Rozdział 35
Wpatrywałem się w mały domek wystający do jeziorka.
Byliśmy w lesie, blisko zabudowań ale nadal w lesie.
Tutejsza wataha okazała się bardzo przyjaźnie nastawiona do nas i nie mieliśmy problemu aby się tu osiedlić.
-Możesz wybrać farbę do innych pokoi Louis.- Harry podsunął mi gazetkę ze sklepu z takimi artykułami jak farby, pędzle i tak dalej.
Wybrałem ciemny oliwkowy, jasny róż i brzoskwiniowy.
Były najładniejsze.
-A do naszej sypialni? Osobiście podoba mi się ten.- pokazał mi na jakiś szary.
Skrzywiłem się i pokazałem mu cieplutki, wielbłądzi brąz.
-Taki? No dobrze... Jedziesz ze mną do miasta, czy wolisz zostać?- podniósł się.
-Zostanę.- spuściłem spojrzenie na swoje dłonie.
-Wracam za godzinkę Lou Lou.- pocałował mnie w policzek i wyszedł z domu.
Westchnąłem cicho, udając się do salonu.
Położyłem się tam na kanapie przed telewizorem i włączyłem jakiś dziwny serial, którego nawet nie rozumiałem, bo nadawali po Włosku.
Jedyne co wiem to to że było tam kilka kobiet w ciąży robiących tak zwane Baby Shower, czy jakoś tak.
Spojrzałem z zazdrością na brzuch jednej z tych kobiet.
Taki idealnie okrągły, schronienie dla dzieci.
Skierowałem spojrzenie na swój brzuch.
To boli.
To nie jest sprawiedliwe, ja też chcę dać schronienie małej istotce i dać potomstwo swojemu alfie, chcę być rodzicem małego przywódcy i móc obserwować jak rośnie, jak uczy się zachowań, jak stawia pierwsze kroki, jak się rozwija, jak się uczy tego co ją lub jego by ciekawiło.
Chciałbym móc doszukiwać się w szczenięciu podobieństw do mnie i Harry'ego.
-To nie jest fair...- szepnąłem. -Ludzie nie chcą dzieci i je oddają do domów dziecka, a ja jestem omegą której zadaniem jest danie silnego i zdrowego potomstwa alfie i nie mogę tego zrobić, chociaż tak bardzo tego pragnę...- przygryzłem wargę.
-Co jeśli mu się znudzę kiedyś przez to? Jeśli będzie chciał wykorzystać do przedłużenia genu inną omegę?- mamrotałem do siebie, co raz bardziej przerażony.
-Jesteś głuptaskiem Louis.- zapiszczałem, siadając i spojrzałem na przejście między salonem a korytarzem.
Liam stał tam opierając się o farmugę drzwi i patrzył prosto na mnie z rozbawieniem.
-Jak dużo słyszałeś?- spytałem cicho i ze łazami upokorzenia w oczach.
-Na tyle dużo by cię móc zapewnić że Harry oddałby za ciebie życie. Jemu nie zależy na tym by mieć z tobą szczenię tylko zależy mu na tobie.- wywrócił oczami.
-Ja... Tak myślisz?- zarumieniłem się.
-Kocha cię.- parsknął, a ja spojrzałem na swoje dłonie z poczuciem winy że zwątpiłem w swoją alfę.
**************
Przepraszam za tą przerwę ale ciężko mi było się gdzieś za to zabrać ;-;
Zbliżamy się do końca, wiecie? :c
Ale chciałabym Was zaprosić na moje i Marlena1999 prace!
U niej czekają na Was takie perełki (napiszcie komentarz co czytacie!) jak:
• Ripper ~ Larry
• They Don't Know About Us ~ Larry
• Nobody Know ~ Larry
• Alfa & Omega ~ Ziall
• Last First Kiss ~ Larry
• It's You? ~ Larry
• Irresistible ~ Larry (premiera)
• Perfect Two ~ Larry
• No Control ~ Ziall
• My Fake Boyfriend ~ Niam
Do tego u mnie pojawi się jeszcze Crown, również pisane z Marleną i u niej jeszcze kilka nowych fanfiction z moim udziałem 😊
A, i otworzę za niedługo jakąś książkę na One Shoty!
Jedno zamówienie już mam, ale realizacja go zejdzie dłużej niż myślałam, ciężko mi pogodzić pisanie z nauką, ale poradzę sobie!
Po prostu potrzebuję troszkę czasu 😊
Kocham Was moi drodzy i w dalszym ciągu dziękuję za wysokie miejsce w ff 😍😘😊
Dobranoc!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top