*9*

Gdy dojeżdżali do budynku ich firmy Fourth na polecenie Gema skulił się i schował, mając nadzieję, że w ten sposób pozostaje niewidoczny. Przyciemnione szyby pomagały w jego ukryciu. Gdyby P'Erin zobaczyła, że przyjechali razem, na pewno nie byłaby zaskoczona, ale nie mógł być pewien, że jej się to spodoba. Być może miała dla nich zupełnie inny plan.

– Ja wysiądę pierwszy, oni pójdą za mną, a wtedy, gdy już nikogo nie będzie, ty też wysiądziesz – Gemini poinstruował Fourth'a parkując na swoim ulubionym miejscu. W pobliżu już czekał niewielki tłumek młodych ludzi, z których niektórzy wyglądali na znacznie młodszych od nich, a każdy miał telefon w dłoni. Gemini wiedział, czego się spodziewać. Będą go filmować i robić mu zdjęcia. Nawet nie chciał myśleć o tym, jaka chryja może się z tego zrobić, jeśli zauważą, że jego nowy znajomy wysiada z jego samochodu!

– W porządku, zrobię to. Coś jeszcze?

– W zasadzie to nie, tylko pamiętaj, żeby zamknąć porządnie auto. Oddasz mi kluczyki w środku – Gem gestem wskazał budynek przed nimi.

– Jak mam się tam dostać?

Gem pogrzebał w swoim plecaku i wyjął kartę magnetyczną z własnym zdjęciem. Wręczył ją chłopakowi.

– Masz, to powinno załatwić sprawę. Zresztą, powiem ochroniarzowi przy bramce, że jesteś ze mną. Najważniejsze, żeby fani nie widzieli nas razem.

Fourth nie był tym zachwycony. Chciałby pozostać niezauważony. Planował ucieczkę z domu, który najbardziej kojarzył mu się z długim, niekończącym się koszmarem sennym, z którego nie potrafił się wybudzić, ale szybko zrozumiał, że w tym przypadku może go ocalić tylko współpraca ze znacznie bardziej doświadczonym artystą.

„On wie co robi, muszę go słuchać. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko płynąć z prądem i zobaczyć, dokąd mnie zaniesie, oby to nie było tylko nic gorszego niż w domu! Zaraz! Gorszego? Nie, na pewno nie istnieje nic gorszego niż to miejsce, wszystko jest lepsze. Przynajmniej na razie nie muszę tam wracać, szkoda tylko że ten cholerny Gemini popsuł mój plan. Ja tylko chciałem na niego przez chwilę zerknąć! Wszyscy mają taką złą opinię o nim! Jestem idiotą, że się od tego nie powstrzymałem, nie miałbym teraz tylu problemów!" – Pomyślał, a potem przypomniał sobie, że mogło być znacznie gorzej, gdyby P'Mile go znalazł. – „Albo moje zwłoki leżałyby już w jakimś rowie. Brrr...! Może jednak dobrze, że Gemini mnie zauważył?"

Gdy Gem już miał wysiadać, usłyszeli pukanie w tylną szybę samochodu, kiedy jednak się odwrócili, by zobaczyć, kto to, z przerażeniem odkryli, że nikogo tam nie było. Fani nie mieli wstępu na tą część parkingu, mimo że mieli dobry widok na to miejsce, a nikt inny nie pojawił się w zasięgu wzroku.

– Ktoś sobie chyba z nas jaja robi – Gemini niedbałym tonem wytłumaczył to dziwne zdarzenie, ale po plecach ich obu przebiegł lodowaty dreszcz. Ktoś tu był z nimi, ktoś nie do końca materialny, jakaś istota, której na razie nie mogli zobaczyć. Fourth zatrząsł się, jakby dostał nagłych dreszczy.

– Tu nikogo nie ma, Gem! – Powiedział, nawet nie ukrywając swojego strachu i instynktownie chwycił nowego znajomego za rękę. Ciepło jego dłoni go powoli zaczęło uspokajać. Gem w nieznanym sobie dotąd odruchu współczucia przyciągnął Fourth'a do siebie, przytulił jego głowę do własnej klatki piersiowej i pogłaskał po głowie. Dla Tajów taki gest oznaczał niezwykłą bliskość dwóch osób, a przecież oni znali się krócej niż jedną dobę! A jednak dla obu to było zupełnie normalne zachowanie: Fourth instynktownie szukał pocieszenia u Gem'a, a Gemini tak samo instynktownie go pocieszał.

