*12*

Gemini upewnił się, że Fourth zasnął i dopiero wtedy usiadł na podłodze opierając plecy o łóżko i zaczął pisać. Mała lampka lawa oraz ekran laptopa były jedynymi światłami, jakie go oświetlały, ale on nie potrzebował niczego więcej. Uśmiechnął się delikatnie na samo wspomnienie tego, co wydarzyło się wieczorem.

★★★

Dzisiejszy dzień zdecydowanie należał do tych bardziej szalonych. Nie pisałem w tym dzienniku od dawna, ponieważ nie miałem za bardzo na to czasu, ale teraz pora uzupełnić braki. Zacznę od dzisiaj. Poznałem Heart'a. No dobra, nie tylko ja, Fourth też go poznał. Heart przyznał się, że jest duchem i że to on odpowiadał za podrzucenie mi zdjęć. Nie chciał lub też nie mógł powiedzieć, jak je zdobył. Ale nie to było najciekawsze! Najlepsze wydarzyło się tuż po tym, jak Fourth wyszedł z łazienki! Aaaaaach! Nie wiem, czemu, ale palą mnie policzki, gdy o tym myślę! To było takie... jak by to nazwać...? Surrealistyczne? Chyba tak, chyba to najlepsze słowo. W każdym razie duch Heart'a był w wyśmienitym nastroju i postanowił nam spłatać figla, więc gdy tylko Fourth, zaniepokojony hałasem, jak nam później powiedział, wyszedł z łazienki mając owinięty wokół pasa ręcznik, Heart, ten dowcipniś, mocą swojej magii ściągnął z niego ten ręcznik.

Naprawdę sądziłem, że nie będzie miał nic na sobie.

W ułamku sekundy wyobraziłem sobie, co mogę zobaczyć, lecz spotkało mnie gorzkie rozczarowanie.

– No nie, zdążyłeś już ubrać gacie – Stwierdziłem i zakryłem usta dłońmi. Fourth popatrzył na mnie jak na wariata. Wcale mu się nie dziwię. P'Erin chciała, żebyśmy się do siebie zbliżyli, ale czy to, że naprawdę miałem nadzieję zobaczyć go całkiem nago, nie oznacza, że zaczynam przekraczać pewną granicę? Tak nie powinno być.

Tak, ten drań zdążył ubrać spodnie od piżam, tyle że były krótsze od ręcznika, dlatego wcześniej nic nie zauważyłem. Cwaniaczek!

– Och, to żadna zabawa – Duch Hearta wyglądał na znacznie bardziej rozczarowanego ode mnie. Jakby na znak protestu pstryknął palcami i zgasły wszystkie światła. Fourth, przerażony tym, co się wokół nas działo, instynktownie podbiegł w moim kierunku, ale znów Heart włączył się do zabawy, popychając mnie jakąś niewidzialną siłą i sprawiając, że potknąłem się o własny porzucony na środku pokoju plecak. Fourth w ostatniej chwili rozłożył szeroko ręce i mnie złapał. Znów czułem jego ciepło. Znów moje serce zgubiło rytm. Bałem się spojrzeć na niego. Paliły mnie policzki i uszy. Słodki zapach mojego własnego żelu pod prysznic dotarł do mojego nosa. Nigdy nie przywiązywałem wagi do takich drobnostek, zapach to zapach, ważne, żeby być czystym, a teraz nagle zupełnie bezwiednie pochyliłem się do przodu i powąchałem nagą skórę w okolicach jego obojczyka.

– Co ty robisz? – Zapytał mnie, płosząc wszelką magię tej chwili. W tym momencie dotarło do mnie, że musiałem się zachować naprawdę dziwnie. Pewnie wyszedłem przed nim na kretyna, super, po prostu zajebiście!

– N-nic – Odrzekłem, jak zwykle w podobnych sytuacjach jąkając się.

