*4*
W szpitalu Gemini spędził wiele godzin przechodząc wszystkie dostępne badania, które miały odnaleźć przyczynę jego stanu. Problem polegał na tym, że wszystkie objawy magicznie zniknęły, zupełnie jakby nigdy ich nie było. Jedynym śladem po tym, że coś się wydarzyło, była zaschnięta krew pod nosem i powoli ciemniejące ślady w miejscach, gdzie pasy uciskały klatkę piersiową Gem'a. Chłopak bez powodzenia zmuszał samego siebie do przypomnienia sobie, co się stało. Odnosił wrażenie, że z kimś walczył i przegrywał, jego przeciwnik zyskiwał przewagę, a potem nagle obudził się w tym szpitalu, a Dunk stał obok i patrzył na niego dziwnie smutnym, jakby nawet troskliwym wzrokiem.
Gem wziął głęboki oddech. Piekło go gardło, ale poza tym wydawało się, że wszystko jest w porządku. Co zatem się stało? I dlaczego?
Dunk przeczytał nazwisko na plakietce, którą doktor miał przyczepioną do kieszeni w białym fartuchu. „Khaotung" Thanawat Rattanakitpaisan. Khaotung wyczuł na sobie uważne spojrzenie gościa i odwzajemnił się ciepłym uśmiechem.
– Gapa ze mnie, nie przedstawiłem się. Nazywam się Khaotung Thanawat, jestem lekarzem prowadzącym sprawę pana brata. Zakładam, że pan to Phuwin Tangsakyuen?
– Nie, Phuwin to nasz brat, ja jestem Dunk, najstarszy z braci – Dunk czuł się w obowiązku wyprowadzić przystojnego lekarza z błędu.
– Miło mi cię poznać, nong Dunk.
– Wzajemnie, khun Khaotung. Proszę mi wybaczyć zaskoczenie, ale z pańskim wyglądem, doktorze, ja zostałbym gwiazdą filmową.
– Ha ha ha, dziękuję. Jesteś bardzo miły, nong Dunk.
– Wspaniale. To skoro skończyliście ze sobą flirtować, to może zajmiecie się mną? Ja tu jestem pacjentem – Z przyjemnej rozmowy wyrwał ich irytujący głos Gemini'iego, który siedział na kozetce z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Dunk przewrócił oczami. Nie flirtował z Khaotungiem i powoli zaczynał żałować, że przyznał się przed Gemem, że interesują go mężczyźni. Teraz za każdym razem Gem usiłował go z kimś wyswatać nie biorąc pod uwagę w ogóle jego opinii.
– Wygląda na to, że wszystko jest w porządku. Zrobiliśmy wszystkie możliwe badania i nie znaleźliśmy przyczyny twojego stanu – Khaotung dla pewności jeszcze raz przejrzał wyniki, ale one nie pokazały mu niczego nowego. – Istnieje spora możliwość, że twój stan jest wynikiem jakiegoś traumatycznego wydarzenia z przeszłości. Jesteś absolutnie pewien, że nie wydarzyło się nic, co mogłoby doprowadzić do hiperwentylacji?
Gem zastanowił się.
– Nie, jestem prawie zupełnie pewien, że nie.
Nie mówił prawdy, ale przecież doktor Khaotung nie mógł o tym wiedzieć. Gem nie sądził, aby to było ważne. I nie chciał, żeby wzięli go za wariata i zamknęli w szpitalu dla chorych psychicznie. Nie czuł się chory. Tylko te sny i wspomnienia... Oraz tajemnicza przesyłka z flagą LGBT+ oraz zdjęciami. To nie mogło być „nic takiego", ale młodzieniec nie chciał o tym rozmawiać. Jeszcze nie, chociaż obawiał się, że sprawy mogą się pogorszyć, a wtyedy nie będzie miał wyjścia.
„Nie, Gemini, nie będziesz teraz o tym myślał. To nie ma znaczenia. Pomyślałem o tym, bo oglądałem „Until We Meet Again" i to wszystko. To tylko moja wyobraźnia. Chyba muszę na jakiś czas przestać oglądać seriale. Tak, to na pewno nie ma żadnego znaczenia" – Pomyślał.
Posłał doktorowi wymuszony uśmiech.
– W takim razie chyba będziemy musieli potrzymać cię kilka dni na obserwacji, jeśli nie znamy przyczyny. Nie wiemy, czy to się nie powtórzy – Poinformował rzeczowym tonem lekarz. Gemini gwałtownie zaprotestował.
– Nie mogę tu zostać, doktorze. Jutro mam ważne spotkanie z fanami, muszę tam być, inaczej stracę pracę. Proszę, nie każ mi tu zostawać.
Dunk zmarszczył brwi. Gemini proszący kogoś o coś? To dopiero nowość! Ten chłopak nie musiał o nic prosić, wystarczyło, że powiedział czego chce i zawsze to dostawał.
– No nie wiem... Twój stan był dość poważny – Doktor Khaotung wahał się. Dla bezpieczeństwa i czystego sumienia chciał zostawić chłopaka na obserwacji, żeby upewnić się, że taki atak już więcej się nie powtórzy, ale z drugiej strony doskonale rozumiał, jak to jest, kiedy znajdujesz się o krok od utraty pracy, która jest dla ciebie wszystkim.
– Zajmę się nim, doktorze – Obiecał Dunk, obejmując brata ramieniem. – Proszę się nie martwić, gdyby coś się działo, natychmiast go tu przywiozę.
– Okej, w takim razie możecie iść, ale doradzam wykonanie kolejnych badań za kilka dni.
★★★
Tego wieczoru Dunk na wyraźną prośbę Gemini'iego, podał mu tabletkę nasenną.
– Chcę chociaż raz się wyspać i nie mieć tych cholernych koszmarów – Wyjaśnił Gemini.
– W porządku, rozumiem. Weź to, popij wodą i idź spać. Zawiozę cię jutro na twój fanmeeting.
– Na pewno? A nie masz jutro zajęć na uczelni?
– Tak się składa, że mam na rano, popołudnie mam całe wolne, więc mogę się tobą zająć. Nie wiem, co się z tobą dzieje, ale nie mogę cię teraz zostawić samego.
– Dzięki.
– Dzięki? – Powtórzył zaskoczony Dunk. Gemini rzadko kiedy za coś dziękował. Zazwyczaj zdawało mu się, że wszystko mu się po prostu należy. To słowo w jego ustach brzmiało nieoczekiwanie.
– Yhm, słyszałeś. A teraz wyjdź, chcę spać.
– Dobranoc, braciszku – Dunk pochylił się i zmierzwił mu włosy.
– Idź, bo cię kopnę – Gemini wygonił go pokazując mu środkowy palec.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top