*17* Nieoczekiwany zwrot akcji
Gemini uparł się, że musi odprowadzić swojego brata i przyjaciół na lotnisko. Pond i Phuwin co chwilę rzucali sobie pełne uczucia spojrzenia, aż w końcu najmłodszy Tangsakyuen miał tego serdecznie dosyć i wszedł pomiędzy zakochanych, rozdzielając ich i zarzucając obu swoje ramiona na szyję. Phuwin skrzywił się, a Pond roześmiał się. Joong jako jedyny z nich był bardzo poważny i jakby smutny, ale Gem nie chciał tego teraz roztrząsać. Wymienił tylko porozumiewawcze spojrzenia z towarzyszącym im Fourth'em. Chłopak uniósł w górę jedną brew. Gemini potrząsnął głową, jakby mówił: „Później!".
– Pamiętajcie, żeby zrobić dla mnie mnóstwo zdjęć z Alexem i First'em – Gemini pouczył ich.
– Yhm, nie bój żaby, nie zapomnimy, przecież wiemy, że Alex i First to twoje wielkie miłości – Zażartował Phuwin i oberwał za to kopniaka.
– Lepiej się zamknij, bo inaczej zamiast lotu do Singapuru zaliczysz lot do szpitala – Gemini powiedział to sztucznie przesłodzonym tonem z miną uroczego niewiniątka. Fourth aż nabrał ochoty, żeby to nagrać i udostępnić na Instagramie, co też zrobił. P'Erin prosiła ich obu nie jeden raz, żeby publikowali jak najwięcej nagrań i postów dotyczących siebie wzajemnie, a to była dobra okazja. Gem był tak bardzo przyzwyczajony do tego, że ktoś go ciągle nagrywa, że nawet nie zwracał na to uwagi i akurat w tym momencie usiłował schować się za plecami swoich przyjaciół, Joonga i Pond'a, by uniknąć Phuwin'a, który wyraźnie nosił się z zamiarem złapania go i połaskotania. Gem doskonale znał ulubioną rozrywkę swojego brata: zaczepianie go, droczenie się z nim i łaskotanie go było bardzo ważnym punktem na tej liście, a on, chociaż uciekał przed tym, tak naprawdę w głębi serca lubił te chwile, czuł się wtedy beztrosko i lekko, zupełnie jakby znów miał pięć lat i żadnych zmartwień.
Fourth nie mógł przestać się uśmiechać, patrząc na nich i nagrywając ich. Na swoim InstaStories dodał opis: „Czyż ten głuptasek nie jest uroczy?". W chwili, gdy chował telefon do kieszeni, Gemini pobiegł przed siebie i wpadł wprost na zaskoczonego doktora Khaotung'a, który pojawił się na lotnisku dopiero teraz.
– Gem, uważaj! – Krzyknął Fourth, ale było już za późno. Gem z impetem wpadł na drobniejszego i niższego lekarza, powalając ich obu na podłogę. – A niech to szlag!
Fourth zaklął pod nosem, krzywiąc się.
– Dobrze ci tak! Masz za swoje! – Phuwin śmiał się głośno. Nawet Joong się uśmiechnął, chociaż jego uśmiech był blady i przygaszony.
– P-przepraszam – Gemini wyjąkał, wstał i podał rękę doktorowi, by pomóc mu wstać. Fourth podszedł bliżej i wyszeptał mu do ucha:
– Ty, Gem, a może ty wcale nie chcesz wyswatać Dunk'a z doktorem? Może to ty chcesz z nim być?
To pytanie oraz fakt, że Gem mimowolnie wciąż ściskał rękę doktora, sprawiły, że młody Tangsakyuen natychmiast się wycofał i zmierzył Fourth'a wyjątkowo nieprzyjemnym spojrzeniem. Gem patrzył na swojego nowego przyjaciela i partnera do pracy z góry, jakby ten powiedział największą głupotę świata, a potem roześmiał się wesoło, zupełnie niezrażony tym, co się wydarzyło ani co powiedział Nattawat. Khaotung nie interesował go w ten sposób i czuł się przy nim bardzo swobodnie.
