Rozdział 14
-Louis, otwórz.- Harry od piętnastu minut dobijał się do tej łazienki.
Wczoraj też próbował, ale przepędziłem go, rzucając w jego stronę wszystkim czym się dało.
Byłem ostro głodny ale nie miałem zamiaru wychodzić.
-Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak zareagowałeś, kiedy tylko zażartowałem! Przecież wiesz że nie jesteś złą omegą. Jesteś cholernie dobrą omegą.- słyszałem jak siada po drugiej stronie drzwi.
-Nie wiem kto cię tak skrzywdził tymi słowami, ale się dowiem i zamorduję własnymi rękoma. Chodź tu do mnie. Nie mogę spać bez ciebie kochanie.- wzdychał, a ja zacząłem się wahać.
Jesteś za miękki, Lewis.
-Lou, chodź, proszę cię.- zaczął błagać.
Uniosłem dłoń do zamka.
-Chodź Lou, przytulę cię i oboje pójdziemy spać, jestem bardzo zmęczony po pracy i nie spałem całą noc bo ciebie nie było... Kochanie no...- otworzyłem zamek, a on szybko się poderwał i otworzył szybko drzwi, zgarniając mnie szybko z ziemi i zaczął całować mnie po całej twarzy, zwłaszcza tam gdzie płynęły wcześniej moje łzy.
-Ja się staram Alfo...- zaszlochałem cicho.
-Jesteś najlepszą omegą na świecie Lou, nie powinieneś był tak reagować na żarty, nie wiedziałem że cię to urazi.- przytulił mnie mocno do siebie i usiadł na łóżku, a ja przodem do niego, na jego kolanach.
-Ja... Po prostu się nie znamy i nie chciałem byś mnie tak dotykał.- schowałem twarz w jego szyi.
-Uch, o to ci chodzi... Co ty na to byś pozadawał mi pytania?- odchylił moją głowę, patrzac na mnie czule.
-O-okay...- zająknąłem się, a on usiadł wygodniej, wpatrując się we mnie.
-Nazwisko... Wiek, czym się zajmujesz, ulubione danie, co lubisz robić w wolnym czasie i który jestem, bo nie uwierzę że pierwszy.- wypaliłem szybko.
-Do tego data urodzenia i czy masz rodzeństwo i powiedz mi trochę o swojej rodzinie i dzieciństwie.- wymamrotałem po chwili.
-Jestem Harry Styles, mam dwadzieścia trzy lata, jestem architektem tak jak ci już wcześniej wspominałem, mam własną firmę, jeśli tak mogę to nazwać, lubię bardzo jeść spaghetti i pizzę, lubię odpoczywać i czasem po prostu idę do przyjaciół w wolnym czasie, który mam dość często bo pracuję głównie w domu i jesteś moim trzecim partnerem, ale dwaj poprzedni nie przyciągali mnie do siebie i nie połączyliśmy się, więc o to się nie martw. Z tobą chcę się połączyć w pełnię.- zamruczał opierając policzek o moją głowę.
-Urodziłem się pierwszego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku, mam starszą siostrę, Gemmę, która nalega by cię poznać. Mam mamę i ojczyma, ojciec zginął dawno temu i dlatego teraz ja tu rządzę. Wychowałem się w Homeless Chapel i przeprowadziłem się tu w wieku dwunastu lat.- uśmiechnął się.
-Dzieciństwo spędziłem u babci w ogrodzie gdzie odkryłem że jestem alfą, a nie jak moja siostra, betą. Przeprowadziliśmy się tu przez mój buntowniczy charakter i po prostu wyrzucono mnie ze szkoły publicznej. Matka zapisała mnie do szkoły prywatnej i tam trochę się uspokoiłem i poznałem Liam'a.
Ojciec założył ta watachę tutaj i zaczęło się tu zjawiac wiele wilków i przez tutejsze warunki wszyscy staliśmy się gigantyczni. Ojciec zginął od wrogiej watachy i gdy tylko skończyłem osiemnaście lat pozbyłem się jej, mszcząc się za zabicie go. Wtedy pierwszy raz poznałem smak krwi swojego gatunku i stałem się niezwycięzony i postrachem każdej alfy innych watach. Kiedy cię dostrzegłem na tej polanie... Obezwładniłeś mnie tym swoim słodkim zapachem. Zapragnąłem cię mieć i stwierdziłem że nawet będę walczyć by tylko cię zdobyć, ale przyszło szybciej niż myślałem bo ten tchórz oddał cię, byleby szczeniętom nie stała się krzywda.- prychnął.
-Ja... Jesteś niezwykły...- wymamrotałem, wtulając się w jego pierś.
**********
I Lou poznał troszkę Harolda 💙💚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top