– Nie martw się, nie bój się, ze mną jesteś bezpieczny. Obiecuję, że jak będziemy już w budynku, to nawet na chwilę nie zostawię cię samego.

Norawit nie wiedział, dlaczego tak bardzo chce go chronić, dlaczego tak bardzo się nim przejmował i dlaczego poczuł, że jego serce wykonało dziwną akrobację, gdy Nattawat spojrzał mu prosto w oczy. Uśmiechnął się do niego.

– No już, już jest w porządku, to nic takiego. W tej okolicy nic nam nie grozi, nikt niepowołany nie ma tu dostępu, przynajmniej tu jesteśmy bezpieczni. Spójrz, tam są kamery, jeśli się boisz, możemy sprawdzić na nagraniach z kamer ochrony, kto próbował nas przestraszyć. Może się okazać, że to Pond albo Joong, oni czasem robią innym takie durne dowcipy, nie przejmuj się. I wiesz co? W dupie z tymi cholernymi gapiami, niech sobie nas filmują do woli, jeśli sprawia im to przyjemność, chodź ze mną.

Gemini wysiadł pierwszy, zarzucił plecak na plecy, obszedł swoje auto dookoła i otworzył Fourth'owi drzwi, podając mu swoją rękę. Fourth spojrzał na niego krzywo i w pierwszej chwili chciał chwycić podaną mu rękę, ale wtedy z oddali usłyszeli głośne piski i krzyki, co sprowadziło Fourth'a na ziemię. Gem zmieszany cofnął rękę, a Fourth, nieco różowy na twarzy, wysiadł bez niczyjej pomocy nadal ściskając w dłoni podaną mu wcześniej kartę magnetyczną. Szli w pewnej niewielkiej odległości od siebie na tyle szybko, aby nikt nie zdążył zrobić im wyraźnego zdjęcia, Fourth prawie biegł. Poczuli się spokojniejsi dopiero, gdy przekroczyli próg firmy, dla której pracował Gemini. Za drzwiami już czekała na nich mała grupka ludzi składająca się z P'Erin, P'Offa, Ponda i Joonga Archena.

Okazało się, że Pond nie zdradził ani słowem przed innymi prawdziwego powodu spotkania Fourth'a i Gemini'iego, dzięki czemu chłopcy mieli szansę to ukryć i wymyślić inny, bardziej racjonalny powód.

Chen i P'Erin natychmiast zarzucili ich pytaniami(Gem wiedział, że Chen wcielił się w rolę zatroskanego przyjaciela, który nie wie, co się właściwie wydarzyło – od czasu do czasu Archen ćwiczył swoje zdolności aktorskie, wykorzystując je w życiu codziennym i stawał się coraz lepszy) i dopiero P'Off im przerwał.

– Później będzie czas na pogaduszki, na razie mamy do załatwienia pewną sprawę niecierpiącą zwłoki.

Wkrótce dowiedzieli się, że sprawą niecierpiącą zwłoki było oficjalne zatrudnienie Fourth'a Nattawata w ich agencji. P'Erin twierdziła, że przez całą noc nie zmrużyła przez nich oka starając się wymyślić sposób, by jakoś to wyjaśnić fanom. P'Off zaprowadził ich do niewielkiej salki konferencyjnej wypełnionej mnóstwem krzeseł i stołów. Na ścianie umieszczono wielki napis: FGK TV. Na jednym ze stołów już stał niebieski segregator i dwie białe teczki, jedna była podpisana „Gemini Norawit Tangsakyuen", a druga „Fourth Nattawat Jirochtikul". W kącie pomieszczenia stała stara, nieużywana od dawna i zapomniana kamera pokryta cieniutką warstewką kurzu. Wyglądało to dość obskurnie i przerażająco. Ściany były w szarym, niezbyt ładnym kolorze, a na siedzisku jednego z drewnianych krzeseł ktoś napisał: „P'Off to sknera i skąpiec". Nie było to miejsce, w którym Fourth chciałby długo przebywać, najchętniej już by stamtąd wyszedł.

