Rozdział 5
Następnego dnia Ridian nie zapomniał o wczorajszej rozmowie z Sariyą i zachowywał się wzorowo, nawet przy Maxonie. Sługa był zdziwiony nagłą zmianą swego pana, dopóki nie zrozumiał powodu jego metamorfozy. Ich elfia strażniczka ewidentnie miała na niego dobry wpływ czy innymi słowy wodziła go za nos, zmuszając do bycia miłym. Maxon, co prawda, nadal był przeciwny temu romansowi, ale jeśli książę zamierzał być taki grzeczny przez cały czas, to mógł przymknąć na to oko. Właściwie to tego romansu jeszcze nie było, bo w innym wypadku Ridian przestałby się tak starać, ale tak czy siak nie było to zbyt mądre posunięcie. Elfie korzenie dziewczyny to jedno, ale jej charakterek to dopiero była przeszkoda. Skoro odmówiła księciu dwa razy, to mogła to zrobić i trzeci, a Maxon nie był pewny jaką dawkę odrzucenia książę był w stanie znieść. Jeśli dziewczyna go nie odrzuci po raz kolejny w ostentacyjny sposób, ale i tak mu nie ulegnie, to sługa przypuszczał, że następca tronu dostanie szału i ta podróż zmieni się w prawdziwe piekło, dlatego miał szczerą nadzieję, że jakoś się to ułoży bez większych afer. Na razie zapowiadało się na to, że przez najbliższe kilka dni będzie panował spokój, co bardzo cieszyło królewskiego doradcę.
Zmianę w zachowaniu Ridiana dostrzegli także strażnicy, a zwłaszcza Sariya, która bacznie go obserwowała, by przyłapać go na złamaniu obietnicy. Dziewczyna była ogromnie zdziwiona, widząc z jaką życzliwością odnosił się do Wrivena i Maxona. Największy szok wywołał u niej jednak widok księcia rozmawiającego z jej nauczycielem, jakby wcale nie był przyszłym królem. Wriven starał się chować uczucia głęboko w sobie, ale na jego twarzy malowało się wielkie zaskoczenie, które książę dobrze ignorował. Z Sariyą było podobnie, ponieważ nie dowierzała w to, co widziała. Czyżby Ridian aż tak bardzo chciał ją zdobyć? A może zwyczajnie zrozumiał, że pora zmądrzeć? Obie wersje wydawały się być nieprawdopodobne, bo strażniczka pamiętała jego wyniosły ton i obrazy na temat jej pochodzenia. Swoją drogą, Sariyę ciekawiło, dlaczego to, że miała elfa w rodowodzie nie przeszkadzało mu, póki udawała zainteresowaną nim. Podejrzewała ona, że miało to związek z chęcią zdobywania kobiet. Jej koneksje czy też ich brak to jedynie maleńka przeszkoda, skoro zależało mu wyłącznie na uwiedzeniu jej.
Wraz z zachowaniem księcia poprawiła się również pogoda. Przestało być tak gorąco, choć nadal było dość ciepło. Strażniczka pomyślała rozbawiona, że może młody książę naprawdę miał wpływ na cały świat, łącznie ze zjawiskami atmosferycznymi. Nieco lepsze temperatury doprowadziły do propozycji Wrivena, żeby odrobinę sobie powalczyli podczas jednego z postojów. Sariya zatęskniła za brzękiem uderzającego o siebie metalu i z radością zgodziła się na mały trening. Ridianowi również podobała się ta propozycja, gdyż mógł patrzeć na dziewczynę do woli ze względu na to, że on i Maxon zostali czymś na kształt niewielkiej widowni.
Obydwoje wpatrywali się w walczących strażników i podziwiali szybkość z jaką wykonywali ciosy oraz odpierali ataki. Następcy tronu przez cały czas zdawało się, że Wriven zrani swoją uczennicę, ale ta nie została nawet draśnięta przez ostrze nauczyciela. Zwinność Sariyi była imponująca i sam Ridian, który był zdania, że kobieta nie mogła być dobrą wojowniczką, stwierdził, że ta dziewczyna należała do wyjątków. Walczyła ona prawdopodobnie lepiej niż wszyscy zebrani przy niej mężczyźni razem wzięci. Walka zakończyła się jej wygraną, gdy udało jej się podciąć nogi swojego przeciwnika tak, że padł na ziemię z hukiem. W oczach strażniczki widać było satysfakcję, a Wriven najwyraźniej nie przejmował się przegraną, lecz był dumny z podopiecznej, ponieważ zachwalał poszczególne elementy jej stylu walki. Ridian, niewiele myśląc, wstał i wtrącił się do ich rozmowy.
