*15* Dziwny plan Gem'a

Fourth sam nie rozumiał, co się z nim działo i dlaczego tak reagował na Gem'a, ale nie chciał narażać siebie samego jeszcze bardziej. Obiecał sobie, że kilka najbliższych dni spędzi u Gun'a, z czego jego brat bliźniak nie był zadowolony.

Joong i Phuwin od razu zauważyli, że coś jest nie tak i postanowili porozmawiać z chłopcami. Po zaledwie dwóch dniach atmosfera na planie zdjęciowym podczas nagrywania teledysku stała się tak gęsta, że można było kroić ją nożem. Phu i Joong ustalili, że to nie może tak dłużej trwać. Phu miał porozmawiać ze swoim bratem, a Joong z Fourth'em.

Fourth nie od razu zaczął mówić. Było mu ciężko przyznać się do tego, co czuł. W końcu powiedział.

– Czuję się tak, jakbym był całkiem nienormalny, jakbym zwariował. Do tej pory nigdzie nie pasowałem, nigdzie nie byłem szczęśliwy, nie wolno mi było być szczęśliwym. Moi ojcowie nadal są mną rozczarowani i uważają mnie za porażkę. Tak bardzo chciałem wykorzystać szansę, którą wy wszyscy mi dajecie, ale czuję, że nie potrafię. Jestem przegrywem, kimś, kto nigdzie nie pasuje. Nie chcę psuć Gem'owi teledysku, ale nie chcę też, żeby ludzie myśleli, że... Nawet mój brat jest mną rozczarowany.

– Nie przejmuj się, nong Fourth, tutaj nie ma normalnych ludzi – Uśmiechnął się do niego Chen. – Każdy z nas coś przeszedł, każdy z nas w jakimś stopniu jest przegrywem, któremu ta wytwórnia dała szansę na w miarę normalne życie. Nie jest wcale tak źle, jeśli nauczysz się przystosowywać i wykonywać rozkazy. Ot, weźmy choćby takiego Gem'a. Czy wiesz, że gdy był młodszy, zanim podpisał kontrakt z naszą agencją, był prześladowany w szkole? Nie należał do urodziwych chłopców, koledzy i koleżanki często się z niego wyśmiewali, nazywali go tłuścioszkiem, spaślakiem, dziwadłem i okularnikiem. Gem dużo przeszedł, sporo go to kosztowało. Byłem przy tym, gdy zaczął się głodzić. Akurat pracowaliśmy wspólnie nad serialem, dla obu z nas były to pierwsze role, dla mnie pierwsza główna rola, dla niego w ogóle pierwsza rola, miał wtedy nieco ponad 16 lat, a wiesz, jakie są dzieciaki w tym wieku: dokuczają tym, którzy wydają im się odmienni od nich samych, a Gem zawsze był odmienny i nie potrafił się dostosować. Tak naprawdę w naszej agencji nikt nie miał nic przeciwko temu, jak którykolwiek z nas wyglądał, wręcz przeciwnie, P'Off uważał, że jesteśmy całkiem uroczy i że Gem ma w sobie jakiś tajemniczy urok, który jeszcze się nie ujawnił. Wiele się nie pomylił, prawda? Gem jest teraz czarujący, jest właściwie najprzystojniejszym z nas wszystkich, ale skąd mógł wtedy, kilka lat temu, wiedzieć, że wyrośnie na kogoś tak gorącego, że fanki i niektórzy fani będą piszczeć i mdleć na jego widok? Gdy go przyjęliśmy, był wystraszonym, wrednym, zakompleksionym introwertykiem, który jednak kochał śpiewać i grać na instrumentach. Szybko zrozumieliśmy, że to jest nasza okazja, żeby do niego dotrzeć. Podpisałem kontrakt w tym samym roku, co on, tylko dwa miesiące wcześniej.

Joong zatrzymał się.

Dotarli właśnie do parku. Joong usiadł na jednej z pustych ławek, a Fourth poszedł jego śladem. Chen upił kilka łyków napoju ze swojego kubka termicznego. Było gorąco, ale na szczęście kostki lodu jeszcze nie rozpuściły się zupełnie, a cień pobliskiego drzewa dawał przyjemną ochłodę. Wiał lekki wiaterek, niosąc z sobą typowe zapachy miasta.