Chciałbym, żeby mój głos nie drżał, kiedy to mówiłem. Chciałbym potrafić nie okazywać tego, jak ta niespodziewana bliskość na mnie wpłynęła. Chciałbym, żeby Fourth nigdy nie zauważył, jak walczę sam ze sobą i żeby nie widział mojej porażki. On był jedną z tych niewielu osób, przed którymi chciałem być zawsze silny i odważny, męski nie dziecinny. W jego oczach chciałem być zwycięzcą.

– Gemini?

– Tak? – Podniosłem wzrok i zobaczyłem, że wpatruje się we mnie. Gdybym wierzył w miłość, powiedziałbym, że właśnie tak patrzył na mnie w tamtej chwili Fourth, z miłością w oczach. Miłość nie istnieje. Nie ma czegoś takiego. A ja nie zamierzam cierpieć jak mama. Tyle razy jej powtarzałem, żeby dała sobie spokój i zapomniała o tacie, on nie jest wart jej łez ani tego, żeby nienawidziła przez niego mnie. Nie jestem nim. I nie zamierzam pozwolić, by reakcje chemiczne w moim mózgu przesłoniły mi to, co ważne. Fourth mnie nie kocha. I to nigdy nie będzie możliwe. Nigdy w to nie uwierzę. Nigdy!

A skoro mowa o miłości...

Phuwin usłyszał moją rozmowę, czy raczej kłótnię z Pondem i pojechał, żeby z nim porozmawiać, ale go nie zastał w domu. Czekał na niego ponad dwie godziny, ale gdy mój przyjaciel się nie pojawił, wrócił do domu i brzmiał, jak ktoś, kto stracił wiarę we wszystko.

Phu jest romantykiem, nic dziwnego, że urzekła go historia Ponda.

Czy tylko ja widzę, że Pond wcale nie jest tak bardzo zakochany, jak twierdzi? W firmie często spędza czas ze mną lub z Joong'iem, są bardzo blisko. Niepokoi mnie to. Boję się, że zrani mojego brata. Chcę mu ufać, wiem, że jest moim przyjacielem i powinienem go wspierać, ale coś mi mówi, że Pond sporo przed nami ukrywa, może ma jakieś ukryte zamiary? A co, jeśli to on podrzucił mi karton z flagą? Przecież to wcale nie jest niemożliwe. Pond zna mnie doskonale, wie, kiedy mam jakie zajęcia na uniwersytecie, w dodatku ostatnio ma dużo wolnego czasu, a więc też i dużo możliwości. To nie byłoby dziwne, gdyby to on był sprawcą.

Tylko po co? Co miałby na tym zyskać?

Odpowiedź podrzucił mi Fourth, który powiedział:

– A co, jeśli to Pond? Jak dobrze go znasz?

– Przecież Pond to mój przyjaciel, nie zrobiłby tego – Zaprzeczyłem, ale zasiane przez Fourth'a w moim sercu ziarno wątpliwości powoli zaczynało kiełkować.

– Ma motyw. Ty masz pracę, masz nowe projekty, on nie ma nic. Czy na jego miejscu nie wykorzystałbyś szansy, by usunąć swojego największego rywala?

Musiałem to dokładnie przemyśleć. Pond wydawał mi się zbyt dobroduszny, by kogoś tak bardzo zranić i zbyt głupi, by wymyślić bardziej skomplikowany plan. Nie, on odpadał z listy podejrzanych. No, chyba że nie działał sam. Pond był tylko takim typowym wielkim, wręcz gigantycznym pluszowym misiem, który kochał tańczyć i którego chciało się przytulić. Chociaż nie ufam mu w pełni, postanowiłem na razie trzymać go blisko.

„Trzymaj przyjaciół blisko a wrogów jeszcze bliżej" – A co, jeśli Pond zastosował się do tego i zbliżył się do mnie, żeby zbliżyć się do Phu i jednocześnie utrudnić nam odnalezienie prawdy? W takim razie muszę udawać, że mu wierzę.

A Joong? To dosłownie chodzący ideał: jest przystojny i gorący, chociaż z nikim się nie umawia. On i Pond są w jednej grupie, obaj mogą mieć, co chcą i kogo chcą. To oni rządzą, ja tylko czasem z nimi gdzieś wychodzę, bywam tylko tłem dla nich. A teraz nie będzie mi wolno nawet publicznie spotkać się z Pond'em... Z tego powodu nie wiem, jak mamy dalej kontynuować nasze śledztwo.