– Naprawdę przepraszam, doktorze. Nie chciałem na ciebie wpadać. To przez Phuwin'a, ścigał mnie – Gemini wyjaśnił i wskazał palcem w kierunku potencjalnego winowajcy. Phu postukał palcem wskazującym własną klatkę piersiową.
– Ja? Doktorze, proszę mu nie wierzyć, nic mu nie zrobiłem! Nie kazałem mu cię przewracać.
– Owszem, może i nie kazałeś mi tego, ale mnie goniłeś! To przez ciebie przewróciłem doktora!
– A myśl sobie, co chcesz – Phuwin nie dbał o to, co myślał Gemini, był zbyt szczęśliwy. Ostentacyjnie zbliżył się do Pond'a i splótł palce ich dłoni razem. – Dzisiaj nie jesteś w stanie niczym mnie wkurzyć, bo mam obok mojego chłopaka, który w razie czego mnie obroni.
– A ble! – Gemini udał, że wymiotuje. Doktor Khaotung zaśmiał się, a Joong obrzucił go długim, oceniającym spojrzeniem. – Dobra, dosyć tego dobrego, pozwólcie, że przedstawię wam mojego lekarza i od niedawna przyjaciela. Poznajcie Doktora Khaotung'a Thanawata, będzie wam towarzyszył. Tak się przypadkowo składa, że szczęśliwie macie pokoje w tym samym hotelu, więc możecie trzymać się razem.
Doktor Khaotung przywitał się ze wszystkimi.
Khaotung wcale nie wyglądał na lekarza, Fourth pomyślał, że przy takim wyglądzie mógłby być celebrytą i zapytał go, czy nie rozważał takiej ścieżki kariery. Khaotung, z przyjaznym uśmiechem na twarzy odpowiedział:
– Nie, nong Fourth, nie myślałem o tym. Od zawsze chciałem być lekarzem jak moi rodzice. Są właścicielami szpitala, w którym pracuję, właściwie tam się wychowałem, nie znam prawie innego życia, ale to mi nie przeszkadza. Cieszę się, kiedy mogę komuś pomóc, kiedy mogę przynieść ulgę w bólu lub kogoś wyleczyć.
Doktor Khaotung taktownie nie wspomniał o ciemnej stronie tej pracy, o przypadkach, w których pacjentów nie dało się uratować, o momentach, w których tracił nadzieję i zdawało mu się, że nigdy nie wygra ze Śmiercią. Nie mówił o tym, ile razy po nieudanej walce o czyjeś życie zamykał się w swoim pokoju i zagłuszał swoje wyrzuty sumienia alkoholem. W pewien sposób rozumiał Gemini'iego i to pomogło im od razu nawiązać dobry kontakt.
* * *
Następnego dnia w Singapurze...
– Kto to? – First Kanaphan od razu zauważył gości w garażu ich zespołu Williams, dla którego jeździł. Czworo młodych mężczyzn, w których od razu rozpoznał swoich rodaków, rozmawiało ze sobą wesoło. Jeden z nich, najniższy, od razu przyciągnął spojrzenie przystojnego kierowcy Formuły 1.
– O, to nasi specjalni goście, VIP-y. Widzisz tego najniższego? To doktor Khaotung, dostał wejściówkę do padoku i do naszego garażu na cały weekend dla siebie i swoich przyjaciół po tym, jak uratował życie dziewczynie Alex'a, Lily.
– Och, to on, super – First ucieszył się z takiej odpowiedzi. Pamiętał, jak Alex opowiadał mu o swoim wyjeździe do Tajlandii, na który jego też namawiał i o wypadku, który mógł się skończyć bardzo tragicznie. Tylko interwencja doświadczonego i zdolnego lekarza uratowała Lily od śmierci lub przynajmniej trwałego kalectwa. Alex był tak bardzo wdzięczny doktorowi, który tego dokonał, że obiecał mu załatwić wejściówki do swojego garażu. – Mogę z nimi pogadać?
Jego inżynier wyścigowy, Max Kornthas Rujeerattanavorapan, bardzo urodziwy młody mężczyzna z Tajlandii zmierzył go wszystkowiedzącym wzrokiem. Znał doskonale swojego podopiecznego i już przeczuwał problemy.