– Pewnie zauważyłeś, jak dużo Gem się śmieje i uśmiecha, jaki jest głośny i energiczny?

– Tak, trudno tego nie zauważyć. Czasem bywa męczący – Fourth uśmiechnął się na samo wspomnienie o tym.

– To tylko pozory. Nawet nie wiesz, ilu ludzi pod maską uśmiechu ukrywa depresję.

– Gem ma depresję?

– Tego nie twierdzę, po prostu myślę, że to możliwe. Spójrz na jego tryb życia: ciągle jest w biegu, ciągle ma jakieś zajęcie, a to lekcje tańca, a to zajęcia na uniwersytecie, a to znowu workshop czy nawet gościnne występy w niektórych programach rozrywkowych. To przyjemność i wiem, że on to lubi tak samo jak ja czy Pond. To nasz żywioł, po to się urodziliśmy, jesteśmy ludźmi sceny. Kiedy tańczymy i śpiewamy, czujemy się wolni, czujemy się najbardziej sobą. Gem pozuje na zabawnego głuptasa, który nie przejmuje się opinią innych, ale w głębi duszy to wrażliwy chłopak. Zaopiekuj się nim dla mnie i nie traktuj go zbyt powierzchownie.

Chen zamilkł, a Fourth przyjrzał mu się uważnie.

Wzrok Archena utkwiony był w okolicach niewielkiego krzewu, dokoła którego po trawie chodziły gołębie. Joong pozwolił, aby pochłonęły go wspomnienia. Wyraz jego twarzy był melancholijny, a oczy wypełnione rozmarzoną tęsknotą. I nagle, zupełnie nieoczekiwanie jak grom z jasnego nieba, Fourth'a uderzyła zaskakująca myśl. Otworzył szeroko oczy i usta ze zdumienia.

– Chen, nie mów, że...

Joong spojrzał na niego i gwałtownie się wyprostował, jakby szykował się na nadchodzący atak ze strony młodszego kolegi.

– Nie mów, że zakochałeś się w Gem'ie!

Joong zagryzł wargi i odwrócił głowę w bok. To była wystarczająco jasna odpowiedź.

– Zakochałeś się w Gem'ie? – Tym razem zapytał już spokojnie. Joong był w stanie jedynie pokiwać głową, zanim odpowiedział. Nie podniósł wzroku. Złączył swoje własne dłonie i wcisnął je między kolana, garbiąc się i pochylając do przodu.

– Uhm. Tak, Gem mi się podoba, ale wiem, że nie mam u niego szans. Nie chcę robić sobie nadziei, nie chcę narażać się na złamane serce. Gem nie wierzy w miłość, jeśli więc tobie uda się go przekonać, że miłość jednak istnieje i ma magiczną moc, będę szczęśliwy.

– Jak mógłbyś być szczęśliwy, widząc osobę, którą kochasz, z kimś innym?

– Nie kocham go, po prostu on mi się podoba, ale wierzę, że jeśli przestanę na jakiś czas go widywać, to może się z tego wyleczę. Nie przejmuj się mną, jestem dorosłym mężczyzną, Nattawat, poradzę sobie. Nie popełnię zbrodni tylko dlatego, że ktoś mi złamał serce.

Te słowa brzmiały nieprzyjemnie znajomo, ale Fourth nie wiedział, co one mu przypominają. Nie chciał teraz się nad tym zastanawiać. Poklepał Chen'a po plecach.

– Przecież możesz powiedzieć mu prawdę. Skąd wiesz, że nie odwzajemniłby twoich uczuć?

– Cóż... – Joong zmieszał się. Jak miał wyjaśnić Fourth'owi, że pewnego wieczoru, gdy Gem był już niemal całkiem pijany, Chen zdobył się na odwagę i go pocałował? Samo wspomnienie tego, jak Norawit, pomimo swojej nietrzeźwości, brutalnie go odepchnął, bolało okropnie. Chen nie chciał do tego wracać.

– Co zrobiłeś? – Fourth nabrał podejrzeń, gdy Chen zaczął wykręcać swoje własne palce.

– Yyyyy...

– Powiedz, co mu zrobiłeś!

