Rozdział 4
Kolejne kilka dni było dla wszystkich istną męką. Ridian bardzo się o to postarał i dokuczał każdemu, kto akurat stanął mu na drodze. Najgorzej obrywało się Maxonowi, który spędzał z nim praktycznie cały czas, ponieważ reszta mogła znikać pod pretekstem upewnienia się, że było bezpiecznie. Królewski doradca był tak wykończony humorkami księcia, że nawet przestał się starać mu przypodobać, zresztą i tak nic nie działało. Ridian ciągle chodził niezadowolony i wściekły. Najmniejsza głupota sprawiała, że wszyscy zmuszeni byli wysłuchiwać tego za jak głupich i niekompetentnych ich uważał. O dziwo, najmniej miała okazję nasłuchać się Sariya, gdyż unikała chłopaka jak tylko mogła, a książę nie zamierzał się w ogóle do niej odzywać, bo wiedział, że znowu zostanie pokonany przez jej denerwujący spokój, poza tym pragnął ją w ten sposób ukarać. Dla większości kobiet jego ignorancja byłaby tragedią, ale Sariya nawet tego nie zauważyła. Dostrzegła ona jednak, tak jak wszyscy, jego zachowanie względem swojego sługi i upewniło ją to, że opinia, którą sobie o nim wyrobiła, była prawidłowa.
Ridian nie był jedynym, co miało zły nastrój, gdyż pogoda najwyraźniej również postanowiła się na nich obrazić. Najpierw spotkała ich sroga zima, a następnego dnia, po ponownym odrzuceniu zalotów księcia przez Sariyę, w lesie zrobiło się okropnie gorąco. Cały lód w oka mgnieniu stopniał i zapanowała doskwierająca wszystkim susza. Młodej strażniczce to niezbyt przeszkadzało, bo z dwojga złego wolała upał niż mróz. Konie nie podzielały jej zdania, dlatego cała podróż została jeszcze bardziej spowolniona. Sariya współczuła biednemu Fosowi, który musiał ją wieść na grzbiecie i w pewnym momencie po prostu szła obok niego, aby nie być dla niego ciężarem.
Patrząc na futro zwierzaka, dziewczyna po raz kolejny była zadowolona z tego, że regularnie obcinała swoje włosy na krótko. Sariya twierdziła, że robiła to głównie dlatego, że kobiecie trudniej walczyć z długimi włosami, a nie miała czasu na układanie ich godzinami, jednak prawda była nieco inna. Strażniczka nienawidziła koloru swoich włosów, ponieważ odróżniały ją od reszty ludzi. Najchętniej obcięłaby je tak, żeby fiolet całkiem zniknął, ale obecna długość miała swoje plusy, gdyż zasłaniała jej uszy, które może nie wyglądały do końca na elfie, ale z pewnością dało się zauważyć, że nie były ludzkie.
Sariya nie raz przeklinała swojego ojca, który według niej nie zasługiwał na to miano zważywszy na to, że jego jedynym darem dla córki było poczucie odmienności i wstydu. Gdyby strażniczka wiedziała o nim cokolwiek, już dawno by go znalazła, tylko po to, żeby napluć mu w twarz. Niestety, wiedziała jedynie, że to elf, a to właściwie prawie żadna nowina. Kiedyś próbowała się dowiedzieć o ojcu czegoś więcej i szukała informacji o elfie, który uwiódł przed laty kobietę z pewnej wioski, ale skończyło się to tym, że straciła sporo ciężko zarobionego złota, po to, aby niczego konkretnego nie usłyszeć. Na domiar złego Wriven w jakiś sposób usłyszał o jej tajnej misji. Mężczyzna wyjaśnił jej, że powiedzenie ojcu kilku gorzkich słów nie sprawi, iż poczuje się ona lepiej, a wręcz przeciwnie, może być jeszcze gorzej. Dodatkowo dostała ona wykład na temat tego, że dobry wojownik nie powinien dusić w sobie gniewu, lecz trzymać swoje uczucia na wodzy i wreszcie dziewczyna dała sobie spokój z zemstą na ojcu. Oczywiście nadal go nienawidziła, ale po rozmowie z Wrivenem doszła do wniosku, że byłoby lepiej, gdyby nigdy go nie spotkała.