A, właśnie, śledztwo!

Kiedy już Fourth pomógł mi usiąść i miałem czas na złapanie oddechu(gapiąc się na Nattawat'a, nie zwróciłem uwagi na to, że wstrzymywałem oddech, dopóki znajomy głos należący do rozbawionego Heart'a nie przypomniał mi o oddychaniu), Heart jak gdyby nigdy nic usiadł pomiędzy nami. Z jego bladej sylwetki promieniowało nienaturalne zimno. W pokoju temperatura spadła o co najmniej 10 stopni. Ściągnąłem z łóżka koc w szarą kratę i owinąłem się nim szczelnie. Nie przywykłem do zimna, w Tajlandii zawsze jest gorąco.

– Dobra, to teraz na spokojnie, musimy ustalić pewne fakty – Powiedziałem, udając, że wcale nie trzęsę się z zimna. Fourth zauważył to i przysunął się do mnie, obejmując mnie ramionami i opierając brodę na moim barku. Nie uszło mojej uwagi to, że Heart w tym dokładnie momencie uśmiechnął się cwaniacko, jakby to było od początku jego planem.

„Cholera, mamy do czynienia z duchem-shipperem. No to będzie dopiero niezła zabawa!" – Pomyślałem i przypomniałem sobie, że Heart może czytać ludziom w myślach. Natychmiast skupiłem się na czymś innym.

Ciepło ciała Fourtha i lodowaty chłód sylwetki Hearta walczyły ze sobą na przemian mrożąc mnie i ogrzewając. Miałem tego dosyć. Wstałem i schowałem się pod kołdrę na łóżku. Fourth nie zastanawiając się wiele, poszedł w moje ślady, przez co leżeliśmy na moim łóżku obok siebie przykryci jedną kołdrą.

– Ok, ok, już nie będę was mroził – Heart obiecał grzecznie, pozostając na swoim miejscu. – A, właśnie, tak właściwie to chciałem zapytać, jak to się stało, że mnie widzicie? Od miesiąca próbowałem zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek, ale wszyscy przechodzili obok mnie, a czasem też prosto przeze mnie zupełnie obojętnie. Wy jesteście pierwsi.

Dostałem gęsiej skórki, gdy to oznajmił.

– Pewnie dlatego, że widzieliśmy czyjąś śmierć – Fourth wyrzekł to takim bezbarwnym tonem, ale w jego twarzy coś się zmieniło, jego mięśnie jakby zastygły w napięciu oczekując na uderzenie, które nie nadeszło. Przyszło mi do głowy, że powinienem go jakiś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak, więc ostatecznie nie zrobiłem absolutnie nic. Czułem się bezradny. Chciałem zapytać, czyją śmierć widział, ale jedno spojrzenie na niego wystarczyło. On nie chciał o tym rozmawiać, a ja nie miałem prawa pytać.

– Och tak, to możliwe – Przyznał zabawny duch.

– Czy możemy ci jakoś pomóc?

– Myślę, że tak.

– Zaraz, jeden malutki momencik. Czyli to ty mi groziłeś? – Wykrzyknąłem, wyskakując z łóżka i podchodząc do szafy, w której schowałem karton z zakrwawioną flagą LGBT oraz zdjęciami martwego chłopaka.

– Nie, to nie ja, ja tylko zmusiłem Fourth'a do wrzucenia zdjęć do tego kartonu. Nie wiem, kto dokładnie ci je dostarczył ani w jaki sposób w środku wylądowała ta flaga.

Brzmiał przekonująco.

– Jeśli nie ty to kto?