Fourth nawet nie domyślał się, dlaczego go to tak bardzo zainteresowało i zdenerwowało, dlaczego myśl o Gem'ie całującym kogoś innego tak go wkurzyła. Jedyne, co wiedział, to to, że nabrał ochoty by uderzyć tego przystojnego, pełnego pewności siebie i nieco zarozumiałego młodego mężczyznę, który siedział zgarbiony obok niego.

– Po-pocałowałem g-go... – Wyjąkał Chen, czerwieniąc się i bojąc się spojrzeć na swojego towarzysza.

– I co on na to? – W głosie Nattawata wibrowała źle skrywana złość. Nie był jeszcze zbyt dobrym aktorem, wciąż miał przed sobą wiele nauki. Joong przymknął oczy, wziął głęboki oddech i powiedział szybko:

– Odepchnął mnie. Uderzył mnie i powiedział, że mam się do niego nie zbliżać ani do nikogo z jego rodziny. Wyglądał, jakby w jednej chwili całkowicie wytrzeźwiał. Phuwin wszystko widział. Gem wsiadł w taksówkę i wrócił do domu, Phu został ze mną i po kilku piwach wyciągnął ode mnie całą historię, obiecując, że nie wspomni o tym nigdy w obecności Gem'a, a sam Gem chyba o tym zapomniał, w każdym razie dwa dni później, kiedy mieliśmy razem występować, przywitał się ze mną normalnie.

– Jesteś idiotą, wiesz Archen? – Rozległ się znajomy głos za ich plecami. Obaj natychmiast się odwrócili i ujrzeli stojącego za nimi Gem'a.

– A ty skąd się tu wziąłeś? – Fourth zapytał go w tym samym czasie, gdy Chen zakrył usta dłońmi i chciał się podnieść z ławki, by uciec jak najdalej. Gemini zacmokał głośno i usadził Chena z powrotem na jego miejscu.

– UFO mnie tu postawiło – Gemini zażartował.

– Bądź poważny. Jak dużo słyszałeś?

– Tylko tyle, że ktoś tu ma crush'a na mnie. A tak na serio to... Chen, możemy porozmawiać w cztery oczy?

– Oczywiście, już znikam. Będę w środku, porozmawiam jeszcze z P'Offem – Fourth taktownie się wycofał, wskazując dłonią budynek, z którego wyszedł dobre pół godziny wcześniej razem z Joongiem. Gem uśmiechnął się do niego z wdzięcznością i usiadł na jego miejscu. Nattawat, zanim odszedł, położył rękę na jego barku i szepnął mu do ucha:

– Powodzenia.

– Yhm.

Gemini wiedział, że musi wyjaśnić to nieporozumienie z Joong'iem raz na zawsze. Spojrzał mu w oczy i zaczął mówić.

– Chen, wiesz, że jesteś jednym z moich najbliższych przyjaciół, jesteś jedną z tych niewielu osób, na których zawsze mogę polegać. Jesteś przystojny i fani cię lubią, ale ja nie potrafię myśleć o tobie jako o kimś więcej niż tylko przyjacielu. Dla mnie zawsze będziesz kimś bliskim, ale nie odwzajemnię twoich uczuć, wybacz mi, nie chcę cię oszukiwać, nie chcę dawać ci fałszywej nadziei, to by nas obu zraniło.

Joong był zaskoczony tą wypowiedzią i niezwykle dojrzałym zachowaniem Norawita. Nie spodziewał się, że tak młoda osoba będzie tak szczera, mądra, rozsądna i odpowiedzialna. Docenił też szczerość chłopaka.

– Nie martw się, Gem, jakoś się z tym uporam – Uśmiechnął się do niego, ale pomimo tego uśmiechu Gemini wiedział, że Joong czuł się nieco rozczarowany.

– Zawsze jednak będę twoim wiernym przyjacielem i gdybyś miał jakiekolwiek problemy, zawsze możesz do mnie przyjść – Gemini próbował go pocieszyć. Nie czuł się dobrze ze świadomością, że sprawia przykrość komuś, kto nigdy nie zrobił mu żadnej krzywdy, komuś, kto zawsze był gotów być przy nim i go wspierać tak samo jak Pond i Prim. Miał wyrzuty sumienia, ale jednocześnie nie chciał kłamać, nie chciał budować żadnej relacji na kłamstwie. Zbyt dobrze pamiętał zachowanie ojca, nie chciał powtarzać jego błędów. Nie kochał Joong'a w ten sposób, nie potrafił nawet spojrzeć na niego jako na swojego życiowego partnera, Chen był dla niego zawsze tylko bardzo bliskim przyjacielem.