Od czasu tamtej rozmowy rzadko o nim rozmyślała, ale z powodu tego, co zdarzyło się wczoraj, wojowniczka znowu zaczęła się zastanawiać kim był jej ojciec. Szczególnie zadziałało na nią jedno słowo, a właściwie to w jaki sposób zostało ono powiedziane. Dużo ludzi szeptało za jej plecami o tym jak wyglądała i skąd pochodziła, ale od kiedy została uczennicą Wrivena, mało kto mówił jej to wprost, natomiast Ridian nie posiadał absolutnie żadnych oporów. Najgorsze w tym wszystkim było to, że Sariya była pewna, iż udało jej się przyzwyczaić do tego typu przezwisk, ale nie. To chyba nie było możliwe, ponieważ one zawsze miały jej się kojarzyć z trudnym dzieciństwem, kiedy to była wytykana palcami. Teraz oczywiście sprawy wyglądały zdecydowanie inaczej, bo dziewczyna nie należała do tych, które płakałyby z powodu tego, że Ridian powiedział jej coś przykrego. Miała ona dużą większą kontrolę nad swoimi emocjami i dlatego była w stanie nadal chronić księcia, nawet jeżeli on chciał używać w jej kierunku takich obelg.
Podróż w upale dawała się wszystkim coraz bardziej we znaki, kiedy eskorta księcia wyszła z lasu na jakąś pustynię, która oddzielała jeden fragment lasu od drugiego. Pustynia ta nie była zbyt wielka, ale słońce świeciło tak mocno, jakby wyczuwało, że teraz w pobliżu brakowało drzew, które ofiarowałyby im odrobinę cienia, dlatego na złość grzało z jeszcze większą siła niż wcześniej.
Sariya wyjrzała zza powozu przed siebie i zobaczyła w oddali soczystą zieleń drzew, która wydawała się być bliska, a jednocześnie daleka. Dziewczyna spuściła głowę i zaczęła się wpatrywać w popękaną, suchą ziemię pod sobą, która skojarzyła jej się z ustami, które w tamtej chwili zdawały się być całkowicie wyschnięte. Z czoła spływały jej ciągle spore krople potu, które bezskutecznie próbowała otrzeć. Marzyła o odpoczynku i łyku wody, ale wolała racjonować jej zasoby.
Ku jej zadowoleniu, Wriven wkrótce zrobił postój, więc strażniczka mogła odsapnąć i napoić Fosa. Gdy podawała koniowi wody, którą on łapczywie pił, przypomniała sobie o tym jak zwierzę trafiło w jej ręce.
Miała wtedy 15 lat i była już w trakcie szkolenia na strażniczkę. Każdy uczeń musiał przez parę godzin dziennie patrolować miasto, choć młodym adeptom przydzielano spokojne dzielnice, ponieważ nauczyciele woleli nie ryzykować, że któryś z uczniów dostanie nagle ataku paniki w trakcie prawdziwej walki i ośmieszy wszystkich innych strażników. Tamtego wiosennego dnia Sariya została wyznaczona do pilnowania północnej części miasta wraz z pewnym chłopakiem, którego imienia obecnie nie pamiętała. Wiedziała tylko, że był dość wysoki i chudy. W jej pamięci żyło jednak wspomnienie tego jak owy chłopak zostawia ją na moment samą, żeby kupić coś do jedzenia. Ona wówczas spotkała po raz pierwszy swojego najlepszego przyjaciela i chyba od początku wiedziała, że Fos nim zostanie.
Rumak - wtedy jeszcze źrebię - stał przywiązany do jakiejś grubej, drewnianej belki przy opuszczonym domu. Był czarny jak noc, co od razu niesamowicie urzekło nastolatkę. Wydało jej się to wyjątkowo piękne na swój mroczny sposób. Dziewczyna rozejrzała się w poszukiwaniu właściciela zwierzęcia, ale nikogo nie było w pobliżu.
