Rozdział trzeci

7 września 2019 r.

Godzina: Koło dwudziestej pierwszej

Kręciło mi się w głowie. Nie pamiętałem, jak się tu znalazłem. Usiadłem przy barze z pustym kieliszkiem w ręce. Będąc szczery, byłem ostro wstawiony. Zamówiłem jeszcze drinka, ale większego. Obok dosiadła się Amane też wstawiona i zamówiła jakiegoś drina.

- Cześć ZłAmane-eee... co tam? - powiedziałem do niej.

Spojrzała na mnie i potrzebowała trochę czasu, żeby zorientować się, że to ja.

- Ooo! Hej Chirō! Nie widziałam cię wcześnie-ej... - usiadła mi na kolanach i objęła, ale jakoś dziwnie mi to nie przeszkadzało.

- Jak tam impra?

- Fajnie, ale tutaj lepiej... - zbliżyła się do mnie i pocałowała, a ja bez krępacji to odwzajemniłem.

Dokończyliśmy swoje drinki i chwilę tak siedzieliśmy przy tym barze.

- Chcesz jeszcze? - zapytała dwuznacznie Amane.

- Pewnie. - odrzekłem.

Zaczęliśmy się namiętnie całować z języczkiem, chwyciłem ją za dupę, wstałem i zaniosłem ją do odosobnionego pokoju...

3 września 2019 r.

Godzina: Wpół do pierwszej

Obudziłem się przez zduszony jęk rozkoszy Amane i wciśnięcie mojej głowy głębiej między jej piersi.

- Nie tak mocno Chirō... - rzekła uwodząco, ale dalej spała.

Wychodzi na to, że ona zaaranżowała cały ten sen. Już myślałem, że coś jest ze mną nie tak... chociaż kto wie, jakbym zareagował po piciu. Poczekałem zaczerwieniony, aż Amane popuści uścisk i powoli zacząłem wynurzać swoją głowę z jej piersi. 

Gdy się upewniłem, że śpi, to wstałem i wyszedłem na balkon. Zauważyłem tam siedzącego Kenji'ego, który pospiesznie odgarniał coś z twarzy. Dojrzałem obok niego flachę, kilka opakowań leków oraz fajkę w ręce. Dosiadłem się obok.

- Wszystko z tobą w porządku?

Siedział cicho przez dłuższą chwilę, zaciągając się szlugiem.

- Zależy...

- Co masz na myśli?

Znów potrzebował chwilę na odpowiedzenie.

- Czy... widziałeś w moich myślach... dziewczynę? Anielicę...

- Nie, ale wiem, że zablokowałeś swoje wspomnienie. Coś jak hipnoza, żeby zapomnieć, ale z innym skutkiem.

Zaciągnął się i ciężko westchnął.

- Chcesz się napić czy wracasz do łóżka?

- Nie chcesz o tym gadać, ta? Szanuję decyzję, nie będę dopytywał.

- Przy flaszce się otwieram, ale to twoja decyzja. Poza tym jestem ci ją winien.

- Wolałbym, jakbyś powiedział to bez flaszy, bo takie gadanie, to wiesz. Zresztą tą butelkę możesz se darować przecież.

- Miała na imię Asami... - westchnął i wziął łyka z flaszki oraz jedną tabletkę. - Asami Nishio... była aniołem... około dwa centymetry niższa ode mnie... długie, białe, lśniące włosy... takie same oczy, co ja... oboje byliśmy specjalni... kryształowe serca, ale chyba wiesz, co to jest...

- Twoja dziewczyna? - zapytałem, nie wiedząc, co powiedzieć.

Z oczu zaczęły mu spływać łzy po policzkach.

- Tak... była piękna i wyjątkowa... oboje kochaliśmy się i wtedy wysłali nas na misję. Mieliśmy przyprowadzić jakiegoś ważnego gościa z piekła i... wpadliśmy w zasadzkę... plan się spierdolił, a ona została zabita... - chłop uronił jeszcze więcej łez. - Został mi po niej tylko ten krzyżyk na wisiorku... kupiłem jej podobny...

Poklepałem go po ramieniu, żeby dodać otuchy.

- Współczuję. Pamiętaj, że zawsze możesz mi się wygadać.

- Od tamtej pory zacząłem pić i ćpać... chociaż na chwile zapominam o wszystkim wokół...

- Wiesz, że to nie jest wyjście, nie? Popadasz w coraz gorsze gówno.

- A jakie mam inne wyjście? Nie zapomnę o niej... po prostu... należy się jej moja pamięć, a to dalej kurewsko boli, jak o tym myślę...

- A mogę ci zadać pytanie?

- No dawaj...

- Myślisz, że chciałaby widzieć ciebie w takim stanie albo chciałaby byś ćpał i tak dalej?

- Nie chciałaby i nie widzi. Mimo że mówiła, że będzie ze mną na wieczność...

- Wątpisz w jej słowa?

- N-nie... - rozpłakał się. - Tak bardzo chciałbym ją znów zobaczyć...

- Wiesz... mogę ci to załatwić, ale ograniczony czas jest.

- N-naprawdę? - momentalnie się do mnie odwrócił, upuszczając flaszkę i papierosa.

Złapałem butelkę, żeby nie obudziła dziewczyn.

- Da się, ale musisz mi załatwić kilka rzeczy i niestety więcej już tego z nią nie będę mógł powtórzyć.

- Czego potrzebujesz? Zrobię wszy-! - zatkałem mu usta ręką.

- Przede wszystkim nie krzycz, bo obudzisz dziewczyny. - ten potaknął tylko, więc zabrałem dłoń z jego ust. - Potrzebuję zwierzyny jako ofiary, w cholerę krwi demona, nie bierz od Miyū, bo jak ściągniesz taką ilość, to ją zabijesz i do tego pięć świec oraz coś z czarnego rynku, czyli ogień prosto z piekła, ale dosłownie z piekła, a nie z zaklęcia.