– Dziękuję – Szepnął Joong i oparł ciężką od myśli głowę na ramieniu Gem'a. Norawit poklepał go po kolanie.

– Będzie dobrze, zobaczysz, jeszcze spotkasz swojego księcia z bajki i rycerza na białym koniu w złotej zbroi.

Joong słysząc ten tekst, nie mógł powstrzymać uśmiechu, jaki zagościł na jego ustach.

– A niech cię kulawa gęś kopnie, paniczu Norawit! – Zaśmiał się.

Ciężka, przesycona oczekiwaniem pełnym niepokoju atmosfera zniknęła. Obaj młodzieńcy rozluźnili się i zaczęli rozmawiać na mniej zobowiązujące tematy. Gem opowiedział Chen'owi o wyścigu Formuły 1, który miał się odbyć za dwa tygodnie w Singapurze.

– Chciałbym tam pojechać, ale P'Erin właśnie przed chwilą pokazała mi plan zajęć na następne trzy tygodnie, mam tylko soboty wolne, nawet nie wiem, czy uda mi się obejrzeć ten wyścig w internecie – Narzekał.

– A masz bilety?

– Mam trzy, bo myślałem, że wezmę ze sobą ciebie i Pond'a, ale wygląda na to, że ja nigdzie nie pojadę. Eeeeech...

Gemini westchnął ciężko, a potem wpadł na nowy pomysł.

– Wiem! Ty i Pond pojedziecie razem i weźmiecie ze sobą doktora Khaotunga.

– Doktora Khaotunga? Kto to?

– Mój lekarz, którego poznałem w szpitalu. Pisaliśmy ze sobą trochę. Myślę, żeby go wyswatać z Dunk'iem, przydałby nam się lekarz w rodzinie, ale najpierw potrzebuję kogoś, kto wybada dla mnie teren: mógłbyś to zrobić? Proszę!

– Yyyyy... Co? – Joong miał wrażenie, że nie nadąża za tokiem myślenia Norawita, a tymczasem oczy chłopaka zabłysły ekscytacją. Gem ścisnął go mocniej za ramię.

– Proszę. Wypytacie go z Pondem delikatnie o wszystko. Dam wam listę pytań, które musicie mu zadać. Pozwalam wam wziąć ze sobą Phuwin'a, będę miał chociaż jeden weekend spokoju od niego.

– To chyba nie jest dobry pomysł...

– No weź, proszę, zgódź się. Tak się składa, że doktor Khaotung też ma bilet i co jeszcze lepsze, zabukował sobie pokój w tym samym hotelu, co ja dla was. To niepowtarzalna okazja! Proszę!

– Czemu nie wyślesz Dunk'a osobiście, skoro chcesz wyswatać jego z tym doktorkiem?

– Wiesz dobrze, dlaczego.

Joong zastanowił się przez chwilę.

Tak, wiedział, dlaczego. Gemini nie ufał zbyt łatwo ludziom, był bardzo ostrożny i nigdy nie podejmował niepotrzebnego ryzyka. Joong, widząc, że jego sytuacja jest beznadziejna, uśmiechnął się krzywo i zgodził na ten dziwaczny plan. I tak nie miał żadnej pracy wyznaczonej na ten termin, więc mógł wybrać się w podróż.

– Mam tylko prośbę: tam będzie dwójka naszych tajskich kierowców, Alex Albon i Kanaphan Puitrakul, zwany First. Jeśli ci się uda, zrób dla mnie tyle zdjęć lub filmików z nimi, ile tylko będzie możliwe.

– Zgoda, zrobię to.

Perspektywa tych krótkich wakacji powoli zaczynała cieszyć Archena.

A Gemini nie miał pojęcia, że właśnie tym szalonym pomysłem odmieni całkowicie życia kilku osób. Nie podejrzewał też nawet, jak bliskie więzi połączą go niedługo z jego sportowym idolem, któremu kibicował od chwili, gdy tamten pojawił się w Formule 2.

First Kanaphan Puitrakul miał pewną tajemnicę, o której wiedzieli tylko nieliczni, a Gem wkrótce miał się stać współwłaścicielem tego sekretu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top