- To było fantastyczne - pochwalił ich, a właściwie to głównie Sariyę. Strażnicy wspólnie mu podziękowali z typową dla siebie oficjalną nutą głosu, a książę postanowił zrobić coś, na co miał ochotę, odkąd zobaczył walczącą dziewczynę.
- Czy mógłbym także spróbować swoich sił i zmierzyć się z tobą? - zwrócił się do Sariyi. Ona uniosła brwi z zaskoczenia i w pierwszej chwili nie odpowiedziała. Kiedy trochę się otrząsnęła, spojrzała na Wrivena z pytaniem w oczach: czy może to zrobić? Ten wzruszył tylko ramionami i zajął miejsce Ridiana przy Maxonie, wcześniej podając chłopakowi swój miecz.
Przyszły król stanął naprzeciwko swojej strażniczki i dotknął mieczem jej broni, tak jak go uczono. Przyszły król starał się przypomnieć wszystkie lekcje fechtunku, jakie odbył przez ostatnie dwadzieścia lat, ponieważ nie chciał się ośmieszyć przed dziewczyną oraz resztą ich publiki. Sariya natomiast obiecała sobie, że będzie próbowała się nieco hamować, aby nie uszkodzić księcia. Para zaczęła walczyć i ku zdziwieniu strażniczki, Ridian całkiem dobrze sobie radził. Nie spodziewała się ona, iż książę będzie aż tak przyzwoicie wyszkolony. Oczywiście domyślała się, że następcy tronu uczeni są walki, ale Ridian nie wydawał się być kimś, kto szczególnie pilnie uczęszczał na takie lekcje.
Nowy przeciwnik był dla Saryi wyzwaniem, ponieważ większość technik Wrivena znała już na pamięć, a niektóre nawet sama przejęła, jednak sposób walki książątka był dla niej zagadką. Dziewczyna przez lata wyuczyła się szybkiego orientowania się w sztuce walki przeciwnika i wkrótce zapomniała o obietnicy, aby nie robić mu krzywdy. Zarozumiały uśmiech Ridiana coraz bardziej ją irytował i miała ochotę trochę go upokorzyć w zemście za jego niedawne zachowanie. Przysięgła mu, co prawda, że zapomni o wszystkim, co się do tej pory między nimi zdarzyło, ale nie sądziła, że to będzie możliwe. Książę, pomimo, że świetnie wyszkolony, odrobinę wyszedł z wprawy, zresztą Sariya była tak dobra, że mniej więcej w połowie walki zrozumiał, iż to kwestia czasu, zanim przegra, bo strażniczka atakowała go coraz odważniej. Wreszcie udało jej się wtrącić mu miecz z ręki i przyłożyła mu swój do gardła. Chłopak uniósł ręce w poddańczym geście, ale patrzył jej w oczy tak, jakby to wszystko zaplanował, a ona była tylko marionetką, która zagrała tak jak tego chciał i to zdenerwowało dziewczynę. Ridian w tym samym czasie miał inne przemyślenia, ponieważ podziwiał rumieńce, które wykwitły na policzkach Saryi i pięknie kontrastowały z jej fiołkowymi oczami, a także włosami w różnych odcieniach fioletu. Ich krótki, intymny moment przerwały oklaski Wrivena i Maxona. Następca tronu przeklął ich w myślach, ale zachował fason i skłonił im się elegancko.
- Musisz mnie nauczyć kilku swoich sztuczek, gdyż są niesamowite - skomplementował dziewczynę. Ta w odpowiedzi rzuciła jedynie:
- Jeśli wasza wysokość tego chce.
Parę godzin później, gdy nastał wieczór, zarówno Ridian, jak i Sariya rozmyślali o owej walce. Na zewnątrz zaczęło się robić nieco duszno i strażniczka, obserwując najbliższą okolicę, pomyślała jak cudownie by było, gdyby znalazła jakąś rzeczkę pełną chłodnej wody. Po części jej prośba została spełniona, bo nie znalazła rzeki, ale udało jej się dostrzec jezioro i to niezbyt daleko od miejsca, w którym się zatrzymali. Ponoć Przeklęty Las był w stanie tworzyć różne dziwne rzeczy i wizje, ale jeśli tak to miało wyglądać, to strażniczka nie mogła narzekać. Przez chwilę zastanawiała się czy poinformować Wrivena o jeziorze, ale uznała, że chciała być przez moment całkiem sama.