- Wszystko załatwię... z ogniem nie będzie problemu. Z krwią demona też. Jedyne co, to będę musiał znaleźć zwierzynę.

- Demona i zwierzynę znajdziesz w lesie. Tylko... ta krew, to z dwóch co najmniej musi być.

- Krew znajdziesz w torbie. Tylko nie ruszaj pojemników z duszami. Są zanieczyszczone i nie strawisz ich.

- Innego dnia się ogarnie rytuał na spokojnie, a co do dusz... nie takie rzeczy już trawiłem, heh.

- Za dwa pojemniki z duszami jest jeden z piekielnym ogniem, więc tak czy siak muszę je mieć.

- Cieszę się twoim szczęściem. - uśmiechnąłem się lekko zmartwiony, obróciłem się w stronę drzwi do pokoju i powoli zacząłem kroczyć do środka.

- Kōichirō?

Zatrzymałem się w drzwiach i chwyciłem za obramowanie.

- Co jest? - zapytałem, nie obracając się do niego.

- Wszystko dobrze u ciebie? Wyglądasz na zmartwionego.

Spochmurniałem. Spuściłem głowę i uwolniłem ramę z mojego lekkiego uścisku. Stałem tak przez dobrą minutę.

- Dobranoc. - rzekłem i wszedłem do środka.

Rozejrzałem się po pokoju. Wszystkie łóżka były zajęte oprócz Kenji'ego, ale nie wpierdolę mu się do łóżka, a sama myśl, że mam się położyć na Amane mnie na tyle przerażała, że postanowiłem spać w wannie. 

Podłożyłem kilka ręczników pod swoją głowę, a tak to było w miarę przyjemnie. Po chwili usłyszałem, jak Kenji wrócił z ostatniej fajki i położył się na swoim łóżku. Postarałem się usnąć i po pewnym czasie mi się udało.

3 września 2019 r.

Godzina: Pięć po siódmej

Obudziły mnie jakieś wrzaski. Dziewczyny trochę panikowały.

- Gdzie jest Kōi?

- Przecież Chirō by nie uciekł!

Już miałem się podnieść z mojego "łoża", ale nagle na wprost mnie pojawiła się dziewczyna znikąd. Miała długie, fioletowe włosy, czerwone oczy i była ubrana w niebieską bluzkę z długim rękawem, dżinsową, krótką spódniczkę i czarne zakolanówki. Ewidentnie z jej twarzy mogłem wyczytać zakłopotanie.

- P-przepraszam! Nie chciałam! Naprawdę przepraszam! - i tak cały czas nadawała, a ja wpadłem na genialny pomysł.

Nawet się nie zorientowała, że wstałem z wanny i otworzyłem drzwi.

- Dajecie stówkę i jedziecie ją bez gumy, dwie, z gumą. Kto się pisze? - zapytałem, a Amane wystrzeliła.

- Ja! Ja! Tylko i tak gumek nie używam, hehe.

- To ty dwie setki z korkiem. - rzekłem do niej.

- Już, już! - wyciągnęła z kieszeni dwie stówy, dała mi i zaczęła wchodzić do łazienki.

- Nikt mi nie będzie gwałcić siostry! - nagle było słychać zbliżający się krzyk z korytarza jakiejś dziewczyny. - A przynajmniej nie samej!

Wbiegła do pokoju czerwonowłosa dziewoja o włosach krótkich, czerwonych oczach w czarnej spódniczce, czerwonej koszulce i czarnej kurtce.

- Ja mam takie pytanie tylko do was. - rzekła Miyū.

- Tak? - zapytały obie siostry.

- Kim wy w ogóle jesteście?

- Ja jestem Kyōko Aishi. - rzekła czerwonowłosa.

- A ja mam na imię Maiko. - powiedziała ta druga o fioletowych włosach.

- Przyjechałyśmy dzisiaj rano i dyrekcja kazała nam znaleźć jakiś pokój, gdzie nas przyjmą. Siostra teleportowała się do pokoi, prosząc o to.

- Metr dalej i miałbym niezłą pobudkę. - rzekłem.

- To jej wina! Podczas skupiania się przy teleportacji, szturchnęła mnie i poszło za bardzo na prawo! - wykrzyknęła Maiko.

- Jak się skupiałaś, to wiadomo już czemu trafiłaś do łazienki. - śmieszkowałem trochę poważnym głosem.

- Em... - widocznie zepsułem Maiko.

Zaczerwieniła się dziewczyna

- No pytaj... - wyszeptała Kyōko do ucha siostry.

- T-ty zepsułaś teleport, to ty pytaj!

- Ty miałaś pytać!

- Ale ty zepsułaś, więc pytaj!

- Nie, ty!

- Dobra, koniec tego dobrego. - wciąłem się. - Możecie, ale chwilowo mamy problem z łóżkami. Dzisiaj spróbuję to ogarnąć z dyrektorem, a jak nie, to-... - zrobiłem się czerwony. - To śpimy we dwóch na jednym łóżku. Ja sam, bo jedna osoba może.

Odwróciłem się na chwilę.

- Ile jeszcze tych bab...? - powiedziałem do siebie po cichu.

- Można trochu ciszej...? - obudził się Kenji na kacu.

Dziwne, że obudził się przy takim cichym gadaniu, a przy panice dziewczyn w ogóle nie zareagował.

- Nie można. Idę na śniadanie, elo. - szykowała się do wyjścia Ayame.

- Stój. Jest jeszcze jedna sprawa. - zatrzymałem ją.

- Czego?

- Dzisiaj idziemy na zakupy. Nie przyjmuję odmowy.

- Wisi mi to. - poszła na śniadanie.

