Wspomnienia.
3 lata temu...
- Hahaha, ty i gra w piłke? Wybij sobie to z głowy, nawet nie umiesz prosto kopnąć piłki! - Śmiał mu się prosto w twarz.
- Ty połykasz się o własne nogi! - Mówił kolejny.
- O ile po paru martach nie dostanie zadyszki i raka płuc! - Kolejne obelgi w jego strone.
Over and over again.
A on? Co na to? Co myślał o ich słowach?
Po prostu przyjmował je na siebie.
Znowu, brał słowa innych do serca.
Te wszystkie, tych wyzwiska, pośmiewiska.
Bo przecież dlugo powtarzane kłamstwo staje się prawda.
A tych kłamst było tak dużo, że w jego głowie zaczeły się spełniać. Stając się szarą codziennością.
Piękne małe marzenia o karierze piłkarskiej porwał szybki, natrętny, ciągły nurt rzeki.
Rzeki przepełnionej jadem. Rzeki szybkiej i ambiwalentnej, jak male dziecko będące czegoś ciekawe ale i bojące sie.
Rzeki zwanej niszczycielem marzeń.
Chociaz ta rzeka byla jedynie wymysłem jego głowy obrazującej jego szkolnych prześladowców.
Czasem byla jak normalna rzeka.
Z biegiem czasu dokładniej pory roku wylewała, byla głębsza jak w zimę, lub płytsza jak to bywa w lato.
Tak i też bylo z nim.
Tyle, że obieg ziemi wokol słońca czasem trwał godzine, czasem tydzien czy więcej.
A z tego czasem topił się w niej nie mogąc złapać oddechu, a kajaki płynące na tafli wody przygniatały go, a czasem? Innym czasem stał w mieliźnie która zatrzymywała kajaki płynące po niej, chociaż zazwyczaj nie trwało to dlugo, bo natrętne kajaki za wszelka cene chciały przepłynąć ciagnąć go za sobą w ponownie głęboka wode.
Jakie to dziwne, porównanie osób które go gnębiły do kajaków.
Chociaz glupie porównanie to jednak trafne.
Tak bardzo jak nienawidził tej rzeki tak i nienawidził siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top