Po dotarciu do wody, Sariya rozejrzała się parę razy, ale przekonała się, że była tam sama, więc prędko się rozebrała i zanurkowała. Dopłynęła aż do dna, a potem odbiła się od niego i wynurzyła się z powrotem na powierzchnię. Chłodna temperatura wody działała kojąco na jej nerwy, a ciche kumkanie żab gdzieś w krzakach brzmiało niemal jak kołysanka. Rozluźniona obróciła się na plecy i popatrzyła w gwiazdy.
Jej myśli po raz kolejny powędrowały do Ridiana, co trochę ją niepokoiło. Cóż, uspokajała się, to normalne, że będąc skazana na trzech mężczyzn, z czego jeden jest jak mój ojciec, a drugi w ogóle ze mną nie rozmawia, zacznę być poniekąd zainteresowana tym, który okazuje mi uwagę, poza tym był on najprzystojniejszy z nich wszystkich. Maxon też nie był brzydki, ale cały czas biegał za księciem jak jego niańka, próbując mu dogadzać i dużo przez to tracił na atrakcyjności. Inaczej było z Ridianem, który był bardzo stanowczy i choć u niego była to raczej wada niż zaleta, to gdyby dziewczyna musiała wybrać, to o wiele bardziej podobało się jej zdecydowanie księcia niż próby przypodobania się Maxona. Sariya otrząsnęła się, ponieważ tok jej myśli zaczynał się robić dość nietypowy. Strażniczka straciła poczucie czasu i w pośpiechu wyszła z jeziora, a następnie ubrała spodnie, jednak nie udało jej się ubrać góry swojego stroju, gdyż usłyszała trzask gałęzi. Zacisnęła ręce w pięści zdenerwowana tym, że dała się podejść, tracąc czujność. W tunice czy bez, wiedziała, że była niepokonana. Nie musiała się zbytnio męczyć, bo zza drzew wyłoniło się jej ulubione książątko.
- Wybacz, książę, jeśli przeszkodziłam ci w spacerze. Ubiorę się tylko i zaraz cię opuszczę - odezwała się odwrócona do niego tyłem dziewczyna.
- Nie musisz - odpowiedział zachrypniętym głosem ociekającym pożądaniem, na co Sariya westchnęła głośno.
- A już szło ci tak dobrze, książę.
- Słucham?
- Prawie ci uwierzyłam, że chcesz być w porządku i pozwolisz mnie oraz Wrivenowi w spokoju pracować, ale chyba za wiele od ciebie oczekiwałam - Następca tronu zignorował to nagłe przejście na ty, ponieważ tracił nad sobą kontrolę. Widok półnagiej strażniczki doprowadził do tego, że próby bycia w porządku wobec niej wywietrzały mu z głowy.
- Czy ty musisz być przez cały czas taka uparta i niedostępna? - spytał rozkojarzony.
Sariya powstrzymała chichot i odwróciła się do chłopaka przodem, pomimo tego, że nadal nie była do końca ubrana. Szybko pokonała dzielącą ich odległość i stanęła z nim twarzą w twarz. Z bliska zobaczyła krystaliczny błękit jego tęczówek, który wytrącił ją z równowagi, lecz jedynie na moment.
- Muszę być taka odpychająca, ponieważ żadna inna kobieta nie potrafiła nauczyć cię szacunku i pokory, więc może ja to zrobię - zasugerowała buntowniczo, opierając ręce na biodrach.
- Wątpię - mruknął i pochylił się z zamiarem pocałowania jej, ale strażniczka w oka mgnieniu odsunęła się od niego na odległość łokcia.
- Wiesz czemu między nami nigdy nic nie będzie? - zapytała nieoczekiwanie. - Może się zdziwisz, ale głównym powodem nie jest to, że masz być królem i niedługo się ożenisz, tylko to, że jesteś chłopcem.
- Wyglądam według ciebie na chłopca? - W głosie Ridiana pojawił się sarkazm, ale również irytacja.