- Powodzenia na zakupach Moto. - rzekł niewyraźnie Kenji z mordą w poduszce.

- Ty też idziesz. Wszyscy idziemy. Poza tym... czemu Moto? - zapytałem.

- Pierwszy człon nazwiska i kojarzy się z motoryzacją, a chyba wiesz, że się nią interesuję. Pójdę chyba tylko za ciężarówke z apapem i paczką fajek, a tak to dzisiaj nie wstaję.

- Powiedziałem, że idziesz na zakupy, to idziesz na zakupy...

Pokazał mi tylko środkowy palec, nie podnosząc nawet głowy. Chwyciłem go za tą rękę wkurwiony i zamaszyście wyrzuciłem go za balkon.

- Ktoś jeszcze się nie zgadza? - zapytałem.

Kyōko się ucieszyła zakupami.

- W końcu wydam kasę Maiko i zwalę wszystko na nią!

- On chce mnie wyjebać przez okno... - Maiko się przestraszyła i wskoczyła na siostrę.

Miyū oraz Amane tylko uśmiechnęły się i kiwnęły głowami, zgadzając się na zakupy.

- Cieszę się, a teraz radziłbym iść na śniadanie, bo mamy mało czasu.

W tym momencie Kenji wleciał z powrotem, a dziewczyny zaczęły gadać o swoich babskich sprawach. Wory pod oczami, włosy rozczochrane i ledwo chodził.

- Więcej tak nie rób... prawie się porzygałem... poza tym idźcie sami, bo czuję, że to śniadanie długo we mnie nie pobędzie... - doczołgał się po tym do łóżka i z powrotem się położył.

- A na lekcjach będziesz chociaż? - zapytałem.

- Będę, ale muszę się ogarnąć i wziąść coś na kaca.

- A braść też zamierzasz, że mówisz wziąść?

- Czepiasz się... ludzie na kacu mogą tak mówić...

- To ty se odpoczywaj, a my idziemy.

- Braść to zaraz Maiko będzie, ja wam mówię. - odezwała się z wyczuwalnym seksualnym tonem w głosie Kyōko.

Maiko spojrzała na siostrę ze wzrokiem mordercy.

- Skoro ja będę braść, to ty musisz wziąść, a ja już dobrze wiem, kto ciebie weźmie. - odparła. 

Spuściłem łeb trochę zdenerwowany już tym i wskazałem palcem na drzwi.

- Wypierdalać.

- Radzę go nie denerwować. - powiedziała do nich Amane.

- Czemu niby? - odrzekła Kyōko.

- Okno. - odpowiedziała Miyū.

- Zanim wy się zbierzecie, to wszystko nam zjedzą. Ja... spierdalam. - już miałem wychodzić, gdy Miyū podleciała do mnie.

- A mogiem na balanka? - zapytała, a ja westchnąłem i, jak zwykle, zarumieniłem się.

- N-niech ci będzie... - odparłem.

Ucieszyła się mocno, wyskoczyła mi na plecy i przytuliła się.

- Do stołówki! - wykrzyknęła i wskazała palcem przed siebie.

Pomyślałem, żeby jej powiedzieć, że to nie jest jak w filmach o bohaterach, ale powstrzymałem się i wyszliśmy razem z pokoju. Kenji oczywiście został. Amane szła za nami, a za nią siostry.

- Miyū. Fajne te twoje czarne majtki. - powiedziała uwodząco Amane i klepnęła ją w dupę.

- A-Amane... - demonica się zawstydziła i jeszcze bardziej się we mnie wtuliła, przez co ja się mocniej zarumieniłem.

Usłyszałem, że siostry trochę zwolniły, ale nie chciałem nic mówić.

- No dołącz do nich. - wyszeptała Kyōko do Maiko.

Pomyślałem, że czas nauczyć się używać zaklęć bez wypowiedzenia ich. Chciałem użyć zaklęcia ducha, by sprawdzić, co się dzieje tam z tyłu. Spróbowałem... udało się, ale czułem, że muszę to doszlifować, bo wiedziałem, że długo nie będę mógł tak się poruszać obok nich. 

W tym momencie Maiko cała w rumieńcach chwyciła rękę siostry i magią ognia zaczęła podgrzewać. Niestety jak będę potrzebował magii ognia od kogoś, to ją o to nie poproszę. Po energii i wysiłku jaki w to włożyła stwierdzam, że dałaby radę tylko herbatę podgrzać. Kyōko w końcu puściła.

- No dobra, przepraszam... sama cię tam wcisnę. - powiedziała.

- C-co?

Maiko się nawet nie zorientowała, kiedy siostra wepchnęła ją obok sukkubicy. Mój czas się skończył i wróciłem do ciała. Wiedząc, że ta jest nieśmiała i trochę boi się tego, postanowiłem ratować sytuację.

- Dobra. Koniec tego dobrego, bo jeszcze dupa Miyū będzie wyglądała jak stary indianin.

- W sensie, że taka czerwona...? - zapytała z ulgą, ale nieśmiało, Maiko.

- Czerwona i pomarszczona, a tego nie chcemy.

- K-Kōi! Przestańcie gadać o moim tyłku! - krzyknęła oburzona demonica.

- A chcesz mieć na dupie twarz starego indianina? - zapytałem, a ta zamilkła. - No więc właśnie.

- No to się chociaż zemszczę! - odwróciła się do Amane, jedną rękę usunęła z mojego ciała i strzeliła nią w cyca Amane, a ta tylko zdusiła w sobie jęk.

- Ja pierdolę... - westchnąłem.

- To się zgadza diabełku. - rzekła uwodząco sukkubica.

- Nie ma.