– Oj, daj spokój Max, nie będzie żadnej draki, obiecuję!
Max mu nie wierzył.
First Kanaphan w ich środowisku uchodził za mężczyznę, któremu trudno było się oprzeć i jeśli upatrzył sobie jakiś cel, a zazwyczaj był nim jakiś młody i gorący mężczyzna, nie zajmowało mu dużo czasu upolowanie go. Był prawdziwym łowcą.
First przygładził włosy ręką i podszedł do swoich gości.
– Patrz, patrz Pond, to P'First! – Phuwin wykrzyczał to swojemu chłopakowi wprost do ucha niemal go przy tym ogłuszając i ścisnął go za ramię tak mocno, że Pond aż syknął z bólu.
– Auć! Wiem, że jesteś podekscytowany, ale czy mógłbyś być tak trochę delikatniejszy? Chociaż odrobinę?
– Ups! Przepraszam! – Phu, w obawie, że w tych emocjach mógłby wyrządzić poważną krzywdę Pond'owi, oderwał od niego ręce i uniósł w obronnym geście.
– Słyszałem, że jesteście naszymi VIP-ami na obecny weekend? – First zadał im pytanie, na które wszyscy razem usiłowali odpowiedzieć, co wywołało chaos i sprawiło, że kierowca kompletnie nic z tego nie zrozumiał. – Spokojnie chłopcy, nie wszyscy naraz, bo nie wiem, o co chodzi.
– To może ja – Phuwin, najbardziej podekscytowany z nich wszystkich wyrwał się do przodu i zaczął opowiadać. – Ja jestem Phuwin, a to moi przyjaciele: Joong, doktor Khaotung i Pond. Przyjechaliśmy na wyścig, a tak się cudownie złożyło, że doktor Khaotung miał dla nas wejściówki do waszego garażu.
– Nie jestem jego przyjacielem, jestem jego chłopakiem – Pond wiele mówiącym gestem objął Phuwin'a, jakby chciał podkreślić, że Phu nie jest już singlem. Phu uszczypnął go w bok.
– Rozumiem – First uśmiechnął się do nich, przywitał z każdym, po czym swoją całą uwagę skupił na stojącym nieco na uboczu Khaotungu. – Hej przystojniaku, rozumiem, że ty jesteś singlem?
Phuwin słysząc to, aż otworzył szeroko usta ze zdumienia. Gem nie będzie zachwycony! O nie! Phu spojrzał na swojego chłopaka, by przekonać się, czy myślą o tym samym. Pond zacisnął wargi w wąską kreskę. Yup, zdecydowanie myśleli o tym samym. Ups! Plan Gem'a, mimo że ostatecznie go porzucili, wciąż siedział im w głowach i nie mogli o tym zapomnieć. Zainteresowanie First'a przystojnym doktorem mocno komplikowało sprawy, ale doktor nie dał sobie w kaszę dmuchać i chociaż był kibicem First'a od dawna, nie zamierzał stać się jego kolejną zdobyczą.
– Myślę, że to nie ma żadnego znaczenia, czy mam kogoś czy nie. Przyjechałem tutaj, żeby kibicować Alexowi i świetnie się bawić.
– Ależ doktorku, ja mogę ci zagwarantować doskonałą zabawę. Wystarczy, że poczekasz na mnie po drugim treningu. Pozwól, że zabiorę cię do siebie i pokażę, na czym polega prawdziwie dobra zabawa – First uśmiechnął się zalotnie do Khaotung'a, ale ten tylko skrzyżował ręce na piersi i wyniosłym tonem odpowiedział:
– Mogę poczekać, ale nie na ciebie, tylko na Alex'a. Chciałbym z nim chwilę porozmawiać. To dla niego tu przyjechałem.
– Oj kochany doktorku, co ci szkodzi poczekać też na mnie? Gwarantuję, że będziesz zadowolony.
– Nie nazywaj mnie kochanym doktorkiem.
