𝐃ł𝐮𝐠

▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃▃
┊ ┊ ┊ ┊ ┊ ┊
┊ ┊ ┊ ┊ ˚✩ ⋆。˚ ✩
┊ ┊ ┊ ✫
┊ ┊ ︎✧
┊ ┊ ✯
┊ . ˚ ˚✩




- Ty pieprzony jełopie. - Wysyczałaś przez zaciśnięte zęby. - Co ty żeś tam odjebał?! - Krzyknęłaś w jego stronę zaraz spoglądając przed siebie. Starałaś się biec coraz szybciej, by nie zostać schwytaną.

- Skąd miałem wiedzieć, że tam będą?! - Odkrzyknął ci twój towarzysz próbując dotrzymać ci tempa.

- Trzeba było mnie... - Nagle na kogoś wpadłaś przez co przewróciłaś się na ową postać. Była to jedynie chwila, jeden krótki moment. Podczas którego zdołałaś tylko ujrzeć nietypowe, a przy tym jakże piękne oczy. Były to może trzy sekundy, a odniosłaś wrażenie jakby trzy minuty. Czarne kosmyki włosów wpadły mu na oko. Sama nie wiedziałaś czemu ale miałaś ochotę wyciągnąć dłoń i mu je odgarnąć. Zapewne w końcu byś to zrobiła, gdy nie to, że właśnie byłaś ścigana.

- Szybko! Łapać ich! - Rozbrzmiał odnośny krzyk jednego z żołnierzy. Momentalnie wstałaś, a raczej miałaś taki zamiar. Chłopak chwycił cię za ramię samemu wstając i zaczął ciągnąć w przeciwną stronę.

- Ej! Co ty... - Nie dokończyłaś będąc uciszoną przez jego rękę, którą zasłonił ci usta. Przysunął się do ściany ciągnąć cię za sobą kryjąc w cieniu budynku. Kiedy odbiegli na wystarczającą odległość, wciąż trzymając twoje ramię brunet ruszył w sobie znanym kierunku.

- Mogłabyś patrzeć przed siebie. - Obdarzył cię swym tradycyjnym spojrzeniem, by na powrót skierować go przed siebie.

- Oj, wybacz mi. - Przewróciłaś oczami. - Wolałam nie zostać schwytana. Było by to dość... problematyczne. - Stwierdziłaś unosząc jedną brew. Chłopak tylko spojrzał na ciebie przelotnie. Po chwili stanął przed drzwiami, do których wyjął klucz z kieszeni. Bez słowa sprzeciwu weszłaś do pomieszczenia, a za tobą brunet. Ponownie przekręcił zamek, by udać się do innego pomieszczenia.

- Siadaj. - Powiedział znudzony zanim zniknął za ścianą. Wykonałaś jego 'prośbę' i zajęłaś miejsce na jednym z czterech krzeseł. Jedną z dłoni położyłaś na drewnie stukając palcami rytmicznie. Stół nie był jakiś wielki ale całkowicie wystarczający. Po chwili przy twojej dłoni pojawiło się małe drewniane pudło. Brunet wyciągnął z niego jakieś bandaże i spojrzał na ciebie wyczekująco. Bez słowa zdjęłaś [kolor] kurtkę wieszając ją na oparciu krzesła. Nie pierwszy raz siedziałaś u niego, chociaż nie byliście jakimiś bliższym znajomymi. Przynajmniej uważałaś, że on za takich was nie uważa. Ale czy wtedy pomagał by ci? Może chciał czegoś w zamian? Tak, na pewno to to. Tutaj nie ma niczego za darmo, z resztą jak wszędzie indziej. Po jakimś czasie spojrzałaś na opatrzone ramię i kostkę. Tak, skręciłaś ją, a pomimo to wciąż biegłaś przed siebie.

- Nie grzeszysz inteligencją. - Stwierdził po dość długim czasie ciszy. W odpowiedzi tylko spojrzałaś na niego gniewnie. - Czy ty zawsze musisz sobie coś zrobić? - Zapytał ale bardziej sam siebie. Westchnął chowając wszystko z powrotem do pudełka.

Chciałaś wstać i wyjść, tak jak zawsze było. Można by nazwać go twoją osobistą pielęgniarką. Jednak najdziwniejsze było to, że nawet nie znaliście swoich imion. Ty zawsze byłaś nazywana [zwierzę], a on... właśnie. Nagle poczułaś jego dłoń na swoim barku. Przycisnął w dół w taki sposób, że zostałaś zmuszona do ponownego siedzenia. Zdziwiona przyglądałaś mu się w milczeniu.

- Masz skręconą kostkę, siedź i czekaj. - Zabrał przedmiot że stołu na powrót znikając w pomieszczeniu obok. Postanowiłaś go posłuchać. Po jakimś czasie wrócił z dwoma kubkami. Wciąż tylko patrzyłaś na niego lekko szerzej otworzonymi oczami, śledząc przy tym każdy jego ruch. - Co się tak gapisz? - Usiadł na przeciw ciebie biorąc do ręki naczynie w swój nietypowy sposób.

- Spodziewałam się, że mnie po prostu stąd wywalisz. - Odparłaś szczerze z wciąż widocznym lekkim niedowierzaniem w oczach. Na twoje słowa tylko prychnął pod nosem i wziął łyk z naczynia. Po tym przez dłuższy czas żadne z was się nie odezwało. Zamiast tego w milczeniu sączyliście swoje napoje. W tym czasie brunet bezustannie się w ciebie wpatrywał. Dzielnie to znosiłaś jednak w końcu twoje limity dobiegły końca. Chciałaś się odezwać ale uprzedził cię.

- Zostań. - Od razu zamknęłaś swoje usta, a oczy rozszerzyły się z szoku. - Tutejsza okolica jest znacznie bardziej niebezpieczna, zwłaszcza o tej porze. - Dodał widząc twój brak zrozumienia. Jedynie przytaknęłaś mu skinieniem głowy i ponownie przyłożyłaś naczynie do ust.

- Niech ci będzie. - Mruknęłaś w odpowiedzi, uprzednio wydobywając z siebie westchnienie.

- W takim razie chodź, pomożesz mi w ogarnięciu pokoi. - Stwierdził i odłożył kubek na stare drewno.

- Niby z jakiej racji? - Zapytałaś z pretensjami, przy tym pochylając się nad stołem w jego stronę.

- Masz u mnie dług za wszelką pomoc. - Oznajmił całkowicie poważny, chociaż nie dostrzegłaś pewnej rzeczy. Nie zauważyłaś tego ale w jego oczach przez moment widniał tajemniczy błysk.

Wiedział, że pewnie byś sobie dała radę, nawet jeśli miałaś problem z nogą. Jednak coś w jego wnętrzu chciało, abyś została jeszcze chociaż chwilę dłużej. Dopiero teraz odważył się na taki ruch. Co mogło się wydawać niemalże śmieszne. Ale nawet on jest tylko człowiekiem, mającym swoje uczucia i tajemnice.




꧂ღ╭⊱♥≺


14.06.2019r.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top