- Jesteś tu sam? - zapytała tak, jakby koń mógł odpowiedzieć. Fos, który jeszcze nie był Fosem, uderzył kopytem w ulicę. Młoda wojowniczka miała wrażenie, że źrebię potwierdzało jej przypuszczenie i nagle postanowiła, że go zatrzyma. Sariya długo musiała przekonywać swego nauczyciela, aby pozwolił on jej mieć własnego rumaka, ale wreszcie się udało. Teoretycznie dziewczyna nie powinna mieć konia, aż do czasu ukończenia przez nią całego szkolenia, gdy jakiś zostanie jej przydzielony, ale tym razem Wriven zrobił wyjątek. Mężczyzna dobrze wiedział, że Sariya nie miała tak naprawdę nikogo, więc chciał, żeby posiadała chociaż tą namiastkę prawdziwego przyjaciela. Nauczyciel nie mógł przewidzieć jak bardzo strażniczka przywiąże się do Fosa i że absolutnie nie będzie on namiastką, lecz jej prawie bratnią duszą. Niektórzy ludzie znający Sariyę twierdzili nawet, że ona i rumak mają tak silną więź, iż czytają sobie w myślach i każdy robił dokładnie to, czego oczekiwało od niego to drugie, co sprawiało, że byli razem niepokonani, zwłaszcza gdy musieli walczyć.
Kiedy strażniczka dawała Fosowi wodę pogrążona we wspomnieniach, Ridian wpatrywał się w nią z niechęcią, a także fascynacją. Od paru dni wzbudzała ona w nim same negatywne emocje, ale w tamtej chwili zdawało mu się, że ta fatalna rozmowa odbyła się bardzo dawno temu, co więcej chciał ponownie zamienić z nią parę słów. Wiedział, że to nie będzie takie proste. Postanowił, że tym razem musi postarać się bardziej. Najpierw uznał jednak, że zaspokoi swoją ciekawość.
Chłopak wrócił do powozu i polecił Maxonowi, żeby znalazł Wrivena, a potem do niego przyprowadził. Tylko on mógł mu pomóc w jego kłopotach i udzielić odpowiedzi na dręczące go pytania. Dwie minuty później, strażnik stał przy wejściu do królewskiego powozu.
- Ty jesteś Wriven, czyż nie? - spytał, dając mężczyźnie znak, by wszedł do środka.
- Owszem, wasza wysokość. Czy mogę jakoś pomóc?
- Otóż możesz. Widzisz, twoja uczennica... - Ridian nie wiedział, jak to ująć. Miał oznajmić mężczyźnie, że jego podopieczna od kilku dni zaprzątała jego myśli? - Chciałbym się czegoś o niej dowiedzieć.
- To w takim razie ją zapytaj, wasza wysokość - odparł ostrożnie Wriven. Czuł, że właśnie trafił w środek okropnie niezręcznej sytuacji, w której będzie musiał wybrać jedną ze stron konfliktu. Książę prychnął.
- Jakby to powiedzieć... Nasze relacje są dość skomplikowane, ale bardzo ciekawi mnie jej osoba, więc liczę, że ty mi pomożesz z tym maleńkim problemem.
- Książę, chcesz mnie o nią wypytywać, żeby później wykorzystać to przeciwko niej - zauważył mężczyzna. - Przykro mi, ale w tej sytuacji nie mogę waszej wysokości pomóc.
Wriven wiedział, że Ridian był częściowo jego zwierzchnikiem, ale do jego obowiązków nie należało plotkowanie na temat swoich uczniów, szczególnie na temat Sariyi. Mężczyzna traktował ją niemalże po ojcowsku i opowiadanie o życiu dziewczyny za jej plecami było według niego bardzo nieetyczne.
- Jestem przyszłym królem i masz robić to, co ci rozkażę, więc miej na względzie to, że na razie grzecznie cię proszę, dobrze? Następnym razem mogę ci to powiedzieć w nieco inny sposób i gwarantuję, że nie spodoba ci się ten sposób - odpowiedział Ridian wyniośle. Wriven milczał, ale jego spojrzenie stało się dwa razy chłodniejsze. Chłopak postanowił nie zwlekać i od razu przejść do rzeczy.
