Rozdział 17
Wyszliśmy z domu dopiero po dwóch męczących tygodniach rui Harry'ego.
Myślałem że tydzień to katorga, ale teraz stwierdzam że mój tydzień to milutkie wakacje.
Harry stał się bardzo przylepny i zaborczy, ciągle przejeżdżał językiem po śladzie który stworzył, ale nie przeszkadzało mi to, czułem się ważny dla niego dzięki temu.
-Moja Luna.- burknął, przyciągając mnie do siebie ramieniem gdy tylko wataha obrzuciła mnie spojrzeniem.
Wszyscy zaczęli wiwatować, a ja się zarumieniłem.
Cieszyli się że połączyłem się z ich alfą.
Ty też się cieszyłeś.
Byłem potężnie zmęczony, ale szczęsliwy również, że zostałem zaakceptowany.
-Gratulacje!- krzyknął Liam z Niall'em i przygarnęli nas do uścisku.
-Pachniecie taką iloscią seksu że to powinno być karalne. Jesteś niewyżyty Harold.- zaśmiał się Niall, na co dostał z łokcia.
-Świętowaliśmy całe dwa tygodnie, ale już jest czysto. Leczymy kaca.- zaśmiał się Liam, masując swoje czoło.
-Cieszę się że zaakceptowaliście Lou.- objął mnie ramieniem.
-Jest świetny! Mam przyprowadzić do niego szczeniaki?- spytał.
-Tak!- wyrwało mi się.
Uwielbiam dzieci, co poradzę...
-Chyba będziecie musieli się postarać o własne.- i czar prysł.
Moje oczy zaszły łzami i odsunąłem się od nich i przemieniłem się w wilka, kwiląc żałośnie i zatrzymałem się dopiero przy rzece.
Obserwowałem bawiące się dzieci i pilnowałem ich by nie stała im się krzywda.
-Lou...- Harry był przy mnie.
Zmierzyłem go spojrzeniem gdy usiadł przy mnie.
-Liam powiedział coś nie tak? Nie możesz mieć szczeniąt kochanie?- spytał, wciągając mój łeb na swoje kolana.
Kiwnąłem nim, znowu zaczynając żałośnie płakać.
Zła omega, bezużyteczna.
-To nic kochanie... Poradzimy sobie, shhh.- przytulił mnie.
-Wujku Harry?- jakaś dziewczynka podeszła do nas.
-Co kochanie?- zwrócił się do niej.
-Wujek Lou jest Luną?- dotknęła mojego ogona.
Podniosłem się.
-Owszem, jest. Jest od dzisiaj waszym przewodnikiem i opiekunem, kochanie.- uśmiechnął się, a ja położyłem się między gromadą szczeniąt, która radośnie zaczęła po mnie skakać a nawet i biegać, a ja tylko uśmiachnąłem się leniwie.
Takie życie jest wspaniałe...
***********
Biedny Lewis 😑
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top