- Nie wyglądasz, ale nim jesteś, a ja nie spotykam się z chłopcami, lecz z mężczyznami. Jeśli kiedykolwiek się nim staniesz, w co wątpię, możesz dać mi znać, ale do tej pory nie masz na co liczyć. Dorośnij, chłopczyku - Tymi słowami zakończyła swój wywód i jak gdyby nigdy nic wzięła swoją koszulę z ziemi, posyłając wcześniej następcy tronu rozbrajający uśmiech, a potem odeszła z podniesioną głową. Książę natomiast stał nieruchomo przez dobre pięć minut, analizując każde słowo Sariyi. Nie udało mu się to jednak, gdyż jego gniew był zbyt ogromny.
Następca tronu wrócił do obozu i był o krok od zabicia kogoś, najlepiej swojej strażniczki. Maxon podszedł do niego i zaproponował mu coś do jedzenia, ale przyszły król kazał mu się wynosić. Maxon załamał się wewnętrznie. Wiedział, że najgorsze nastąpiło. Liczył, że wizja podróży z miłym Ridianem potrwa nieco dłużej, ale najwyraźniej się przeliczył. Wriven, który był świadkiem tej sceny, zastanawiał się co takiego zaszło między tą dwójką, ponieważ zajęli miejsca jak najdalej od siebie i od czasu do czasu patrzyli na siebie spode łba. Ridian wyglądał na bardzo zdenerwowanego, a Sariya miała na twarzy ledwie widoczną satysfakcję, ale w jej oczach widać było, że też była zła.
- Maxonie, wiesz, że ponoć w tym lesie roi się od elfów? - zwrócił się do sługi książę, który pragnął wówczas wyłącznie zranić Sariyę, o ile cokolwiek mogło ją zranić.
- Słyszałem takie plotki, ale nie wiadomo czy to prawda, więc nie powinniśmy się martwić na zapas, wasza wysokość - odparł doradca.
- Mam nadzieję, że uda się nam ich nie spotkać, bo to naprawdę paskudne kreatury - ciągnął bezlitośnie chłopak, zauważając kątem oka, że Sariya na niego nie patrzyła, ale siedziała wyprostowana jak struna, co oznaczało, że przysłuchiwała się tej rozmowie. - Tyle się słyszy teraz o tym, że kogoś porwano i torturowano albo doprowadzono do szaleństwa.
- Nie ma powodów do obaw, wasza wysokość - wtrącił się Wriven, licząc, że Ridian przerwie swoją tyradę, ale on dopiero zaczynał i ani mu się śniło kończenie tego przedstawienia. Planował skończyć dopiero, kiedy podopieczna mężczyzny skończy we łzach.
- Tak, tak, ale elfy mają różne sztuczki. A co jak któreś z nas spotka jakiegoś elfa i zostanie uwiedziony? - Sariya, która podejrzewała do czego dążyła ta dyskusja, zebrała w sobie wszystkie pokłady samokontroli i próbowała nie wybuchnąć, mimo, że te pozornie zwyczajne uwagi cięły jej serce niczym najostrzejsze noże.
- Zaręczam, że tak się nie stanie - wtrąciła się dziewczyna. Ridian prychnął głośno.
- A co masz z nimi jakieś układy? - zainteresował się, posyłając jej obrzydzone spojrzenie, tak odmienne od tego, którym obdarzył ją wcześniej.
- Nie, ale jestem pewna, że obronię waszą wysokość - odpowiedziała bez życia, jakby przestała czuć cokolwiek.
- Bardziej martwiłbym się o ciebie niż o siebie, droga strażniczko - stwierdził, udając troskę. - Jak wiadomo, krew wzywa krew, a żaden z nas nie chce, abyś została potem porzucona z dzieckiem.
Sariya, słysząc aluzję do swojej matki, zerknęła na księcia z czystą nienawiścią. Jej cierpliwość się skończyła. Mógł sobie kpić z niej, ale nie z jej matki. Nie miała pojęcia skąd znał prawdę, ale nie dbała o to. Chciała jedynie go ukarać.
- Czy mogłabym prosić waszą wysokość na słówko? - spytała ostro.
- Ale po co? - zdziwił się przyszły król, chociaż w duchu był zadowolony. Zdawał sobie sprawę, że tym razem to ona wybuchnie, a nie on.
- Tylko na chwileczkę - odparła i wstała, brutalnie łapiąc księcia za koszulę, zmuszając go tym samym do wstania. Wriven i Maxon patrzyli na to z niepokojem.
- Nie powinieneś jej czegoś powiedzieć, Wriven? - zaniepokoił się sługa. Obawiał się, że dziewczyna zabije jego następcę tronu i rzuci leśnym zwierzętom na pożarcie.