Spojrzenie zimne jak lód, którym przeszył go Khaotung, niejednemu odebrałoby odwagę, ale Kanaphan nie należał do ludzi, którzy łatwo tchórzą, zwłaszcza jeśli czegoś bardzo chciał.
– Czemu? Przecież to urocze. Ty też jesteś uroczy.
– A ty jesteś nudny. Skończ już z tym – Max postanowił im przerwać, dostrzegając, że młody lekarz nie czuł się zbyt komfortowo podczas tej dyskusji, zdaniem Maxa, kompletnie niepotrzebnej.
First nie był zadowolony, ale mimo to zrezygnował z dalszej rozmowy z Khaotungiem. Nie zamierzał jednak odpuszczać. Ten lekarz w gustownej, błękitnej koszuli z rozpiętymi dwoma guzikami u samej góry i w idealnie dopasowanych dżinsach zrobił na nim piorunujące wrażenie. First koniecznie chciał go mieć. Jego zainteresowanie jeszcze bardziej podsycał fakt, że doktor zgrywał niedostępnego.
„Jeszcze będziesz mój, zobaczysz" – First w swojej wyobraźni pogroził mu palcem, ale posłusznie poszedł za swoim inżynierem wyścigowym, by się przebrać i przygotować do pierwszej sesji treningowej. Na razie musiał skupić się na wykonaniu swojego zadania na torze. Max spokojnym głosem przedstawiał mu kolejny raz plan dnia, podczas gdy First się przebierał. Nie mieli czasu do stracenia, a First był profesjonalistą w swojej branży. Powierzone mu zadania zawsze wykonywał na 100%.
Tymczasem Khaotung, Pond, Phuwin i Joong dyskutowali na temat dziwnego zachowania kierowcy zespołu Williams.
– Mówię ci, on na ciebie leci! – Joong z wyrazami uznania poklepał po ramieniu nowego kolegę. – Ale masz szczęście! To przecież kierowca Formuły 1!
– Jak dla mnie, to może być nawet księciem Wielkiej Brytanii, ale dopóki jest dupkiem bez zasad, nie chcę mieć z nim nic wspólnego.
– Nie chcesz go?
– Nie. Co z tego, że jest przystojny, skoro jest płytki? Ktoś taki jak on nie ma uczuć, nie potrafi kochać, liczy się dla niego tylko dobra zabawa i kasa.
– Gdyby tak było, to podpisałby kontrakt z Mercedesem a nie z Williamsem – Joong poddał w wątpliwość argument Khaotunga.
– Tak myślisz?
– Yuuup, dokładnie tak myślę. Z tego, co Gemini nam mówił, First miał trzy propozycje: Alpine, Williams i Mercedes, mógł wybrać którykolwiek zespół, a jednak wybrał Williams'a, mimo że tu nie oferowano mu najwyższego wynagrodzenia. Gem mówił, że to podobno dlatego, iż First rzeczywiście chciał pomóc Williamsowi. Nie wiesz, że to jeden z największych talentów w Formule 1? Z Mercedesem mógłby już nawet mieć mistrzostwo świata kierowców.
Khaotung zastanowił się.
W tym, co mówił Joong było trochę racji. Może jednak nie powinien był tak od razu odmawiać First'owi? A przynajmniej przecież mógł być dla niego milszy.
Khaotung westchnął ciężko, drapiąc się po głowie.
I co teraz? First na pewno się zniechęcił i nie będzie chciał już z nim rozmawiać. Khaotung był pewien, że stracił swoją szansę. Dobrze wiedział, o jakiej dobrej zabawie mówił kierowca F1. Czy naprawdę dużo by stracił, gdyby jednak się zgodził? Khaotung nie miał pojęcia o planie Gem'a, ani o tym, że właśnie w ten sposób go rujnuje. Liczyło się tylko to, że poczuł wyrzuty sumienia. Tak, zdecydowanie nie powinien był odrzucać First'a tak od razu bez żadnego namysłu. Khao postanowił, że mimo lekkiej utraty wiary w siebie i w to, że to może się udać, poczeka po drugiej sesji treningowej na First'a, ale będzie udawał, że rozmawia z Alex'em. No, chyba że Alex im ucieknie wcześniej, co też było możliwe.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top