– Od dzisiaj chcemy, żebyś pracował dla nas. Chcemy cię mieć na wyłączność. Będziesz nowym partnerem Gemini'iego.

– A co ze mną? – Pond wydawał się obrażony tym, że jego zdania nawet nie wzięto pod uwagę. – Przecież oficjalny ship to PondGemini?

– Już nie. To się nie sprzedaje, fani zdążyli już zauważyć, że między wami nie ma potrzebnej tam chemii. Przykro mi, Pond, naprawdę chciałabym mieć dla ciebie lepsze wiadomości.

– Świetnie – Pond zacisnął zęby, żeby nie powiedzieć czegoś nieprzyjemnego na temat niezbyt równego traktowania pracowników w tej firmie. Joong pod stołem ścisnął go za kolano, przekazując mu w ten sposób swoje wsparcie.

– Nong Fourth, podpiszesz z nami umowę. I nie chcę słyszeć żadnego sprzeciwu, naważyłeś piwa, to teraz sam je wypij, nong Gemini – P'Erin ucięła wszelkie dyskusje, widząc, że Gemini już się prostował, by przejść do kontrataku. Gem zgarbił się, mruknął coś pod nosem, a Fourth dostrzegł, że pod stołem pokazał środkowy palec w kierunku swojej pani manager.

Kolejne godziny minęły im na zapoznawaniu Nattawata z jego nowymi obowiązkami. Dziewiętnastolatek był tak oszołomiony, że nie wszystkie informacje do niego docierały i wiele kwestii P'Off musiał mu powtarzać. Pond nie odezwał się do Gemini'iego ani słowem przez cały dzień, z czym Gemini czuł się wyjątkowo źle. Bał się, że przez swój wybryk może stracić swojego najbardziej oddanego przyjaciela. Dopiero, gdy we trójkę wrócili do domu Norawit'a, który stał się też tymczasowym domem Nattawata, Pond czuł się na tyle bezpiecznie, by wyjawić im prawdę.

– Przepraszam Gem za to, że przez cały dzień cię ignorowałem. Uwierz mi, wcale tego nie chciałem! To P'Erin kazała mi udawać, że jestem na ciebie zły. Chodzi o to, żeby uwiarygodnić wasz nowy ship.

Gemini uśmiechnął się znad swojego kubka z wieczorną zieloną herbatą.

– Uuuf! – Odetchnął z wyraźną ulgą. – Dzięki, że mi o tym powiedziałeś, naprawdę bałem się, że jesteś na mnie zły.

– No coś ty! Nie jestem na ciebie ani trochę zły. Byłem u ciebie wczoraj, pamiętasz jeszcze? Wszystko słyszałem i znam prawdę. Rozumiem też P'Erin, ona chce, żeby wasza historia, którą opowiecie fanom, miała jakiś sens, dlatego ja, jako twój oficjalny partner, muszę ci zrobić scenę zazdrości o Fourth'a, po czym się pokłócimy, ty dojdziesz do wniosku, że Fourth jest znacznie lepszy ode mnie, a ja ze złamanym sercem powoli wycofam się z biznesu, udając zbyt zranionego by przebywać w pobliżu waszej dwójki.

– Co za głupia idiotka! Jak ona mogła wpaść na tak walnięty pomysł?! Przecież to oznacza, że ciebie całkowicie wycofają z naszego przemysłu! I nie będę mógł już się z tobą widywać! To nam wszystko utrudni! – Gemini był tak wściekły, że aż podniósł się ze swojego krzesła przy stole w jadalni i zaczął krążyć w tą i z powrotem po całym pokoju.

– No cóż, to jest biznes, tak to działa – Pond rozłożył bezradnie ręce.

– Ale to oznacza, że to ty nie będziesz miał żadnej pracy!

– Nie martw się, P'Erin twierdzi, że to, że ty mi złamałeś serce, a ja rzekomo byłem w tobie nieszczęśliwie zakochany, może przyciągnąć do mnie nowych fanów, którzy będą mi współczuć i może dzięki temu znajdzie się dla mnie jakiś projekt. Nie martw się o mnie, wciąż mam jeszcze trochę odłożonych pieniędzy, bo w przeciwieństwie do niektórych nie szastam nimi na prawo i lewo.