Podrzuciłem Miyū. Odwróciłem się do nich i chwyciłem ją pod pachami, jak dziecko, jak spadała, po czym obróciłem ją tak, by jej twarz nie była zwrócona do mnie i po ponownym odwróceniu się zacząłem iść z wyprostowanymi rękami, cały czas trzymając Miyū, która się rzucała na wszystkie strony przez chwilę i krzyczała, bym ją puścił. Wkrótce się uspokoiła i tylko wisiała z fochem.

- Dzidziuś Miyū! Jak jest obrażona, to jest urocza. - powiedziała Amane.

- Cicho mi tam. Już dochodzimy. - warknąłem na nią, jeśli tak mogę to nazwać.

- No ja to najbardziej. - odpowiedziała dziewczyna.

- Kurwa.

- Gdzie? Ją też wyrucham.

- Śmieszni jeste-... - nie zdążyła dokończyć Maiko.

Odwróciłem się do sukkubicy z czerwonymi, święcącymi oczami, z których znowu to "coś" się ulatniało.

- Pan Motoyoshi jest straszny... - powiedziała przerażona Maiko. Zresztą Amane też się przestraszyła.

- Ch-Chirō... A mogę zadać ci pytanie?

- Już je zadałaś.

- Ale inne...

- To szybko.

- Oddasz mi te dwie stówy?

- Reklamacji się nie uwzględnia. Twoja wina, że nie skorzystałaś.

- No z jednej strony tak, a z dru-

- A z drugiej strony, to my już jesteśmy przy stołówce. Długo się idzie, nie Maiko? - zagadałem, żeby dłużej nie ciągnąć tematu kasy.

- N-no trochę tak... - dalej wystraszona odpowiedziała.

- Ale za to mamy przyjemny pokoik. - dodała Miyū, którą odstawiłem na ziemię.

- A w ogóle gdzie jest twoja siostra? - zapytała Amane.

- Eee... Musiała coś-

- Tutaj jestem! - wykrzyknęła Kyōko nadchodząca z drugiej strony. - Szukałam toalety.

- Przecież mamy sracz w pokoju. - rzekłem.

- No tak, ale szukałam publicznej. - odpowiedziała zakłopotana Kyōko.

- Weź się już bardziej nie pogrążaj i powiedz o tych swoich sekrecikach.

- Nie sekrety, tylko gadałyśmy o tym, jak wyglądałaby plantacja grzybów na balkonie. A tak poza tym, to chciałam trochę Maiko zawał zapewnić, wciskając ją w osoby, które dopiero poznała.

- Za plantację was zawieszą pewnie, więc nie radzę.

Otworzyłem drzwi do stołówki, przepuściłem dziewczyny i wszedłem do środka. Podążyłem za nimi i zająłem wolne miejsce, przy którym śniadanie na stole było gotowe. Dziewczyny też miały, więc widocznie tak tutaj było robione. 

Jakoś specjalnie ekskluzywne te posiłki nie były. Po prostu kanapki, jakieś parówki czy kiełbasy. Spojrzałem na tą parówę i zacząłem myśleć o czymś, już sam nie wiem o czym, ale uświadomiłem coś sobie.

- Amane, nawet nie próbuj. - powiedziałem.

Spojrzałem na nią, a ta już miała parówę w obu rękach i zbliżała się do niej z jęzorem z zamiarem zabawienia się. Uśmiechnęła się tylko zakłopotana i ją odłożyła. Parów już nie tknąłem. Zjadłem tylko trzy kanapki i sam wyszedłem ze stołówki. Życie z nimi daje w kość. 

Skierowałem się w stronę sali, w której mieliśmy pierwszą lekcję. Po chwili odnalazłem swoją klasę i usiadłem się na wolnej ławce. Matma. Pierwsza, czyli organizacja. Masakra. Znowu będę spał całą lekcję. Po chwili dosiadła się do mnie Reika.

- Kōichiruuuś?

- Nie nazywaj mnie tak. - odpowiedziałem zakłopotany.

- To może wolisz "misiu"?

- Wolę pierwsze jednak.

- No to jest sprawa, Kōichiruś.

- No jaka?

- Bo ja cię zaprosiłam na MagicBook'u. Przyjmiesz?

Zrobiła oczy jak błagający szczeniak. Nie mogłem odmówić.

- P-pewnie... - wyciągnąłem telefon i przyjąłem zaproszenie od niej.

- Przysuń się trochę.

- Po co? - przysunąłem się do niej nieśmiało.

- Selfie będzie i na MB dam z tobą oznaczonym. - zachichotała i przygotowała się do zdjęcia, telefon wyciągnęła i objęła mnie jedną ręką.

- T-takie chcesz? - czerwony już zapytałem.

- No tak! Uśmiechnij się. - powiedziała.

Spojrzałem w aparat jej telefonu i się uśmiechnąłem trochę nieśmiało. Ta jeszcze bardziej się przysunęła, zwłaszcza swoją twarz do mojej oraz jej zderzaki do mojej ręki i zrobiła zdjęcie uśmiechnięta, a ja z tym rumieńcem. Po chwili przyszedł nauczyciel i kazał nam wejść do środka. 

Wokół mnie oczywiście dziewczyny. Z lewej Reika, a z prawej sam nie wiem kto. Spałem wtedy. Nauczyciel się przedstawił jako Takanori, z nazwiska oczywiście. Położyłem się na ławce i zamknąłem oczy.

- On tak zawsze? - zapytał smętnym głosem nauczyciel.

- W sumie tak. - odpowiedziała jakaś dziewczyna.

- I tak mi to wisi.

Znów zaczęli się przedstawiać, a ja oczywiście zasnąłem. Tak minęła cała lekcja zanim mnie obudzili. Dziewczyny się z czegoś śmiały, ale nie jestem pewien z czego. Może później się dowiem. Mówiły tylko o jakimś "modelu" czy coś takiego. 

