Kłamstwa.
Pare pobytów temu...
- Czy on w końcu z kimś zacznie gadać? - Mowil jakis chłopak.
- Nie wiem, jest tu z dwa tygodnie, a ani razu z nami nie rozmawiał, nie rozumiem go. - Tym razem jakaś dziewczyna. Raczej nawet nie znał ich imion, wiec nie wiedział kim są.
Chociaż wtedy wcale go to nie interesowało.
- Może kiedyś z nami pogada. - Mówiła dalej i spojrzała na niego.
Znowu i ten chłopak przypominał mu jego.
Może, by do niego zagadać jakoś?
Skoro byli tak podobni to i on powinien zacząć w końcu rozmawiać.
Skoro Gavi z przeszłości dał rade to czemu, by on nie mial?
- Hej, chcesz pogadac? - Spytał i usiadł koło niego.
Ten nie odezwał się ani słowem, a jedynie podniósł na niego wzrok tylko po to, by za chwile znów schować głowę w kolanach.
- Wiesz, widzę, że ci ciężko, a z racji tego, że tak bardzo widzę w tobie siebie z przeszłości pomyślałem, że może to dobry pomysł zagadać. - Mówił do chłopaka, który niezmiennie był w tej samej pozycji.
- Ty jesteś Pedri, tak? - Chłopak milczał. - Jestem Pablo, ale wole Gavi, ale mów jak chcesz. - Nadal do niego mówił.
- Czasem tak bywa, że jest się największym hipokrytą świata, ratować kogoś, gdy samemu nie chce być się ratowanym? Dziwna sytuacja. - Gavi w tym czasie co jakis czas zerkał na skulonego chłopaka.
- Kiedyś też taki byłem. Pamiętne czasy po pierwszej próbie. Wtedy też siedziałem patrząc godzinami w kąt, nie rozmawiając z nikim, dlatego też zrozumiem, gdy nie będziesz chciał ze mną pogadać. - Westchnął i zaczął wstawać, gdy poczuł lekki opór.
- Poczekaj. - Powiedział cicho i puścił chłopaka. - Lubie twój glos, możesz mówić dalej. - Powiedział niepewnie, dlatego chłopak pierwszy raz szczersze się uśmiechnął. Szczerze przed chwile poczuł przypływ euforii.
Dawno tak się nie czuł, jednak pare słów od tego chłopaka sprawiło uśmiech na jego twarzy.
Sam nigdy, by się nie spodziewał tego.
Może i był to tylko monolog z jego strony to cieszył się, że ktoś go słucha.
Nie czekaj.
Cieszył się, że to on go słucha.
- Może i nie wyglada, lecz gdy tylko stad wyjdę na pewno się uda, dlatego staram się wykorzystać te ostatnie chwile jak tylko mogę. Jestem pewien, że następnym razem się uda. Szczerze nie wiem jakie jest i twoje podejście do tego, lecz myśle, że twój pobyt tu też nie jest bez powodu, chociaż mam cicha nadzieje, że tobie się polepszy. - I tak pare dobrych chwil opowiadał mu różne rzeczy. Niektóre związane z pobytem tu, niektóre z jego innymi powodami lecz jednak też chciałby usłyszeć jak on coś opowiada.
Jednak ten milczał.
Chłopak wyglądający na starszego wewnętrznie wygladal jak jeszcze większe dziecko.
Chociaż tak czasem i jest, co nie?
Że ludzie wyglądają jakby mieli dobre zamiary, a potem robią coś okropnego.
Tak i było z nim.
On też udawał, że jest wszystko okej.
Udawał, że cieszy się życiem.
Udawał, że nie przejmuje sie innymi.
Udawał, że chce żyć.
Udawał, że żyje.
A to jedynie były małe kłamstewka.
To tak jak worek śmieci na ogromnym wysypisku.
Wysypisku zwanym jego życiem.
Chociaż i w tym było troche racji bo sam czuł się jak porzucony śmieć.
Niepotrzebny.
Tylko zalegający na tym swiecie.
Czuł, że wszystko co robi jest jednym wielkim kłamstwem.
Jednak i te najgorsze kłamstwa po czasie wychodzą? Prawda?
Jednak nie chciał by poznały świat jak ten bedzie żyć.
Chciał, by i one zniknęły razem z nim.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top