Był to wyraźny przytyk do Gemini'iego, który nie zawsze potrafił żyć oszczędnie, a najlepszym przykładem na to była torba z Prady, której w ogóle nie używał, oraz telefon iPhone, który wciąż leżał na półce w szafce w swoim oryginalnym opakowaniu.

– Ech, chyba masz rację, muszę zacząć oszczędzać, niedługo i ja mogę zostać bezrobotnym – Przyznał smutno Gemini.

– Nie, to ci raczej nie grozi. P'Erin i P'Off mają dla was plan. To ja miałem zagrać z tobą w nowym serialu, ale teraz masz Fourth'a i coś mi się wydaje, że on nawet lepiej pasuje.

– Nikt nie będzie chciał tego oglądać. Znowu robią ze mnie playboy'a, który łamie serca niewinnym i bezbronnym ludziom... Pond, przecież wiesz, że ja taki nie jestem, znasz mnie.

– Jakie to ma znaczenie? Ważne, że będziesz miał pracę, nie martw się resztą, wszystko się ułoży.

– Ale ja znowu jestem tu czarnym charakterem! Nie chcę tego, chciałbym być sobą.

– To bądź sobą. Przy mnie możesz być sobą, nie będę cię krytykował ani oceniał, obiecuję – Fourth, który dotąd tylko przysłuchiwał się rozmowie dwójki przyjaciół, jedząc spokojnie kolację, zdecydował się wreszcie odezwać. Gemini uśmiechnął się do niego.

– Postaram się. Wiesz, że dotąd zawsze mi mówiono co i jak mam robić, jak się zachowywać, co mówić. Często dostawałem gotowy scenariusz i uczyłem się go na pamięć. Wszystkie te nasze urocze scenki z Pondem... Czy wiesz, że wiele z nich było inscenizowanych i wcześniej przygotowywanych na workshopach?

– Serio? Widziałem was wiele razy razem na internecie i wydawało mi się, że zachowywaliście się szczerze.

– Bo jesteśmy bliskimi przyjaciółmi, dlatego jest nam łatwiej. Coś mi się wydaje, że z tobą będzie ciekawiej – Pond mrugnął okiem do Fourth'a. – Zmieniając temat: Gem, powiedz mi, o której wraca Phuwin?

– Phuwin?

– Mhm, chciałbym się z nim spotkać. Wczoraj Dunk dał mi karteczkę od niego, poczekaj, zaraz ci pokażę.

Pond wyjął z kieszeni koszuli w niebieską kratę złożoną na czworo zieloną karteczkę i podał ją Gemini'iemu. Fourth powodowany ciekawością wstał od stołu i podszedł, by przeczytać umieszczoną na niej wiadomość.

„Nienawidzę cię. Nie zbliżaj się do mnie. Nie pisz do mnie, nie dzwoń. Nie rozumiesz, że nie chcę cię znać?! I nie dręcz moich braci! Każdy wie, że jesteś flirciarzem, który chce się tylko zabawić, a ja nie mam zamiaru być twoją zabawką na jedną noc. Dorośnij wreszcie!"

– To chyba jasne, mój brat nie chce cię znać. Może lepiej będzie, jak dasz mu spokój? Nie naciskaj na niego, Phu tego nie lubi.

– Nie, nie poddam się. Nie mówiłem ci tego, ale kocham go.

Gemini wytrzeszczył oczy. Karteczka wypadła mu z ręki i wylądowała na podłodze.

– Co?! Nie, nie, nie... Poczekaj... Co powiedziałeś? Żartujesz, prawda?

– Gem, znasz mnie już tak długo, a jeszcze się nie nauczyłeś, że ja nigdy nie żartuję z takich rzeczy?

– A-ale... P'Pond, wiesz, jaką masz opinię. Mój brat się ciebie boi, myśli, że go zranisz i chociaż często mnie wkurza, to nie mogę ci na to pozwolić.

– Nie możesz mi pozwolić, żebym kochał twojego brata? Czy to nie jest zbyt egoistyczne?

– Nie rozumiesz!

– To mi wytłumacz!

Pond z Gemini'm zaczęli na siebie krzyczeć. Naburmuszony Gemini usiadł na krześle z kwaśną miną i skrzyżowanymi na piersi rękoma.