Spojrzeliśmy z Fourth'em na siebie, ale do głowy nie przychodził nam żaden pomysł. Sam Fourth nie pamiętał, żeby w ogóle wcześniej miał te zdjęcia w rękach. Przysięgał, że widział je pierwszy raz u mnie. W ten sposób pojawiło się więcej pytań. Chcieliśmy zapytać o to Heart'a, ale gdy my dwaj byliśmy zajęci próbą porównania charakteru pisma ze zdjęcia na Instagramie z pismem na kartonie, duch zniknął. Zupełnie, jakby nigdy go przy nas nie było.

– Dobra. Dosyć tego. Dzisiaj i tak tego nie rozwiążemy. Proponuję obejrzeć jakiś serial na rozluźnienie. Co ty na to? Na przykład Bad Buddy z Ohmem i Nanonem.

Zastanowiłem się przez chwilę.

Jego propozycja brzmiała sensownie. Wciąż obaj byliśmy nieco zdenerwowani tym, co się wydarzyło, więc obejrzenie dwóch, może trzech odcinków takiego serialu mogło poprawić nam humor i pomóc spokojnie zasnąć.

– Pójdę kupić przekąski – Zaoferował Fourth. Wysuszył dokładnie włosy, ubrał czarne dżinsy i zwyczajną białą koszulkę, po czym zebrał się do wyjścia.

Reszta wieczoru upłynęła nam spokojnie. Czułem się przeszczęśliwy, kiedy Fourth oparł głowę na moim ramieniu i później, kiedy zasnął, wciąż trzymając mnie za rękę. Wiem, że to nic nie znaczy, wiem, że nie powinienem robić sobie złudnych nadziei, ale to i tak było bardzo przyjemne. A teraz on sobie śpi i nie wie, że ja tu siedzę i patrzę na niego. Nie wie, że w moim sercu powoli rodzi się uczucie, którego najbardziej się obawiam i przed którym zawsze starałem się uciec.

Fourth Nattawat śpi spokojnie z lekko uchylonymi ustami i nie czuje tego, że odgarniam grzywkę jego włosów i przesuwam palcem po jego ustach. Jest piękny, a ja lubię wszystko, co jest piękne. Jest też nieosiągalny i nikt nie wie tego lepiej ode mnie. Będę musiał być ostrożny. Muszę zachować dystans pomiędzy nami. Niech śpi w moim łóżku, ja prześpię się na sofie w salonie. Tak będzie najlepiej.

– Nie złam mi serca, proszę. Nie zrób mi tego, co mój tato zrobił mojej mamie – Szepczę do jego zamkniętych oczu.

I dopiero teraz dociera do mnie, jak bardzo słaby i bezbronny jestem w jego obecności. Ja, ten silny twardziel bez serca i nie wierzący w miłość, teraz siedzę obok niego i jestem tak delikatny, tak bardzo podatny na zranienie...

Nie, tak nie może być. Nie mogę sobie na to pozwolić. Muszę być wytrwały i nieugięty.

Patrzę, jak jego klatka piersiowa unosi się rytmicznie w spokojnym oddechu. Nagle dźwięk którego kiedyś nienawidziłem, dźwięk oddechu śpiącej osoby, staje się dla mnie piękną i zabawną melodią. Fourth nie chrapie, jego oddech jest ledwo słyszalny pośród innych dźwięków miasta. W tym świetle wygląda jak dzieło najlepszego artysty-malarza, który stworzył portret chłopaka idealnego. Kosmyki jego czarnych włosów opadają na boki. Długie, czarne rzęsy rzucają króciutkie cienie na policzki. Różowe, sprawiające wrażenie miękkich, usta kuszą, by się pochylić i poznać ich smak.

Siłą woli zmuszam siebie samego do odwrócenia wzroku.

Jest taki piękny!

Nie umiem zapomnieć! Nie umiem o tym nie myśleć, ale muszę. Muszę stać się najlepszym aktorem i po prostu to przetrwać. To minie. Tak, to nic takiego.  

😂😭😂😭😂😭😭😂🪄😂🪄😂🪄🪄😂

Heeeejkaaaa!

Czy ktoś w ogóle czekał na nowy rozdział? Mam nadzieję, że jest ok?

Miłego dnia Cudowni Ludzie!

Bye!

~Annie

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top