- Zacznijmy od czegoś prostego. Ona ma w sobie krew elfów, prawda?
Wriven kiwnął głową. To pytanie nie było takie złe, ponieważ jej elfia natura nie była tajemnicą, choć Sariya nigdy się z tym nie obnosiła.
- Po ojcu? - dopytywał. Kolejne kiwnięcie. To też było dość oczywiste, ponieważ elfie kobiety torturowały bądź zabijały, a mężczyźni uwodzili. Ponoć zdarzały się jakieś wypadki, kiedy to elfki uwiodły jakichś ludzi, ale gdy zachodziły w ciążę, to od razu robiły wszystko, żeby utracić dziecko.
- Czy w jej życiu jest jakiś mężczyzna?
Tym razem Wriven pokręcił przecząco głową. To już było bardziej osobiste pytanie, ale Sariya również nigdy nie ukrywała, że lepiej czuła się sama, chociaż mężczyzna słyszał o kilku jej romansach, lecz zawsze szybko się one kończyły. Ridiana usatysfakcjonowała ta odpowiedź i znowu powrócił do tematu jej rodziny.
- Co z jej matką? - kontynuował.
- Nie wiem - skłamał strażnik i na szczęście następca tronu mu uwierzył. Uważał, że ktoś, kto mu usługiwał, nie odważyłby się go oszukiwać. Matka była jednak dla uczennicy wojownika świętością, więc Wriven wolał nie wchodzić w szczegóły jej śmierci.
Małe przesłuchanie Ridiana przerwała Sariya, która chciała już ruszać w drogę, ale książę był zadowolony z tego, co udało mu się wyciągnąć ze strażnika. Następca tronu przypuszczał, że dziewczyna została porzucona przez ojca, dlatego teraz była ona przepełniona niechęcią do mężczyzn, więc książę postanowił, że to zmieni, a przecież jeśli on czegoś pragnął, to zawsze to dostawał. Ridian po raz kolejny przysiągł sobie, że rozkocha w sobie tą upartą dziewuchę, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobi.
Młodzieniec zagadnął ją wieczorem, gdy udało im się już dotrzeć z powrotem do lasu. Sariya akurat wróciła z patrolu okolicy, a Wriven rozmawiał z Maxonem przy powozie. Książę pierwszy dostrzegł dziewczynę i prędko do niej podszedł, zanim pozostali postanowiliby do nich dołączyć. Na jego widok strażniczka odruchowo położyła dłoń na sztylecie, ale przypomniała sobie, że powinna go chronić, a nie atakować, zatem wzięła głęboki oddech i nieco bardziej opanowana ruszyła mu naprzeciw. Nie mogła się doczekać, co tym razem usłyszy od wyniosłego księcia.
- Sariyo, chciałbym cię o coś prosić, a wręcz błagać - Niezwykle imię dziewczyny wciąż wywoływało dreszcze u wymawiającego je Ridiana i niespecjalnie mu się to podobało. Nie odczuwał nigdy czegoś podobnego.
- Jeśli będę mogła spełnić tą prośbę, wasza wysokość, to oczywiście to zrobię - odparła oschle, wciąż wspominając moment, gdy nazwał ją mieszańcem. Żałowała, że nie mogła dać mu w gębę jak to zazwyczaj robiła w takich przypadkach. Tym razem miałoby to fatalne skutki, więc nie pozwoliła sobie na taką akcję.
- Muszę przyznać, że na to liczę - wyznał, ale postarał się, żeby nie zabrzmiało to zbyt pewnie. - Chciałbym ci zaproponować, abyśmy spróbowali zacząć naszą współpracę od nowa.
- Nie rozumiem, wasza wysokość - Sariya zastanawiała się czy to nowa sztuczka wielkiego i niesamowitego Ridiana, który zachowywał się jak pan świata, mający na własność wszystko i wszystkich.
- Nasze poprzednie rozmowy nie przebiegały tak jak bym sobie tego życzył - Och, domyślam się, pomyślała strażniczka, znudzona podchodami księcia. Gdyby przebiegały tak jak tego oczekiwał, to już dawno by się mu oddała. - Mam nadzieję, że tym razem uda nam się to naprawić i zaczniemy swoją znajomość nieco lepiej, zapominając o tamtych niemiłych rzeczach, które sobie powiedzieliśmy.
