Rozdział 16

Spędziłem wspaniały tydzień z rodziną, a Nate spierdalał gdzie pieprz rośnie gdy tylko spoglądałem na niego, przechodząc z Liam'em po łące.

Brunet marudził że mu się tu nie podoba i że powinnismy wracać i dopiero teraz się zgodziłem.

Dzisiaj jest pełnia.

Liam odprowadził mnie do Niall'a, który szybko zajął się mną, zanim nastał wieczór.

Miałem wianek z białych róż na głowie i byłem ubrany w delikatną, różową koszulę i jasne jeansy.

Pachniałem słodkimi perfumami.

-Chryste, pachniesz tak cholernie słodko.- Niall udał odruch wymiotny, na co uderzyłem go.

Po całym terenie Harry'ego roznosił się jego mocny zapach, czułem go od kiedy przekroczyliśmy granicę.

-Przeraża mnie twoja mina.- parsknął, zarzucając mi na plecy płaszczyk.
-Jesteś gotowy.- przytulił mnie lekko.
-Idź zanim sam tu po ciebie przyjdzie. Dasz radę.- uśmiechnął się, popychając mnie do wyjścia.

Cały zestresowany ruszyłem w kierunku znanego mi już wzgórza, odprowadzany pocieszającym wzrokiem całej watahy.

-Powodzenia.- mruknął do mnie Liam, otwierając mi drzwi.

Chciałem zemdleć, naprawdę chciałem, gdy tylko poczułem jego zapach i jego obecność.

Siedział w salonie wpatrując się we mnie lśniącymi od mocy księżyca oczami.

-Cześć Harry.- szepnąłem a on się poderwał w górę, podchodząc do mnie.

Jego wilk przyciągał mojego.

-Wróciłeś.- wymruczał, przyciągając mnie do siebie i się zaciągnął moim zapachem.

Był twardy, czułem to przez jego wąskie jeansy.

-Pomóż mi kochanie... Proszę.- przejechał nosem po mojej szyi.

Niepewnie go dotknąłem przez spodnie.

Id razu wyochnął biodra do mojegi dotyku.

Praktycznie przeciekał.

-Chodź na górę.- szepnąłem, popychając go w kierunku schodów.

Podniósł mnie, na co się cicho zaśmiałem i zaniósł mnie do sypialni, kładąc mnie na łóżku i zawisł nade mną.

-Możesz się wycofać.- dotknął nosem mojego własnego.

-Nie chcę...- odpiąłem niepewnie odpinając guziki jego koszuli.

Sapnął, ściągając zębami mój wianek i odłożył go na bok, i dobrał się do moich spodni, zsuwając je.

-Kurwa mać, Louis...- syknął, całując mnie po szyi i przejechał palcami po paseczku koronki.

-Chciałem ci się podobać...- westchnąłem, odchylając głowę.

Czułem jak się robię powoli twardy.

-Ty mi się zawsze podobasz.- zdjął swoją koszulę i mogłem podziwiać jego mięśnie i tatuaże.

Dobrałem się do paska, odpinając przemoknięte od nadmiaru soków spodnie.

Chłopak rozerwał guziki od mojej koszuli, nie przejmując się moim zaskoczonym piskiem i zaczął jeździć gorącym językiem po moim ciele i w końcu pozbył się reszty moich ubrań, przez co byłem nagusieńki przed nim.

Zarumieniłem się cały, patrząc na niego.

Jego oczy błyszczały gdy wpatrywał się we mnie.

-Piękny i tylko mój.- warknął, zdejmując swoje spodnie wraz z bokserkami.

Przesunąłem się do jego krocza nieśmiało.

Przejechałem językiem po jego czubeczku, na co mężczyzna warknął, wypychając biodra i przejechał swoją męskością po moim policzku.

-Louis, zrób coś.- syknął i wziąłem go do połowy do ust, zasysając się, aż zakwilił.

Na kego twarzy malowała się ulga kiedy w końcu dostał odrobinę dotyku.

Tworzyłem wzorki językiem na nim i mocno zasysałem policzki.