Sprawdziłem telefon, a tam kilka powiadomień o oznaczeniach przez Reikę. Na początek nasze zdjęcie, a później... moje zdjęcia, jak śpię na lekcji, a dziewczyny jakieś pozy przy tym odwalają. Westchnąłem tylko i zostawiłem to bez komentarza.

- Biją się! Biją się na placu! - przez korytarz przeleciała jakaś dziewczyna, co chwilę krzycząc to.

Postanowiłem sprawdzić, o co chodzi i udałem się na plac. Rzeczywiście się bili... a raczej trójka starszych uczniów okładała... Kenji'ego. Krew wszędzie. Mówią, że nie wiadomo, o co poszło, ale ten w środku zerwał aniołowi jego krzyżyk i strzelił mu z pięści w twarz. Kenji ewidentnie się wkurwił, bo przez chwilę było czuć jakby wybuch energii. 

Następnie nasz aniołek stał się czarnym aniołem. Skrzydła, wszystkie ciuchy czarne, tylko źrenice czerwone. Ci się natomiast zaczęli śmiać z niego i atakować go najsilniejlszymi zaklęciami. Dodam, że większość jest zakazana w szkole. Ten tylko zasłonił się czarnym piorunem, który, nie mam pojęcia skąd w słoneczny dzień, zesłał na ziemię. 

Od razu całe niebo stało się ciemne, a aniołek strzelił w nich drugim takim piorunem, który wgniótł ich w ziemię. Na nic się zdała ich osłona. Kenji wyciągnął swoją katanę i zaczął iść w stronę chłopaka, który zerwał mu jego cenną pamiątkę z szyi. Podczas patrzenia sobie w oczy z pogardą, Kenji'emu zaczęła wypływać z nich ciemna krew. 

Chłopak nie wyrażał żadnej skruchy za swoje czyny. Pomyślałem, że pora na mój ruch. Z jednego oka zaczęło się ulatniać "to czerwone coś", a drugie tym razem zmieniło się na to z mojego odbicia. Czerwone wokół i czarna źrenica. W ułamku sekundy podbiegłem do nich, wyrwałem chłopakowi krzyżyk z ręki oraz chwyciłem anioła jedną ręką za łeb. 

Druga ręka stała się czarna i to właśnie nią stworzyłem coś w postaci wyrwy w powietrzu. Wepchnąłem tam Kenji'ego i wleciałem do środka razem z nim. Przeniosło nas to do naszego pokoju. Moja akcja na placu wyglądała jakby w zwolnionym tempie. Tylko ja się normalnie ruszałem. 

W każdym razie od razu przyszpiliłem go do podłogi i zacząłem wysysać z niego złą energię, która przechodziła na mnie w formie czarno-fioletowego dymu. Kenji miotał się na wszystkie strony, jakby nie chciał tego. W sumie nie dziwię mu się. Sprawia to trochę bólu. Spojrzałem na niego po wszystkim. Wrócił do normalności.

- Coś ty ze mną zrobił...? - wyczerpany zapytał.

- Wyssałem energię. - rzuciłem na niego krzyżyk i podrzuciłem kilka lekarstw na wzmocnienie. - Muszę zaspokoić "głód". Wrócę po południu.

Tym razem obie ręce miałem czarne i otwarłem nimi kolejną wyrwę, do której wszedłem bez oczekiwania na jakąkolwiek odpowiedź Kenji'ego.

3 września 2019 r.

Godzina: Koło wpół do piętnastej

Otworzyłem następną wyrwę, która zaprowadziła mnie do wnętrza pokoju. Widocznie zaszła jakaś kłótnia, bo wszyscy się dziwnie na mnie patrzyli. Może nie wszyscy, ale Amane na pewno była zła na mnie... a może to dlatego, że byłem cały we krwi. Z ust też mi jeszcze trochę spływało.

- To twoja krew...? - zapytała niepewnie lekko zła Amane.

- Nie.

- To czyja? - zapytała Miyū.

- A chuj wie.

- Trochę dużo jej, nie sądzisz grubasie? - zapytała obojętna Ayame.

- To, że mam na sobie krew, nie oznacza, że kogoś wpierdoliłem.

- A wpierdoliłeś?

- No tak.

- Co żeś skonsumował chumie? - zapytał Kenji, którego dopiero teraz zauważyłem.

Spojrzałem na Miyū, która też chciała się dowiedzieć, co żem zjadł.

- No pewnego zbiega.

- Jakiego zbiega niby? - zapytała Amane.

- No seryjnego mordercę.

- Widzę, że przebaczanie grzechów nie jest twoją mocną stroną. - rzekł Kenji.

- No od czasu do czasu zgarnę jakiegoś... - speszyłem się już trochę.

- I musisz go zeżreć od razu? - zapytała Amane.

- Zaspokajam głód...

- To kogo zeżarłeś w końcu?

- A no... takiego... demona...

- Niemożliwe... - szeptała do siebie zaniepokojona Miyū.

- Dobra. Dajcie już mu spokój. W końcu dzisiaj uratował tą trójkę, a co najmniej jeden był demonem. - rzekł Kenji.

- To wszystko twoja wina! - wykrzyknęła Miyū. - Ty zacząłeś tą walkę o głupi wisiorek!

- Nie wiesz, o co chodzi, więc się zamknij. - odpowiedział anioł.

- Gdyby nie ty, to nie musiałby zabijać! - Miyū prawie ze łzami w oczach zaczęła się przygotowywać do walki. Jej ręce otaczał czarny dym.

- Ten śmieć zasłużył na śmierć. - jego oczy zmieniły się na złote i stworzył katanę z jakiejś esencji. - Równie dobrze Kōi mógł się nie wtrącać.

- Mnie też chcesz zabić, tak?!

- Nie wtrącaj się, to nie będę musiał. - temu już praktycznie zaczęły spływać po policzkach łzy z krwi.

- Ja ci zara-!