– Może i się nie dogaduję najlepiej z Phu, ale to mój brat! Pomagałem ci, bo myślałem, że tylko się z nim droczysz, nie sądziłem, że możesz coś do niego czuć!

– Wiesz co, Norawit? Jesteś cholernym rozpieszczonym bachorem, który widzi tylko koniec własnego nosa i nie potrafisz nawet dać mi szansy na to, żebym udowodnił ci, że nie zranię Phuwina. Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, ale ty zabraniasz mi kochać kogoś, kogo już pokochałem. To nie w porządku. Nikt nie ma prawa decydować o uczuciach innych osób, rozumiesz? Nikt, nawet taki pieprzony gwiazdorek jak ty!

– A-ale Pond... Pond nie o to mi chodziło! – Krzyknął jeszcze Gemini, ale Pond już go nie słyszał. Wyszedł z domu i oddalił się jak najszybciej. Dopiero wtedy chłopcy zobaczyli postać stojącą w korytarzu. Był to Phuwin.

Phuwin nie wiedział, co ma robić, był rozdarty pomiędzy chęcią pobiegnięcia za Pond'em o dowiedzenia się prawdy od niego a koniecznością odbycia szczerej rozmowy z najmłodszym bratem. W końcu podszedł do Gemini'iego.

– Musimy porozmawiać.

Fourth wyczuł, że jest tu niemile widzianym świadkiem, dlatego pospiesznie odłożył naczynia do zmywarki i udał się do pokoju Gemini'iego, by zająć się czytaniem scenariusza do programu, w którym miał wystąpić razem z Norawitem. 



*(*(*(*(*(*(*

Od teraz postaram się zmienić nieco sposób pisania tego opowiadania. Pomyliłam style i pewnie też kategorie i to, co pisałam, było i poniekąd nadal będzie powieścią przygodową z wątkiem kryminalnym oraz LGBT+. Wybaczcie, że nie sprecyzowałam tego na początku, ale naprawdę sądziłam, że to będzie ciekawe. 

W swoich opowiadaniach często skupiam się na opowiedzeniu jakiejś historii, może dlatego, że sama czytam dużo starych, głównie polskich, książek przygodowych oraz starych książek dla młodzieży, one, jak wiadomo, są pisane zupełnie inaczej niż typowe fanfiction, więc i mój styl pisania jest bardziej wzorowany na nich. Miałam nadzieję, że to będzie odświeżająca nowość dla czytelników wattpada, a dostałam komentarz, że moje rozdziały liczące od 2k do 3,5k słów są za długie i zbyt nudne. 

Kolejną rzeczą, którą chcę wyjaśnić, jest to, że wrzuciłam to opowiadanie do kategorii fanfiction, mimo iż jest bardziej powieścią przygodową, ponieważ jestem fanem, który pisze o fikcyjnych postaciach wzorowanych na prawdziwych ludziach. Tak naprawdę opisywałam scenki, których odegranie chciałabym zobaczyć sama. Przyznam, że nie wzięłam pod uwagę tego, że to może być nudne. Chociaż sama historia jest przecież ciekawa: pewien smutny zagubiony duch potrzebuje pomocy w wymierzeniu sprawiedliwości osobom, które doprowadziły do jego śmierci i do tego celu wybiera sobie młodego artystę, którego popularność stale spada i który ma złą opinię w środowisku(czerwona flaga). Fourth natomiast(chociaż nie chciałam tego jeszcze ujawniać, chciałam, żebyście sami się domyślili, żebyście trochę zmusili do wysiłku wasze szare komórki) jest synem mafiozów Mile i Apo. 

Ostatnia kwestia: pisząc swój tekst nie chciałam w żaden sposób urazić lub zranić moich ulubionych aktorów. 

Od teraz chcę, żebyście mieli większy wpływ na to opowiadanie: wasz obowiązek: komentować. Nie potrafię czytać wam w myślach, skąd mam wiedzieć, co chcecie przeczytać? Albo kiedy nie znam waszej reakcji na niektóre wypowiedzi postaci, to sama też nie wiem, jak inni bohaterowie powinni zareagować. 

No, to chyba tyle ode mnie. 

Trzymajcie się. 

~Annie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top