Podobało mi się to jak na mnie reagował.
Sięgnął rękoma do mojego tyłka i wsunął we mnie oalec, co przyszło mu łatwi dzięki mojemu śluzowi.

-Chryste, taki ciasny... Louis!- warknął gdy wziąłem go głębiej, prawie się krztusząc, ale nie zrobiłem tego i zacząłem poruszać głową, mrucząc gdy dołożył drugiego palca i zaczął nimi poruszać, jednocześnie drugą ręką unosząc moje biodra w górę.

-O tak kochanie...- warczał i zadrżał w moich ustach i odsunął się.

-Chcę dojść w tobie.- obrócił mną, ciągnąc mój tyłek w górę, aż pisnąłem i poczułem jego język przy moim wiejściu.

-Taki dobry...- wylizywał mnie, mrucząc co chwilę coś pod nosem.

-Alfa...- jęknąłem.

Samymi palcami i językiem doprowadził mnie do skraju.

Warknął, odsuwając się nagle i usłyszałem rozrywanie foliowej paczuszki.

-Gotowy kochanie?- wymruczał przy moim uchu i poczułem go przy swoim wejściu.

Nie odpowiedziałem mu i cofnąłem się na jego męskosć, jęcząc głośno, gdy weszła we mnie sama główka.

-Zapytałem się coś.- warknął łapiąc mnie ramieniem w pasie i mnie odsunął od siebie.

-T-tak!- pisnąłem, pragnąc by już mnie wypełnił.

-I na to czekałem.- warknął, wsuwając się we mnie oowolli, a w moich oczach pojawiły się łzy.

-Shhh, kochanie, zaraz przejdzie.- przejechał wargami po mojej szczęce, całując mnie delikatnie.

Po chwili ruszyłem trochę w górę swoimi biodrami i znowu się cofnąłem, jęcząc na przyjemność jaką mi to dało.

-W końcu.- warknął i zaczął się we mnie poruszać rytmicznie, a ja pod nim jęczałem, wypinając tylko co raz bardziej tyłek, chcąc brać go głębiej.

Alfa przestała się w końcu hamować i zacząl we mnie wchodzić mocniej i szybciej, a ja tylko błagałem o więcej i więcej.

Jak taka mała dziwka.

-Harry!- wrzasnąłem gdy uderzył główką w moją prostatę.

-O tak, to tu...- warknął nadając sobie ostrego tempa i atakował cały czas w to miejsce, a ja tylko wrzeszczałem pod nim będąc na skraju.

Zaciskałem się na nim co raz bardziej, na ci warczał i w końcu wszystko puściło.

Wrzasnąłem głośno gdy zacząłem szczytować, dochodząc na swój brzuch i na posciel, na której zacisnąłem dłonie w piąstki i zacząłem się trząść, gdy on dalej we mnie wchodził i po chwili rozlał się w prezerwatywę, wbijając swoje zęby w moją szyję, przez co pisnąłem i mój dalej trwający orgazm się wzmocnił i zacząłem skomleć, gdy penis alfy się powiększył, a on sam warknął, trzymając mnie blisko siebie.

-Jesteś mój.- warknął głośno, obracając mną przodem do niego i zostałem zaknotowany.

Harry zaczął głosno wyć do księżyca i właśnie stałem się Luną.

Luną jego stada.

Sapałem dziko w jego klatkę piersiową, co chwilę gryząc go po obojczykach, a on gładził moje plecy, mrucząc mi jaki to ja jestem wspaniały tylko dla niego.

Tkwiliśmy tak trzydzieści minut, zanim w końcu mogłem się odsunąć na tyle by nie mieć go już w środku i padłem od razu na łóżko, mając dość na teraz.

To było bardzo męczące.

-Wspaniały.- przyciągnął mnie do siebie i po chwili zasnął z głową na moim ramieniu.

-Mój.- wymamrotałem, przyciskając się plecami do niego i zasnąłem przy głośnym, radosnym wyciu watahy, uśmiechając się jeszcze delikatnie.

****************

Prawie tysiąc kurwa słów!

Jeszcze szczeniaczków nie będzie 😊

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top