- DOŚĆ! - wstałem tak wkurwiony, że z oczu ulatniała mi się czerwona oraz czarna esencja i po raz pierwszy rozpostarłem swoje długie skrzydła z czarnymi piórami.

Oboje się zamknęli i spojrzeli na mnie, a reszta stała zszokowana. Oprócz Ayame oczywiście.

- TY! - wskazałem na Kenji'ego. - ZAMKNIJ MORDĘ, BO ZROBIĘ TAKI ROZPIERDOL, ŻE TEN ŚWIAT ZNIKNIE! - spojrzałem teraz na Miyū. - TO NIE JEST JEGO WINA, BO WPIEPRZAŁEM DEMONY I INNE TEGO TYPU ISTOTY NA DŁUGO ZANIM WAS POZNAŁEM! - westchnąłem. - Zresztą uzależniłem się od tego i co jakiś czas muszę zaspokoić głód, dlatego chociaż takich gorszych przestępców wybieram.

Zrobiłem chwilę przerwy i nadal wkurwiony oznajmiłem, że muszę iść się ogarnąć do łazienki. Jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Zamknąłem drzwi za sobą i pochyliłem się nad umywalką.

- W końcu żeś pokazał te swoje "skrzydełka", heh. - rzekł do mnie głos pochodzący z lustra, z tego "odbicia" mojego.

- Zamknij się... - odwarknąłem tylko.

- Nie w humorze? Może jeszcze jednego demonka byś sobie zjadł. Masz przecież takiego jednego z twoją bluzą, hehe. - kpił sobie ze mnie.

- Przesadzasz.

- A co mi zrobisz? Pobijesz mnie? Wiesz, że się mnie nie pozbędziesz.

- Morda!

- Nie dasz rady. Daj mi ją. Wiesz, że się nią dobrze zaopiekuję.

- KURWA, ZAMKNIJ SIĘ! - wkurwiony przywaliłem w lustro z pięści z całej siły.

Lustro się zbiło, a ja zostałem z krwawiącą od kawałków lustra, ręką. Wyszedłem z łazienki.

- Co tam się stało? - zapytały siostry.

- Nic, kurwa. - wziąłem pierwszą lepszą butelkę pełną wódki i wyszedłem na balkon.

Usiadłem się dosyć nietypowo. W sumie nie usiadłem się, tylko stanąłem na barierce i przykucnąłem na niej z rozpostartymi skrzydłami. Butelkę obaliłem sam prawie duszkiem. Po chwili przyszła Maiko i oparła się o barierkę obok mnie.

- Wszystko w porządku? - zapytała.

- Ta. W najznakomitszym. - odparłem sarkastycznie.

- Wiesz... ręka ci krwawi.

- Co z tego? Zaraz będzie dobrze. Mogę to załatwić magią leczenia przecież.

Chwyciła pustą butelkę i odrzuciła na bok.

- Przecież widzę, że coś jest nie tak.

- Zdaje ci się. Wszystko dobrze.

- Nie jestem ślepa ani głupia.

- Powiedzmy, że to rozmowa nie na teraz, jasne?

- A na kiedy niby? Lepszej okazji pewnie nie będzie... chyba, że mnie gdzieś zaprosisz... - zarumieniła się tak, że prawie tego nie było widać.

Rzuciłem na nią okiem, ale tak, żeby za bardzo się nie odsłonić.

- Rumienisz się. - powiedziałem.

- Wydaje ci się... - odwróciła się ode mnie.

- Może nie wiesz, ale widzę i słyszę inaczej. Mam bardziej wytężone zmysły, jednak sztuczki na oślepienie czy ogłuszenie nie działają.

- Ale nawet najlepsi mogą się pomylić, jak ty teraz. - odwróciła się z powrotem do mnie.

- Czuję twój zapach. To cię zdradza. - spojrzałem na nią.

Uśmiechnąłem się z lekką pogardą. Normalnie bym tak nie zrobił... ale nie kontrolowałem się. Miałem te same oczy, jak moje "odbicie lustrzane". Spojrzałem jeszcze do wnętrza pomieszczenia kątem oka. Przy drzwiach stały dziewczyny. Westchnąłem, a Maiko cała czerwona mnie przytuliła.

- Nie rób takich oczu... proszę.

Po dłuższej chwili przez to wynormalniałem i przy okazji zrobiłem się czerwony. Maiko puściła, a ja zszedłem z barierki. Zarzuciłem kaptur na głowę i ukryłem skrzydła.

- To naprawdę nie jest rozmowa na teraz.Ale obiecaj, że powiesz... - zawstydzona dalej stała przy barierce.

- Jak stwierdzę, że to odpowiedni moment, to powiem wszystkim.

- Jak uważasz Kōi.

- Mam sprawy do załatwienia, więc będę uciekał. Prawdopodobnie wrócę wieczorem. Do później. - rzekłem i wyszedłem z mieszkania.

Poszedłem spotkać się z Kure, typem od informacji. Znowu był w tej alejce, co wcześniej i rysował na ścianie kolejny pentagram.

- Co ty masz z tymi pentagramami? - zapytałem go.

- Staram się rozmieścić ich jak najwięcej po mieście. Dzięki nim mogę usłyszeć, co mówią ci, którzy znajdują się wokół nich. - odpowiedział bez zawahania.

- Chcesz sprawdzić, czy na mnie to działa, czy już sprawdziłeś?

- To działa tylko na słabsze jednostki jak na razie. Jest to jedna z umiejętności, które muszę...ulepszyć.

- Wiesz, że jak będzie lepsze, to też nic nie da, nie?

- Tego nie wiem. Jednakże wiem, że ten artefakt, którego potrzebuję, podniesie moją siłę i moc po to, by... - zrobił długą przerwę.

- No po co?