Mężczyzna wzruszył ramionami.
- Jeszcze sam bym od niej dostał, a książę stąpał po bardzo kruchym lodzie i to była kwestia czasu, zanim ona straci nad sobą panowanie - przyznał, a Maxon spojrzał na niego z przerażeniem. - Bądźmy szczerzy, Maxon. Wszyscy mamy go dosyć i może ona go nieco ustawi. Zasłużył sobie na to.
W tym samym czasie Sariya odciągnęła Ridiana na bok i powiedziała do niego:
- Nie wiem skąd to wszystko wiesz, ale ostrzegam, że jeśli powiesz jeszcze jedno słowo na temat mojej matki, to cię zabiję, rozumiesz?
- Zapomniałaś dodać ,,wasza wysokość" - rzucił rozbawiony książę. Widok rozwścieczonej strażniczki był dla niego najlepszym prezentem i pomógł mu pozbierać się po wielokrotnych porażkach podczas uwodzenia jej.
- Powtórzę to jeszcze raz, wasza wysokość. Możesz mówić na mój temat co tylko chcesz. Obrażaj mnie, mojego konia, mojego ojca, ale nigdy, przenigdy nie obrażaj mojej matki - ostrzegła go.
- Masz rację. Nie powinienem był o niej mówić. O takich jak ona nie powinno się w ogóle rozmawiać, bo przynoszą wstyd ludzkiej rasie. To, co zrobiła było obrzydliwe - wycedził przez zęby Ridian i wtedy Sariya pękła. Dała chłopakowi w twarz tak mocno, że ten się przewrócił, łapiąc się za obolały policzek.
Strażniczka nie zdążyła zrobić nic więcej, ponieważ usłyszała w oddali dziwny dźwięk. Dziewczyna uniosła głowę i dostrzegła w oddali jakieś dziwne światło. To światło zbliżało się do nich i gdy było już dostatecznie blisko, Sariya zrozumiała, że spoglądała na ogień. Pomimo, że powinien spalić całą roślinność leżącą w jego zasięgu, ta była zupełnie nietknięta, jakby ogień nie mógł ich zniszczyć. Wojowniczka wolała jednak nie sprawdzać czy tak samo będzie z ludźmi. Książę również zorientował się co się wokół nich działo i natychmiast wstał z ziemi. Oboje pobiegli z powrotem do obozu, nie oglądając się na siebie.
Sariya opowiedziała naprędce o tym, co widziała i wraz z Wrivenem zaczęła pakować wszystkie rzeczy. Ogień był już prawie przy nich, kiedy ruszyli przed siebie. Maxonowi wydawało się, że trawiący wszystko na swojej drodze ogień przesuwał się coraz szybciej, ale na szczęście ich konie także były szybkie. Cała ta ucieczka trwała może z godzinę, dopóki ogień nie zaczął powoli gasnąć. Wtedy też wszyscy mogli się zatrzymać i odsapnąć.
- Czy wszystko w porządku, wasza wysokość? - zapytał księcia Wriven. Chłopak odpowiedział skinieniem głowy. - Maxon?
- Tak, dziękuję.
Sariya zsiadła z konia i pozwoliła mu się położyć. Ona natomiast usiadła, opierając się o jego grzbiet. Ucieczka przed tym dziwnym pożarem, który zdawał się być częścią lasu, zmęczyła ją całkowicie.
Strażniczka przymknęła oczy i po raz kolejny w ciągu kilku ostatnich dni dziewczyna pomyślała o dzieciństwie. Przypomniała sobie pogardliwie spojrzenia innych ludzi skierowane w jej stronę oraz nieudolne próby wytłumaczenia jej tego przez matkę. Szybko zrozumiała powody tych zachowań, ale nigdy nie obwiniała o to matki. Kobieta była dla niej idealna, bez skazy. To zawsze była wina innych. Ludzi, którzy zachowywali się okropnie; ojca, który ich porzucił. Matka była poszkodowana w równym stopniu, co ona, a nawet bardziej, dlatego też uwagi Ridiana były dla niej tak bolesne. To przecież ona była ofiarą jej ojca, a nie na odwrót. Wszystkie złośliwe komentarze na ten temat były dla strażniczki strasznie męczące i niezrozumiałe. Wreszcie Sariya pozwoliła, żeby wspomnienia o matce rozpłynęły się i zasnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top