- Pragnę zauważyć, że nasza znajomość nie istnieje i raczej nie zaistnieje, bo wasza wysokość mnie tylko zatrudnia. Właściwie to król mnie zatrudnia, ale rozumiesz, co mam na myśli, prawda, książę? Nasza relacja jest czysto zawodowa i wolałabym, żeby tak pozostało.
- Absolutnie - zapewnił ją. - Jeśli chcesz być jedynie moją strażniczką, to w porządku. Zrozumiem to i uszanuję twoją decyzję. Postaram się nie utrudniać ci pracy, ponieważ z pewnością jest ciężka.
Sariya spojrzała na niego badawczo. Zdawał się mówić szczerze, ale dziewczyna nadal mu nie ufała. Czuła, że to tylko kolejna sztuczka zakochanego w sobie lowelasa.
- Zasadnicze pytanie, wasza wysokość. Gdzie w tym wszystkim jest podstęp?
- Nigdzie, przysięgam. Wiem, że brzmi to niewiarygodnie z moich ust, zważywszy na to, co ostatnio wygadywałem, ale tym razem naprawdę chcę po prostu przestać sprawiać ci kłopoty przy wykonywaniu obowiązków - Jeśli dziewczyna nie byłaby tak nieufna w stosunku do każdego, to może uwierzyłaby w słowa Ridiana, ale strażniczka miała nieodparte wrażenie, że książę po raz kolejny próbował się do niej zbliżyć. Mimo to, nie mogła się nie zgodzić, ponieważ bądź co bądź, on miał zostać przyszłym królem i robienie sobie z niego śmiertelnego wroga nie było zbyt dobrym pomysłem, nawet będąc tak waleczną osobą jak ona. Takiej oferty następcy tronu po prostu się nie odrzucało, zresztą w głębi serca Saryi tliła się cicha nadzieja, że może książę faktycznie poszedł po rozum do głowy, choć szczerze mówiąc, mocno w to wątpiła. Gdyby jednak okazało się to prawdą, podróż byłaby dużo spokojniejsza niż dotychczas. Strażniczka przełknęła swoją dumę i zgodziła się na tą nietypową jak na Ridiana propozycję, ledwo zauważalnie kiwając głową.
- Dobrze, wasza książęca wysokość, niech tak będzie - odpowiedziała wreszcie, co przyszły król skwitował niezwykłym, królewskim uśmiechem, od którego niejednej kobiecie zakręciło się w głowie. Chłopak ukłonił się nisko i powiedział:
- Witam, jestem książę Ridian, następca tronu dwóch królestw. Pani, o ile się nie mylę, ma zajmować się moją ochroną?
Sariya zawahała się przez chwilę, rozważając na co tak właściwie się zgadzała, lecz wreszcie odparła dumnie:
- Jestem Sariya i owszem, mam waszą wysokość bronić. Obiecuję osłaniać waszą wysokość własną piersią, jeżeli będzie to konieczne,
- Doskonale, zatem nie będę ci przeszkadzał, bo zapewne jesteś zmęczona. Jutro czeka nas długa droga, więc wszyscy musimy być wypoczęci - Po tych słowach młodzieniec odszedł, a strażniczka przez moment wpatrywała się w jego oddalającą się sylwetkę. Rozmyślała o tym czy Ridian był tak skomplikowaną osobowością, że ciężko było go zrozumieć, czy po prostu był sprytny i inteligentny, zwłaszcza kiedy chodziło o coś, co chciał mieć. Była przecież opcja, że wcześniejsze próby rozmowy z nią wynikały z pewności Ridiana o tym, że nie zostanie odrzucony, a teraz może uznał, że trzeba bardziej się postarać? Sariya wzruszyła ramionami i postanowiła, że czas pokaże jakie naprawdę było to rozpuszczone książątko, ale póki co, dziewczyna marzyła jedynie o położeniu się gdziekolwiek i zapadnięciu w sen. Wkrótce uczyniła to, zostawiając Wrivena na warcie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top