- Żeby go zabić... Lucyfera. Pewnie nie będę miał szans... ale warto spróbować. - znów przerwał. - Nie... gdy go zaatakuję i nie zabiję go, to zwiększy obronę.

- A jaki jest niby mój cel?

- No tak, lecz to nie w twoim ani w moim stylu, nieprawdaż? Wieczni samotnicy... cóż... czasami trzeba coś zmienić.

- Ja? Samotnik? Chciałbym. Gdzie się nie odwrócę, to za mną łażą... zresztą sprawdź MB Reiki z mojej klasy.

- Wiem... widzę to codziennie w szkole. Potrafi to być denerwujące, co?

- Masakra. Moja prywatność czuje się zgwałcona.

- Współczuję. - przerwał. - Dobrze więc... jeżeli chodzi o Lucyfera, to niestety potrzebne będzie więcej osób... - stęknął niezadowolony.

- Nie ma chuja. Nikogo nie narażam. Zresztą sam chcę go zabić... bez pomocy.

- Cóż... może i w przyszłości jest ci pisane być Władcą Piekła, lecz pamiętaj, że droga jest trudna. niektórych przeszkód nie przeskoczysz sam. Czasami ktoś musi być jeszcze... ale to dopiero w przyszłości. Jak na razie muszę się skupić na zdobyciu artefaktu...

- Jak nie mogę pokonać Lucyfera sam, to znaczy, że jest silniejszy, czyli muszę to zrobić, żebym mógł być pełnoprawnym Władcą Piekła.

- Hmm... teraz sam go nie pokonasz. Dobrze wiesz jaką włada mocą. Nawet jeśli potrafisz rozwalić grupę diabłów bez pocenia się... to pamiętaj, że oni to tylko diabły. Są setki, jeżeli nie więcej razy słabsi od Lucyfera, więc albo zacznij trenować... albo zbierz grupę.

Odwróciłem się do niego plecami. Nie odzywałem się przez chwilę.

- Właśnie dlatego tu przyszedłem... tylko nie myślałem, że ta szkoła jest tak gówniana. Niczego się tutaj nie nauczę w krótkim czasie. Muszę to zrobić na własną rękę... - przerwałem. - Słyszałeś kiedyś o stopniach fuzji?

- Tak. Kiedyś o tym słyszałem... lecz dokładnie nie pamiętam już.

- Maksymalnie jest ich sześć. Zgodnie z tym co wiem, Lucek ma dostęp do legendarnej szóstej. Chyba nie muszę mówić, jak jest rzadka... ja nawet nie mam pewności czy mam chociaż jedną...

- Tak... hm... musisz mieć dostęp przynajmniej do jednej teraz. Może w miarę treningu będziesz miał dostęp do kolejnych...

- Pierwsza jest najsłabsza i mogę mieć z moją drugą formą... nawiązując do tego... druga forma pokazała mi, czym jestem. Dyrektor miał rację. Nie jestem czystym diabłem. - odwróciłem się z powrotem do niego. - Jestem połączeniem trzech bytów...

Zrobił dłuższą przerwę. Widocznie tego się nie spodziewał.

- Jakich?

- Na pewno diabła i samej śmierci. Przynajmniej wiem, kto jest ojcem, bo śmierć tylko jedna. Co do trzeciego bytu... nie wiem, co to jest, ale ma związek z klanem Kurama.

- Kurama... coś jakbym słyszał.

- To ta, co u mnie teraz mieszka do końca roku szkolnego. Też jest z innego świata, jeśli tak to mogę nazwać.

- Hm... Może powinieneś dowiedzieć się więcej na temat, może na razie nie bytu, ale klanu... tak żebyś wiedział, z czym masz do czynienia.

- Wiem wszystko. Gdy wchodzę w drugą formę, mam dostęp do grzechów i przeszłości danej osoby.

Znowu przez chwilę nic nie powiedział.

- To... ciekawe... - w końcu wydusił z siebie. - Ciekaw jestem, co byś u mnie ujrzał.

- Zastanawia mnie tylko jedna rzecz... mianowicie ile z tej rozmowy dowie się Lucyfer.

- Nie powinien. Ja kontroluję, to co ja zrobię... ten pentagram jest wyłączony.

- Mam taką nadzieję. - stałem się trochę podejrzliwy wobec niego po tej rozmowie.

- Chyba nie myślisz, że jestem wtyką, nie? Jedyne z kim współpracuję, to ja sam i aktualnie ty.

- No ja myślę... - zrobiłem chwilową przerwę. - Będę się zbierał. Elo

- No elo.

Zmęczyłem się tym dniem. Skierowałem się w stronę naszego pokoju. Ledwo zdążyłem otworzyć drzwi, a już na twarz wyskoczyła mi lekko podekscytowana Miyū.

- Kōi! Rozbieraj się i chodź ze mną do łazienki!

- Oczywiś- Czekaj, co?! - zaskoczyła mnie takim niespodziewanym zwrotem.

- No przecież słyszałeś. Dalej. - widocznie była szczęśliwa.

- Ale-...

Zniecierpliwiona wepchnęła mnie do łazienki, a sama poczekała za drzwiami. Zmęczony zacząłem się rozbierać.

- Tylko załóż ręcznik na siebie! - krzyknęła Miyū przez drzwi.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu i dopiero teraz zauważyłem, że pośrodku ustawiony był stół. Na nim leżał biały ręcznik. Owinąłem go więc wokół siebie tak, żeby nie było widać mojego narządu. Ze zmęczenia nawet położyłem się na tym stole twarzą do niego i powoli zacząłem zasypiać, ale obudził mnie dość głośny huk drzwi od łazienki i zadowolony głos demonicy.

- Ooo! Sam odgadłeś, że masz się na nim położyć. Nawet mówić ci nie musiałam. - uśmiechnęła się mimo tego, że nawet głowy nie obróciłem w jej stronę.

