pomóc medyczce kiedy nikogo nie było w legowisku.
Brunatnofutra odsunęła się nieco na obok aby nie przeszkadzać kocicy w wykonywaniu jej obowiązku po czym ponownie zerknęła w stronę Sowiego Pióra. Zaskoczyła się niezmiernie kiedy nie dojrzała tam jego sylwetki. Kiedy wyszedł? Czy była az tak zestresowana i skupiona na pomocy, że tego nie zauważyła?
───────•••───────
[1049 słów]
PYTANIE
co sądzicie o sowim piórze?
i czy chcielibyście jakiś konkurs z okazji zbliżających się świąt? związany byłby zapewne z tym ff badz z pochłoniętymi. co tym myślicie?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top