- Co planujesz ze mną zrobić? Zmęczony jestem trochę tym dniem, więc-

- Właśnie dlatego kazałam ci tu wejść! Dzisiejszego wieczoru trochę ci... ulżę... - rzekła dość specyficznym tonem.

- No spo- czekaj, co?! - nim zdążyłem jakkolwiek zareagować, Miyū położyła się na mnie.

Wyczułem, że jest... goła. No prawie goła. Też miała na sobie ręcznik, ale nie zmieniało to tego, że wprowadziła mnie w stan kompletnego zakłopotania oraz istnego zawstydzenia.

- Rozluźnij się Kōi. Załatwię to szybko... - znowu mówiła do mnie tym samym tonem.

"Czy ona chce zrobić to, o czym myślę?!", "Zaraz ściągnie mój ręcznik- nie... Zrobi to nawet przez ręcznik!", "Zgwałci mnie!". Takie były moje myśli. Trochę się obawiałem, że tak zrobi, ale w tym momencie zmieniła pozycję z leżenia na siad i ułożyła swoje ręce na moim karku. Dziwnie się poczułem. Zaczęła delikatnie masować mój kark, zjeżdżając do barków, łopatek i tak dalej.

- Mam zacząć masować mocniej, żeby ci bardziej ulżyło? - zapytała łagodnie.

- T-tak... - odpowiedziałem po chwili skołowany.

Z każdym jej ruchem czułem coraz większą przyjemność oraz ulgę po tym wszystkim.

- I między łopatki... - rzekła i zaczęła przesuwać tam swoje dłonie.

- Ta- czekaj, nie-!

Nie zdążyłem jej ostrzec przed tym, co się stanie, jak dziewczyna zacznie tam swój masaż. Moje skrzydła wystrzeliły na boki niczym korek z szampana na sylwestrowej zabawie. Wystraszona Miyū prawie zleciała na ziemię. Po chwili jednak przysunęła się jeszcze bliżej niż wcześniej. 

Ja natomiast leżałem dalej na stole, lecz tym razem mój wzrok oraz moja twarz zalana potokiem rumieńców były zwrócone na dziewczynę, z którą dzielę pokój. Do tego jeszcze dyszałem, jakbym przed chwilą był po jakimś niewiarygodnie dobrym seksie.

 Niestety ciekawość demonicy wzięła górę i dotknęła mojego skrzydła. Dotyk był łagodny, ale nawet przy takim czymś jestem w stanie jęknąć dość głośno i odruchowo machnąć skrzydłem.

- N-nie d-dotykaj... - wydusiłem z siebie.

Ta tylko porozumiewawczo kiwnęła głową i po chwili zeszła ze mnie. W sumie jest to trochę dziwne, że na przykład w walkach, jak mi ledwo musną skrzydło, to nic nie odczuwam, a w takich sytuacjach, to od razu. 

Po dłuższej chwili takiego leżenia udało mi się schować skrzydła z powrotem i wstać. Miyū obwiniała się za to, co się stało. Było to widać po jej skruszonej pozie i wzroku wbitym w ziemię.

- Przepraszam... - prawie że wyszeptała i chciała uciec z łazienki.

Złapałem ją za rękę, zanim dosięgła klamki.

- Hm? - obróciła się w moją stronę.

Przytuliłem ją do siebie. Oniemiała dziewczyna nie wiedziała, co zrobić.

- To nie twoja wina. - pogłaskałem ją po głowie. - Mogłem powiedzieć o tym wcześniej. Zresztą nic się nie stało.

- Kōi... - również się przytuliła. - Dziękuję.

Pocałowała mnie w usta. Mój burak na twarzy nigdy nie był taki czerwony, jak teraz. Puściła mnie z uśmiechem na twarzy i otworzyła drzwi. Pomachała mi. Ja jej odmachnąłem i... ręcznik się osunął na ziemię. Miyū cała czerwona zakryła sobie rękoma usta i patrzyła w wiadomym kierunku. Po chwili zorientowałem się, o co chodzi i momentalnie zakryłem to miejsce rękoma.

- Zamknij drzwi! - krzyknąłem.

- A co tu się- - do łazienki zajrzała Amane i zaniemówiła.

Po chwili miała najbardziej zboczony wyraz na twarzy, jaki w życiu widziałem.

- Mały Chirō! Daj zobaczyć! Hehehehehe~ Chcę małego Chirō!

- KURWA, ZAMKNIJ DRZWI MIYŪ! - wrzasnąłem, a demonica natychmiast zamknęła drzwi.

Zza drzwi dało się słyszeć dźwięki szarpaniny, a raczej dźwięki tego, jak sukkubica próbuje przedostać się do drzwi łazienki. Na szczęście szybko się ubrałem i sam wyszedłem z łazienki.

- MAŁY CHI- Ej. A gdzie goli-? - spojrzała na mnie Amane.

Uśmiechnąłem się do niej z pełnym wkurwem w oczach. Nawiasem mówiąc, zaczęły świecić.

- Ja ci zaraz dam małego Chirō...

- M-może innym razem... - uśmiechnęła się z potem spływającym po jej policzku i wręcz wybiegła z pokoju niczym Sonic.

- Nie mam siły do tego. Idę spać tak. - powiedziałem i rzuciłem się na łóżko nieumyty i nieprzebrany w piżamę.

- Powinieneś się chociaż umyć. - rzekła Miyū.

- Zrobię to jutro... i dzisiaj śpię sam. Dobranoc. - wbiłem swoją twarz w poduszkę.

- No dobrze. Miłych snów Kōi. - odpowiedziała dziewczyna.

Przez chwilę jeszcze słyszałem, jak chodzą wszyscy po pokoju, ale zdążyłem zasnąć, zanim ktoś mnie zaczepił.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top